Linia kosmetyków, którą pokochały kobiety na całym świecie, debiutuje w Polsce!
Peeling Alpha Beta marki Dennis Gross to pierwszy produkt do codziennej pielęgnacji, który daje profesjonalne efekty
Czekaliśmy na to wiele lat – w Polsce debiutuje właśnie linia kosmetyków Dennis Gross, którą kochają kobiety na całym świecie. Peeling Alpha Beta tej marki to jeden z najchętniej kupowanych na świecie kosmetyków. I nic w tym dziwnego, bo to pierwszy produkt do codziennej pielęgnacji, który daje profesjonalne efekty. Zawarte w nim kwasy, antyoksydanty i witaminy usuwają martwy naskórek i zanieczyszczenia, jednocześnie poprawiając stan i teksturę skóry. Jak powstał ten „Święty Graal” kosmetyków? O to pytamy Carrie Gross, prezes i dyrektor generalną Dr. Dennis Gross Skincare, a prywatnie żonę tego wybitego dermatologa, który zmienił domową pielęgnację.
Na początku zajmowałaś się modą, a uroda była na drugim planie. Jak podeszłaś do zmiany zwyczajów pielęgnacyjnych, kiedy poznałaś swojego męża dermatologa?
Szukałam, szukałam, szukałam i spędzałam dużo czasu w spa na rozmowach z kosmetyczkami. Bo wtedy to one były dla mnie guru piękna, a nie dermatolodzy. Postrzegałam je bardziej jako ekspertki od problemów ze skórą niż od pielęgnacji. To było na początku narodzin dermatologii kosmetycznej. Ale kiedy poznałam Dennisa, zaczęłam zadawać mu pytania.
Pokazał ci nowe spojrzenie?
Przede wszystkim poprosił, żebym pokazała mu swoje kosmetyki. I nie był zadowolony (śmiech). Spytał nawet czy nie zwariowałam, bo były tam tylko preparaty nawilżające. Powiedział: „Potrzebujesz składników aktywnych”. Zaczęłam ich więc szukać w kosmetykach dostępnych w drogeriach. I wiesz co? Okazało się, że nawet w renomowanych produktach tych składników było jak na lekarstwo. Za to miały po trzy substancje zapachowe, cztery parabeny i pięć konserwantów. Wtedy powiedziałam mu, że musi stworzyć własne kosmetyki, bo to wielka szansa. Bo nie ma nic takiego na rynku.
Czyli można powiedzieć, że to był twój pomysł.
Tak naprawdę był wspólny. Ale wiedziałam, że muszę go do tego namawiać i przypominać, żeby nad tym pracował pomimo, że miał w swojej klinice pacjentów od rana do wieczora W końcu któregoś dnia zadzwonił i powiedział: „Chyba to mam. Chcę, żebyś przyszła do mojego biura”. Kiedy się zjawiłam zrobił mi peeling, a ja byłam zachwycona efektem. Skóra była gładka, napięta, rozświetlona. Bo ten peeling usuwa martwy naskórek, ale nie uszkadza bariery ochronnej skóry. A w dłuższej perspektywie buduje kolagen i usuwa przebarwienia. Trzeba jednak pamiętać, że był to wtedy zabieg gabinetowy. Przełomowy, bo dawał doskonały efekt bez konieczności pozostania po nim w domu, jak po innych agresywnych procedurach. Informacja o nim rozeszła się błyskawicznie, zaczęły pisać o nim wszystkie magazyny. I nagle do Dennisa nie można było się umówić na zabieg! Nawet dla mnie nie miał czasu…
Co wtedy zrobiłaś?
Poprosiłam go, by wykonał dla mnie zabieg w domu, już po pracy. I nagle pomyślałam: „O mój Boże, mogę to zrobić w domu, każdy powinien być w stanie to zrobić w ten sposób”. I wtedy wpadliśmy na pomysł, by stworzyć wariant dostępny do domowej pielęgnacji. Najpierw można go było kupić tylko w gabinetach dermatologicznych i kosmetycznych, ale z czasem weszliśmy z nim do Sephory. A teraz jesteśmy w Polsce. Choć zajęło nam to aż 24 lata!
Dlaczego tak długo musieliśmy czekać na ten kosmetyczny cud?
Jesteśmy firmą rodzinną, dlatego najpierw wystartowaliśmy w Australii, Wielkiej Brytanii i Kanadzie, czyli w krajach angielskojęzycznych, bo to było dla nas prostsze. Łatwiej było nam zbudować komunikację. Potem z czasem wchodziliśmy na kolejne rynki, a gdy już postanowiliśmy sprzedawać nasze kosmetyki w polskiej Sephorze, pojawił się COVID i pokrzyżował nam szyki. Co ciekawe, do wejścia na ten rynek namówiła nas Georgette Mosbacher, była ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce. Ona od 25 lat jest pacjentką Dennisa i uwielbia nasze kosmetyki.
A jak szybko po pierwszym produkcie pojawił się pomysł stworzenia całej pielęgnacji skóry?
To przyszło naturalnie. Ale choć mamy w tej chwili kilka linii, nigdy nie skupialiśmy i nie skupiamy się na tym, by sztucznie tworzyć kolejne. Robimy to, co uważamy za słuszne, a nie podążamy ślepo za rynkiem. Dennis tworzy każdy produkt od zera, poświęca mu całą swoją uwagę, więc to także trwa miesiącami, a nawet latami. Ale taki koncept się sprawdza, bo nasze kosmetyki stają się ikonami w świecie beauty.
Wprowadzacie jakieś udoskonalenia?
Bardzo rzadko. Jednym z wyjątków jest nasza linia z witaminą C, bo Dennis odkrył, że jeśli zmieszasz witaminę C z kwasem mlekowym, poprawisz działanie i penetrację witaminy C. Więc tutaj rzeczywiście mamy nową formułę. Ale jeśli chodzi o nasz słynny peeling to nigdy nic nie zmienialiśmy. Po pierwsze nie musimy, bo działa doskonale, a poza tym nasi klienci by nam tego nie wybaczyli. Są tak przywiązani do niego, że nie chcą słyszeć o zmianach. Dlatego wolimy tworzyć nowe, przełomowe linie i znów zaskakiwać rynek.
Tak jak z linią DermInfusions?
Dokładnie. Jej koncepcja polega na budowaniu utraconej objętości skóry, na odbudowywaniu kolagenu. Chcieliśmy stworzyć kosmetyki, które zadziałają na skórę regenerująco niczym wlewy witaminowe na organizm. I tak powstał pomysł DermInfusion. Mamy więc zupełnie nowy system dostarczania i nową mieszankę składników. Znajdziesz tam retinol, witaminę C, kwas hialuronowy, alfa i beta-hydroksykwasy. I one naprawdę działają – mamy na to badania wykonane w zewnętrznych, niezależnych laboratoriach.
Nowe produkty wymyślacie wspólnie?
Obserwujemy co się dzieje dookoła nas, patrzymy na trendy wellness, dużo dyskutujemy i w ten sposób wymyślamy, nad czym należy pracować. Ale za produktem zawsze stoi Dennis. On jest tutaj mózgiem operacji.
Jak opisałabyś w skrócie markę Dr. Dennis Gross osobie, która nic o niej nie wie?
Od naszej marki otrzymujesz więcej, niż tylko produkt. Otrzymujesz edukację. Będziesz mieć możliwość zrozumienia swojej skóry i działania produktów od pierwszego dnia. Zobaczysz też niemal natychmiastową zmianę jakości i wyglądu skóry. I to jest bardzo celowe działanie, ponieważ chcemy, aby klient był zmotywowany do codziennego stosowania kosmetyków. Wiemy, że konsekwencja jest kluczem do sukcesu.
Powiedz jeszcze, które kosmetyki są twoimi ulubionymi. Które zabrałabyś na bezludną wyspę?
Na pewno kosmetyki z witaminą C, aby chronić skórę przed wolnymi rodnikami i starzeniem się na słońcu oraz te z filtrem SPF. Do tego dorzuciłabym retinol na noc. I peeling. Wtedy będę szczęśliwa.
Materiał promocyjny Sephora