Reklama

Miliony Polaków marzą już o wizycie u fryzjera. Z sondażu wykonanego na zlecenie Krajowego Rejestru Długów wynika, że dla 58,4% badanych, niezależnie od wieku i miejsca zamieszania, to właśnie brak możliwości pójścia do salonu fryzjerskiego i kosmetycznego jest największym problemem w czasie pandemii! Na szczęście wszystko wskazuje na to, że salony zostaną otwarte 18 maja. Czeka nas jednak przykra niespodzianka – ceny w większości pójdą w górę! O ile? Czy będzie tak drogo jak u dentysty?

Reklama

Czy u fryzjera i kosmetyczki będzie drożej w czasie pandemii?

Jak powiedział w rozmowie z RMF Fm Michał Dworczyk, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, salony fryzjerskie i kosmetyczne zostaną najprawdopodobniej otwarte 18 maja. Ale będzie się to wiązało z wieloma obostrzeniami. Czy dlatego ceny u fryzjera pójdą w górę? W Niemczech ceny wzrosły o 1-2 euro, u nas procentowo może to być 5-10%, jak wynika z naszych rozmów z branżą fryzjerską. Wzrost cen ma być związany m.in. z większymi wydatkami na środki ochrony osobistej i produkty do odkażania. Co jeszcze zmieni się w salonach? Sądząc po tym, jak wygląda to za naszą zachodnią granicą, możemy spodziewać się takich obostrzeń:

  • obowiązkowe maseczki;
  • mycie głowy każdemu klientowi;
  • realizowanie tylko umówionych wizyt;
  • brak możliwości oczekiwania na obsługę w salonie;
  • stosowanie artykułów jednorazowych i dezynfekcja stanowisk po każdym kliencie.

Konkretnych wytycznych z polskiego Ministerstwa Zdrowia jeszcze nie ma, ale zapewne pojawią się za kilka dni. Można też spodziewać się, że w salonach kosmetycznych i fryzjerskich właściciele będą musieli zainwestować w specjalne szyby z pleksi, które będą miały stanowić barierę między klientami (czyli zawisną pomiędzy fotelami) lub między manikiurzystką a klientką (na wzór przegród, które są teraz widoczne przy kasach w sklepach spożywczych i supermarketach). A to także podniesie koszty właścicielom.

Czy wszyscy podniosą ceny po otwarciu salonów?

Jest to decyzja bardzo indywidualna i zależna od sytuacji danego salonu. „Myślałam i o podwyżce i obniżce. Zmniejszenie cen miało być podyktowane trudną sytuacją ekonomiczną, która w mniejszym lub większym stopniu dotknie znaczną większość moich klientek. Bo jeśli im samym nie spadły obroty to np. spadły firmie męża, który z kolei jest pionem ekonomicznym w rodzinie. Ale po ilości telefonów i próśb o umówienie wizyty zrozumiałam, że moja praca jest dla nich bardzo cenna. Wcześniej jedynie przypuszczałam, że ładny i twarzowy kolor to kwestia wyboru. Dlatego w tej sytuacji planuje dla stałych klientów, a to 98% wszystkich wizyt, opracować rabaty i konkursy” mówi Karolina Chodzeńska, właścicielka salonu Zwierzenia Grzebienia i szkoleniowiec marki Davines.

„Ale cen nie zmniejszę, podwyżki z kolei też nie wprowadzę. Myślałam o tym ze względu na zmianę polityki cenowej chociażby rękawiczek czy środków dezynfekujących i zmiany lokalu, ale tego nie zrobię” dodaje.

Więc jak widać decyzje o podniesieniu cen będą bardzo indywidualne. Dlatego najlepiej już w momencie umawiania wizyty zapytać o to, ile będziemy musieli zapłacić za odświeżenie lub zmianę fryzury.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama