Ona była królową jego serca. On gotów był iść za nią na koniec świata. Niezwykła historia Władysława Komara i Marii Szot
"Razem byli jak Bonnie i Clyde"

Był ikoną polskiego sportu, postacią nie do przeoczenia. Ona – piękna, elegancka, niezależna. Kiedy Władysław Komar spotkał Marię Szot, ich życie odmieniło się na zawsze. "Razem byli jak Bonnie i Clyde" – wspominał ich syn, Mikołaj Komar. Ich historia zaczęła się jak scenariusz filmowy, ale zakończyła się jak dramat. Tragicznie i przedwcześnie.
Pierwsze małżeństwo Władysława Komara
Zanim w życiu Władysława Komara pojawiła się Maria, sportowiec miał już za sobą jedno małżeństwo. W 1969 roku, przy wigilijnym stole u Zofii Komedowej, poznał Małgorzatę Spychalską – kostiumografkę i córkę jednego z najpotężniejszych ludzi PRL-u, marszałka Mariana Spychalskiego. "Proszę mnie odwieźć do domu!" – miała zażądać po kolacji. Komar zawiózł ją... do siebie. Cztery miesiące później byli małżeństwem. Jednak związek rozpadł się po czterech latach.
Sportowiec twierdził, że powodem jego rozpadu miał być "brak spoiwa, czyli dziecka". Z kolei jego żona zarzucała mu ciągłe rozłąki z powodu sportowych zobowiązań. Rozwód z córką marszałka miał swoje konsekwencje, które odcisnęły na Komarze piętno. Jego pierwszy poważny związek zakończył się stratą mieszkania, wykluczeniem z klubu i zakazem wyjazdów zagranicznych.
Czytaj też: Sekret Waldemara Dzikiego wyszedł na jaw dopiero po śmierci Darii Trafankowskiej. Zatajał to przez lata

Kim była Maria Szot, ukochana Władysława Komara? Ich uczucie porusza do dziś
Gdy Komar na dobre pożegnał się z tamtym rozdziałem, los postawił na jego drodze Marię Szot. Ich spotkanie miało miejsce w najbardziej banalny sposób – ona wychodziła z solarium, on popatrzył i wiedział: „To ona”. Piękna blondynka o niebieskich oczach, opalona i pewna siebie, od razu zawładnęła jego sercem. "Zaproponowałem plażę. Zgodziła się, a następnie wyjechaliśmy do Sopotu... Ciąg dalszy był banalny — miałem 37 lat i zaproponowałem najbardziej ludzki układ, jakim jest małżeństwo", wspominał sportowiec w rozmowie z "Na żywo".
Kiedy się poznali, był rok 1976. Rok później urodził się ich syn, Mikołaj. Dla Komara zaczęło się zupełnie nowe życie – rodzinne, ciepłe, ale wciąż pełne przygód. Maria była nie tylko jego żoną. Była partnerką, towarzyszką życia, ikoną stylu, którą wszyscy zapamiętali. „Mama była piękną stroną taty. On był mocą, siłą, chodzącą legendą. A ona – jego wizytówką. Zawsze we dwoje na bankietach” – wspominał w wywiadzie dla kobieta.pl Mikołaj Komar.
- TYLKO NA VIVA.PL: Jan Englert nie krył wzruszenia. Żona zrobiła coś, co przejdzie do historii ich małżeństwa
Władysław Komar: relacja z synem
W domu Komar był „dobrym policjantem”. To z nim Mikołaj uciekał z lekcji, grał w tenisa, jeździł na plan filmowy, skakał, biegał, uczył się życia. Ojciec uczył go skakać w dal, grać w szachy i robić zdjęcia – to od niego dostał swój pierwszy aparat. Ich relacja przypominała przyjaźń, jakiej można tylko zazdrościć. „Był moim ojcem, ale i kumplem” – wspominał syn.
Ich życie toczyło się między planami filmowymi, restauracjami i egzotycznymi podróżami. W SPATiF-ie Mikołaj miał swoje krzesło, a kelnerki wiedziały, że dla niego tylko kurczaki i kotlety. Kiedy Komar grał w „Piratach” Polańskiego, jego syn towarzyszył mu na planie w Afryce.
Czytaj również: Magda Umer zakochała się w chłopaku podobnym do Belmondo. Po latach los ich zaskoczył

Władysław Komar i Maria Szot: rozdzieliła ich tragiczna śmierć
Aż nadszedł dzień, który wszystko przerwał. 17 sierpnia 1998 roku. Samochód, którym jechał Władysław Komar wraz z przyjacielem, mistrzem olimpijskim Tadeuszem Ślusarskim, zderzył się z innym pojazdem. Obaj sportowcy zginęli na miejscu. Komar miał 58 lat. Dla Marii i Mikołaja świat się zatrzymał.
Syn pary był wówczas w USA, gdy dotarła do niego tragiczna wiadomość. „Dwie godziny wyłem, ryczałem, rozwalałem wszystko dookoła. Kumpel nie wiedział, co ma ze mną zrobić, w końcu mnie złapał w ramiona i trzymał przy sobie. Mocno” – opowiadał Mikołaj.
Przez pół roku żona i syn sportowca żyli w szoku. W końcu Mikołaj powiedział matce: „Teraz ja będę głową rodziny”. Ale życie nie przestawało rzucać wyzwań. Maria Szot pogrążyła się w depresji, z której na chwilę udało się wyjść. Potem przyszła kolejna tragedia – nowotwór. Zmarła w 2008 roku, mając zaledwie 60 lat.
Zobacz też: Władysław Komar i Tadeusz Ślusarski: razem na mecie życia. Sportowcy odeszli razem w tragicznym wypadku

Miłość silniejsza niż śmierć
„Zawsze razem. Byli jak Bonnie i Clyde” – mówi dziś Mikołaj Komar. W oczach syna ta miłość trwa nadal. Bo niektóre historie – choć kończą się boleśnie – zostają nieśmiertelne.

Źródła: kobieta.onet.pl, pomponik.pl, kobieta.pl