Reklama

Jej twarz rozpoznaje niemal każdy. Choć nieustannie pojawiała się na ekranie w takich produkcjach jak „Komisarz Alex”, „Ojciec Mateusz” czy „Czas honoru”, jej życie skrywa znacznie bardziej osobistą opowieść. Ewa Telega-Domalik, od 1992 roku żona reżysera Andrzeja Domalika, dziś u boku ukochanego cieszy się stabilnością, której kiedyś nie mogła sobie wyobrazić. Były jednak chwile, kiedy wydawało się, że miłość nie ma już dla niej miejsca. W wieku zaledwie 23 lat straciła męża – Marcina Isajewicza, w tragicznych okolicznościach, które wstrząsnęły jej światem. Po tym traumatycznym przeżyciu, które zabrało jej spokój na wiele lat, Ewa walczyła z żałobą przez siedem długich lat... „Nie potrafię sobie wyobrazić, że mogłabym przeżyć coś takiego po raz drugi. Dziś wszyscy biegają do psychologów, łyka się tabletki. Ja przeszłam przez to na żywca” – mówi. Kim był Marcin Isajewicz i jak potoczyły się ich losy? Tajemnica, która wciąż kryje się za tą historią, zaskakuje na każdym kroku.

Ewa Telega i Marcin Isajewicz: historia miłości

Ewa Telega i Marcin Isajewicz poznali się w łódzkiej Filmówce, on był od niej starszy o 9 lat. Ewa Telega studiowała na wydziale aktorskim, Marcin Isajewicz kończył operatorkę. Pochodził z Radomia, jego przyszła żona z Kędzierzyna. Urodziła się 31 marca 1962 roku, skończyła Szkołę Baletową w Bytomiu. Zdobyła w niej nie tylko taneczne umiejętności. W internacie nauczyła się też twardej dyscypliny: „W szkole walczyłam o to, by być lekka jak piórko. Panował tam pruski dryl, w stołówce porcje były małe, nie było mowy, by ktoś podjadał, bo ważyli nas prawie codziennie. Ciągle byłam głodna. Czasem nie wytrzymywałam i szłam kupić sobie kremowe ciastko”, wspominała po latach w „Superlinii”.

Zobacz też: Jan Suzin i Alicja Pawlicka byli świetnym małżeństwem, ona wyleczyła się przy nim z traumy

PHOTO: EAST NEWS/INPLUS; KASZTELANKA; PRODUKCJA: STUDIO FILMOWE PERSPEKTYWA; 1983; REZYSERIA I SCENARIUSZ: MAREK NOWICKI ; ZDJECIA: MAREK NOWICKI
Głośny debiut w filmie "Kasztelanka" z 1983 roku, fot. INPLUS/East News

Nie wiadomo, jak potoczyłyby się jej losy, gdyby nie film "Sanatorium pod Klepsydrą". Jako czternastolatka zakochała się platonicznie w grającym tam Janie Nowickim i coraz intensywniej j zaczęła myśleć o aktorstwie. Poszła na studia do Łódzkiej Filmówki. Zdała, szybko zrobiła karierę. Przez ponad 20 lat grała w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, wystąpiła w inscenizacjach Czechowa, Gogola, Dostojewskiego. Zagrała wiele świetnych ról filmowych, za kreację w filmie „Córy szczęścia” - słynnej węgierskiej reżyserki Marty Meszaros, dostała nagrodę dla najlepszej aktorki drugoplanowej na Festiwalu w Gdyni.

Ewa Telega: młodzieńcza miłość na śmierć i życie

Kiedy poznała Marcina Isajewicza, nie zrobił na niej specjalnego wrażenia. Wydał się jej pewny siebie, zadufany. Sama miała duże powodzenie, była atrakcyjna, pewna siebie. Nie przeglądała się w męskich oczach. Myślała, „jak mu się nie podoba, niech się zwija”. Propozycję randki przyjęła chłodno. On poprosił, żeby się zastanowiła — zapowiedział, że wpadnie do niej za dwa dni o 17:00. Jeśli odmówi, da jej spokój. Musiał zrobić na niej wrażenie, bo Ewa Telega nie mogła doczekać się tego spotkania. "Zaczęłam wariować! Nie mogłam się na niczym skupić. Bałam się, że już nie przyjdzie. Ale o osiemnastej zadzwonił do drzwi. To była najdłuższa godzina w moim życiu, w ciągu której zakochałam się na śmierć i życie”, opowiadała aktorka.

Ewa Telega i Marcin Isajewicz stali się nierozłączni. Uchodzili za piękną parę. Był o nią zazdrosny, gdy zagrała nagą scenę w głośnym filmie „Kasztelanka”. Przestał się wtedy do niej odzywać. Ale miłość wzięła górę i oczywiście pogodzili się. Nie myśleli o formalizowaniu związku. Ale za namową znajomych pobrali się w 1983 roku w Budapeszcie. „Wymyśliliśmy sobie wycieczkę do Budapesztu. A raczej nasi znajomi, którzy brali tam ślub. To oni zaproponowali nam, żebyśmy się "przyłączyli". "Weźcie z nami ślub" - rzucili, a my stwierdziliśmy "No dobra" (śmiech). Wsiedliśmy w samochód, zahaczyliśmy o Radom, zabraliśmy obrączki od rodziców Marcina i pojechaliśmy na Węgry”, opowiadała aktorka w rozmowie z Aleksandrą Głowińską.

Zobacz też: Przez siedem lat tolerowała jego zdrady. Trzecia żona Tadeusza Łomnickiego zrezygnowała dla niego z kariery

Ewa Telega
Ewa Telega fot. Niemiec/AKPA

Ewa Telega: po stracie męża została całkiem sama

Byli młodzi szaleni, mieli wiele planów. Wypadek zdarzył się 26 czerwca w 1985 roku koło Rudy Śląskiej. Drugi operator Marcin Isajewicz, dekoratorka wnętrz Krystyna Krasińska i operator Piotr Sobociński wracali z planu filmu "Magnat" Filipa Bajona. Marcin Isajewicz i Krystyna Krasińska zginęli na miejscu. Piotr Sobociński w stanie ciężkim trafił do szpitala. Przeszedł wielomiesięczną rehabilitację.

„Przeżyłam koszmar. Nie miałam dzieci, żadnej pamiątki po Marcinie, zostałam całkiem sama” wspominała Ewa. Wszystko przypominało jej o zmarłym mężu. „Ta Łódź, ta szkoła, te ulice... Mieszkałam cały czas w tym samym miejscu, ale niewiele pamiętam z tego okresu. Chciałam się stamtąd jak najszybciej wydostać”. Po tragicznej śmierci męża została nieoczekiwanie sama i musiała ze wszystkim sobie poradzić.

Do teściów, do których dwa lata wcześniej jechała po obrączki, pojechała z ciałem ich zmarłego syna. Pogrzeb odbył się w jego rodzinnym Radomiu. Ewa Telega długo utrzymywała z rodzicami zmarłego męża serdeczny kontakt. Relacje ochłodziły się gdy urodziła córkę, już w związku z Andrzejem Domalikiem.

Zobacz też: Sięgnęła po sok, nagle użądliła ją osa. Tak wyglądały ostatnie chwile Ewy Sałackiej

Warszawa, 13.09.2022 r. Premiera filmu Zołza.,Image: 722421237, License: Rights-managed, Restrictions: , Model Release: no, Credit line: Krzysztof Jarosz / Forum
Z córką Zofią Domalik, aktorką, która w filmie "Zołza", grała Kasię Sobańską, na premierze, fot Krzysztof Jarosz/Forum -

Jak dziś wygląda życie Ewy Telegi-Domalik?

Aktorka przez długi czas zmagała się z własnymi demonami. W jednym z wywiadów udzielonych Aleksandrze Głowińskiej opowiadała o swoim głębokim niepokoju, gdy ludzie zaczynają oceniać sposób, w jaki inni radzą sobie z żałobą. „Żona mu umarła rok temu, a on już… Nikt nie ma prawa wtrącać się w cudze życie, oceniać, czy zakochałeś się za wcześnie, czy za późno. To ja zostałam na świecie i to ja musiałam stawić czoła tej sytuacji. Ja. Nie sąsiedzi, którzy patrzą” – mówiła z pasją, w jednym z rozmów.

Długotrwały proces leczenia ran zajął jej lata. A gdy już wydawało się, że nie może być gorzej, los znowu postawił ją w obliczu próby – złamała nogę. To właśnie przyjaciele stali się jej wsparciem, a wśród gości znalazł się reżyser Andrzej Domalik, który coraz częściej pojawiał się w jej życiu. Ona wychodziła z toksycznego związku, on przechodził przez rozwód. I wtedy, w tym niezwykłym czasie, oboje zakochali się w sobie. To była miłość, która okazała się wyjątkowa i trwała po dziś dzień, ale to już zupełnie inna opowieść.

Ewa Telega-Domalik nie ukrywa, że w jej wspomnieniach o pierwszym małżeństwie nie było nigdy żadnej przełomowej chwili.

Ewa Telega
Ewa Telega fot. Proñczyk/AKPA
Reklama
Reklama
Reklama