Reklama

Czy w codziennym pędzie, biegu po więcej i lepiej potrafimy się zatrzymać? Być tu i teraz, bliżej samych siebie? Prawa miejskiej dżungli piszemy sami, a slow life to nie pusty frazes, ale sposób na życie lepsze, pełniejsze i bardziej spełnione.

Reklama

Pamiętasz czołówkę „Seksu w wielkim mieście”? Dynamiczna muzyka, wieżowce, taksówki w niekończących się korkach, ulice Manhattanu wypełnione spieszącymi się ludźmi, a w centrum tego zgiełku Carrie w swojej spódniczce tutu. Świat wielkiego miasta – świat pogoni za „lepiej i więcej”, za bogactwem, władzą, nowością – fascynował, bo stanowił obietnicę życiowej zmiany, awansu społecznego. Być jego częścią było marzeniem wielu – od wilka z Wall Street po nasze rodzime młode wilki lat 90. Przez lata umiejętność odnalezienia się w wielkomiejskim centrum wszechświata oznaczało jedno: sukces.

Teleportacja do 2020 roku. Mieliśmy już wszystko: piękne ubrania, najlepsze samochody, kolacje w topowych restauracjach, city breaki i bardzo mało czasu na myślenie. Ale pandemia zmusiła nas do zatrzymania się.
Pauza. Przerwa. Stop.
Siedząc w domu, nie potrzebowaliśmy praktycznie niczego z poprzedniego życia. Mieliśmy za to czas dla siebie i – żeby nie zwariować – musieliśmy nauczyć się czerpać radość z najprostszych rzeczy. Wbrew swojej woli zostaliśmy przedstawieni życiu „slow”. Szybko okazało się jednak, że to „slow” pozwala nam żyć „na full”. Dlatego dziś szukamy sposobów na to, by być w kontakcie z sobą, własnymi emocjami, ciałem, naturą, tworzyć wartościowe relacje, spędzać czas z najbliższymi. Nie oznacza to jednak, że chcemy rezygnować z miasta i wszystkiego, co oferuje. Jak żyć „slow” w wiel-kim mieście? Oto nasz przewodnik. Czytaj powoli.

Wsi spokojna, wsi wesoła?
Miasto spokojne, miasto wesołe!

„Miasto” i „spokój” to słowa, które wydają się sobie przeczyć? Wielu z nas może się wydawać, że miejski gwar nie pozwala odnaleźć spokoju. Nic bardziej mylnego, miasto oferuje wiele i można to wykorzystać dla własnych celów. Wszystko zaczyna się jednak w nas – żeby coś zrobić, trzeba chcieć. Nie możemy być cały czas w trybie „on”. Slow life to przede wszystkim umiejętność wygospodarowania czasu dla siebie. Idea slow life narodziła się we Włoszech w latach 80. XX wieku wraz z ruchem Slow Food jako odpowiednikiem rozprzestrzeniających się po całym świecie sieci fast food. Koncepcja polegała na tym, by zwolnić i docenić posiłki, jedząc uważnie. „Slow life polega na tym, by poznać i namiętnie kochać rzeczy, które cenimy, oraz planować swoje życie tak, by spędzać jak najwięcej czasu na cieszeniu się nimi. Chodzi o to, by w swoich poczynaniach zachować intencjonalność i świadomość, uciec od bezmyślnego przeglądania telefonu i bezproduktywnej wielozadaniowości, skupić się na celowym działaniu. Warto zaakceptować fakt, że nie musimy zrobić wszystkiego – ważniejsze jest mniej, ale lepiej. Rzecz w tym, by wiedzieć, jakie priorytety mamy w życiu i poświęcać im czas”, pisze coach, blogerka i podcasterka Kayte Ferris, która poświęciła się tematyce slow life. Jak wynika z jej słów, slow life to styl życia, którego można doświadczyć w dowolnym miejscu na świecie. Nie chodzi o robienie rzeczy powoli, ale raczej o robienie wszystkiego w oparciu o teraźniejszość i celowe kreowanie swoich dni. Kluczem do slow life jest mindfulness, czyli uważność − świadomość, którą rozwijamy przez celowe kierowanie uwagi na bieżącą chwilę. Można powiedzieć, że ćwiczenie uważności jest pewnego rodzaju treningiem umysłu. Wywodzi się ono ze starożytnych praktyk buddyjskich.

Dzień w rytmie slow

Od czego zacząć? Od samego początku, czyli od porannej rutyny. Podobno pierwsza zasada slow life mówi: wstawaj wcześniej. Po co? Żeby nie spieszyć się od samego rana. Wcześniej nie znaczy wcale szybciej! Pozwól sobie na leniwy poranek. Zrób rano to, co sprawia ci przyjemność. Dzięki wcześniejszemu wstawaniu będziesz mieć wystarczająco dużo czasu na poranne rytuały, takie jak krótka medytacja, sesja jogi czy spacer. Dojeżdżasz do biura? Zrób to w myśl zasady mindfulness. Fundacja ZenDriving z siedzibą w Warszawie uczy kierowców, jak zastosować uważność podczas jazdy. Z opublikowanych przez nią badań wynika, że dojazdy samochodem mogą znacząco wpływać na poziom codziennego stresu w zależności od twojego nastawienia i zachowania za kierownicą. Praktykowanie uważnej jazdy oznacza prowadzenie w wolnym tempie i niemyślenie o tym, że masz tylko pięć minut na dotarcie gdzieś, czy zastanawianie się nad tym, czy uda ci się znaleźć miejsce parkingowe. Zaczynasz zauważać, co dzieje się wokół ciebie tu i teraz. Czekając na czerwonym świetle, możesz wykonać ćwiczenia oddechowe (np. oddychanie przeponowe). Jeśli mieszkasz w bardzo dużym mieście, pogódź się z tym, że utkniesz w korkach. A co, jeśli korzystasz z transportu publicznego? Najważniejszą rzeczą jest… schowanie telefonu! Zamiast tego możesz poczytać książkę, obserwować świat przez okno lub – jeśli jedziesz metrem – zamknąć oczy i spróbować medytować. Proste? Wystarczy chcieć! Zaraz po przybyciu do pracy zrób sobie herbatę lub kawę i zacznij praktykować metodę Zen to Done (ZTD). Jej twórcą jest Leo Babauta. To idealne rozwiązanie dla osób, które mają dużo (zadań) na głowie niezależnie od rodzaju wykonywanej pracy. Opiera się na najlepszych dostępnych systemach produktywności, takich jak Getting Things Done (GTD) Davida Allena czy siedem nawyków wysoce skutecznych ludzi Stephena Coveya. Kluczowe dla ZTD jest upraszczanie, robienie jednej rzeczy w danej chwili oraz tworzenie planów działań. Co zyskujemy, praktykując Zen to Done? Przede wszystkim więcej przestrzeni dla umysłu, co daje poczucie ulgi i dodaje energii. Kolejnym ważnym elementem slow life jest sztuka odpuszczania pewnych rzeczy. Zarówno w pracy, jak i w życiu prywatnym. Przecież nie musisz być najlepszy we wszystkim. Naucz się doświadczać slow life podczas wykonywania codziennych obowiązków domowych. Niech staną się okazją do medytacji, podobnie jak poranny dojazd metrem do biura. Bądź tu i teraz. Zamiast traktować zmywanie naczyń jako przykry obowiązek – zmień nastawienie. Pomyśl, że robisz coś dobrego dla swojego domu. Bo dom to przecież twoja świątynia. A jego atmosferę tworzą nie nowe, piękne przedmioty, które kupujesz (a jakże – za pieniądze ciężko zarobione pracą po godzinach!). Może zamiast nowego superekspresu do kawy warto wyciągnąć z piwnicy starą kawiarkę – poświęcić jej czas, odczyścić i przygotować kawę w „tradycyjny” sposób. Polski psychoterapeuta i trener Wojciech Eichelberger powiedział kiedyś, że „aby zwiększyć poziom szczęścia w życiu, trzeba najpierw obniżyć jego standard”. Taniej może znaczyć lepiej!

Reklama
Young woman doing yoga in the round window
Getty Images

Slow w wersji budżetowej

Podstawą slow life jest odnalezienie wewnętrznego spokoju i dbanie o swoje ciało. Oczywiście miasto oferuje w tym względzie bardzo wiele: od zajęć takich jak joga czy niezwykle modne ostatnio barre (połączenie jogi, pilatesu i baletu) po lekcje, na których możesz rozwijać swoje hobby i zarazem wyciszyć się (wystarczy wspomnieć warsztaty ceramiczne, stolarskie czy zajęcia z szycia). Równie popularne są holistyczne terapie, czerpiące z wiedzy Dalekiego Wschodu. Aromaterapia, masaże tajskie i balijskie, akupunktura czy masaż kobido – to tylko niektóre z najbardziej znanych. Wszystko to oczywiście kosztuje. Jednak wiele możesz zrobić dla siebie za zero złotych. Dwa ważne elementy, które pozwolą odnaleźć spokój, są darmowe. To medytacja i ćwiczenia oddechowe. Obu możesz nauczyć się z książki albo znaleźć przewodniki online. Niewłaściwe oddychanie może przyczynić się do niepokoju, ataków paniki, zmęczenia i innych zaburzeń fizycznych i emocjonalnych. Żadne z powyższych nie brzmi „slow”. Ćwiczenia tzw. głębokiego oddychania, z zaangażowaniem przepony, mogą zmniejszyć uczucie niepokoju i stresu. Dzięki prawidłowemu oddychaniu może poprawić się również jakość snu. „Wszyscy wiedzą o tym, że emocje wpływają na ciało. Na przykład gdy jesteś szczęśliwy, kąciki ust automatycznie się unoszą, a kąciki oczu marszczą się w charakterystycznym wyrazie. Mniej znane jest to, że skutki występują również w odwrotnym kierunku: stan ciała wpływa na emocje. Badania pokazują, że kiedy twoja twarz się uśmiecha, twój mózg reaguje – doświadczasz przyjemniejszych emocji. W szczególności oddychanie ma szczególną władzę nad umysłem”, czytamy w „Scientific American”. Co więcej, każda technika relaksacyjna, wyciszająca czy medytacyjna opiera się na oddychaniu.

Cały tekst przeczytasz w najnowszym wydaniu magazynu VIVA!Lifestyle - już na rynku!

imgTxfkpl-b5c9ddb
Igor Dziedzicki
Reklama
Reklama
Reklama