Reklama

Długi czas wierzyłem, że zmiany klimatyczne są częścią natury. Bo pewnie są. Ale jak po 20 latach obcowania z górami zobaczyłem, jak zmienia się klimat w Himalajach, to zastanawiam się, czy nadchodzi nowa epoka cieplarniana w historii Ziemi. I, prawdę mówiąc, nikt tego nie wie”. Piotr Pustelnik, wybitny himalaista w rozmowie z Elżbietą Pawełek o tym, jak zmieniły się góry, marzeniach o podróży na Antarktydę i o tym, czy czeka nas klimatyczna katastrofa w najnowszej VIVIE! Eko już dostępnej w punktach sprzedaży i w sieci w formie e-wydania.

Reklama

Himalaista Piotr Pustelnik o komercjalizacji gór

Elżbieta Pawełek: Powiedziałeś kiedyś, że góry są najbardziej przyjazną scenerią dla Twojej duszy. Bo w górach zmysły reagują najżywiej. Nawet powietrze pachnie tam inaczej…

Piotr Pustelnik: Tak jest do dzisiaj. W górach odkryłem harmonię i spokój, czego nie ma na nizinach. Kiedy szumi tam wiatr, to jest niesamowita symfonia dźwięków, to jest Brahms, Beethoven, Mozart. Najpiękniejsza muzyka świata.

A nie cierpisz, kiedy w tę scenerię wdziera się komercja? Szczyty i szlaki są zatłoczone. Czasem aż trzeba odrzucić śmieci, żeby rozstawić namiot. To gwałt na naturze.

Cierpię, bo jak przypominam sobie moją pierwszą wyprawę w Himalaje, to góry były samotne i surowe. Oprócz naszej ekipy kręcili się tam pakistańscy żołnierze i inni alpiniści, ale to wszystko było naturalne. Wtedy nic mnie jeszcze nie dziwiło poza tym, że góry okazały się większe i trzeba było bardziej się starać podczas wspinaczki. Ale już w połowie lat 90. zaczęło do mnie docierać, że dzieje się coś niedobrego. Pamiętam 2000 rok, kiedy pierwszy raz trafiłem do bazy pod Mount Everestem i przeżyłem szok, bo bytowało w niej ponad pół tysiąca osób. Musiało minąć trochę czasu, zanim zdałem sobie sprawę, że ta piękna dolina stała się ofiarą najazdu turystów i wypraw komercyjnych.

Teraz już komercja opanowała wszystkie góry. Może jestem złym prorokiem, ale za chwilę na 14 ośmiotysięcznikach nie znajdziemy już białych plam, gdzie alpiniści mieli swój ogródek wspinaczkowy, na którym mogli się sprawdzić. Mechanizm jest prosty. Przybywa amatorów zdobywania wysokich gór, więc miejscowa ludność robi wszystko, żeby im to ułatwiać, bo z tego żyje. Drogi, hotele, knajpy… A to powinno tak wyglądać: „Chcecie mieć naturę, dobrze, ale żadnych dróg, knajp, hoteli”. A tu jest odwrotnie. Więc tam już nie ma górskiej romantyki przyciągającej alpinistów z mojego pokolenia. Ale czy teraz ktoś jej potrzebuje? Tu się gubię, bo nie wiem, czy młode pokolenie chce być samo w górach, czy może tłok w górach mu nie przeszkadza. (…)

Gdzie najchętniej widziałbyś się w najbliższym czasie – na Antarktydzie, gdzie planowałeś kiedyś wyprawę?

Jasne, że tak. Antarktyda jest dla mnie takim Babilonem. Chciałbym tam kiedyś dotrzeć, zobaczyć ją, nawet gdyby to była tylko wycieczka. Po prostu samo to, że dotknąłbym tego lodu i mógł zobaczyć niezwykłe zjawisko, którego nigdzie nie ma na świecie, byłoby wspaniałym przeżyciem. Instrukcja mówi tak: „Wyciągnij łyżkę, wyczyść ją bardzo dokładnie, połóż na śniegu i przyjdź za dwa lata. Obejrzyj ją ponownie, a nie znajdziesz na niej krztyny pyłu”.

To cud?

Nie, tam w powietrzu nie ma żadnych pyłów wytwarzanych przez cywilizację. Chciałbym choćby przez kilka dni nim pooddychać.

Czy to znaczy, że Antarktyda najlepiej opiera się zmianom klimatycznym?

Tak, a zawdzięcza to ostrym restrykcjom, jakie tam narzucono. Jasne, że gdzieś w termosferze pyły krążą i niewielki ich ułamek do niej dotrze, ale nie ma tak wielkich zanieczyszczeń jak na innych kontynentach. Jest to efekt świadomego działania, że nie pozwolono nikomu Antarktydy skomercjalizować. Grenlandia też nie poddała się komercjalizacji w środku, tylko na samych brzegach, gdzie doszło do dużych zmian klimatycznych. Antarktyda obroniła się przed nimi i zrobił to człowiek. Można? Można, tylko trzeba mieć wielką determinację, więcej serca dla Ziemi i przestrzegać surowych zasad, które są ciężkie do zaakceptowania przez ludzkość.

Mam nadzieję, że dotrzesz na Antarktydę, zanim się roztopi?

Myślę, że mój żywot będzie krótszy niż jej topnienie, ale nawet jak będę zamykał oczy, to będę chciał ją zobaczyć.

W głębi duszy pozostałeś marzycielem…

Czym byłoby życie bez marzeń, kiedy za niczym się już nie tęskni? Mówię więc sobie, że człowiek ma psi obowiązek marzyć do końca.

Reklama

Cała rozmowa z Piotrem Pustelnikiem w najnowszej VIVIE! Eko dostępnej w punktach sprzedaży i w sieci w formie e-wydania.

MARLENA BIELIŃSKA/MOVE
ZOSIA PROMIŃSKA
Reklama
Reklama
Reklama