Reklama

Ola Czajkowska to influencerka i edukatorka, która promuje ekologiczny styl życia i wykorzystuje media społecznościowe do uświadamiania i kształtowania postaw. Zapytaliśmy ją m.in. o to, jak zmienia się świadomość ekologiczna Polaków, czy nasze codzienne wybory i starania mają właściwie jakiekolwiek znaczenie dla środowiska oraz co robić, aby nasza codzienna pielęgnacja była bardziej ekologiczna. Opowiedziała nam też, za co ceni markę Garnier, która od lat działa w duchu zrównoważonego rozwoju i angażuje się w rozmaite inicjatywy na rzecz ochrony środowiska.

Reklama

Hanna Zakrzewska: Co skłoniło cię do zainteresowania tematyką ekologiczną i ideą zero waste, a potem do dzielenia się z innymi swoją wiedzą? Czy potrafisz wskazać jakiś konkretny moment czy był to raczej długi proces?

Ola Czajkowska: W pewnym momencie, chyba w 2018 roku, wpadła mi w ręce książka „Jak zerwać z plastikiem”. Dotychczas uważałam się za osobę dbającą o środowisko, starałam się segregować śmieci i szanować przyrodę. Sięgnięcie po tę lekturę otworzyło mi jednak oczy i pokazało, jak wiele jeszcze jest do zrobienia, że plastik to faktyczny problem i że my, jako ludzkość, produkujemy naprawdę dużo śmieci. Postanowiłam poprowadzić moje życie w tym kierunku i powoli, małymi krokami – tak jak opisywał autor książki – wprowadzałam do swojego życia zmiany.

Z racji swojego zawodu bacznie przyglądasz się zachowaniom Polaków. Jak oceniłabyś nasz stan wiedzy i świadomości ekologicznej? Co już udało się na tym polu osiągnąć, a co jeszcze jest do poprawy?

– Siedzę w tym zero waste już dobrych kilka lat i widzę, jak świat wokół się zmienia. Jest jeszcze dużo do poprawy, a po komentarzach na moich profilach widzę, że są też braki w wiedzy. Ale ja wolę skupiać się na pozytywach i wskazywać na to, co się już udało. Przykładowo, jeszcze kilka lat temu próżno było szukać kosmetyków bez plastiku czy nawet z naturalnym składem, większość produktów spożywczych była zapakowana w plastikowe opakowania, a na widok warzyw i owoców we własnym woreczku uszytym ze starych firanek sprzedawcy na kasie robili wielkie oczy. Teraz dużo się zmieniło.

Stało się to dzięki zmianom systemowym, zmianom po stronie producentów, ale przede wszystkim mieliśmy na to wpływ my, konsumenci.

Panuje coraz większa świadomość ekologiczna. Ludzie chętniej sięgają po produkty ekologiczne i częściej widzę, że pakują produkty do własnych wielorazowych woreczków. Nawet posunęłabym się do stwierdzenia, że bycie eko jest teraz trendy!

Karolina Prusińska

Trudno z dnia na dzień porzucić nawyki i dotychczasowy styl życia, zdecydowanie lepiej sprawdzi się tu metoda małych kroków. Od czego warto zacząć, żeby szybko się nie zniechęcić?

– Zdecydowanie się z tym zgadzam. Nie da się zrobić rewolucji w swoim życiu z dnia na dzień. Symbolem ruchu zero waste w pewnym momencie stała się słomka – to przedmiot z plastiku, z którego większości z nas łatwo jest zrezygnować. Nie jest on głównym zagrożeniem np. w morzach i oceanach, bo są nim sieci rybackie, ale jest to pierwszy krok, który możemy zrobić, by być chociaż trochę eko. I takich symbolicznych słomek jest bardzo wiele. Nie musimy rezygnować całkowicie z produktów z plastiku, ale zwróćmy uwagę na to, co kupujemy i starajmy się zabierać ze sobą własną torbę na zakupy. Nie musimy od razu przechodzić całkowicie na dietę wegańską, która jest lepsza dla planety, a spróbować ograniczać spożycie produktów odzwierzęcych i np. jeść mięso tylko w określone dni. Ludzi ograniczających mięso czy plastik jest więcej niż osób, które odrzucają te rzeczy w 100% - więc to ci robiący małe kroki mają nieraz większe znaczenie dla planety!

A jakie są najczęstsze błędy, które popełniamy, mimo że mamy dobre chęci? W które szkodliwe mity dotyczące ekologii najczęściej wierzymy?

– Zaczynając moją przygodę z zero waste, często obwiniałam siebie samą. Że biorąc posiłek na wynos, musiałam użyć plastikowych sztućców. Że zapomniałam torby na zakupy i byłam zmuszona wziąć jednorazową foliówkę przy kasie. Albo że kupiłam ubranie w sieciówce, a ich produkcja jest przecież tak szkodliwa dla planety. Wieczne obwinianie się za wpadki jest męczące i toksyczne. Zniechęca do dalszego działania. Uważam, że lepiej szukać w swoich działaniach pozytywnych aspektów, a jeśli potknie nam się noga – nie załamywać się, tylko wyciągnąć z tego wnioski.

Przecież to, że raz napiłam się napoju z plastikowej słomki nie oznacza, że moje wszystkie pozostałe działania są już nic nie warte.

Nikt chyba nigdy nie będzie w 100% ekologiczny i musimy się z tym pogodzić. Ale warto starać się robić rzeczy, które są na miarę naszych możliwości.

Co powiedziałabyś osobom, które uważają, że ekologiczny styl życia jest drogi, czasochłonny i wiąże się z wieloma wyrzeczeniami?

– Wbrew temu, co wydaje się niektórym, bycie eko nie polega na kupowaniu najnowszych gadżetów zero waste i przepłacaniu za produkty zapakowane w szkło zamiast w plastik albo za ubrania z certyfikatami od „małych polskich marek”. Bycie eko to przede wszystkim korzystanie z tego, co mamy już w domu. Naprawdę nie musimy wydawać pieniędzy na designerski bidon – wystarczy szklana butelka po napoju, którą możemy wykorzystać wielokrotnie. Zamiast kupować woreczki na warzywa i owoce, możemy je uszyć sami ze starych firanek. Wiele środków czystości możemy zastąpić sodą oczyszczoną i kwaskiem cytrynowym. A z zakupu niektórych rzeczy, np. kolejnej bluzki w tym samym kolorze, możemy po prostu zrezygnować albo poszukać tańszych alternatyw, np. z drugiej ręki. Ekologiczny styl życia jest moim zdaniem tańszy i odkąd ja staram się żyć zgodnie z zasadami zero waste w portfelu zostaje mi więcej kasy.

Wiele osób wychodzi z założenia, że ich zmiana nawyków i tak nic nie da, bo za wzrost emisji gazów cieplarnianych, ocieplenie klimatu i rosnące góry śmieci odpowiedzialne są głównie wielkie firmy i koncerny. Czy mają rację?

– I tak, i nie.

Faktycznie, korporacje odpowiadają za największe emisje, ale przecież te korporacje istnieją dzięki nam – konsumentom. To my kupujemy ich produkty, my napędzamy ich biznes.

Dlatego tak ważne są zmiany naszych nawyków. Kupując produkty ekologiczne, bez plastiku czy wegańskie zamiast „zwykłych” dajemy znać producentom, że jest na to popyt. Jeśli mówimy głośno o naszych oczekiwaniach, marki chcą odpowiadać na nasze potrzeby i decydują się np. na wprowadzanie ekologicznych rozwiązań. Jeszcze długa droga przed nami, ale to my, konsumenci, jesteśmy siłą i nasze wybory naprawdę mogą mieć wpływ na duże korporacje!

A propos dużych koncernów, jakie działania na rzecz ekologii i dbania o środowisko mogą i powinny one podejmować? Które zmiany są według ciebie skutecznie wdrażane, a z którymi są największe problemy?

– Przede wszystkim każda większa korporacja powinna przyjąć strategię zrównoważonego rozwoju, która zakładałaby – jeśli chodzi o ekologię – m.in. pozyskiwanie energii ze źródeł odnawialnych oraz prowadzenie inicjatyw prośrodowiskowych. Moim zdaniem kluczowe są też działania na rzecz ograniczenia odpadów, które są niewątpliwym problemem ludzkości, a które, zalegające na wysypiskach, stanowią ogromne zagrożenie. Marki powinny dążyć do zamknięcia obiegu opakowań produktów, które wypuszczą na rynek – chociażby poprzez ich recykling.

Coraz więcej firm, w tym Garnier, deklaruje, że produkty będą wytwarzane bez użycia tworzyw pierwotnych.

To znacznie ograniczy zużycie ropy, ale też energii oraz zmniejszy ilość plastikowych odpadów w obiegu.

Oprócz działań w obrębie wytwarzania swoich produktów, ja osobiście oczekiwałabym też od firm, by podejmowały dodatkowe działania na rzecz planety, angażowały się we współprace z organizacjami proekologicznymi i finansowały działania na rzecz przyrody. Na szczęście coraz więcej dużych koncernów decyduje się na pomoc przy takich inicjatywach. Garnier jest jedną z takich marek – od 2019 roku wspiera organizację Ocean Conservancy, która oczyszcza plastik z oceanów, a także zadeklarowała się wesprzeć w sposób holistyczny rozwój społeczności zbieraczy odpadów w Indiach. Bardzo doceniam takie działania.

Karolina Prusińska

A co konkretnie warto zrobić, żeby nasza codzienna pielęgnacja była bardziej ekologiczna?

Po pierwsze, warto zwrócić uwagę na opakowania i najlepiej stawiać na takie przyjazne recyklingowi. Wśród tworzyw, które najlepiej się nadają do ponownego przetworzenia, jest szkło, aluminium i… plastik! Wiele produktów pakowanych jest już w opakowania z recyklingu, więc to znak dla nas, że producent ponownie wykorzystuje surowce. Oczywiście idealnym rozwiązaniem byłoby w ogóle zrezygnować z opakowań, ale na razie nie jest to możliwe.

Oprócz tego, niewątpliwie ważny jest też skład produktów. Naturalne składniki są nie tylko bardziej przyjazne dla naszej skóry, ale też dla środowiska. Niektóre produkty marki Garnier są np. biodegradowalne – dzięki temu w mniejszym stopniu przenikają do gleby i nie zanieczyszczają wody.

Warto też zwracać uwagę na wegański skład – przemysł zajmujący się produktami odzwierzęcymi to jedna z głównych przyczyn zmian klimatu.

Reklama

Produkty całkowicie roślinne, bez dodatku np. mleka krowiego w składzie, będą zdecydowanie bardziej przyjazne planecie. Dzięki temu nie tylko dbamy o środowisko, ale też nie przyczyniamy się do cierpienia zwierząt. Coraz więcej producentów rezygnuje też z testów na zwierzętach. Np. kosmetyki Garnier są wolne od okrucieństwa – są oznaczone certyfikatem Leaping Bunny. Proces pozyskiwania takiego zaświadczenia jest bardzo restrykcyjny i wymaga sprawdzenia wszystkich dostawców i zweryfikowania, czy na żadnym etapie powstawania kosmetyków ich składniki nie są testowane na zwierzętach. Co ważne, marka wycofała się z rynku chińskiego, gdzie takie praktyki są praktycznie obowiązkowe. Za każdym razem przy zakupie kosmetyków staram się sprawdzić, czy przy jego powstawaniu nie cierpiały zwierzęta. Na szczęście coraz łatwiej jest znaleźć takie produkty!

Reklama
Reklama
Reklama