Jest jednym z najsławniejszych polskich himalaistów. W najwyższe góry jeździ od lat i obserwuje jak człowiek dewastuje swoje środowisko. Piotr Pustelnik w rozmowie z Elżbietą Pawełek mówi o tym, jak topią się lodowce na Islandii i Grenlandii i co to oznacza dla nas i dla klimatu. Cały wywiad w najnowszej VIVIE! Eko dostępnej w punktach sprzedaży i w internecie w formie e-wydania. Przy zakupie e-wersji VIVY! druga wybrana przez Państwa gratis - poznaj szczegóły.

Reklama

Piotr Pustelnik o zmianach klimatu. Co z Arktyką?

Czy po pobycie w Arktyce nadal jesteś optymistą?

Arktyka mnie martwi. Pierwszy sygnał, że coś niedobrego się dzieje, miałem na Islandii, gdzie jedna z czap lodowcowych po prostu zniknęła. To kraina lodu i ognia, gdzie znajduje się najwięcej czynnych wulkanów. Ich erupcje niszczą lodowce, które pokryte pyłem wulkanicznym robią się czarne. A wiadomo, że działają wtedy prawa fizyki, że ciemne powierzchnie przyciągają więcej promieni słonecznych niż jasne i lodowce się topią. Jeden z nich, o czym się przekonałem w tym roku, płynie. Ale to nie poruszyło mnie tak, jak to, co zobaczyłem na Grenlandii, gdzie gołym okiem widać zmiany klimatyczne. Na Grenlandii i na archipelagu Svalbard, do którego należy Spitsbergen, dzieje się najgorzej, bo tam temperatury podnoszą się najszybciej…

Svalbard uchodzi za najszybciej ocieplające się miejsce na Ziemi.

W ostatnich latach temperatura podniosła się tam o jakieś pięć stopni Celsjusza, na Grenlandii zaś o dwa stopnie, co spowodowało wytapianie się ogromnych gór lodowych. Łatwo się domyśleć, że jeśli wielkie masy słodkich wód z lodowców spłyną do morza, to zmieni się wodny ekosystem wokół Grenlandii, bo część ryb żyje tam tylko w słonej wodzie. Takim papierkiem lakmusowym zmian są zachowania niedźwiedzi polarnych, które zaczęły uciekać z Morza Arktycznego, choć to zwierzęta niezwykle odporne na zmiany, potrafiące przepłynąć setki kilometrów, nie jeść przez miesiąc, a jednak też mają dość.

Reklama

Niedawno internet obiegło zdjęcie psich zaprzęgów w Grenlandii biegnących po wodzie… Ale to nie woda, to topniejący lodowiec! Tego dnia, kiedy je zrobiono, miało tam stopnieć blisko dwa miliardy ton lodu! Czy ta największa wyspa świata zamieni się w jezioro?

Mam nadzieję, że aż tak źle nie będzie. Cały czas zasoby lodu są ogromne, choć jest to niebezpieczne zjawisko. Lodowce szelfowe na Antarktydzie też dostają w kość, bo jeden z nich, Lodowiec Larsena, ostatnio się ocielił, jak nazywa się odłamywanie się fragmentów lodowca. Tak dzieje się co kilkadziesiąt lat, ale tak ogromnego pęknięcia nie widziano od dawna. I nie umiemy sobie tego wytłumaczyć.

MARLENA BIELIŃSKA/MOVE
ZOSIA PROMIŃSKA
Reklama
Reklama
Reklama