Reklama

Praca w ogrodzie pozwala zająć ręce i skupić myśli na czymś innym niż praca, rodzina czy pandemia, dlatego coraz częściej jest zalecana jako część psychoterapii. Sianie lub sadzenie przypomina nam o tym, że istnieje przyszłość, a w niej wiele różnych możliwości. Podlewanie pozwala nam zatrzymać się „tu i teraz”. Pielęgnowanie roślin nie tylko łagodzi codzienne stresy, ale może też pomóc wtedy, kiedy zmagamy się z depresją lub zaburzeniami lękowymi – twierdzi Sue Stuart-Smith, brytyjska psychiatra i psychoterapeutka, ogrodniczka (i żona sławnego angielskiego ogrodnika, Toma Stuart-Smitha), a także autorka bestsellerowej książki „Kwitnący umysł”.

Reklama

Pisze w niej: „Ogród daje bezpieczną fizyczną przestrzeń, która pozwala wzmocnić umysł i zapewnia ciszę, dzięki której możemy usłyszeć własne myśli. Im bardziej zagłębiamy się w pracę fizyczną, tym bardziej czujemy się wewnętrznie wolni i zyskujemy przestrzeń, by uporządkować i przepracować swoje emocje. Teraz traktuję uprawianie ogrodu jako sposób na wyciszenie i odciążenie umysłu. Jakimś sposobem ten szum sprzecznych myśli w mojej głowie oczyszcza się i uspokaja, w miarę jak moje wiadro napełnia się chwastami”.

ZOBACZ TEŻ: Co robić, gdy nie chce się nic robić? Pięć kroków, by wygrać z prokrastynacją

Ogrodoterpia. użyczą chłodu – i siły

Jako psychiatra Sue Stuart-Smith wielokrotnie stykała się z ludźmi, którzy stracili kontrolę nad swoimi emocjami. W swojej książce przytacza historię m.in. Kay, kobiety w średnim wieku, którą przez długi czas leczyła z depresji. Kobieta, nad którą ciążyło nieszczęśliwe dzieciństwo, wieloletnie samotne macierzyństwo i kłopoty z dorastającymi synami, czuła, że jej życie nie należy do niej. Podczas jednej z sesji terapeutycznych uświadomiła sobie jednak, że jest jedno miejsce, w którym czuje się wystarczająco dobra – był to jej przydomowy ogródek. Stuart-Smith opisując historię swojej pacjentki, chciała pokazać, że przyziemne (i to dosłownie!) uprawianie ogrodu może nie tylko odprężać, ale też dawać tak bardzo potrzebne nam poczucie sprawstwa i kontroli nad rzeczywistością. Dzięki ogródkowi Kay mogła wreszcie poczuć, że panuje nad swoim życiem, że jest w stanie skutecznie zatroszczyć się o coś. Według Stuart-Smith przebywanie wśród krzewów i drzew może też łagodzić objawy stresu pourazowego, dlatego powinno być zalecane np. żołnierzom wracającym z walki albo teraz lekarzom, którzy w wyjątkowo trudnych warunkach przez ostatni rok walczyli z pandemią koronawirusa.

ZOBACZ TEŻ: Sposoby na stres. Oto 5 skutecznych sposobów, które ukoją twoje nerwy

Ogrodoterapia. Zielono mi i spokojnie

Badania wykazują, że przebywanie blisko zieleni łagodzi lęk i napięcie psychiczne (dlatego coraz częściej jest też stosowane jako element resocjalizacji w więzieniach), poprawia nastrój, zwiększa koncentrację (idealne przed egzaminami!), a także obniża ciśnienie krwi i poziom kortyzolu, czyli hormonu stresu. Jednakże Sue Stuart-Smith, choć sama na co dzień pracuje jako psychiatra, zaznacza, że poza tymi „twardymi”, mierzalnymi korzyściami, ważne są też korzyści emocjonalne, które są trudniejsze do uchwycenia w badaniach i testach psychologicznych. Według autorki „Kwitnącego umysłu” osoby, które nie mogą uporać się z doświadczeniem straty albo traumy, mogą dzięki pracy w ogrodzie nabrać trochę nadziei na przyszłość albo zrozumieć, że przemijanie jest naturalnym elementem naszego świata.

Reklama

Autorką tekstu jest Sylwia Niemczyk-Opońska

Reklama
Reklama
Reklama