Reklama

Już sama podróż samolotem na St.Barth to przygoda. Miejscowe lotnisko ma opinię jednego z najniebezpieczniejszych na świecie. Bardzo krótki pas startowy rozciąga się między zboczem łagodnego wzgórza a plażą. Startujące i lądujące samoloty przesłaniają wygrzewającym się na piasku ludziom słońce, rzucając na nich spory i trochę złowrogi cień.

Reklama

Wystarczy niewielki błąd pilota, żeby maszyna runęła w ocean albo plażę. Ze względu na długość lądowiska przylatują tu głównie niewielkie samoloty transportowe i czartery przewożące nie więcej niż 20 osób. No i oczywiście prywatne odrzutowce sławnych i bogatych.

Chociaż większość z nich wybiera bezpieczniejszą drogę i dociera tu własnymi jachtami, które cumują w największym mieście wyspy – Gustavii. Tutejszy port przypomina te z Riwiery Francuskiej – Saint-Tropez, Nicei czy Cannes. Jednak Gwen Stefani z mężem Gavinem Rossdalem i synkami – czteroletnim Kingstonem i półtorarocznym Zumą – wybrali dreszczyk emocji i samolot. Zależało im na czasie, przylecieli na wyspę prosto z Londynu, gdzie odwiedzali rodzinę Gavina. Zimne, deszczowe miasto zamienili na 30 stopni w cieniu, białe plaże, lazurową wodę, amarantowe hibiskusy i kokosowe palmy.

NA PLAŻĘ PROSTO Z PRACY

Gwen przyjechała na wyspę służbowo. Wystąpiła na zamkniętym przyjęciu organizowanym przez rosyjskiego oligarchę Romana Abramowicza. Tego samego, który nie tak dawno porzucił żonę i piątkę dzieci dla młodziutkiej modelki Darii Żukowej. Abramowicz, znany z zamiłowania do luksusu, i tym razem nie oszczędzał na niczym. Same drinki i przekąski kosztowały podobno 2,6 miliona dolarów, a Stefani za minikoncert i poprowadzenie wieczoru miała zarobić pół miliona dolarów! Na przyjęciu wystąpili też Beyoncé i Prince, a wśród 250 gości nie zabrakło Orlando Blooma, Jaya-Z, Kanye’ego Westa czy Lindsay Lohan.

Multimilioner nie tylko uległ karnawałowemu szaleństwu, chciał się też pochwalić swoją nową posiadłością: kompleksem krytych strzechą balijskich chat z iście pałacowym wyposażeniem. Na terenie posiadłości znajduje się kort tenisowy, spory basen, spa, jest też prywatna plaża. Wartość: 90 milionów dolarów. Abramowicz zadbał o wygodę swoich gości. Dla Gwen i jej rodziny wynajął helikopter, który odebrał ich z lotniska. Wypożyczył jej też jedną ze swoich superszybkich łodzi, aby mogła popływać wokół wyspy. Jak tylko przyjęcie się skończyło, dla Stefani zaczęły się wakacje. I to jakie!

POGODA DLA BOGACZY

Na Wyspie Świętego Bartłomieja, znanej bardziej jako Saint-Barthélemy lub po prostu St. Barth (także w wersji bez „h” na końcu), nie sposób się nudzić. Obrośnięty zielonymi wzgórzami ląd obmywają lazurowe wody Oceanu Atlantyckiego i Morza Karaibskiego. Bajecznie kolorowa rafa ciągnie się kilometrami. Można nurkować (ogromne żółwie wodne przyzwyczaiły się do turystów i bez lęku przepływają tuż obok nich), można wypłynąć łodzią w morze i łowić tuńczyki lub barakudy.

Gwen Stefani od połowów i nurkowania wolała jednak wylegiwanie się na plaży. A wieczorami spacerowała też z mężem i synami po uliczkach miasta. Klimatycznych, z krytymi czerwoną dachówką kolonialnymi domkami i stylowymi starymi magazynami, w których w XVI–XVII wieku kupcy przechowywali drogocenne towary. Dziś mieszczą się tu eleganckie butiki. Firmowe sklepy mają tu chyba wszystkie luksusowe firmy. Nic dziwnego, że magazyn „Forbes” umieścił port na liście najbardziej atrakcyjnych na świecie miejsc na zakupy.

Ceny – najwyższe na Karaibach. Ale też oferowane atrakcje i usługi są na najwyższym poziomie. W tutejszych restauracjach pracują znani szefowie kuchni. Do wyboru: kuchnia kreolska, śródziemnomorska, nouvelle cuisine prosto z Paryża, do tego sushi, dania orientalne, nawet brazylijski grill. Ale hollywoodzkie gwiazdy i amerykańscy turyści najchętniej odwiedzają Le Select, knajpkę w stylu marynarskim, której specjalnością są cheeseburgery. Podobno nigdzie nie smakują tak jak tu. Ostatnio przekonała się o tym Mariah Carey, którą paparazzi sfotografowali, jak dzieli się daniem z… ukochanym psem. Na Saint-Barth jest miły zwyczaj pikników na plaży, pod hasłem „trzy razy B”, czyli „bagietka, brie (ser) i beaujolais (wino)”. Gwen Stefani wolała opcję „trzy razy R”. Czyli swoich ukochanych trzech Rossdale’ów.

LICZY SIĘ RODZINA

Zawsze marzyła o tym, by założyć rodzinę podobną do tej, w której się wychowała. Stefani ma trójkę rodzeństwa, wszyscy są ze sobą bardzo zżyci. Wokalistka wspomina, że już jako młodziutka dziewczyna, kiedy była związana z Tonym Kanalem (śniadym basistą No Doubt, autorem wielu piosenek zespołu), wyrazem jej wielkiej miłości do niego było pragnienie, żeby został ojcem jej dzieci. Tylko że on tego nie chciał. Nie zależało mu na stabilizacji. Byli ze sobą siedem lat, prawie tyle samo, ile razem grali.

Kiedy się rozstali, Tony chciał odejść z No Doubt, ale Gwen uprosiła go, żeby tego nie robił. Napisała kilka piosenek o tym, co razem przeżyli, wyszedł z tego album „Tragic Kingdom” ze słynnym przebojem „Don’t Speak”. Ku zaskoczeniu wszystkich płyta rozeszła się w kilkunastu milionach egzemplarzy. To dzięki niej mało znany zespół z Kalifornii odniósł oszałamiający, międzynarodowy sukces, a Gwen została prawdziwą gwiazdą.

Nietypową jak na amerykański show-biznes, bo wyjątkowo… stałą w uczuciach. Stefani chętnie podkreśla, że w życiu związana była tylko z dwoma mężczyznami. Obydwaj to muzycy. Gavina Rossdale’a, wokalistę i gitarzystę grunge’owych zespołów Bush i Institute, poznała w czasie jednej z tras koncertowych. Podobno była to miłość od pierwszego wejrzenia. Jako para nigdy nie stali się bohaterami skandalu. No, może poza nagłośnioną przez media sprawą „spóźnionego ojcostwa” Rossdale’a. W 2004 roku okazało się, że rock- man ma kilkunastoletnią córkę ze swoją dawną dziewczyną.

Gwen z początku była zszokowana i załamana tymi doniesieniami, szybko jednak zaakceptowała sytuację i – jak twierdziły tabloidy – idealnie sprawdziła się w roli macochy. Tak samo zresztą jak w roli mamy. Kiedy wokalistka była w ciąży z pierwszym synkiem, oznajmiła to z dumą swoim fanom, wykrzykując na jednym z koncertów, żeby „śpiewali z nią tak głośno, aby dziecko słyszało to w brzuchu”. Mały Kingston James McGregor Rossdale przyszedł na świat w maju 2006 roku. Jego brat Zuma Nesta Rock Rossdale – w sierpniu dwa lata później. Ale Gwen podkreśla, że nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.

JAK NA WYBIEGU

Na plaży w Saint-Barth świetnie prezentowała się w skąpym, czerwonym bikini. Biegała, robiła z synami babki i zamki z piasku. Nie ma śladu po paru kilogramach, które przybrała podczas ostatniej ciąży. To żaden cud, tylko mordercze treningi i dieta – powiedziała niedawno dziennikarzowi, dodając, że „zrzucanie trwało osiem miesięcy i sporo ją kosztowało”.

Reklama

Stefani nie kryje, że utrzymanie nienagannej figury nie jest łatwe. Podobno na diecie jest od podstawówki, ale „za bardzo kocha fajne ubrania, żeby sobie pofolgować”. Wiele jej strojów to własne projekty, najnowszą kolekcję Gwen można było oglądać na niedawnym Nowojorskim Tygodniu Mody. Podczas spacerów po Gustawii wokalistka też dbała o styl. Tak jak cała jej rodzina. Dbając o wizerunek, Gwen i Gavin kupili chłopcom w porcie modne okulary przeciwsłoneczne. Wyglądali na rozluźnionych, wypoczętych i bardzo szczęśliwych. Miły i rzadki obrazek wśród gwiazd. Nie tylko tych, które bawią na Saint-Barth.

Reklama
Reklama
Reklama