Reklama

Choć większą część starożytnego miasta odkopano już spod warstw popiołów, wciąż skrywa tajemnice. Niedawno odkryto doskonale zachowany fast food i szczątki dwóch ofiar erupcji Wezuwiusza. Czy Pompeje znów znikną z powierzchni ziemi tym razem zniszczone nie przez wulkan, ale przez ludzi?

Reklama

To nie był zwykły dzień, bo od mniej więcej tygodnia w Pompejach nic nie było jak dawniej. Spokojne do tej pory nadmorskie miasteczko, w którym bogacze mieli swoje letnie posiadłości kilka dni wcześniej przeżyło trzęsienie ziemi. Według dzisiejszych obliczeń mogło mieć nawet sześć stopni w skali Richtera. Miasto częściowo zostało zniszczone. Panował chaos, rabusie plądrowali najbogatsze domostwa. Ci co mogli pakowali dobytek i uciekali. A to był jedynie przedsmak tego co miało nastąpić 25 października 79 roku. Tego dnia Pompeje przestały istnieć.

Pan i jego niewolnik

W oddalonym o 700 metrów od miasta domu Civita Giuliana, z którego rozpościerał się wspaniały widok na Zatokę Neapolitańską i wyspę Capri, czterdziestoletni bogacz i jego niewolnik w popłochu pakowali dobytek. Niestety nie udało im uciec przed gorącą chmurą piroklastyczną, która wydobyła się z wnętrza Wezuwiusza. Pod koniec ubiegłego roku archeolodzy trafili na ich szczątki. Na podstawie fałd pozostawionych przez materiał na warstwie popiołu ustalono, że czterdziestolatek nosił tunikę i ciepły płaszcz. Drugi, młodszy mężczyzna, ubrany był w tunikę sięgającą kolan. „To nadzwyczajne wydarzenie” ekscytują się naukowcy. Dlaczego? Po raz pierwszy od 150 lat udało się odnaleźć tak doskonale zachowane szczątki ofiar.
„Te dwie ofiary prawdopodobnie szukały schronienia, gdy 25 października 79 roku n.e około 9 rano nadciągnęła płonąca chmura, która zabiła wszystkich na swojej drodze”, mówi Massimo Osanna, profesor na uniwersytecie w Neapolu i dyrektor generalny Parku Archeologicznego w Pompejach. Obaj mężczyźni mają kurczowo zaciśnięte, powykręcane dłonie i stopy. Zapewne z bólu. „Ich śmierć nastąpiła w wyniku szoku termicznego”, tłumaczy Osanna. W 2018 roku mniej więcej w tym samym miejscu, pomiędzy warstwami popiołu trafiono na pustą przestrzeń. Po wypełnieniu jej gipsem okazało się, że w tym miejscu ognisty podmuch dopadł wyścigowego konia, akurat stojącego w stajni. W tym samym roku naukowcy znaleźli też szkielet dziecka, kilka nowych domów z balkonami, nową aleję.

Pompejański fast food

Jeśli myślicie, że uliczne bary z jedzeniem na wynos to wynalazek stosunkowo młody jesteście w błędzie. W Pompejach odkryto ich do tej pory około 80. Jednak nigdy wcześniej, nie trafiono na taki jak ten. Pod koniec ubiegłego roku naukowcy oznajmili, że odkopali doskonale zachowaną tawernę. Freski zdobiące uliczny bar, przedstawiają zawieszone do góry nogami kaczki, koguta. Jest to tak zwany sklep kucharski czyli Thermopolium, w którym sprzedawano gorące gotowe dania - ślimaki, ryby, czy coś na kształt dzisiejszej paelli. Te odkrycia rzucają światło na to jak wyglądało życie w Imperium Romanum.

AKG/be&w

fot. W nowoodkrytym Thermopolium, fast foodzie, w którym sprzedawano gotowe ciepłe dania znaleziono nawet resztki potrawy przypominającej dzisiejszą paellę.

A toczyło się normalnie. Pompeje miały jeden z najnowocześniejszych systemów wodociągowych w starożytności, który doprowadzał wodę do łaźni, basenów i fontann. Miały dobrze przemyślany układ ulic z przejściami dla pieszych, domów, sklepów, tawern, świątyń. Nawet pralnię, w której brudne rzeczy prano uryną wymieszaną z wodą, a w tłuste plamy wcierano ziemię.
Kupcy handlowali, niewolnicy co rano przybywali na targ, by dla swoich panów kupić doskonałe pożywienie i wykwintne wina. Czczono bogów, wydawano uczty, dzieci biegały po ulicach. Namiętnie uprawiano seks, bo według starożytnych Rzymian był on darem bogów (zresztą patronką Pompejów była Wenera, bogini piękna i miłości). „Należało mu się oddawać okazując bogom wdzięczność i ciesząc się nim jak najczęściej”, uważa amerykański historyk i archeolog prof. John Clark. Ciekawe jak bogowie zapatrywali się na domy publiczne? Jeden, nie wiadomo czy jedyny, również odkryto na terenie miasta. Było w nim pięć komnat na parterze, pięć na piętrze, każda z łożem. Wnętrze budynku zdobiły oczywiście freski o tematyce erotycznej. Takie zresztą też znajdowały się w publicznych łaźniach. Z rozpusty słynęła też pobliska willa Oplontis, należąca do Poppei, drugiej żony cesarza Nerona. Podobno cesarska małżonka uwielbiała igraszki. A z kim? Było jej to zupełnie obojętne. Nie miała znaczenia ani płeć, ani wiek. Równie chętnie kochała się z młodymi mężczyznami, jak i z dojrzałymi kobietami. Być może seksualne orgie odbywały się nawet w leżącym na terenie jej posiadłości basenie.
W Pompejach odkryto też szkielety dwóch dziewczynek bliźniaczek, według naukowców najprawdopodobniej dotkniętych kiłą wrodzoną. Ich zniekształcone szkielety na podstawie których wysnuto teorię na temat ich choroby odnaleziono w piwnicy wraz ze szczątkami 52 innych osób.

Zanim wybuchł wulkan

Nikt z mieszkańców Pompei, Herculanum, czy Oplontis nie spodziewał się, że góra, u stóp której mieszkają, zgotuje im taki tragiczny los. Wezuwiusz bowiem nie wybuchł od kilkuset lat. Jego zbocza były żyzne i zielone. Wulkanolog profesor Giovanni Orsi uważa, że mieszkańcy tych miast wiedzieli, że mieszkają na terenie wulkanicznym, przecież 13 kilometrów od Pompei znajduje się wulkan Solfatara. Tam spod ziemi wydobywa się wrzątek i siarczane opary. Już w starożytności wiadomo było, że z ziemią dzieją się tu dziwne rzeczy. Nikt jednak nie wiedział, że Wezuwiusz też jest wulkanem. Okoliczni mieszkańcy uważali go za zwykłą górę. Marta Guzowska, archeolog i pisarka mówi: „Pompeje i Herkulanum były dużymi miastami. Oprócz nich w okolicach znajdowały się mniejsze miejscowości, jakieś farmy. Cały rejon Wezuwiusza był zasiedlony. Myślę, że znaczna część tego, jest jeszcze w ogóle nie odkopana”. Jak widać ludzie nie obawiali się kataklizmu. Mimo znaków, które dostawali, erupcja wulkanu całkowicie ich zaskoczyła. A przecież, kiedy powysychały okoliczne źródła i woda przestała płynąć do miasta powinni zacząć się niepokoić. Albo wtedy, gdy ziemia się trzęsła. Problem w tym, że do tego akurat byli przyzwyczajeni, bo w Kampanii ziemia trzęsła się co chwila. W listach do Tacyta pisał o tym prawnik i polityk Pliniusz Młodszy (jest to jedyna relacja naocznego świadka, choć spisana ćwierć wieku po tamtych dramatycznych wydarzeniach): „Już od dobrych paru dni dało się wyczuwać drżenie ziemi, lecz nie wzbudziło to specjalnych obaw, ponieważ w Kampanii przyzwyczajono się do tego; tej nocy natomiast było tak silne, że wszystko już nie tylko drżało, ale wprost się przewracało”. Siedemnaście lat wcześniej też zatrzęsła się ziemia. Wstrząsy również najprawdopodobniej wywołane były przez budzący się wulkan częściowo zniszczyły miasto. Do samego końca w 79 roku trwała odbudowa zrujnowanych świątyń, domów i budynków użyteczności publicznej. Ostatniego dnia przed wybuchem odbywały się nawet… letnie igrzyska.

LEONID ANDRONOV/Adobe Stock

fot. Ogromny do Julii Felix znajduje się przy Via dell’Abbondanza. Po trzęsieniu ziemi w 62 roku n.e. częsciowo zamieniony w „apartamentowiec” z mieszkaniami do wynajęcia.

Śmiercionośna chmura

Pliniusz Młodszy pisał: „Obłok wzbijał się z jakiejś góry, którego kształtu nie oddawało lepiej żadne z drzew niż pinia. Wznosił się on bowiem do góry jak wysoki pień i rozpływał na kształt gałęzi, prawdopodobnie dlatego, że ciśnienie powietrza, które go przed chwilą wyrzuciło, słabło i obłok pod wpływem własnej ciężkości rozchodził się na szerokość. Miejscami był biały, miejscami występowały brunatne plamy, jakby porwał z sobą ziemię i popiół”. Potem pisał o kawałkach pumeksu i czarnych, pękających od ognia kamieni spadających na ziemię i o tym, że „w wielu miejscach szeroko rozlał się płomień i wysoko wzbił się ogień od pożarów”.
Gdy nad Pompeje nadciągnęła śmiercionośna chmura, w mieście pozostało jeszcze kilka tysięcy osób? Dlaczego nie uciekli? Zostali ci, którzy chcieli chronić swój dobytek przed rabusiami i ci, którzy zostali zmuszeni do pozostania, czyli niewolnicy.

W piwnicy

Mieszkańcy Pompei i Herculanum (drugiego miasta zniszczonego przez Wezuwiusza) zginęli w mękach i całkowitej ciemności. Pliniusz Młodszy pamiętał: „Zanim się obejrzeliśmy ogarnęła nas ciemność, nie taka, jak pozbawiona blasku księżyca lub pochmurna noc, lecz taka, jak w zamkniętym pomieszczeniu kiedy zgaszą lampę. Wtedy rozległ się lament kobiet, płacz dzieci, okrzyki mężczyzn: jedni nawoływali swych rodziców, drudzy dzieci, inni zaś małżonków, lub powoli rozpoznawali ich głosy; niektórzy opłakiwali swoje nieszczęście, drudzy swych najbliższych; byli i tacy, którzy ze strachu przed śmiercią, błagali o śmierć, wielu wyciągało ramiona do bogów niebieskich, inni wykrzykiwali, że nie ma już bogów i spadła na świat ostatnia, wiecznie trwająca noc”. Część osób spłonęła żywcem, gdy na miasto opadła śmiercionośna chmura, tak zwany strumień piroklastyczny. W „piwnicy szkieletów” ukryły się pięćdziesiąt cztery osoby. Głęboko pod ziemią, otoczone grubymi murami i sklepieniem, które nie zawaliło się pod ciężarem popiołu, przetrwały temperaturę sięgającą 300 stopni Celsjusza (w Herkulanum było jeszcze bardziej gorąco, temperatura mogła osiągnąć nawet 700 stopni). Niestety udusiły się trującymi wyziewami. Zginęli też ci, którzy skryli się w domach, bowiem pod ciężarem opadającego pyły domu waliły się. Do dzisiaj wielkie wrażenie na zwiedzających ruiny robią odlewy ludzi, którzy wtedy zginęli. Przygnieciona schodami kobieta dłońmi próbująca uchronić swoje dzieci, cała rodzina rzymska - dwoje maleńkich dzieci i ich rodzice w pobliżu bramy do miasta, czy kości kobiety, która zmarła będąc w ósmym miesiącu ciąży. Dziennikarz i pisarz C.W. Ceram w książce „Bogowie, groby i uczeni” pisał: „19 kwietnia natrafiono na pierwsze zwłoki. Szkielet leżał wyciągnięty na ziemi, z rąk, które zdawały się jeszcze coś trzymać, dawno już wysypały się złote i srebrne monety”.
W mgnieniu oka świetnie prosperujące tętniące życiem miasto zniknęło. Okryła je dwudziestometrowa warstwa popiołu i na tysiąc pięćset lat zapadło w niepamięć.

JOSHALE/Adobe Stock

fot. Wykopaliska archeologiczne trwają w Pompejach od XVIII wieku. Znaleziono wiele przedmiotów codziennego użytku i szczątki ofiar.

KONTROLAB/Getty Images

fot. Szczątki wszystkich odnalezionych do tej pory ofiar naukowcy analizują przy pomocy najnowszych technologii.

Przepisać historię

Jeszcze do niedawna sądzono, że erupcja Wezuwiusza miała miejsce 24 sierpnia 79 roku n.e. Pliniusz Młodszy pisał, że wszystko wydarzyło się 10 dni przed kalendą wrześniową (kalenda oznaczała pierwszy dzień miesiąca). Jednak wielu badaczy, na podstawie rzeczy odkopywanych w Pompejach - jesiennych owocach, przenośnych piecykach, czy monecie z wizerunkiem cesarza Tytusa, która weszła do obiegu we wrześniu 79 roku, skłaniało się ku teorii, że wybuch nastąpił dwa miesiące później. Ostatecznie potwierdzono to po odkryciu napisu w tak zwanym „domu z ogrodem”, w którym w dniu wybuchu wulkanu trwał jeszcze remont. W przydomowej kapliczce poświęconej duchom opiekuńczym i w której znajdowały się podobizny przodków właściciela odkryto graffiti przedstawiające karykatury, wulgarne napisy, a także jeden, który głosił: „16 dni przed kalendami listopadowymi”. Massimo Osanna uważa, że datę prawdopodobnie zostawił na ścianie jeden z robotników. „Ponieważ inskrypcja została wykonana łatwo wycierającym się i nietrwałym węglem, jest bardzo prawdopodobne, że wybuch może być datowany na październik A.D. 79” napisali archeolodzy w oświadczeniu wydanym dla telewizji BBC. Dlaczego więc Pliniusz, naoczny świadek twierdził, że kataklizm miał miejsce w sierpniu? Nie zachowały się jego oryginalne listy. Ich treść znamy z różnych kopii. Być może osoby, które przepisywały tekst po prostu się pomyliły.

Szczęście archeologa

„Nieszczęście ludzi jest szczęściem archeologa”, mówi Marta Guzowska. Uważa, że im bardziej nagłe nieszczęście spada na ludzi, tym więcej rzeczy i lepiej są zachowane. Tak jak w Pompejach. „Największe wrażenie w Pompejach robi na mnie to, że one po prostu są. To nie są trzy kamienie na krzyż, ruina. Człowiek nie musi sobie wyobrażać jak to wszystko wyglądało, bo to po prostu widzi. Są ulice, domy, niektóre nawet mają dachy. Są piękne freski. Nie ma mebli, bo te tak jak ludzkie ciała uległy rozkładowi. Ma się wrażenie, że chodzi się po opuszczonym mieście”. Poeta i podróżnik Johann Wolfgang Goethe twierdził, że „na całym świecie trudno znaleźć coś bardziej interesującego”.
Niestety mimo wysiłków archeologów miasto rozpada się. Na początku XXI wieku z powodu braku odpowiedniej konserwacji groziło mu nawet wykreślenie z listy UNESCO. Skandalem było w 2010 roku zawalenie się Domu Gladiatorów. Na szczęście już dwa lata później uruchomiono Wielki Projekt Pompeje. Naukowcy zajmują się konserwacją już odkrytych obiektów, ale też odkrywają nieodkopaną jeszcze 1/3 miasta, a także prowadzą badania, w których określają profile genetyczne mieszkańców, upodobania kulinarne (pobrano dwa tysiące próbek z pozostałości po jedzeniu) i stan ich zdrowia.
Mary Beard pisała w książce „Pompeje. Życie rzymskiego miasta”: „Wśród archeologów krąży stary dowcip, że Pompeje ginęły dwukrotnie: po raz pierwszy gwałtowną śmiercią w wyniku erupcji, po raz drugi zaś powolną śmiercią, która zabija je, odkąd w połowie osiemnastego wieku zaczęto prowadzić tu prace wykopaliskowe. Każda wizyta w tym miejscu ukaże dobitnie, co oznacza owa druga śmierć. Mimo heroicznych wysiłków pompejańskich służb archeologicznych miasto rozpada się w pył, chwasty porastają wiele obszarów zamkniętych dla turystów, niektóre z pyszniących się niegdyś żywymi barwami malowideł, pozostawionych na ścianach, wyblakły niemal doszczętnie. Jest to stopniowy proces niszczenia, przyspieszony przez trzęsienia ziemi i masową turystykę, któremu dopomogły też prymitywne metody wczesnych archeologów”.
Miejmy nadzieję, że mimo wszystko antyczne miasto przetrwa i na zawsze będzie świadectwem tego jak barwne życie prowadzili jego mieszkańcy.

The Print Collector/Getty Images

fot. Obraz „Ostatni dzień Pompejów” autorstwa Karla Bryullova przedstawia zagładę miasta według relacji Pliniusza Młodszego.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama