Dlaczego Alicja Bachleda-Curuś wybrała Los Angeles jako miejsce do życia?
Zobacz Miasto Aniołów jej oczami!
- KATARZYNA PIĄTKOWSKA
Nazywane jest City of Angels lub po prostu LA. Jest pełne kontrastów. Mieszka tu najwięcej artystów i… gangsterów. Zachwyca pięknem przyrody, cudownymi plażami, ale odstrasza „plastikowością”. To właśnie Los Angeles wybrała na miejsce do życia Alicja Bachleda-Curuś.
Po raz pierwszy pojechała do Los Angeles, gdy miała 16 lat. „Marzyłam, by przejść się słynną Aleją Gwiazd w Hollywood. Niestety, ta zaoferowała mi uczucie rozczarowania. Brudno, słynne gwiazdy w chodniku przysłonięte śmieciami, eksplozja sztuczności i taniej komercji. Potrzebowałam kilku lat, żeby znaleźć te piękne, prawdziwe miejsca, z dala od turystycznych atrakcji”, opowiada aktorka Alicja Bachleda-Curuś, która od kilku lat mieszka w słonecznej Kalifornii.
Przymierzyć dłonie
Turyści pierwsze kroki kierują na Hollywood Boulevard, na którym znajduje się ponad 2600 gwiazd przyznawanych słynnym postaciom – znanym aktorom, reżyserom, ale też Myszce Miki czy psu Lassie. Każdy, komu przyznano gwiazdę, ma pięć lat na zorganizowanie uroczystości jej wmurowania na własny koszt. Turyści spędzają tam mnóstwo czasu, depcząc gwiazdy swoich ulubieńców. Nie ma chyba ani jednej osoby, która, będąc na bulwarze, nie spróbowała przymierzyć swoich dłoni do odcisków dłoni gwiazd umieszczonych przed Teatrem Chińskim Graumana.
Choć miejsce jest związane z filmem (przy bulwarze znajduje się też Dolby Theatre, w którym odbywa się ceremonia wręczenia Oscarów), Alicję Bachledę-Curuś dużo bardziej pociągają bardziej artystyczne rejony miasta, na przykład bajecznie kolorowe Arts District, z dala od Hollywood i blichtru Beverly Hills. Aktorka i mówi, że Los Angeles najlepiej jest zwiedzać z kimś, kto tu mieszka, by poznać je od tej ludzkiej, normalnej strony.
Ludzka twarz
A ludzie w Los Angeles są fantastyczni. W wywiadzie, którego Alicja udzieliła VIVIE! w 2015 roku, mówiła, że jest tam po prostu pięknie i łatwiej jest się na piękno otworzyć: „To się objawia nawet w takim codziennym byciu z drugą osobą. W supermarkecie pani ekspedientka mimowolnie, choć szczerze, chwali twoje okulary, obejrzała nas od góry do dołu, żeby znaleźć coś, co jej się spodoba, i móc pochwalić. I w tej dość powierzchownej sferze już mamy kontakt z drugą osobą i czujemy się bardziej osadzeni w tamtej rzeczywistości, nasza przynależność do miejsca jest większa i ja to bardzo cenię”.
Amerykanom często zarzuca się, że świetne samopoczucie, z którym się afiszują, i nieschodzący z twarzy uśmiech są na pokaz. „Po tylu latach spędzonych w Los Angeles mam świadomość, że ludzie przyjeżdżający tutaj mogą być rozczarowani czy zniechęceni tym, co tu widzą. Tą »plastikowością« sytuacji”. Jednak ona sama umie już docenić otwartość Amerykanów na innych ludzi. Mieszkańcy Kalifornii musieli wykształcić w sobie tę cechę, bo Los Angeles przeżywa oblężenie przyjezdnych – emigrantów, turystów i tych, którzy pragną zaistnieć w filmowym świecie.
Miasto filmowców i cudzoziemców
Cała metropolia Los Angeles jest jedną z najludniejszych na świecie, a samo Los Angeles jest najbardziej zróżnicowanym etnicznie amerykańskim miastem. W Mieście Aniołów ludzie wyglądają tak, jakby niczym się nie przejmowali, jakby wszyscy byli trochę senni, wyluzowani i uśmiechnięci. Na pytanie, czy daleko jest do jakiegoś miejsca, zawsze odpowiadają: „To bardzo blisko. Tuż za rogiem”. Tylko że to bardzo blisko wcale blisko nie jest. Mieszkańcom tak się wydaje, bo wszędzie poruszają się samochodami. Alicja uważa, że Los Angeles jest zbyt rozległe, a dzień trzeba planować wokół korków na drogach.
City of Angles jest światowym centrum przemysłu rozrywkowego. Żyje tu i pracuje więcej artystów niż w każdym innym miejscu na świecie. Choć niekoniecznie każdy z nich chciałby tu mieszkać na stałe. Robert De Niro mówi, że przyjeżdża do Los Angeles wtedy, gdy mu za to płacą, ale wiele osób ciągnie na Zachodnie Wybrzeże, by spełnić swój sen o sławie. Rasowy nowojorczyk Woody Allen niechęci do LA dał wyraz w „Annie Hall”: „Jedynym kulturalnym zajęciem w Los Angeles jest możliwość skrętu w prawo na czerwonym świetle”. Za to Andy Warhol mówił: „Kocham Los Angeles. Kocham Hollywood. Są piękne. Każdy jest tam plastikowy. A ja kocham plastik. Chcę być plastikiem”.
Gangsterskie porachunki
„LA oprócz tego, że jest pięknym miejscem, bywa też uderzająco brzydkie”, twierdzi Alicja. Wysportowani, opaleni, odżywiający się zdrowo angelenos nie zapuszczają się w zaniedbane dzielnice zdominowane przez gangi. Najbardziej znane to Crips i Bloods. Ci pierwsi specjalizują się w napadach z bronią w ręku, handlu narkotykami i… przemyśle muzycznym. To spośród nich wywodzą się raperzy Snoop Dogg, Ice Cube czy Ice-T. Drudzy są nożownikami, a rozboje to ich chleb powszedni. Lepiej jest więc omijać z daleka South LA, Harbour czy Compton.
Z tęsknoty za Europą
Mimo ciemnych stron Los Angeles ma do zaoferowania naprawdę dużo. Na przepięknych plażach ciągnących się od Malibu, miasta leżącego w aglomeracji Los Angeles, po Santa Monica, Venice Beach i Long Beach o każdej porze roku można zapisać się na kurs surfingu, wziąć udział w jam session pod chmurką, zagrać w tenisa czy po prostu spacerować. Alicję i jej syna Henryka częściej niż tam można spotkać spacerujących po okolicznych wzgórzach. „Kalifornijska przyroda od zawsze robi na mnie wrażenie. Kwitnące drzewa, zielone wzgórza, ocean sprawiają, że jest tu po prostu pięknie. Uwielbiamy patrzeć na wzgórza i w niebo”, opowiada Alicja.
Z przyjaciółmi spotyka się najczęściej w Los Feliz i Silver Lake. Lubi chodzić do kawiarni, które przypominają jej Europę: „Z ogródkiem, ładnym oświetleniem, europejskim menu. Większość takich miejsc można znaleźć w skrajnie wschodnich i zachodnich dzielnicach miasta”. Lubi „farmers markets”, które w różnych dzielnicach odbywają się w różnych dniach. To tam najczęściej kupuje jedzenie.
Czy jest coś, czego jej brakuje? Bez zastanowienia odpowiada: „Brakuje mi krakowskiego Zaułka Niewiernego Tomasza i knajpek na Rynku Głównym. Szarlotki na ciepło z restauracji Europejska i galicyjskiego grzańca zimą. Naszej architektury i sztuki. Teatrów. Przede wszystkim brakuje mi moich bliskich, rodziny, przyjaciół. Ale ta tęsknota wpisana jest w życie obcokrajowca. I nawet czasem ją lubię”, opowiada. Ale dodaje, że na szczęście dzisiaj dużo łatwiej dostać się do Los Angeles, bo z Polski lata bezpośredni samolot, dzięki czemu odwiedza ją coraz więcej znajomych. Alicja mówi, że udało jej się oswoić to miasto i już teraz czuje się tu jak w domu. „Jest to jedno z miejsc, gdzie czuję się dobrze”.
1 z 8
Ulubione miejsce angelenos na rodzinne pikniki, jogging i odpoczynek to, oprócz plaż oczywiście, Echo Park.
2 z 8
Od wielu lat Los Angeles jest drugim domem Alicji Bachledy-Curuś. „Jest to jedno z miejsc, gdzie czuję się dobrze”, opowiada.
3 z 8
Najsłynniejsza ulica Los Angeles – Hollywood Boulevard. Tutaj swoje pierwsze kroki kierują turyści. Mieszkańcy miasta raczej ją omijają.
4 z 8
„LA oprócz tego, że jest pięknym miejscem, bywa też uderzająco brzydkie”, twierdzi Alicja. Na szczęście ze wzgórz, po których lubi spacerować, tego nie widać.
5 z 8
Pierwsze betonowe molo w zachodniej części Stanów Zjednoczonych znajduje się w Santa Monica.
6 z 8
W Mieście Aniołów żyje więcej artystów, twórców, muzyków niż w jakimkolwiek innym miejscu na świecie. Co szósty mieszkaniec LA pracuje w „rozrywce”.
7 z 8
Andy Warhol kochał Los Angeles i Hollywood. Mówił, że są piękne i każdy jest tam plastikowy. „A ja kocham plastik. Chcę być plastikiem”.
8 z 8
Plaże nad Pacyfikiem to jedna z piękniejszych rzeczy, jakie ma do zaoferowania Los Angeles.