Jarosław Botor ujawnił dramatyczne szczegóły akcji ratunkowej na Nanga Parbat. W jakim stanie był Tomasz Mackiewicz?
Choć od dramatu z udziałem Tomasza Mackiewicza i Elisabeth Revol, który rozegrał się na Nanga Parbat minął ponad tydzień, temat wciąż budzi duże emocje. Wielu internautów zastanawia się, czy istniała szansa, by Polak przeżył. Głos w sprawie zabrał Jarosław Botor, jeden z ratowników, którzy przyszli z pomocą parze himalaistów.
Zobacz też: Sensacyjne doniesienia w sprawie Tomasza Mackiewicza! Grupa poszukiwawcza wyruszy po himalaistę?!
Poruszające wyznanie przyjaciela Tomasza Mackiewicza. Czy nad himalaistą ciążyła klątwa?
Jarosław Botor o akcji ratunkowej na Nanga Parbat
Jarosław Botor, członek Polskiej Wyprawy Zimowej na K2, z powodów osobistych zrezygnował ze zdobywania szczytu i wrócił do Polski. Z racji tego, że to on wraz z Adamem Bieleckim, Denisem Urubko i Piotrem Tomalą ruszył z misją ratunkową Tomaszowi Mackiewiczowi i Elisabeth Revol, po tym, jak dotarł do kraju, zapytano go, jak wyglądała cała akcja na Nanga Parbat. Na początku wyjaśnił, że wszyscy, którzy znajdowali się pod K2, wiedzieli o zimowej próbie zdobycia innego szczytu przez Polaka i Francuzkę.
"Obserwowaliśmy ich poczynania, byliśmy zaciekawieni. Wiedziałem, że Tomek robi to już siódmy raz. Nagle przyszła informacja, że planują atak szczytowy. Przyglądaliśmy się temu wszystkiemu. Rano, to było chyba dwudziestego szóstego, dostaliśmy informację, że się coś u nich dzieje nie tak, że mają problemy", opowiedział w wywiadzie dla Sport TVN24.
Następnie opisał, jak przebiegała cała akcja ratunkowa. Na Nanga Parbat zabrały ich dwa helikoptery.
"Liczyliśmy się z tym, że jeśli pogoda się załamie, będziemy zmuszeni założyć tam obóz. Liczyliśmy się i z tym, że Tomek nie będzie w stanie sam schodzić, a Elisabeth też była w takim stanie, że nie byliśmy pewni, czy da sobie radę. Mieliśmy przygotowany tlen, żeby Tomka na przykład przez trzy dni pod tym tlenem trzymać. Mieliśmy przygotowany sprzęt biwakowy, jedzenie, wszystko dla sześciu osób. Cały ten sprzęt zapakowaliśmy do helikopterów i polecieliśmy do Skardu", wyjaśnił.
Pierwotnie liczono na to, że Elisabeth Revol uda się podebrać na linie, przyczepionej do specjalnego haka pod helikopterem. Niestety, na skutek warunków pogodowych nie podjęto tej próby.
"Wyrzucono nas o 16.30, może 17, zrobiło się już szaro i piloci nie podjęli się tego zadania. Zdesantowali nas i odlecieli. Automatycznie przełożyło się to na to, że Denis z Adamem poszli do góry, by jak najszybciej dotrzeć do Elisabeth. A my założyliśmy obóz i cały czas byliśmy z nimi w kontakcie telefonicznym", wyjaśnił Jarosław Botor.
Zobacz też: Opinia medyczna dr. Champly’ego: „Zgon nastąpił, kiedy Tomek zasnął i nie odczuwał żadnego bólu’’
Jarosław Botor o uratowaniu Elisabeth Revol
Wiadomość o tym, że Bieleckiemu i Urubce udało się odnaleźć Francuzkę, otrzymali około drugiej w nocy.
"Baliśmy się, że będzie miała chorobę wysokościową, a ona dosyć dobrze współpracowała. Miała jednak poważne odmrożenia i tam, gdzie było bardzo stromo i trzeba było używać rąk, chłopcy musieli ją opuszczać", opisywał przejęty himalaista.
Dlaczego polska ekipa nie zdecydowała się wejść wyżej po Tomasza Mackiewicza?
oraz: Czy jej winą jest to, że przeżyła? Polscy internauci nie zostawiają na Elisabeth Revol suchej nitki
Jarosław Botor o Tomaszu Mackiewiczu i jego stanie zdrowia
Choć wiadomo, że stan zdrowia Polaka był poważny, szczegóły, które podał Jarosław Botor, są przerażające.
"Gdyby Elisabeth dała radę sama schodzić, być może udałoby się zmierzać w stronę Tomka, choć było to obarczone dużym ryzykiem. Cały czas mieliśmy kontakt radiowy z Adamem i Denisem. Adama prosiłem, by nagrał dokładnie to, co Elisabeth powie o stanie Tomka. Powiedziała, że miał odmrożone ręce, odmrożone nogi, odmrożoną twarz. Nie współpracował z nią. Prawdopodobnie doszło do obrzęku mózgu, a może nawet płuc, bo leciała mu z ust krwawa wydzielina", wyjawił Botor.
I dodał, że w tym momencie stało się dla nich jasne, iż szanse Tomasza Mackiewicza na przeżycie były zerowe.
"Byliśmy przekonani, że musimy się skupić na tym, kto w tym momencie ma szanse na przeżycie. I była to Elisabeth. Wiedzieliśmy, że jeśli zostawimy Elisabeth, to ona może tej nocy nie przeżyć. I tak była bardzo dzielna. Jest bardzo dzielnym wspinaczem, bardzo dzielną kobietą, bardzo dzielnym człowiekiem", podkreślił z mocą Jarosław Botor.
Źródło: Sport TVN24
Polecamy też: Beck Weathers oszukał śmierć. Miał zginąć na Evereście. Tymczasem udało mu się przetrwać. Poznaj jego niezwykłą historię!