Paryż całym światem, hotel Ritz jego źrenicą. Miejsce wspaniałych artystów i szalonych romansów
Jeżeli Paryż był całym światem, hotel Ritz był jego źrenicą. Jak w soczewce skupił się w nim XX wiek. Czas wspaniałych artystów, szalonych romansów i okrutnych wojen. Coco Chanel, Ernest Hemingway i Winston Churchill kochali Ritza. Ta miłość stworzyła legendę.
Rok 1941. Francja pod okupacją Niemiec. Jedno piętro w hotelu Ritz zajmuje Hermann Goering, zastępca Hitlera. Naćpany morfiną przywódca Wielkiej Rzeszy w jedwabnym kimonie schodzi niepewnie po wielkich schodach. Wymachuje trzymaną w ręku złotą, wysadzaną diamentami laską, którą wyłudził u Cartiera. Kocha klejnoty, przy jego hotelowym łóżku stoją dwie pełne miski. Jedna zawiera tabletki morfiny. Druga zrabowane szmaragdy i diamenty. Uwielbia przebierać w nich palcami. Koi go ten dźwięk. Gdy dojdzie do holu, zacznie się zabawa.
W Ritzu niemieccy oficerowie zrzucają mundury, ubierają fraki i posługują się poprawną francuszczyzną. Z morderców przemieniają się w pożądanych zdobywców. Bogaty Paryż u ich stóp. Piękne kobiety i mężczyźni, którzy chcą robić interesy z Rzeszą. Kawior i ostrygi. Szampan leje się strumieniami. Za oknami jakaś wojna. W Ritzu przedsionek raju.
Wniebowzięcie
"Kiedy myślę o życiu po śmierci, akcja zawsze toczy się w paryskim Ritzu", napisał Ernest Hemingway. Gdy był dwudziestolatkiem, wpadał tam raz na miesiąc, stać go było tylko na dwa drinki. Upajał się luksusowym wnętrzem, widokiem kobiet ubranych w atłasowe suknie wieczorowe, którym hotelowi boye pomagali zdejmować futrzane etole. Gdy stał się słynnym pisarzem, bywał tam tak często i tyle wypijał koniaku, że jeden z barów został ochrzczony jego imieniem.
Miłość pisarza do Ritza była nieposkromiona. Pod koniec II wojny światowej, gdy armia niemiecka opuszczała Paryż, Hemingway z grupą żołnierzy przedarł się na plac Vendôme, aby... wyzwolić hotel! Gdy mu się to udało, zażądał starego bordeaux ukrytego w piwnicy. Razem z towarzyszami zajęli najlepsze apartamenty i żłopali prosto z butelek wino warte fortunę. Przez całe życie pisarz zarzekał się, że napisze o tym hotelu powieść. Nie dotrzymał słowa, strzelił sobie w głowę z dubeltówki.
Narodziny mitu
Ale jest powieść, której Ritz jest bohaterem. To arcydzieło "W poszukiwaniu straconego czasu" Marcela Prousta. Francuski pisarz napisał je nie wychodząc ze swojego pokoju w Ritzu. Według diagnozy własnego ojca, lekarza, był neurastenikiem. Leżał w łóżku, słuchał plotek odwiedzających go znajomych, podrywał przystojnych kelnerów i tworzył dzieło, które miało przynieść mu nieśmiertelność.
Akcja powieści rozgrywa się w 1898 roku, w tym roku właśnie powstał Ritz. Założył go Cesar Ritz, syn szwajcarskiego chłopa. Znał się na subtelnej sztuce dogadzania bogatym ludziom i miał szczęście. Francją wstrząsnęła akurat afera Dreyfusa. Armia skazała za zdradę młodego oficera żydowskiego pochodzenia. Zesłano go na dożywocie na Diabelską Wyspę. Gdy okazało się, że dowody winy były sfabrykowane, wybuchł wielki skandal, który podzielił Francję. Z jednej strony był rząd, arystokracja i czciciele status quo, z drugiej intelektualiści, artyści i osoby spragnione nowych porządków. Właśnie oni uznali Ritz za swój.
Coco Chanel w swoim apartamencie w Hotelu Ritz, 1937 rok
Przez całe dziesięciolecia hotel stał się miejscem spotkań międzynarodowej śmietanki. Coco Chanel, która zrewolucjonizowała kobiecą modę, miała w nim swój apartament, premier Winston Churchill, który powstrzymał hitlerowską nawałnicę, w okresie pokoju nocował tam przy każdej okazji, amerykański pisarz, Francis Scott Fitzgerald, który opisał mroki "american dream", tworzył w nim swoje opowiadania, marząc, że zarobi na diamenty wielkie jak Ritz.
Bywali tam często książę Windsoru, Edward z żoną, Willis Simpson, dla której porzucił brytyjską koronę. Czyli wielkie wymieszanie szlachetnie urodzonych, magnatów finansowych i gwiazd budzącego się show biznesu. Ritz stawiał na demokrację luksusu.
Woda w umywalce
Zakładając hotel Cesar Ritz wyczuł, że kończy się pewna epoka. La belle epoque odchodziła w przeszłość. Dobić ją miała Wielka Wojna. Cesar postawił na nowoczesność. Jak pisze Tilar J. Mazzeo w "Hotel Ritz. Życie, śmierć i zdrada w Paryżu": "Oprócz estetyki Ritza i jego wygód nie było w nim nic wyniosłego czy staromodnego. Meble wprawdzie kosztowne i zachowane w klasycznym stylu Ludwików, wszystkie pokoje zaprojektowano jednak tak, by wyglądały nowocześnie, a ponieważ Cesar Ritz niebezpodstawnie obawiał się gruźlicy i cholery szerzącej się wśród jego gości, utrzymywano je w nieskazitelnej czystości".
Oskar Wilde narzekał, że windy poruszają się zbyt szybko, a wszystkie pokoje są oświetlone. A już zupełnie nie mógł wybaczyć, że w apartamentach... jest bieżąca woda! Skanalizowane łazienki stanowiły kompletną nowość. "Zanim wiek XIX dobiegnie końca. Ritz stanie się domem dla nowego świata i rodzącej się dwudziestowiecznej Francji" - pisze Mazzeo.
Marlena Dietrich w czasie okupacji była częstym gościem Ritza
Dom schadzek
Historia zapisana w hotelowych łóżkach to historia zdrady. Ernest Hemingway, gdy już wyzwolił Ritza, natychmiast sprowadził do niego Mary Welsh, amerykańską dziennikarkę, z którą miał romans. Mary w środowisku korespondentów wojennych słynęła z tego, że pod obcisłe sweterki nie zakładała biustonosza. W dzień upijali się martini, w nocy kochali. A czasami odwrotnie. Gdy oni uprawiali seks, do Paryża próbowała dostać się żona pisarza, Marta Gellhorn. Także korespondentka wojenna. Ale zanim odnalazła męża, zdradziła go z przystojnym generałem aliantów, Jamesem Gavinem. Marta, trzecia żona Hemingwaya musiała ustąpić Mary, która została jego żoną czwartą. Ale nie dość, że Marta straciła Ernesta, musiała przeżyć utratę kochanka. Na Jamesa Gavina ostrzyła sobie pazury sama Marlena Dietrich, również częsta bywalczyni Ritza. Odebrała go w prosty, okrutny sposób. Przekonała mężczyznę, że Marta go zdradza. James poczuł się oszukany i poszukał pocieszenia w ramionach Błękitnego Anioła. Koło miłości i zdrady wirowało w Ritzu w oszałamiającym tempie.
Tam właśnie widziano płaczącego Edwarda, księcia Windsoru. Mężczyzny, który dla kobiety oddał królestwo młodszemu bratu. Ale kochać Wallis Simpson nie było łatwo. W 1951 roku wdała się w romans z ich wspólnym przyjacielem, Jimmym Donahue, bajecznie bogatym Amerykaninem. Podarował jej naszyjnik za pół miliona dolarów. Gdy Edward na tydzień opuścił Paryż, kochankowie przestali kryć się ze swoją namiętnością. Narobili Edwardowi wstydu na całe miasto. Gdy wrócił, żartowali sobie z niego podczas kolacji. Król, który rzucił dla Wallis koronę, nie umiał powstrzymać żalu. Zalał się łzami przy stoliku w sali pełnej ludzi. Nie tylko ucierpiało jego serce. Tym skandalem żona ostatecznie pogrzebała jego budzące się nadzieje na odzyskanie tronu.
Satynowa kolaboracja
Gdy w czasie II wojny światowej Niemcy zajęli Ritz, w jego luksusowych pokojach rozkwitły natychmiast miłości francusko-niemieckie. Kobiety, które prowadzały się z niemieckimi żołnierzami, nazywano "horyzontalnymi kolaborantkami" - od pozycji, które zajmowały w łóżku.
Jedną z nich była Coco Chanel, która, choć miała sześćdziesiąt lat, zawróciła w głowie młodszemu o kilkanaście lat baronowi Hansowi Günther von Dincklage, attache niemieckiej ambasady. Była wciąż niezwykle atrakcyjną kobietą. Miłosne gniazdko mieli w jej pokojach w Ritzu, gdzie Coco mieszkała od lat 30. Co prawda kreatorka na czas wojny zamknęła swoje studio modowe, ale cały czas sprzedawała niemieckim żołnierzom słynne perfumy Chanel 5. Była bogata, spokojnie mogła pozwolić sobie na rezydencję w najsłynniejszym hotelu świata. W takim miejscu nawet schrony przeciwlotnicze były luksusowe. Podłogi piwnic wyłożono skórami dzikich zwierząt i wyposażono w jedwabne śpiwory od Hermesa. W czasie alarmu widywano Coco jak schodzi do schronu, a za nią służący na satynowej poduszce niesie… maskę przeciwgazową!
Romans z Niemcem nie wyszedł projektantce na dobre. Zapewnił jej spokój w czasie wojny, ale ściągnął kłopoty, gdy Francuzi zaczęli rozliczać rodaków z kolaboracji. Tym bardziej, że nie miano do niej pretensji jedynie za "kolaborację horyzontalną", a oskarżano ją o pracę dla niemieckiego wywiadu. Miała więcej szczęścia od tych kobiet, którym na ulicy golono głowy, bito i gwałcono. Ją tylko aresztowano, a w dodatku zwolniono po dwóch dniach. Podobno za sprawą listu samego Winstona Churchilla, który za nią ręczył. Alianci mimo wielu podejrzeń, nic jej nie udowodnili. A miłość z von Dincklage przetrwała. Po wojnie zamieszkali w Szwajcarii.
Powolne umieranie
Gdy Ernest Hemingway w euforii wyzwalał hotel, nie wiedział, jaka będzie przyszłość. On sam, wypalony przez szalone życie i alkohol, skończył samobójstwem. W latach pięćdziesiątych Ritz też zaczął umierać.
Po wojnie centrum świata przeniosło się do Nowego Jorku. Paryż nie kusił już tych najbogatszych. W przeszłość odeszły czasy, gdy hotel miał 450 osób obsługi. Największej perle wśród hoteli groziło bankructwo. Jej wieloletni dyrektor, Claude Auzello, nie rozumiał nowych czasów. Świata, w którym do hotelu wpuszcza się mężczyzn w kolorowych marynarkach. Jego żona, tak dzielna w czasie okupacji, uwięziona i torturowana z wolna popadła w szaleństwo. Oboje zestarzeli się. Ich epoka minęła. 28 maja 1968 roku Claude Auzello, dyrektor najsłynniejszego hotelu na świecie, wyjął z szuflady biurka pistolet zabrany niemieckiemu żołnierzowi podczas okupacji. Podszedł do śpiącej żony, przystawił lufę do linii jej włosów i pociągnął za spust. Potem zabił siebie.
Lata siedemdziesiąte zeszłego wieku to czas śmierci Ritza. Dziecko genialnego Szwajcara, cezara hotelarstwa, umarło.
Marzenie chłopca
Ale, jak w bajkach, i ta historia ma swoje radosne zakończenie. Ritz zmartwychwstał. Uratował go magnat finansowy Egipcjanin, Mohamed Al-Fayed. Gdy był chłopcem, odwiedził hotel i był tak nim zauroczony, że przysiągł sobie, że zostanie kiedyś jego właścicielem. Gdy miał pięćdziesiąt dziewięć lat, spełnił swoje marzenie. W roku 1979 kupił hotel za oszałamiająco niską sumę 20 milinów dolarów. Dziesięć lat zajęła mu renowacja, w każdy pokój włożył milion dolarów, czyniąc na powrót z Ritza gwiazdę na hotelarskim firmamencie. Korytarze znów zapełniły się gwiazdami. Ritz zyskał nowe życie. Ale straciła je księżna Diana. To właśnie w noc swojej śmierci księżna wymknęła się bocznym wyjściem z hotelu, by razem z synem Mohameda Al-Fayed uciec przed ścigającym ich paparazzim.
Narodziny Europy
Ten hotel widział wszystko. Wybuchały w nim miłości i upadały małżeństwa. Dobijano interesy i snuto intrygi. Arystokracja i bogacze mieszali się z artystami i kobietami lekkich obyczajów. Ale czy goście, którzy dziś mieszkają w jego oszałamiających wnętrzach, wiedzą, że w nim narodził się nowy porządek świata? Unia Europejska w nim wzięła swój początek. Niemożliwe? A jednak.
Apartament Coco Chanel w Ritzu
Gdy pod okupacją niemiecką, w Ritzu przy stole zasiedli biznesmeni francuscy i niemieccy, by radzić, jak prowadzić razem interesy, był to początek europejskich rozmów. Tam zawiązane kontakty doprowadziły po wojnie do powstanie Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. Ich dalszą ewolucją był traktat w Maastricht i powstanie Unii Europejskiej. A więc to, że Polska jest dziś częścią Europy, zawdzięczamy synowi szwajcarskiego chłopa. I jego talentowi do zabawiania bogatych gości.
Tekst Roman Praszyński
Więcej w najnowszym numerze "Vivy!", w kioskach.