Skandaliczne kulisy afery dubajskiej. Które celebrytki uprawiały seks z szejkami za pieniądze?
Szczegóły sprawy wyszły na jaw
Kosztowne stylizacje, zakupy w ekskluzywnych butikach na całym świecie oraz egzotyczne podróże i zapierające dech w piersiach widoki na zdjęciach publikowanych na Instagramie – trzy lata temu okazało się, że wcale nie muszą być to synonimy luksusu a oznaka prostytuowania się w towarzystwie majętnych szejków. Tak zwana „afera dubajska” zatrzęsła polskim show-biznesem w 2015 roku tym bardziej, gdy na jaw wyszło, że zamieszana w nią była córka znanego rockmana. Temat ten powrócił po kilku latach za sprawą książki Piotra Krysiaka Dziewczyny z Dubaju, wydanej nakładem wydawnictwa Deadline.
Piotr Krysiak o celebrytkach w książce Dziewczyny z Dubaju
Dziennikarz dotarł do sądowej dokumentacji, dzięki czemu był w stanie ujawniać nowe szczegóły w sprawie afery dubajskiej. Okazuje się, że córka rockmana, Joanna B., do werbowania mniej i bardziej znanych celebrytek, które miały świadczyć usługi seksualne majętnym szejkom, wykorzystywała media społecznościowe. Podejmowała ona wielokrotnie próby nakłonienia danej dziewczyny aż do momentu, w którym ta albo zgadzała się, albo kategorycznie odmawiała.
„Mechanizm pracy burdelmenedżerek był banalnie prosty. Korzystając z prywatnych znajomości czy portali społecznościowych, wyszukiwały dziewczyny, które – prezentując się jako modelki – publikowały swoje roznegliżowane zdjęcia. Odwiedzały też strony agencji modelek. Wysyłały wiadomości z ofertami pracy i czekały na odzew. Nie wspominały o prostytucji. Jeśli upatrzone dziewczyny się nie odzywały, atakowały ponownie, zdobywały numery telefonów i dzwoniły dopóty, dopóki nie dopięły swego lub nie usłyszały kategorycznego „nie”. Polowały też na uczestniczki konkursów piękności, nawet na ich zwyciężczynie. Tam zresztą najłatwiej było złowić „towar pierwszej klasy”, pisze w swojej książce Piotr Krysiak, cytowany przez serwis Pudelek.pl.
Kim były celebrytki zamieszane w aferę dubajską?
Dziewczyny, które godziły się, by świadczyć usługi seksualne majętnym szejkom i spełniać ich najbardziej obrzydliwe zachcianki (takie jak koprofilia), jak twierdzi autor, najczęściej prowadziły podwójne życie.
„Miały chłopaków, partnerów, a niektóre nawet mężów i dzieci. Żaden z nich nie wiedział, co naprawdę robi jego wybranka. Większość twierdziła, że jeździ na sesje fotograficzne, targi motoryzacyjne czy budowlane. Nawet kilkutygodniowy pobyt w kurorcie pełnym milionerów potrafiły wytłumaczyć akcją promocyjną ekskluzywnych marek, podczas której miały jedynie prezentować ubrania czy rozdawać ulotki”, zaznacza Piotr Krysiak.
Choć w książce nie brakuje pikantnych szczegółów, dotyczących tego procederu, autor nie ujawnia tożsamości kobiet, który decydowały się na prostytucję w Dubaju. Daje jednak wyraźnie do zrozumienia, że były to bywalczynie warszawskich salonów.
„W gronie prostytutek znalazły się menedżerka największego polskiego banku, stewardesa arabskich linii lotniczych, kilka pielęgniarek, ekspedientka centrum handlowego, absolwentki filologii na Uniwersytecie Warszawskim, pedagogiki, marketingu, anglistyki, ekonomii, turystyki. Jedna z nich wygrała nawet konkurs Miss Polonia, druga zdobyła kilka europejskich tytułów, inna była uczestniczką popularnego programu Top Model, kolejna zagrała epizod w filmie Sfora, a jeszcze inna, jak pisała prasa, została dziewczyną popularnego serialowego aktora”, ujawnia.
Okazuje się, że spektrum miejsc, w które wysyłano dziewczyn, było niezwykle szerokie. Odbywały się one między innymi do Cannes, Saint-Tropez, na Ibizę, do Courchevel, Londynu, Bejrutu, Maroka, Singapuru, Tajlandii, Barcelony, Madrytu, Berlina, na Majorkę, Gran Canarię, do RPA, Grecji Monako i Genewy.
„Te ładniejsze i obrotniejsze z trzytygodniowego wyjazdu mogły przywieźć nawet 50 tyięcy złotych (plus napiwki)”, twierdzi Krysiak, cytowany przez Książki WP.PL.
Ile celebrytki zarabiały na prostytucji w Dubaju?
Autor dotarł również do informacji o kwotach, które kobiety inkasowały za świadczenie usług seksualnych.
„Proponowano dziewczynom po 500 euro dziennie za wyjazd. Zwykle każda z dziewcząt zarabiała tyle samo, bez względu na to, czy uprawiała z kimś seks. Według innego cennika, proponowano dwieście dolarów za towarzystwo, a jak będzie seks, to dodatkowe dwieście. Na jednym z wyjazdów jedna z modelek zarobiła 200 tysięcy euro!”, pisze wyraźnie podekscytowany dziennikarz. Mężczyzna ujawnił również, że jednym z klientów był między innymi arabski książę.
Afera dubajska: kim był arabski książę Santo?
To on cieszył się wśród prostytutek największą popularnością. Nie tylko dlatego, że posiadał ogromny majątek, lecz także z powodu atrakcyjnego wyglądu, przede wszystkim zaś świetnie wyrzeźbionej sylwetki.
„Książę to bardzo przystojny mężczyzna około trzydziestki - 190 centymetrów wzrostu, dobrze zbudowany, a przede wszystkim bardzo majętny. Uwielbiający się dobrze bawić, często nie liczył się z kosztami. Wolał mieć więcej i nie skorzystać, niż mieć mniej i nie móc wybierać. Za wyjątkowo piękne dziewczyny płacił nawet tysiąc euro dziennie”, podkreśla autor.
Do jego świty należeli jeszcze dwaj kuzyni: Carlos i Bilalo.
(...) Obaj byli tak samo zabójczo przystojni. Przykuwali uwagę wielu kobiet. Ponad 180 centymetrów wzrostu, ciemne, dość długie włosy, kilkudniowy zarost, brązowe oczy skrywane za przeciwsłonecznymi okularami podobnymi do tych, jakie noszą amerykańscy policjanci. Ciała wyrzeźbione w ekskluzywnych siłowniach podkreślała ciemna karnacja, dzięki której mięśnie prezentowały się jeszcze piękniej. Obaj nosili modne wtedy naszyjniki. Niemal każda z dziewczyn poszłaby z nimi do łóżka także bez pieniędzy, a były i takie, które może by za to nawet zapłaciły”, twierdzi Piotr Krysiak.
Jednak poza tym, że książę chciał sypiać jedynie z najpiękniejszymi kobietami, ustalił również zbiór zasad na kształt regulaminu, których łamanie skutkowało niezwłocznym odesłaniem do Polski.
„Dziewczyny miały być czyste, piękne, pachnące i wypoczęte. W żadnym razie nie mogły się pojawiać same na dyskotekach i w klubach czy puszczać się z innymi mężczyznami. (...) Każda, nawet najdrobniejsza gafa czy nieuprzejmość prostytutki mogła się skończyć fatalnie.
Kilka razy zdarzyło się, że dziewczyny, które samodzielnie wyszły do miasta, musiały opuścić "harem Santo" i nic nie mogło tego zmienić. Przyczyną, dla której mogły natychmiast zostać odesłane do kraju, była też odmowa uprawiania seksu z księciem Santo. Dziewczynom wolno było nie zgodzić się na seks z Bilalem, Carlosem czy Samem, ale nie z księciem.
Książę Santo był tak przewrażliwiony na swoim punkcie, że każda, nawet najdrobniejsza gafa czy nieuprzejmość prostytutki mogła się skończyć fatalnie. Kiedyś odesłał dziewczynę do domu tylko dlatego, że pomyliła jego imię”, pisze autor książki Dziewczyny z Dubaju.
Osobą odpowiedzialną za kontakty z nim była sutenerka Emilia P. To ona werbowała kandydatki, organizowała wyjazdy oraz kontaktował się z księciem i jego świtą.
„Zdarzało się, że płaciła dziewczynom po 500 euro za pierwsze dziesięć dni, a za kolejne po 400, a mimo to po kilkutygodniowym pobycie prostytutki wracały do kraju z pieniędzmi, których nie miałyby szansy tak szybko zarobić w Polsce. Te praktyczniejsze, które nie wydawały na imprezy, narkotyki, alkohol czy ciuchy, potrafiły odłożyć na małe mieszkanie w Warszawie”, twierdzi Piotr Krysiak.
Afera dubajska 2015: wyrok sądu, kulisy, przebieg
Afera dubajska ujrzała światło dzienne dzięki publikacji rozmów między potencjalnym zainteresowanym skorzystaniem z usług a „właścicielką agencji” na blogu TagTheSponsor. Był on zainteresowany wynajęciem grupy około 11 modelek, głównie z polski, znanych z Instagrama oraz pojawiania się na warszawskich imprezach.
Zastrzegł, że chodzi o wyruszenie w rejs z majętnymi szejkami, towarzyszeniem im, uprawianie seksu, jak również branie udziału w orgiach oraz... spełnianiu dewiacji seksualnych, takich jak koprofilia (obcowanie ze stolcem partnera). W korespondencji zwrotnej zapewniono, że żadna z polecanych dziewczyn nie ma problemu ze spełnieniem tych oczekiwań.
Stawka, którą zaproponował klient, to 25 tysięcy dolarów (około 100 000 złotych) dla każdej z nich za pięciodniowy wyjazd. Oczywiście była to ze strony autorów bloga prowokacja.
„Nie akceptujemy kobiet, które sprzedają swoje ciało i patrzą z góry na tych, którzy żyją "zwykłym życiem". Niestety te "modelki" żądają pieniędzy i uwagi, ale nigdy nie pokażą, skąd to wszystko mają. Ludzie ciągle pytają nas, dlaczego to robimy: dla zabawy, żeby otworzyć ludziom oczy. Młode dziewczyny patrzą na te zdjęcia pełne blichtru i luksusu, ale nie wiedzą, że wszystko, co widzą na profilach „Instagram models”, ma swoją cenę”, pisali w 2015 roku.
Niektóre profile zniknęły z Instagrama od razu po publikacji, później postawiono zarzuty konkretnym osobom.
Córka znanego muzyka rockowego, sutenerka Joanna B., została skazana na trzy lata pozbawienia wolności w zawieszeniu i nakazano jej zwrócenie 30 tysięcy złotych pochodzących z przestępstwa. Podobne zarzuty usłyszały dwie inne sutenerki, Emilia P. oraz Karolina Z. Wszystkie trzy sąd uznał wówczas winnymi wysyłania kobiet za granicę „do pracy w charakterze luksusowych prostytutek”.