Testujemy nowy Nissan LEAF z salonu Zaborowski
Nowy model Nissana jest EKO, ale czy na pewno się polubimy?
Nissan LEAF jest w 100% elektryczny i cieszy się tak ogromną popularnością, że pod względem liczby wyprodukowanych egzemplarzy wyprzedził kultowy model Bluebird. Sprawdzam, czy wygodnie się z niego korzysta.
Testujemy Nissana LEAF!
Wizyta w salonie Zaborowski, torebka na siedzenie pasażera, ustawiam lusterka i – fruu! – jedziemy. Nie znoszę korków, więc szybko doceniam możliwości, jakie daje samochód elektryczny: na mocy ustawy o elektromobilności wolno mi korzystać z buspasów. Bye bye, spaliniaki!
Kolejna sprawa, z której nie zdawałam sobie sprawy, jeżdżąc autem z tradycyjnym silnikiem: teraz mogę parkować w strefie płatnej zupełnie za darmo. Komuś, kto tak jak ja pracuje w różnych częściach miasta, robi zakupy i załatwia mnóstwo różnych spraw w centrum, nie muszę tłumaczyć, jak wielkie oszczędności to oznacza.
Co z ładowaniem samochodu? Przez kilka godzin nie muszę się tym martwić, bo gdy akumulator jest naładowany do pełna – tak jak w przypadku auta, które dostałam do testów, czyli LEAF z akumulatorem 40 kWh – mój zasięg to aż 270 km. W wersji z większym akumulatorem 62 kWh mogłabym przejechać jeszcze dalej, nawet do 385 km! Czyli trasa od wtyczki do wtyczki wiedzie nawet przez pół Polski. Tak czy inaczej, ładować czasem trzeba. I tu mam dwie wiadomości: jedną całkiem niezłą i drugą – bardzo, bardzo dobrą.
Pierwsza: sieć publicznych punktów do ładowania stale się rozrasta, choć oczywiście mogłoby być ich więcej. Jednak znalezienie takiego punktu wcale nie jest trudne. Druga wiadomość? Jeśli mieszkasz w domku jednorodzinnym, w segmencie lub – tak jak ja – na nowoczesnym osiedlu, możesz zainstalować w swoim garażu ładowarkę WALLBOX Nissana.
Warto to zrobić, bo dzięki niej aż dwukrotnie zwiększysz prędkość ładowania. Wieczorem wkładasz kabel do gniazdka w aucie, a rano (po 8-10 godzinach) akumulator jest naładowany do pełna, a to, jak już wspomniałam, oznacza od 270 do 385 km jazdy bez konieczności doładowania. Nie wiem, jak długie trasy pokonujesz każdego dnia, ale jeśli chodzi o mnie (robię nieco ponad 50 km dziennie), jedno ładowanie wystarcza mi na cały roboczy tydzień – od poniedziałku do piątku.
Na koniec najlepsza informacja: za przejechanie 100 kilometrów płacimy tylko 9 zł! Właśnie tyle przy zwykłej taryfie opłaty za prąd (0,56 zł za kW) kosztuje ładowanie Nissana. A może być jeszcze mniej. Jeśli masz zainstalowane w domu panele solarne, wygrałaś szóstkę w totka: tak naprawdę możesz jeździć… za free!
Podsumowanie
Odpowiadając na pytanie, od którego zaczęłam tę recenzję: tak, polubiłam Nissana LEAF, nawet bardzo! To naprawdę świetne auto na co dzień, bo:
- mogę nim jeździć do pracy, na jogę i na zakupy, mknąc buspasami i nie czekając w żadnych korkach
- za przejazd 100 km muszę zapłacić tylko 9 zł, a za parking w centrum miasta zupełnie nic
- bez problemu mogę też wyskoczyć nim na weekend za miasto: jeśli nie wpadnę na pomysł, by ruszyć do Portugalii, to z naładowanym do pełna akumulatorem bez trudu przejadę tam i z powrotem.
- Nissan LEAF jest doskonałą opcją dla osób, które dysponują garażem, gdzie zainstalują ładowarkę WALLBOX, która pozwala na szybkie ładowanie i daje poczucie wolności
- podczas jazdy Nissanem LEAF nie emituję spalin i nie powoduję hałasu, co jest dobre dla środowiska i dla mnie, bo ekologia szczególnie leży mi na sercu.
Chcesz widzieć więcej o nowościach Nissana - LEAF i LEAF e+? Zajrzyj na stronę salonu Zaborowski.
Materiał powstał z udziałem salonu Nissan Zaborowski.