Reklama

Sarah Ban Breathnach jest popularną amerykańską autorką książek, filantropką, mówczynią motywacyjną. Jej książka „Ścieżka prostej obfitości” przez dwa lata nie schodziła z listy bestsellerów „New York Timesa” i zdobyła na świecie 5 milionów czytelników. Wielką wielbicielką Sarah jest Oprah Winfrey, która mówi, że te książki zmieniły jej życie. „Ścieżka prostej obfitości” to zapiski – medytacje na każdy dzień. Sarah Ban Breathnach celebruje zwyczajność: proste przyjemności, dobrze spędzone chwile, małe radości. To składa się na naszą codzienność, której zaganiani i ciągle pragnący czegoś więcej, nie umiemy czasem prawdziwie przeżywać. Sarah jest wielką zwolenniczką praktykowania wdzięczności, podpowiada, że zamiast myśleć o tym, czego nie mamy, nauczmy się doceniać to co jest, co osiągnęłyśmy, zdobyłyśmy. Zresztą to ona spopularyzowała w Ameryce wdzięczność jako codzienną praktykę. Namawia też czytelniczki do pisania swoich medytacji - pomogą nam świadomie przeżywać każdy dzień. Chłonąć życie wszystkimi zmysłami. Czy można napisać medytacje o makijażu? Czemu nie, oto ona!

Reklama

Zobacz też: Popełniając błędy rozgrzeszamy się albo w kółko obwiniamy. Bez sensu!

Twarz w lusterku

Najpiękniejszym makijażem dla kobiety jest namiętność. Ale kosmetyki łatwiej kupić.
Yves Saint Laurent (1936–2008), francuski projektant mody

Kogo widzisz, patrząc na twarz w lustrze? Czy zaczynasz już widzieć swoje Autentyczne Ja? Czy zaczynasz już czuć się lepiej z tą wyjątkowo piękną twarzą, która na ciebie spogląda? Mam nadzieję. Jednak wzrost samoakceptacji i miłości własnej jest powolny i subtelny, szczególnie po latach łagodnego zaniedbania.

Jednym ze sposobów ponownego pokochania własnej twarzy jest podkreślenie jej urody poprzez makijaż. Przeszłam wiele etapów z makijażem. Po dwudziestce, kiedy pracowałam w modzie i teatrze, nie było mowy, żebym wyszła za próg bez nałożenia barw wojennych. Makijaż był dla mnie wymyślną maską, która dodawała mi pewności siebie. Po trzydziestce, kiedy wyszłam za mąż i miałam córkę, spędzałam dużo czasu w domu, pisząc. Przestałam robić makijaż, z wyjątkiem wieczorów, kiedy wychodziliśmy gdzieś z mężem. Zaprzestanie używania kosmetyków było dla mnie ulgą, ponieważ nauczyłam się czuć dobrze z własnymi rysami twarzy. Świat, z którego przyszłam, był zaabsorbowany sobą i ogarnięty obsesją na punkcie wyglądu. Teraz mogłam być w kontakcie z kobietą wewnętrzną, zamiast koncentrować się na opakowaniu. Stopniowo zaczęłam zauważać różnicę w sposobie odczuwania siebie bez makijażu. Kiedy go nakładałam, odbicie w lustrze budziło moją sympatię. Kiedy nie nakładałam, rzadko patrzyłam w lustro. Zaczęłam sobie uświadamiać fakt, że wyglądać jak najlepiej, pracować z tym, co masz, i ukazywać naturalne piękno za pomocą makijażu nie jest tak błahym celem, jak początkowo myślałam. Makijaż był po prostu narzędziem pomagającym mi wyglądać jak najlepiej. Kiedy dobrze wyglądam, czuję się lepiej. Kiedy czuję się lepiej, mam więcej energii, więcej potrafię dokonać i jestem wydajniejsza. Kiedy więcej dokonam i jestem otwarta wobec innych, oni odpowiadają pozytywnie i wzrasta moje poczucie własnej wartości. Robienie makijażu zaczyna więc samopotwierdzający cykl akceptacji. Ale co ważniejsze, zaczyna ceremoniał samokarmienia.

Zrozumiałam w końcu, że dziesięć minut, które poświęcam co rano na wydobycie swej najlepszej twarzy – dla siebie, nie dla świata – jest małym, ale ważnym sposobem karmienia własnej autentyczności. Nawet rytuał robienia makijażu, kiedy bierze się z serca, może być duchowy. Dzisiaj, kiedy patrzysz w lusterko, błogosław twarz, która patrzy na ciebie. A jeśli czujesz, że przyda jej się trochę ożywienia, nałóż odrobinę pomadki. Prawda, że to proste?

Reklama

Sarah Ban Breathnach „Ścieżka prostej obfitości. 365 dni do życia w harmonii i radości”. Tłumaczyła Justyna Grzegorczyk oraz Magdalena Hermanowska, Katarzyna Karłowska, wyd. „Rebis”, 2020.

Reklama
Reklama
Reklama