Reklama

Zabawa lalkami rozwija empatię, a to oznacza, że lepiej przygotowuje je do dorosłego życia niż np. korzystanie z tabletu - wynika z przełomowych badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Cardiff. Jak jeszcze możemy uczyć dziecko rozumienia innych ludzi? Zapytaliśmy o to Miłosza Brzezińskiego.

Reklama

Neurobiolodzy z Uniwersytetu Cardiff we współpracy z marką Barbie poddali dzieci w wieku od 4 do 8 lat przełomowym badaniom, podczas których wykorzystano neuroobrazowanie. Monitorując aktywność ich mózgu, potwierdzili, że gdy maluch beztrosko bawi się lalkami, uaktywnia się tylna część bruzdy skroniowej górnej (pSTS), a więc obszar odpowiedzialny za przetwarzanie informacji społecznych, w tym empatię – ten sam, z którego korzystamy, myśląc o innych ludziach, a zwłaszcza związanych z nimi emocjach. Co ciekawe, dzieje się tak także wówczas, gdy malec zajmuje się lalkami samodzielnie, a płynące z tego korzyści są takie same u dziewczynek i u chłopców.

Dlaczego zabawa lalkami jest aż tak rozwijająca?

Miłosz Brzeziński (MB): Lalki są rodzajem awatarów: reprezentują ludzi, którzy wchodzą ze sobą w interakcje, współpracują, konkurują, przeżywają przygody, odczuwają najróżniejsze emocje. Wyobraźmy sobie, że dziecko organizuje dla nich przyjęcie. Pojawia się na nim jedna lalka, druga, trzecia… Mogą być różne, na przykład jedna ma czarną skórę, druga jest na wózku, trzecia nosi piękną balową sukienkę. Gdy maluch wciela się w nie, by udzielić im głosu, zaczyna rozumieć, że każda z nich może co innego lubić, czego innego chcieć, mieć inny nastrój, inne potrzeby, nawyki, cele. Można powiedzieć, że podczas zabawy przenosi się z głowy do głowy, a tym samym rozwija empatię.

Czym właściwie jest empatia? Jak wynika z sondażu przeprowadzonego na zlecenie marki Barbie na grupie 15 tys. osób z 22 krajów świata, aż 91% rodziców uważa ją za kluczową umiejętność społeczną. Intuicyjnie rozumiemy ten termin jako współodczuwanie, ale czy na pewno dobrze go definiujemy?

MB: No właśnie nie do końca. Zdolność odczuwania tego, co przeżywa inna osoba, to tylko jeden z filarów empatii – empatia emocjonalna. Drugi jej filar, czyli empatia poznawcza, to już inna szkoła jazdy.

Jaka jest między nimi różnica?

MB: Empatia emocjonalna pozwala nam poczuć to, co dzieje się w głowie innej osoby. Gdy ktoś doznał jakiejś straty, nam także jest przykro. Ba! Jeśli ktoś skrzywdzi osobę, która jest nam bliska, na przykład nasze dziecko, czujemy się tak, jakby skrzywdził nas samych – odczuwamy ból i złość ofiary.

mat. prasowe

A empatia poznawcza?

MB: Empatia poznawcza to inna umiejętność: pozwala nam spojrzeć na sytuację z perspektywy innej osoby, zrozumieć, jakie motywy nią kierują. Możemy przy tym odczuwać jej emocje, ale nie jest to konieczne. Powiedzmy, że mamy dyrektora, który został przyniesiony w teczce przez prezesa. Rozumiemy, że osoba w takiej sytuacji nie sprzeciwi się swojemu dobroczyńcy, a już z pewnością nie zrobi tego publicznie, jednak nie musimy czuć jej strachu i zażenowania, by dobrze się w tym rozeznać. Oczywiście fakt, że rozumiemy czyjeś motywacje, nie oznacza, że powinniśmy się godzić np. na złe traktowanie, ale rozumiejąc je, możemy tę osobę np. do czegoś przekonać, bo użyjemy argumentów, które lepiej do niej trafią.

A więc dzięki empatii, zwłaszcza tej poznawczej, nie poruszamy się w świecie międzyludzkich relacji po omacku…

MB: Lepiej radzimy sobie w relacjach społecznych, lepiej rozumiemy innych i to, co się wokół nas dzieje, nie depczemy niechcący cudzych uczuć, nie wikłamy się w niepotrzebne konflikty. Jesteśmy szczęśliwsi, bardziej odporni psychicznie, życzliwsi, lepiej znosimy porażki, łatwiej nam osiągnąć sukces. Trudniej także nami manipulować, np. zastraszyć nas lub zaszczepić w nas rasizm. Zdajemy sobie również sprawę z tego, że nawet jeśli nie rozumiemy motywów innej osoby, to nie znaczy, że jej postępowanie jest nielogiczne albo bez sensu. Może po prostu za mało o niej wiemy.

Da się żyć bez empatii?

MB: Od czasu do czasu empatia wyłącza się na jakimś polu nam wszystkim. Dzieje się tak np. wtedy, gdy mówimy: „Nie mam pojęcia, jak on mógł tak postąpić, tak zagłosować, podjąć taką decyzję”. Wokół nas są jednak także ludzie pozbawieni empatii zupełnie. Na przykład osoby narcystyczne uważają, że dzięki swoim wysiłkom zasłużyły na lepsze traktowanie niż inni i nie są w stanie wyobrazić sobie, że być może ci inni także bardzo się starali, ale z jakiegoś powodu nie osiągnęli sukcesu. Empatii emocjonalnej może brakować także osobom ze spektrum autyzmu, jednak wiele z nich funkcjonuje w społeczeństwie całkiem nieźle. Choć nie odczuwają cudzych emocji, z czasem uczą się, co mogą czuć inni, a więc z sukcesem pracują nad empatią poznawczą.

mat. prasowe

Gdy noworodek słyszy szloch innego dziecka, sam zaczyna płakać. To już empatia?

MB: Wyzwanie z noworodkami polega na tym, że nie wiemy, jak precyzyjnie sprawdzić, co się dzieje w ich głowach. Mogą płakać także dlatego, że rozstraja je hałas. Generalnie maleńkie dzieci nie są empatyczne, na początku nie wiedzą nawet, że one i reszta świata to nie to samo. Około 6–8. miesiąca maluszki zaczynają już rozumieć, że ktoś może odczuwać inne emocje niż one, a po kolejnych kilku miesiącach – że ta inna osoba może woleć co innego.

Czy dziecko, które podaje płaczącej mamie ulubiony traktor, już to potrafi?

MB: To słodki gest i warto go docenić, jednak to jeszcze nie jest empatia: dziecko daje mamie coś, czego ono by chciało, a nie to, czego potrzebuje mama. Warto zwrócić uwagę na fakt, że wiele osób nigdy z tego nie wyrasta. Nawet dorośli działają czasem na zasadzie: „Gdy jest mi źle, lubię, gdy ktoś mnie trzyma za rękę, więc właśnie tak ci pomogę, choć twierdzisz, że w takich chwilach wolisz być sama”. Nie rozumieją, że ktoś
inny może potrzebować czegoś innego, np. przestrzeni i samotności, by się pozbierać. Oddanie mamie ulubionej zabawki nie musi także oznaczać, że dziecko potrafi już empatyzować. Może świadczyć także o tym, że chce odzyskać uwagę mamy, a więc robi to dla siebie.

Po czym więc da się rozpoznać, że dziecko potrafi już odczuwać empatię?

MB: Wiemy to, gdy mówi np., że jego lalka (lub np. miś) jest smutna, bo zgubiła samochodzik albo dlatego, że nikt nie chce się do niej odzywać. To oznacza, że zaczyna już powoli stawiać się na czyimś miejscu, próbuje
znaleźć się w cudzej głowie i podejmuje próby obserwowania świata cudzymi oczami.

W jaki sposób – poza umożliwieniem dziecku zabawy lalkami – możemy wspomóc rozwój empatii?

MB: Z empatią jest podobnie jak z nauką mówienia: rodzimy się gotowi, by mówić, jednak bez treningu nie rozwiniemy tej umiejętności dobrze. Dlatego warto pomóc dziecku nazwać jego własne emocje, wyjaśnić – bez oceniania – że nie biorą się one znikąd: „Widzę, że jest ci smutno. Czy to dlatego, że twój miś wpadł do kałuży?”, „Wydaje mi się, że tęsknisz za tatą” itd. Warto także ćwiczyć z dziećmi wychodzenie z własnej głowy i wchodzenie do głowy innej osoby. Gdy przedszkolak mówi, że jego koleżanka jest na niego zła, można z nim porozmawiać o tym, co wydarzyło się wcześniej i co tę złość mogło spowodować, pokazać mu możliwe związki przyczynowo-skutkowe, wyjaśnić, że każdy z nas żyje w swoim świecie i może te same zdarzenia widzieć zupełnie inaczej.

mat. prasowe

Co jeszcze może pomóc?

MB: Wspólne czytanie książek i oglądanie filmów. Książki często mówią wprost o tym, że bohater się boi, jest wesoły, smutny, zdenerwowany itd. W filmach można to zobaczyć, ale warto także o tym rozmawiać. „Dlaczego Prosiaczek nakrzyczał na Puchatka? Może dlatego, że się potknął i było mu źle? Jak sobie z tym poradził?”. Dzięki takim rozmowom dziecko może poznać wiele interpretacji różnych zachowań, także takich, które nie przyszłyby mu do głowy. Z czasem będzie zwracało większą uwagę na to, co czują inni.

Czego jeszcze powinniśmy nauczyć nasze dzieci?

MB: Tego, że mają prawo być na kogoś złe, ale to nie znaczy, że mogą wyrażać to poprzez agresję. Pomysły, które przychodzą nam do głowy pod wpływem silnych emocji (np. „Dać komuś w nos”), są najczęściej złe. Gdy ochłoniemy i spojrzymy na problem z dystansu, znajdziemy lepsze rozwiązania. Są nie tylko bezpieczniejsze, ale i efektywniejsze, bo pozwalają poradzić sobie z problemem nie tylko tu i teraz, ale długofalowo.

A co z dobrym przykładem?

MB: Jest kluczowy. Jeden z nurtów psychologii rozwojowej mówi wręcz o tym, że rodzice w ogóle nie muszą wychowywać dzieci, wystarczy, że są tacy, jakie chcą, by były ich pociechy. Jeśli szanują innych ludzi, ich dzieci raczej także będą ich szanować. Jeśli są uważni, potrafią dać wsparcie i słuchać naprawdę, a nie na pół gwizdka, dzieci także będą to robić. Wystarczy, że będą żyć zgodnie z własnymi wartościami. Same słowa nie wystarczą. Jeśli mówię dziecku, że palenie papierosów szkodzi, ale sam palę, nauczę je jedynie, że można palić, ale trzeba mówić, że to kiepski pomysł. Podobnie jest np. z szacunkiem: jeśli mówimy dziecku, że trzeba szanować wszystkich ludzi, a lekceważąco traktujemy dozorcę, nauczy się jedynie tego, że można co innego mówić, a co innego robić. Świat zmieniamy przykładem, a nie opinią.

Kiedy można uznać naukę empatii za zakończoną?

MB: Nie ma takiego momentu, bo to nie jest projekt, nad którym się pracuje do jakiegoś czasu, a potem można odhaczyć go jako zadanie, które zostało wykonane. Rozmowy o własnych i cudzych emocjach odbywamy przecież z dzieckiem zarówno wtedy, gdy ma 4 lata, jak i wówczas, gdy jest już dorosłe.

Miłosz Brzeziński, archiwum prywatne

Miłosz Brzeziński – doradca w zakresie efektywności osobistej i społecznego rozumienia zjawisk psychologicznych, autor wielu książek i artykułów dotyczących rozumienia i praktycznego zastosowania
psychologii akademickiej.

Reklama

Materiał powstał z udziałem marki Mattel

Reklama
Reklama
Reklama