Reklama

Zmiana stylu życia na bardziej proekologiczny wiąże się z pewnym wysiłkiem i odrobiną dobrej woli – o tym chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Istnieją jednak sposoby, żeby sobie ten proces ułatwić i sprawić, żeby oszczędzanie wody i energii oraz niezaśmiecanie planety stało się naszą drugą naturą.

Reklama

Warto również pamiętać, że w kształtowaniu zachowań i nawyków przyjaznych środowisku bardzo ważny jest też przykład płynący z góry, bo wiadomo, że chętnie słuchamy autorytetów oraz „znanych i lubianych”. To jednak nie wszystko. Wielka odpowiedzialność spoczywa także na dużych firmach, które mają przecież ogromny wpływ na nasze postawy konsumenckie.

Wróćmy jednak do sposobów, które możemy wykorzystać, aby żyć bardziej ekologicznie. Zapytaliśmy o nie dr Alicję Puścian, neurobiolożkę behawioralną, która w swojej pracy badawczej koncentruje się na relacji pomiędzy mózgiem a zachowaniem, szczególnie w kontekście emocji, motywacji i interakcji społecznych, wykorzystując wiedzę z zakresu psychologii, biologii i ekonomii behawioralnej. Porozmawialiśmy z nią również o tym, co się dzieje w naszym mózgu, gdy staramy się zmienić nawyki, dlaczego metoda małych kroków jest skuteczniejsza niż rewolucja z dnia na dzień oraz jak rozmawiać z osobami, które mają inne poglądy niż my.

Hanna Zakrzewska: W jaki sposób neurobiologia behawioralna może odnosić się do ekologii?

Dr Alicja Puścian: Neurobiologia behawioralna oraz ekonomia behawioralna to dziedziny, które uczą nas o tym, jakie czynniki są najważniejsze w kształtowaniu zachowania. Ta pierwsza – z punktu widzenia działania mózgu, ta druga – z perspektywy skutecznego wpływania na postawy i wybory, jakich dokonujemy. Jeśli więc chcemy promować postawy proekologiczne, które będą przyczyniały się do dobra naszej planety, to instrumentarium tych nauk może być bardzo przydatne. A zrozumienie tego, jak możemy wpłynąć na postawy zarówno jednostek, jak i społeczeństw na szeroką skalę, poprzez odpowiednią politykę i konkretne strategie aktywistyczne, jest najlepszą drogą do tego, żeby robić to skutecznie.

Adobe Stock

Zmiany klimatu to realny problem, a nie urojenie grupy ekologów. Jak przekonać nieprzekonanych? Czy bardziej działa odwoływanie się do emocji czy jednak dowody stricte naukowe?

– Z przykrością muszę stwierdzić, że powoływanie się na suche fakty czy przywoływanie liczb jest mało skutecznym sposobem przekonywania zwłaszcza tych, którzy od początku mają inne opinie czy kontestują powszechnie przyjęte założenia. Żyjemy w bardzo trudnych pod tym względem czasach i to odnosi się nie tylko do kwestii związanych z ekologią, ale wszystkich spraw społeczno-politycznych. Informacje, które do nas napływają, są bardzo niejednoznaczne.

Ci, którzy uważają, że zmiany klimatu nie zachodzą, również powołują się na liczne źródła i materiał dowodowy, który znajdują w swojej bańce medialnej.

Dzisiaj naprawdę trudno jest odróżnić prawdę od fałszu, wszyscy funkcjonujemy w swoich bańkach informacyjnych i myślę, że próba wyjścia z tych baniek jest najlepszym sposobem na osiągnięcie porozumienia, a także na poszerzenie swojej wiedzy o świecie.

Jeśli więc chodzi o przekonywanie nieprzekonanych, myślę, że zamiast okopywać się w swoim narożniku, przyjmować postawę wszystkowiedzących i traktować innych z wyższością, dobrze by było po prostu odnosić się do tych wszystkich wątpliwości z szacunkiem. Tylko obniżenie tonu tej dyskusji i zejście z negatywnych emocji może poskutkować jakimkolwiek partnerskim dialogiem. Dopiero wtedy ci, z którymi chcemy się skomunikować, w ogóle usłyszą te argumenty. Poza tym, zawsze najwięcej uczymy się od tych, którzy myślą inaczej niż my. Warto posłuchać, skąd się bierze opinia tych, którzy są przekonani, że zmiany klimatu nie zachodzą. Możemy się wtedy dowiedzieć, jak lepiej komunikować to, co my mamy do przekazania.

Mówiąc o zmianie stylu życia na bardziej proekologiczny, często wspomina się o metodzie małych kroków, która – chociaż dużo wolniejsza – jest skuteczniejsza niż drastyczna rewolucja z dnia na dzień. Dlaczego tak się dzieje?

– Po pierwsze, warto zachować realistyczną perspektywę i zdać sobie sprawę, że nasze codzienne zachowania i nawyki, te związane z transportem, z higieną czy ze zużyciem wody, nie będą w stanie całkowicie rozwiązać problemu. Dominującą rolę w emisji gazów cieplarnianych, w szczególności dwutlenku węgla, grają takie branże jak przemysł budowlany, wielkoskalowe rolnictwo (szczególnie hodowla krów) czy energetyka. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że transport jest odpowiedzialny za mniej niż 15% emisji CO2, a same samochody – za mniej niż połowę tych 15%. Dlatego kluczowe jest, aby rządzący, których jako społeczeństwo wybieramy, podejmowali odpowiednie decyzje dotyczące funkcjonowania przemysłu. To wszystko oczywiście nie znaczy, że każdy z nas nie powinien podejmować indywidualnych działań na rzecz ochrony środowiska.

Nie bez przyczyny mówi się, że kropla drąży skałę. Każde małe działanie składa się na dużą zmianę.

Dane Banku Światowego bardzo wyraźnie pokazują, że zużycie energii na osobę koreluje z tym, jaki jest poziom dochodów w danym państwie. Poziom emisji gazów cieplarnianych w przeliczeniu na osobę nie bez powodu jest dwa razy wyższy w Stanach Zjednoczonych niż w Chinach. Aby ograniczyć zużycie energii czy emisję CO2, musielibyśmy więc obniżyć nasz komfort życia i odrzucić niektóre wygody, do których przywykliśmy. Musielibyśmy zrezygnować np. z ciągłego ładowania laptopa, używania pralki oddzielnie do białych, a oddzielnie do kolorowych ubrań, niezależnie od tego, czy jej bęben jest pełny oraz zużywania ton nowych talerzy, bo przecież w domu jest zmywarka. Kiedy pomyślimy o tym w ten sposób, to zobaczymy, że ciężko jest nakłonić kogokolwiek, aby tak drastycznie z dnia na dzień zmienił swój styl życia. Zmiana nawyków jest pracochłonna i nikt nie zdecyduje się na wywrócenie swojej rutyny do góry nogami, nawet jeżeli ochrona środowiska jest bliska jego wartościom.

Dlatego właśnie podejście, które polega na stopniowej modyfikacji zachowania czy metodzie małych kroków, sprawdza się dużo lepiej i daje większą szansę na to, że ludzie w ogóle coś zmienią.

Jeśli im powiemy, żeby zmienili wszystko, to jest duże ryzyko, że nie zmienią nic.

Kształtowanie zachowań powoli i stopniowo częściej prowadzi do zakotwiczenia takich zmian na dłużej. Nie bez powodu kampanie społeczne bazują właśnie na tej zasadzie, bo ona po prostu wydaje się dużo skuteczniejsza.

Adobe Stock

Jak zmiany nawyków wyglądają z punktu widzenia neurobiologii? Jakie procesy zachodzą wtedy w mózgu i czy istnieją jakieś triki, za pomocą których można ten mózg wytrenować lub „oszukać”?

– Rozczaruję Panią mówiąc, że nie ma dróg na skróty. Nie oznacza to jednak, że nie możemy planować zmian nawyków w taki sposób, żeby było to dla nas łatwiejsze, przyjemniejsze i miało większe szanse na powodzenie.

Kiedy kształtujemy dane zachowanie, np. polegające na wyłączaniu światła przed opuszczeniem pokoju, to ta zmiana jest związana z faktyczną, fizyczną modyfikacją w aktywności naszego mózgu. I to dotyczy każdego zachowania, nawet najprostszych reakcji ruchowych. W każdym takim procesie uczestniczy zawsze bardzo wiele komórek nerwowych rozmieszczonych w różnych strukturach mózgu. Te różne struktury, czy znajdujące się w nich komórki, są ze sobą połączone i tworzą coś, co nazywamy obwodami neuronalnymi. Są to po prostu komunikujące się ze sobą neurony, komórki nerwowe, które biorą udział w jakimś zachowaniu, w jakiejś funkcji. Żeby zmodyfikować taki obwód neuronalny zaangażowany np. do wyłączania światła przy wychodzeniu z łazienki, konieczna jest plastyczna zmiana jego aktywności. Co ważne, istnieje wspólne podłoże neuronalne dla tworzenia zachowań nawykowych, zwłaszcza dla nawyków ruchowych, ale właściwie każdy nasz nawyk ma komponent ruchowy.

Szczególnie ważną dla powstawania nawyków strukturą mózgu jest układ nagrody, dlatego dużo łatwiej jest ukształtować nowe zachowanie, gdy nasze działania będą nagradzane albo są dla nas nagradzające same w sobie.

Bardzo ważną rolę odgrywają tu także m.in. jądra podstawy, prążkowie czy kora infralimbiczna. Wymieniam te struktury, bo chcę podkreślić, że nie odpowiada za to jedno konkretne miejsce w mózgu. Ciekawe natomiast jest to, że np. komunikacja między prążkowiem a korą infralimbiczną zmienia się w trakcie kształtowania się nawyku. Im jest on w nas solidniejszy i bardziej automatyczny, tym bardziej ta komunikacja pomiędzy naszym strukturami mózgu, a także ich aktywność, przekształca się.

Bardzo znanym zjawiskiem jest „pakowanie zachowań w paczki”. Kiedy wykonujemy czynność, która jest dla nas nowa albo wykonujemy ją bardzo rzadko, nie działamy automatycznie. Musimy się starać, żeby zrobić wszystko w dobrej kolejności i włożyć w to jakiś wysiłek, więc aktywność układu nerwowego jest wtedy zupełnie inna. A kiedy takie zachowanie zostanie „spakowane w paczkę”, to mamy do czynienia z charakterystycznym wzorcem aktywności w zaangażowanych obwodach neuronalnych kodujących taki „łańcuch zachowań”. Jeśli zachowanie staje się rutynowe, to idzie nam jak z płatka i nie musimy wkładać w nie takiego wysiłku jak na początku. Najbardziej interesujące jest to, że ta swoboda i brak wysiłku są odzwierciedlone we wzorcach aktywności neuronalnej w tych obwodach neuronalnych, które za to odpowiadają. Sygnalizowany jest tu początek i koniec łańcucha zachowań, który tworzy nawyk. Kształtując siebie, tak naprawdę kształtujemy nasz mózg. I nie są to procesy, które dzieją się obok siebie, tylko jest to ten sam proces biologiczny.

Najłatwiej więc ukształtować swoje zachowanie poprzez dobrze zaplanowaną zmianę nawyków. Istotne, by była ona dla nas stosunkowo łatwa albo żebyśmy nie byli w stanie jej uniknąć.

Tutaj ogromne znaczenie ma to, jak projektujemy swoje środowisko życia, a także to, czy nowy nawyk wiąże się z odczuciem przyjemności.

Skuteczna jest też metoda, która polega na zmianie sposobu myślenia i utożsamieniu się z daną postawą. Warto zacząć myśleć „oszczędzam wodę, bo ważne jest dla mnie dobro planety, a nie dlatego, że wszyscy dookoła mnie mówią, że muszę to robić, a w ogóle to będzie susza”. Jeżeli identyfikuję się z tym sposobem myślenia, to zachowanie będzie mi przychodziło dużo łatwiej niż gdybym robiła to wbrew sobie lub dlatego, że taka jest teraz przyjęta społeczna norma.

Adobe Stock

Ogromne znaczenie ma tu pokazywanie i nagłaśnianie proekologicznych postaw. Co bardziej nas przekonuje – zachowania i opinie osób w naszym najbliższym otoczeniu, zaangażowanie gwiazd czy kampanie społeczne?

Wpływ społeczny jest niewątpliwie jednym z najskuteczniejszych sposobów na zmianę postaw indywidualnych, a także konkretnych zachowań.

Często znacznie bardziej efektywnym niż jakiekolwiek inne techniki. Podam przykład: jeśli zależy nam na tym, żeby wszyscy w pracy gasili światło wychodząc z pomieszczenia, to dużo skuteczniejsze niż umieszczenie w pobliżu wyłącznika kartki z informacją „Gaś światło!”, będzie powieszenie tam zdjęć postaci ludzkich lub nawet samych ich oczu. To pokazuje, jak silnie działają na nas bodźce społeczne. To przecież nie są prawdziwi ludzie, ale już obecność wizerunków innych osób sprawia, że ludzie zachowują się tak, jakby ktoś ich obserwował, więc czyszczą po sobie ekspres do kawy i wyłączają światło.

Wszystkie wymienione przez Panią sposoby są skuteczne. Badania pokazują, że największy wpływ na nasze zachowania mają bliscy nam ludzie i ci, z którymi się identyfikujemy, ale także ci, których podziwiamy, czyli gwiazdy i autorytety. Nie bez powodu od wielu lat, a właściwie od początku istnienia kampanii reklamowych, wykorzystywane są wizerunki osób znanych i lubianych. Natomiast stworzenie dobrej kampanii społecznej jest dużą sztuką. Źle skonstruowane kampanie, np. takie, które próbują wzbudzić w ludziach poczucie winy, celowo lub będąc nieumiejętnie zaprojektowane, przynoszą skutek odwrotny od zamierzonego. Kiedy zaczynamy operować na negatywnych emocjach, rzeczy łatwo mogą nam się wymknąć spod kontroli.

Do których z tych proekologicznych zachowań Pani zdaniem najłatwiej namówić ludzi oraz które z nich mają największy wpływ na środowisko?

– Najodpowiedniejszym i najbardziej optymalnym podejściem jest dostosowanie zachowań do tego, jaki jest największy problem środowiska naturalnego na danym obszarze. Nie jesteśmy w stanie za jednym zamachem zmienić wszystkich ludzkich postaw, które wpływają negatywnie na naszą planetę. Powinniśmy się tu kierować priorytetami. Dla przykładu: jest bardzo wiele miejsc w Polsce, w których dużym problemem jest brak powszechnego dostępu do wody pitnej i dotkliwe susze. W tym przypadku koncentrowałabym się więc na oszczędzaniu wody. Zysk z tego będzie na pewno większy i ważniejszy, niż ze zmiany innych zachowań.

Złota zasada kształtowaniu nawyków mówi, że im mniejszy wysiłek musi być włożony w zmianę zachowania, tym większe jest prawdopodobieństwo, że ona się uda.

Dlatego najłatwiej jest skłonić ludzi do zmian zachowania wtedy, kiedy nie wymaga to od nich zbyt dużej ingerencji w ich życiową rutynę.

Reklama

A jeśli chcemy, żeby to było łatwe, musimy odpowiednio zaprojektować swoje życie. Jeśli nie chcemy kupować zbędnych plastikowych toreb za każdym razem, gdy idziemy do sklepu, to warto zadbać o to, żeby zawsze mieć przy sobie torbę wielorazową. Jedną zostawić w samochodzie, drugą mieć w domu, trzecią nosić w torebce. Jeśli chcemy oszczędzać wodę, to najlepiej założyć automatyczne czujniki w kranach. Nie bez powodu znajdują się one w budynkach użyteczności publicznej i w wielu firmach. Jeśli natomiast zależy nam na segregowaniu śmieci, to trzeba tak postawić pojemniki, żeby łatwo się było do nich dostać i żeby korzystanie z nich było przyjemne, czyli żeby odpowiadały naszemu poczuciu estetyki. Innymi słowy, najłatwiej jest zmienić swoje zachowanie, odpowiednio projektując swoje środowisko życia. Zaprojektujmy je więc tak, aby proekologiczne zachowania były dla nas po prostu łatwe, przyjemne i przychodziły nam naturalnie.

materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama