Karol Strasburger o świadomym ojcostwie, którego doświadczył „z niezłym opóźnieniem”…
Przyjście na świat Laury wywróciło jego życie do góry nogami!
- Krystyna Pytlakowska
Przyjście na świat Laury wywróciło jego życie do góry nogami. Dało ogrom szczęścia, ale też nieprzespane noce i notoryczne zmęczenie. Karol Strasburger opowiada o świadomym i odpowiedzialnym ojcostwie, którego doświadczył „z niezłym opóźnieniem”, i związku z Małgorzatą Weremczuk.
Spróbujmy nazwać etapy bycia ojcem.
To zależy od sytuacji. Są ojcowie, którzy nie tęsknią specjalnie za dziećmi, czyli tak zwani ojcowie przypadkowi. I są tacy jak ja, którzy oczekują na zostanie ojcem, starają się mimo przeszkód stworzyć rodzinę pokoleniową, ale przeżywają też etap niepewności i kompletnej niewiedzy na temat tego, jakim rodzicem mogą się okazać. Tym bardziej w mojej sytuacji, w której doświadczeniem ojcostwa los obdarował mnie z niezłym opóźnieniem. Dopóki człowiek sam tego nie sprawdzi, to nic o tym nie wie. Trzeba doświadczyć na własnej skórze, czy ma się odporność, cierpliwość, czy wytrzyma się różnego rodzaju napięcia, lęki, nieprzespane noce. I wiek nie ma tu znaczenia, o ile mamy w sobie mądrość i odpowiedzialność za rodzinę, to jest wyzbywamy się egoistycznych potrzeb na rzecz nowego życia. Niektórzy tatusiowie uciekają z domu przed obowiązkami, zostawiając często matki swoich dzieci same z ich emocjami, zmęczeniem, które w zdrowej relacji należy według mnie zawsze dzielić na dwoje.
A Ty?
A ja się przekonałem, że te obowiązki sprawiają mi przyjemność. Mam ogromne wsparcie w mojej żonie, która w niesamowicie piękny, dojrzały i delikatny sposób wprowadziła mnie w ten totalnie obcy, acz upragniony świat tacierzyński. I moim zdaniem pierwszy test z ojcostwa zdałem pomyślnie. A te wszystkie uciążliwości wspominam jako coś niezwykłego, fajnego i chcianego. Chociaż przyznam, że etapy skoków rozwojowych, zdarzające się bunty, rozmaite przeżycia emocjonalne dziecka, choroby i to nieustające wstawanie o trzeciej, piątej rano nie było i nie jest zbyt łatwe.
Naprawdę wstawałeś do Laury w nocy?
No pewnie. Zawsze wstajemy oboje z Małgosią, bo śpimy jeszcze wszyscy razem, w tym samym pokoju. Razem się więc budzimy, jesteśmy dla niej cały czas. Kto z nas pierwszy usłyszy, ten ma wartę (śmiech). Dawniej przewijaliśmy na zmianę, usypialiśmy ją. Wczoraj na przykład Laura obudziła nas o piątej rano, bo była głodna: „Tata, ja chcę zjeść pierożki”. Skąd mam wziąć pierożki o tej porze? Nauczyliśmy się na szczęście przewidywać już takie sytuacje. Jak to mówi moja żona, zawsze trzeba być o krok przed nią.
A tata biegnie od razu do kuchni.
Tata biegnie, chociaż mama częściej, bo ja o tej porze jestem na tyle nieprzytomny, że boję się spaść ze schodów – śpimy na piętrze. Ten etap nocnych pobudek trwa już trzy lata, chociaż dziecko już nie budzi się tak często. Teraz na przykład bardzo dużo spala energii w przedszkolu, przez co, totalnie wykończona, pada często już w aucie w drodze do domu, po podwieczorku w przedszkolu, ale nie je kolacji. Te wieczorne drzemki nie zawsze da się nam powstrzymać, przez co budzi się głodna albo zupełnie nad ranem gotowa do zabawy (śmiech). My jednak cieszymy się, że ten rytm dnia udaje nam się w miarę wypracować i w większości sytuacji możemy wieczorem pobyć we dwoje, a potem po cichutku przy niej położymy się, patrząc dumnie na nią jak w obrazek.
Czytasz jej przed snem?
Nie. Próbuję, ale z jej energią jest to trudne. Książki są dla nas bardzo ważne i staramy się oboje, aby z nimi obcowała od najmłodszych lat. Czasami nawet chciałbym jej poczytać, ale na razie książeczki są dla niej bardziej obrazkowe. Mówi: „Tato, poczytaj mi o Kubusiu Puchatku”. Ale gdy zaczynam, za kilka stron szybko się nudzi. Podobno i taki etap mają dzieci.
Czytaj także: Karol Strasburger o codzienności z trzyletnią córką: „Dodaje mi energii. Muszę zatańczyć na jej weselu”
Pamiętasz, jak pierwszy raz zobaczyłeś swoją córeczkę?
Oczywiście, zaraz po urodzeniu. Położna mi ją podała, a ja przytuliłem Laurę, żeby poczuła moje ciepło. A gdy mi powiedziano, że jest zdrowa, uspokoiłem się i nawet łzy, które miałem pod powiekami, gdzieś zniknęły. To naprawdę niezwykłe przeżycie, kiedy zobaczyłem dziecko, które dotąd oglądałem tylko na zdjęciach USG.
Jest coś, co Cię w Tobie zaskoczyło?
Zaskoczyło mnie, że mam odporność na to wszystko, co niesie ojcostwo, i że daje mi to radość. Nigdy wcześniej nie pragnąłem dziecka, skupiałam się na innych celach. Byłem skoncentrowany na szukaniu partnerki życiowej, a myśl o dziecku wydawała się wówczas abstrakcją. Ale z czasem dojrzałem do ojcostwa. Chcieliśmy z Małgosią tego dziecka i je mamy. Jesteśmy przykładem tego, że dążenie do szczęścia i osiągania marzeń ma sens i nigdy nie jest na to za późno. Moim zdaniem dziecko powinno być poczęte z miłości i z miłością oczekiwane, a nie traktowane jak życiowa przeszkoda. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z tego, że posiadanie dziecka to nie spacerek do parku z wózeczkiem, tylko ktoś na całe życie, kogo się kocha i kto staje się dla nas najważniejszy na świecie. Dlatego cieszę się, że spotkałem partnerkę, z którą chciałem mieć dziecko, bo teraz mam już wszystko w życiu ułożone i nie muszę zabiegać o karierę w pierwszej kolejności. Moja rodzina, nasza wspólna droga ku radości życia stała się moim nadrzędnym priorytetem.
Długo czekałeś na ojcostwo.
Oczekiwałem sytuacji, która pozwoli mi być ojcem w sposób świadomy i odpowiedzialny. Naprawdę mnie nie obchodzi, że wielu ludzi dziwi się tej decyzji w tym momencie mojego życia. To ja się dziwię, że ludzie płodzą dzieci, mając zbyt mało lat, doświadczenia, możliwości materialnych, a potem cierpią, nie są w stanie stworzyć godnych warunków wychowawczych, podrzucają je do okna życia. Albo, co gorsza, do domów opieki. I potem szuka, biedne, akceptacji, pomocy i zrozumienia w świecie, który często nie bywa łaskawy, niestety. Kiedy to mówię, mam w sercu potworny ból na myśl o tych niewinnych niczemu dzieciaczkach.
I nie masz lęków, że nie zdążysz córki wychować?
Nie mam. Mogę sobie tylko wyobrażać, że byłoby lepiej, gdybym był młodszy i miał dla Laury więcej czasu, by zdążyć ją doprowadzić do wszystkich zdarzeń w dorosłości. Ale czy to znaczyło, że miałem w ogóle zrezygnować z ojcostwa? Rok temu uczestniczyłem w programie wyjazdowym „Lepiej późno niż wcale”. Ten program pasował idealnie do mojej sytuacji. Cieszę się więc z tego, co mam, i jest we mnie nadzieja, że uda mi się moją córkę wychować do w miarę dojrzałego wieku, w którym zapamięta swojego tatę jako kogoś, kto był przy niej, kochał bezgranicznie i przekazał jej dużo wartości.
Dbasz o kondycję fizyczną. Swoją formą zadziwiasz nawet 30-latków.
Wszystko robię, aby mieć dobre zdrowie. Nie palę, nie piję w zasadzie, nie zażywam narkotyków i nie myślę katastroficznie. A poza tym wnikanie w takie osobiste szczegóły jest dla mnie krępujące. Posiadanie dziecka nie służy temu, żeby się publicznie nim chwalić. Chcę je wychować bez przesadnego reklamowania późnego ojcostwa. Taka jest po prostu moja historia z happy endem. Mogę powiedzieć tylko, że córka to ktoś bardzo mi bliski na całą resztę mojego życia i w żadnych słowach nie umiałbym opisać nawet, jak wielką i wyjątkową miłością ją darzę.
Jaka jest ta Wasza córeczka?
Śliczna i kochana, choć chyba każdy tak mówi o swoim potomku. Mamy energiczne, radosne, kreatywne, zabawne i po prostu fajne dziecko. Ma niezwykłą urodę. Zaskakuje nas słowami, tekstami, sposobem wymyślania rozmaitych zajęć. Jest ewidentnie szczęśliwa, a to nasz ogromny sukces.
Czytaj także: Karol Strasburger: „Nikt nie będzie nam wciskał czy kombinował, że to moja żona »chwyciła« mnie na dziecko”
Gdy Laura widzi Cię w telewizji, rozpoznaje, że to Ty?
Na pewno. Od niemowlęcego wieku rozpoznaje mój głos, a teraz, poza żywą reakcją, wiem też, że już doskonale rozumie, na czym polega moja praca.
Spędzasz z nią dużo czasu?
Tyle, ile mogę. Kiedy jestem już tylko do jej dyspozycji i Małgosia zajmuje się pracą bądź ma chwilę tylko dla siebie, wchodzę w dziecięce buty i zaczynam swoje szaleństwa. Lubię ten stan, kiedy „tata wchodzi do akcji”. Noszę ją, bawimy się w sztuki cyrkowe, układamy wieże z klocków, puzzle, malujemy. Często jesteśmy w ogrodzie, razem bawimy się, jednocześnie grabiąc liście czy wykonując różne inne prace. Robię czasem nawet jedzenie. Jestem dla niej wówczas w pełni. Dziecka się trzeba nauczyć. Dużo też do niej mówię, ale bez zdrobnień. Normalnym, dorosłym językiem. Dbamy o wymowę. I wspaniale jest popatrzeć na świat przez pryzmat własnego dziecka, widzieć, jak ono się zmienia, dojrzewa, jak siedzi przy stole, posługując się widelcem i nożem. Uczymy ją tego bardzo precyzyjnie, wymagamy wręcz, że ma jeść jak osoba dorosła. I muszę tu przyznać, że w restauracjach moja córka je ładniej niż inne dzieci. A czasem ładniej niż dorośli (śmiech).
Jesteś wdzięczny losowi, że możesz doświadczyć tych uczuć?
Tak, tylko że los jest losem. Ale żeby wygrać, trzeba go wykupić albo podać mu rękę. To nie tak, że coś się działo poza mną, bez mojego zaangażowania.
Wiem, że bardzo staraliście się z Małgosią o dziecko.
Mówię tu o wszystkim razem. To nie tylko, że chcieliśmy mieć dziecko, chcieliśmy też prowadzić takie życie jak teraz, a dziecko jest tego konsekwencją. Na profilu Małgosi na FB pojawił się bardzo ważny wpis w odniesieniu do słów jednego z polityków na temat zakładania rodziny przez kobiety po 25. roku życia. Nie będę tu tego rozwijał, bo oboje odnieśliśmy się do tego we własnych social mediach obszerniej. Ale w innym aspekcie, niezależnym od tej kwestii, w której często ludzie nie mogą z różnych powodów mieć dzieci, jest też tak, że nieraz zwyczajnie boją się zakładać rodzinę, podjąć decyzję o małżeństwie i wspólnym życiu, bo obawiają się, czy będą w stanie się utrzymać, dotrzymać obietnic… boją się odpowiedzialności. Szczególnie dotyczy to mężczyzn. Ja odwrotnie, ja tego bardzo chciałem. No i się udało. A teraz konsekwentnie zmierzamy z żoną do tego, żeby utrzymać tę atmosferę. Żeby było to fajne, miłe, pełne miłości i dążenia do kolejnych wspólnych marzeń życie.
No i żebyś był w dobrym zdrowiu i kondycji.
No właśnie. Jak pukam do drzwi, wracając z targu, to słyszę z korytarza, jak moja córeczka woła: „Tata, kocham cię, kocham ja bardziej!”. Nie ma nic piękniejszego. Można zapomnieć wtedy o tych nieprzespanych nocach, o płaczu, o strachu przed nieznanym, bo te wszystkie uciążliwości nie są warte tego, co przeżywa się, będąc ojcem.
A jednocześnie zachowałeś swój dawny tryb życia: pracę, tenis, narty, otwarty dom.
Tak, robię to też dla Małgosi, która jest tak fajną żoną, że rozumie, czym jest potrzeba odnajdywania w związku także własnej przestrzeni, i nie zabrania mi chodzić na tenisa, spotykać się w męskim gronie czy pojechać na narty. Chyba nie ma nic gorszego od tego, jak odbieranie ludziom ich zainteresowań i pasji, które pomagają utrzymać kondycję psychiczną i fizyczną, a także czuć się szczęśliwym. Ja od Małgosi nie słyszę: „O, znowu idziesz na tenisa? Wychodzisz z kolegami?”. Ważne tylko, żeby nie robić tego egoistycznie. Jeżeli więc umawiam się sam, to zawsze pytam, czy jestem dziś potrzebny. Albo dodaję, że mogę potem pojechać po Laurę do przedszkola czy przejąć inne obowiązki, aby ona mogła odetchnąć i skupić się na swoich potrzebach. Myślę o tym, że mając dziecko, trzeba się wyzbyć egoizmu.
No tak, Małgosia niedawno wyjechała na parę dni, bo czuła się zmęczona, a Ty zostałeś z Laurą.
I traktowałem to jako coś naturalnego. Każdy potrzebuje trochę oddechu. Nie rozumiem więc ludzi, którzy zabraniają partnerowi wszystkiego, nawet kontaktów towarzyskich. To zabija związki i gasi płomień w każdej relacji.
„Najgorsze” macie już za sobą.
Myślę, że nie. Niektórzy twierdzą, że najgorsze jeszcze przed nami. Gdy dzieciom się coś miesza w głowie, wpadają w świat dziwnych autorytetów towarzyskich, używek, a rodzice nie wiedzą, skąd się to u nich wzięło. Ja jednak twierdzę, że damy sobie radę, wychowamy fajnie nasze dziecko, na mądrego człowieka, które bez naszej asekuracji będzie potrafiło być asertywne i odróżnić dobro od zła.
Dziecko wychowane w ciepłym, serdecznym domu nie popada potem w narkomanię.
A jednak czasem się to gdzieś spod kontroli wymyka. Rolą rodziców więc jest tworzyć taki dom, by dziecko chciało naśladować rodziców i, słuchając ich rozmów, obcując w ich przestrzeni, myślało podobnie. Przede wszystkim rodzice muszą mieć do siebie szacunek i rozumieć, jaka jest moja rola, co mi wolno, a czego nie. W naszym domu nie istnieje to okropne powiedzenie, że „dzieci i ryby głosu nie mają”. Mają bardzo ważny, nadrzędny głos w sprawie wyrażania swoich emocji i potrzeb.
A czego Ci nie wolno?
Robić różnych rzeczy, które dają dziecku zły przykład. Nie wolno dopuszczać do tego, żeby się denerwować w sposób niewłaściwy, wzbudzać złą atmosferę, zakłócać jej beztroskie dzieciństwo. Swoje problemy należy schować do kieszeni i załatwiać sprawy dorosłych poza świadomością dziecka.
Czytaj także: Od współpracy zawodowej do miłości. Tak kochają się Małgorzata i Karol Strasburgerowie
A Wasza córka słyszy, jak mówisz do Małgosi „Mordko”, i wyczuwa Waszą czułość.
Ona to wie. Przejęła też to, jak Mordka mówi do mnie, ale tego nie zdradzę teraz. Wie już, że czułość, miłość to podstawa. Przytulanki i wygłupy są u nas na porządku dziennym i czasem myślę, że jakby to ktoś z boku nagrał… I zgodność między dwojgiem ludzi, których zadaniem jest wychować nowego człowieka. Moi rodzice dość wcześnie się rozstali i mieli innych partnerów. Wiem więc, jaki to miało negatywny wpływ na mnie.
Dlatego jesteś monogamistą?
Nie wiem, czy dlatego, ale nie chciałbym, żeby moje dziecko doświadczyło rozstania rodziców. Zresztą pewne rzeczy wpajał mi ojciec, ale słyszałem też mądre uwagi od profesora Bardiniego, potem Gustawa Holoubka, którzy byli dla mnie autorytetami. Dzięki nim mam jasność wyborów. Dzisiaj Laura rozrzuciła zabawki, bo się zdenerwowała. Po pokoju fruwały układanki i klocki. Zdziwiło mnie, że się nie zirytowałem. Powiedziałem tylko: „Przykro mi, że tak to robisz, rozumiem, że coś cię zdenerwowało, kochana córeczko, ale możesz mi o tym opowiedzieć, nie musisz niszczyć zabawek. Proszę cię, posprzątaj, a ja ci pomogę, jeśli chcesz”. No i po buncie. Jeden do jednego dla mnie.
Wszystko odbyło się bez krzyku czy pogróżek, bo miałeś świadomość, że Twoje dziecko nie zrobiło tego złośliwie i że też ma prawo się zdenerwować.
No tak, chciała obejrzeć jakąś bajkę, a nie bawić się puzzlami. Jej świat trzeba zrozumieć. Nie znaczy to jednak, że dziecku wszystko wolno, trzeba tylko spokojnie mu wytłumaczyć, dlaczego czegoś robić nie powinno, i odwrócić uwagę dziecka w inną stronę. Być przy nim, dla niego. Małgosia jest od tego specjalistką, żeby z rozpaczy Laury uczynić chwilę radosną albo na czas zapobiec histerii czy lądowaniu przedmiotów w niewłaściwą stronę i miejsce. Bo dziecko za moment zapomni o misiu i będzie się bawić zupełnie czym innym.
Rozmawiała
KRYSTYNA PYTLAKOWSKA
Zdjęcia OLGA MAJROWSKA
Makijaż BEATA MILCZAREK
Fryzury KAMIL PECKA
Stylizacje JOLA CZAJA
Produkcja PAULINA ALEKSIEJUK-LEWANDOWSKA
Za pomoc w realizacji sesji dziękujemy Pałacowi Boglewice, ul. Boglewice 6,
05-604 Boglewice.
Właśnie zostałaś mamą, a może akurat czekasz na swoje maleństwo? Koniecznie zajrzyj do nowego numeru magazynu „VIVA!Mama”. Już w kioskach!