Reklama

Tylko tutaj można odwiedzić Wioskę Świętego Mikołaja, przejechać się saniami w zaprzęgu reniferów, przekroczyć koło podbiegunowe, zwane po fińsku „napapiiri”. Witajcie w świecie, gdzie fantazja nie zna granic, a dzieci skaczą ze szczęścia!

Reklama

Laponia przyciąga jak magnes. Kusi dziką naturą, surowym pejzażem, choć sławę przyniosła jej Wioska Świętego Mikołaja. Samolotem lub nocnym pociągiem z Helsinek można wygodnie dostać się do Rovaniemi, lapońskiej stolicy. Sześć kilometrów dalej, na północ, leży słynna siedziba Świętego Mikołaja, dokąd w kilka minut dowozi gości specjalny autobus, zwany Ekspresem Świętego Mikołaja W grudniu ruch tu jak w ulu, wszędzie rozbrzmiewają kolędy i palą się tysiące lampek niczym na planie filmu o Bożym Narodzeniu…

Na poczcie elfów

Do końca nie wiadomo, skąd wziął się Święty Mikołaj na samym krańcu północnej Finlandii. Wiadomo tylko, że stał się światowym rekordzistą w otrzymywaniu listów od dzieci. Co roku dostaje ponad 700 tysięcy listów ze 150 krajów, w tym najwięcej z Wielkiej Brytanii, Japonii, Chin i… Polski. Jak można się domyśli ć, aby mógł odpowiedzieć na wszystkie, musi użyć magii. I co tu kryć, cała wioska też jest magiczna. Już sam fakt, że na Poczcie Świętego Mikołaja, gdzie można nadać list i kupić świąteczne pamiątki, zamiast urzędników urocze elfy sortują listy, paczki i przystawiają na nich specjalne stemple Świętego Mikołaja czy odpisują na maile, wydaje się czymś niezwykłym. Największym jednak przeżyciem jest wizyta w Biurze Świętego Mikołaja (wstęp bezpłatny). Trzeba jednak odstać prawie godzinę w kolejce i dokładnie śledzić zegar zawieszony nad wejściowymi drzwiami, wskazujący, czy akurat święty odpoczywa z panią Mikołajową, śpi, czy też zaprasza do siebie. W końcu można wejść i zobaczyć dostojnego brodacza w czerwonym kubraczku, rozpartego na dębowym krześle. Dzieci są zachwycone, mogą wyjawiać mu swoje pragnienia, a jeśli one się cieszą, to cieszą się też ich rodzice. Warto wiedzieć, że protoplastą świętego z Laponii był Święty Mikołaj z Mirty (teren obecnej Turcji), który później został jej biskupem. Legendy głoszą, że w spadku po rodzicach odziedziczył pokaźny majątek, przeznaczył go jednak na pomoc biednym i potrzebującym.

AdobeStock.com

Zaprzęg Świętego Mikołaja

Wizyta u Świętego Mikołaja trwa kilka minut, krótka rozmowa, świąteczne życzenia i pamiątkowe zdjęcie za 30 euro – prawo robienia zdjęć mają tu tylko elfy. A jednak ta chwila na zawsze pozostanie w pamięci maluchów. W wiosce czeka na nie mnóstwo atrakcji, choćby lekcje elfickiej kaligrafii, nauka wypieku ciasteczek i robienia zabawek w Szkole Elfów, zwiedzanie igloo i farmy reniferów czy jazda na łyżwach i oponach po specjalnym śnieżnym torze w Parku Mikołaja. Kto nie chciałby się też przejechać słynnym zaprzęgiem Świętego Mikołaja złożonym z ośmiu reniferów? Okazuje się jednak, że Czerwononosy Rudolf, Fircyk czy Złośnik to tylko legenda. Ale opowieści o tym, że zaprzęg świętego potrafi latać w czasie bożonarodzeniowej gorączki, nie wzięły się znikąd. Kiedy widzi się te zwierzęta w zimowej scenerii, wydaje się, że fruną niczym ptaki ponad śnieżną krainą. Zawdzięczają to specjalnym poduszkom na racicach, które chronią je przed zapadaniem się w zaspy. A poza tym renifery zimą to świetni biegacze…

Zorza na kole podbiegunowym

Na tych, którzy chcieliby się wypuścić z przytulnej Wioski Świętego Mikołaja na łono lapońskiej natury, czekają skutery śnieżne, przejażdżki zaprzęgiem reniferów i psów husky. Po chwili zapomina się o cywilizacji, bezkresna biała kraina ciągnie się aż po horyzont. Słychać tylko zawodzenie wiatru i skrzypienie śniegu. Laponia jest niesamowitym miejscem. Przy odrobinie szczęścia można podziwiać tutaj zorzę polarną. Widać wtedy, jak tańczy, zmienia kolory zależnie od składu gazu w atmosferze (na niebiesko świeci wodór i hel, na purpurowo – azot, na zielono – tlen), a wszystko dzieje się jakieś 100 kilometrów nad ziemią. Polując na zorzę, trzeba pamiętać, by unikać pełni księżyca i rozświetlonych łuną świateł dużych miast. Tych jednak tu nie ma, bo Laponia jest słabo zaludniona. Można przebyć dziesiątki kilometrów i nie spotkać żywego ducha… Łatwiej jednak, niż upolować zorzę, będzie przekroczyć koło podbiegunowe, czyli białą linię z napisami w kilku językach przechodzącą przez środek Wioski Świętego Mikołaja. Udział w tym wydarzeniu potwierdza wręczany każdemu specjalny certyfikat. Koło podbiegunowe można przekroczyć również pod ziemią, w Jaskini Świętego Mikołaja.

AdobeStock.com

Zupa z renifera?

Pomysł stworzenia wioski powstał po drugiej wojnie światowej. Do Laponii spływała pomoc z UNRRA (odpowiednik dzisiejszego UNICEF), co miało ożywić ruch turystyczny w tym regionie. W 1950 roku nieoczekiwanie wizytę w Rovaniemi zapowiedziała Eleonora Roosevelt, wdowa po prezydencie USA. Idąc za jej przykładem, wkrótce zaczęli ściągać tu znani ludzie, a wraz z nimi turyści. W lokalnej tradycji okolice Rovaniemi od dawna uchodziły za siedzibę Świętego Mikołaja. A ponieważ przybywało turystów pragnących go odwiedzić, w latach 80. wybudowano tutaj jego wioskę. Wkrótce powstały sklepy i bary, gdzie warto dziś skosztować regionalnych przysmaków, pasztetów z łososia, marynowanych śledzi czy zupy z… renifera. Może to nas dziwić, ale jego mięso jest tutaj tak popularne, jak u nas wołowina. Na koniec wypada wypić drinka w barze lodowym. Cudownie rozgrzeje nas glögi, łyk grzanego wina z dodatkiem aromatycznych przypraw korzennych…

Reklama

Szczęśliwi w Rovaniemi

Jeśli wyczerpią się atrakcje w wiosce, zawsze można miło spędzić czas w samym Rovaniemi. Działa tu multimedialne Muzeum Nauki Arktikum poświęcone Arktyce, którego przeszklony dach pozwala obserwować zorzę polarną. Warto też zajrzeć do Muzeum Regionalnego Laponii, gdzie poznamy jej dzieje od prahistorii do teraz i życie Samów, dzielnych mieszkańców tej ziemi. Dowiemy się, że w lapońskich domach bębny były nieodłącznym wyposażeniem. Wierzono, że ich brzmienie miało moc unoszenia ludzkiej duszy ponad doczesność, więc zwykło się mówić, że mieć bęben to mieć wielkie szczęście. Choć Rovaniemi to biegun zimna, gdzie temperatury spadają do minus 40 stopni, koncertuje tu Lapońska Orkiestra Kameralna. Życie kwitnie w najlepsze, działa cudowny pchli targ, na którym można kupić oryginalne pamiątki, w barach spotyka się mnóstwo młodych ludzi, bo miasto jest też ośrodkiem studenckim. Z lotu ptaka widać, jak ulice 60-tysięcznego miasta układają się w kształt rogów renifera będącego symbolem zimowej krainy. Żal wyjeżdżać. Ale jeśli zechcemy tu wrócić, wystarczy napisać do Świętego Mikołaja: Rovaniemi 96930, Laponia.
Spełni wszystkie prośby.

AdobeStock.com
Reklama
Reklama
Reklama