Ja, On i ta trzecia, czyli jego matka. Związek z maminsynkiem przypomina trójkąt.
Jeśli Twój partner jest uzależniony od matki, porozmawiaj z nim otwarcie. To lepsza droga niż atakowanie teściowej
- Redakcja VIVA!
Na samym początku wszystko jest ok, bo ty jesteś zakochana. Dostrzegasz, że mama w życiu twojego partnera istnieje, ale przecież to normalne – wszyscy je mamy. Nie przyglądasz się tej relacji, skupisz się na motylach we własnym brzuchu. Z czasem, powoli zaczynasz jednak czuć delikatny niepokój, widzisz, że coś jest nie tak, bo matka partnera pojawia się w jego opowieściach, myślach i… w waszym domu zadziwiająco często. Ale nadal myślisz, że „jakoś to będzie”, kochasz, więc milczysz. Albo wierzysz, że jak już założycie swoją własną rodzinę, wszystko się zmieni. I nagle to do ciebie twój partner zacznie zwracać się ze wszystkim: poprosi o radę, będzie chciał wiedzieć, co myślisz na jakiś temat, czyli – mówiąc najprościej – to wreszcie ty staniesz się najważniejszą kobietą w jego życiu. Psychologowie mówią jasno – jeśli twój partner jest tzw. mamisynkiem – na cuda nie wolno liczyć. Związek z takim mężczyzną to gigantyczne wyzwanie, a na koniec raczej rozczarowanie.
Zobacz też: 5 sposobów na wzmocnienie relacji. Jak skutecznie rozwiązywać problemy w związkach?
Kiedy mama jest blisko
Matka jest tą pierwszą i – co oczywiste – przez pewien okres najważniejszą kobietą w życiu chłopca. No właśnie – chłopca… A kiedy ten staje się mężczyzną, relacja z matką powinna zmienić charakter.
Ale, by tak się stało, wcześniejsza więź musi być „zdrowa”. Natomiast jeśli jest nim jakiś toksyczny element efektem miłości matki może być właśnie mamisynek. Dzieje się tak często dlatego, że matka traktuje syna z przesadną troską. Jest zbyt opiekuńcza, wyręcza syna we wszystkich obowiązkach, roztacza nad nim ochronny parasol. To wszystko sprawia, że z chłopca wyrasta nieporadny mężczyzna. Nieporadność może przejawiać się we wszystkich życiowych kwestiach, tych zupełnie błahych jak „technika” wieszania prania, po ważne, fundamentalne kwestie jak światopogląd, wybór pracy, itd. A kiedy w życiu takiego mężczyzny pojawi się kobieta jego ciągła potrzeba konsultacji wszystkiego z matką doprowadza partnerkę mamisynka do szaleństwa. Często słyszymy jak mądre, doświadczone kobiety przekazują tym młodszym pewną radę: syna wychowujesz dla innej kobiety. I to bez wątpienia rada, którą każda matka powinna wziąć sobie do serca. Bo swoim postępowaniem może skazać swoją potencjalną synową, a jednocześnie swojego syna na życiową porażkę.
Jedyny sposób: terapia
Tu nie ma dobrego rozwiązania. Kobiety, które żyją z mamisynkami zwierzają się, że życiem z kimś takim to koszmar, bo partnerka nigdy nie będzie „tą jedyną”, on mamę zawsze będzie stawiał na pierwszym miejscu. Jest bowiem zasadnicza różnica między szacunkiem do matki, liczeniem się z jej zdaniem, a ślepym posłuszeństwem. Gdy niezdrowa więź nie jest przecięta, prędzej czy później stanie się źródłem negatywnych emocji u całej trójki: matki, syna i jego partnerki.
Zobacz też: Ciche dni w związku. Czy milczenie rozwiązuje konflikty?
Partnerka maminsynka jest w bardzo trudnym położeniu, musi wręcz „walczyć” o uwagę, czułość i czas swojego partnera z jego matką. Czy tego chce, czy nie musi stanąć do rywalizacji. A nawet jeśli to zrobi, zwykle ma niewielkie szanse na zwycięstwo. Bez przerwy spotyka się bowiem z krytyką ze strony teściowej, która jest pewna, że absolutnie żadna kobieta nie jest wystarczająco dobra dla jej ukochanego syna. A syn? Kiedy jego partnerka prosi i błaga, by jej mąż stanął po jednej ze stron – raczej może mieć pewność, że ten wybierze „mamusię”. Bo to z nią i z jej zdaniem jest nierozerwalnie zrośnięty. Tylko matka „wie” czego on naprawdę potrzebuje, a jeśli syn przejawia chęć zasięgnięcia języka u żony/partnerki matka potrafi posunąć się wtedy do emocjonalnego szantażu – syn słyszy, że poświęciła mu całe swoje życie, a on jest niewdzięczny. Specjaliści nie pozostawiają wątpliwości – jeżeli kobieta decyduje się na walkę o związek z mamisynkiem – jedyna droga do ewentualnego sukcesu, zwycięstwa, wiedzie przez gabinet psychoterapeuty i terapię małżeńską. Innej ścieżki raczej nie ma.
Autor: Karolina Morelowska-Siluk