Nie żyje Paweł Królikowski. Przypominamy jedyną taką rozmowę aktora z synem Antonim
Aktor zmarł w wieku 58 lat...
Są tacy ludzie, po których odejściu pozostaje pustka. Paweł Królikowski nie żyje. Zmarł po długiej i wyczerpującej chorobie. Aktor trafił do szpitala tuż przed Bożym Narodzeniem, w piątek 20 grudnia 2019, w którym podobno przebywał od tego czasu. Informację o jego śmierci podał Super Express, powołując się na wypowiedź przyjaciela zmarłego. Przypomnijmy, że Paweł Królikowski debiutował w 1984 roku w roli chuligana w filmie Dzień kolibra. Ukończył szkołę teatralną we Wrocławiu. Publiczność pokochała go za rolę Kusego w serialu Ranczo. Od 2014 roku zasiada w jury programu Twoja Twarz Brzmi Znajomo. Ostatnio zagrał w filmie Patryka Vegi Pitbull. Nowe porządki czy serialu Belfer. Paweł Królikowski rzadko pojawia się w show-biznesie i ponad wszystko chroni prywatność swojej rodziny. Wraz z Małgorzatą Ostrowską-Królikowską wychowują pięcioro dzieci. Dziś dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci Pawła Królikowskiego. Przypominamy archiwalną rozmowę aktora z 2014 roku dla magazynu VIVA!. Wywiadowi z Krystyną Pytlakowską towarzyszyła poruszająca sesja, w której aktor wziął udział z synem Antonim.
Archiwum magazynu VIVA! Paweł Królikowski w wywiadzie z synem w 2014 roku
Co Antek ma po ojcu? Aktorski talent. Poza tym obydwaj lubią dobry show. Antek tańczył w „Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami”. Paweł jest jurorem w superpopularnym polsatowskim programie „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”. Różnice? Jeden lubi sport, a drugi nie. Paweł i Antek Królikowscy w męskiej, szczerej rozmowie. O tym, jak wychować zbuntowanego syna, i czy można… wychować ojca, opowiedzieli Krystynie Pytlakowskiej w 2014 roku.
1 z 4
– Antek, dlaczego zdecydowałeś się na „Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami”, skoro tańczyć nie potrafisz?
Antek: Pomyślałem: Dobra, trochę się powygłupiam, a przy okazji może się czegoś nauczę. I tak się stało. Tańczyłem z Kamilą Kajak, fantastyczną dziewczyną, doświadczoną tancerką. Już po pierwszym treningu zobaczyła moje marne umiejętności taneczne, więc od początku byliśmy przygotowani naprawdę na wszystko!
Paweł: Myślałem, że powalczą przez cztery, może pięć odcinków. Ale trzy też trzeba przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza.
Antek: Powiedzieliśmy sobie z Kamą: „Było miło, ale się skończyło, mamy to za sobą, wracamy do normalnego życia”.
Paweł: Bo to żaden koniec świata, to się tylko pani tak wydaje.
Antek: Po programie zdarzało mi się słyszeć gdzieś w sklepie czy na ulicy: „Panie Antku, dlaczego tak szybko?”. Nie bardzo wiedziałem, jak się z tego tłumaczyć, proszę mi wierzyć, że nie miałem problemu z „odpadnięciem”, ale skoro przez ludzi postrzegane to było jako „porażka”, musiałem tę „porażkę” po prostu przyjąć na klatę.
– Zaimponowałeś mi, gdy powiedziałeś, że nie przyjdziesz do porannego programu, bo to nie jest pora, o której wstajesz.
Antek: Bo to nie była pora, o której wstaje się po „Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami”! Wiadomo przecież, że czekała nas niezła impreza. O siódmej rano nazajutrz na pewno nie nadawałem się do zwierzeń w telewizji. Mam nadzieję, że nikt się nie obraził.
Paweł: Antek nie chciał iść do „Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami”, ale bardzo namawiał go producent. Mówiłem Antkowi, że to może stać się trudnym doświadczeniem zawodowym. Ale że to też taka nauczka.
– Wszystko ma być dla biednego Antka nauczką? To samo powiedział Pan, gdy syn pokłócił się z policjantami.
Paweł: Powiedziałem, że to ma być dla ciebie nauczka, i była, kropka.
Antek: Rzeczywiście, dostałem od życia kilka lekcji, ale nie mogę powiedzieć, że stałem się dzięki nim jakimś mędrcem. Kiedy patrzę z dystansu na swoje życie, widzę w nim raczej niezły scenariusz na komedię pomyłek.
– Wszyscy mamy przecież poczucie humoru, prawda?
Antek: Niestety, nie wszyscy. Tata nie ma (śmiech).
Paweł: Mam, tylko nie wiem, czy ci, którzy często decydują o naszej pracy, je mają.
– Dobrze, zacznijmy więc na poważnie. Powiedział Pan do Antka w jednym z wywiadów: „Powiedz pani, że my się lubimy”. Można nie lubić własnego dziecka?
Paweł: Myślę, że więzy rodzinne wymykają się kategorii lubi – nie lubi. Nie chcę uderzać w dzwon Zygmunta pod hasłem „miłość rodzicielska”, bo dzisiaj zaczyna to być pojęciem marketingowym. Można napisać o tym książkę i na niej zarobić. Więź między mną a moimi dziećmi nie może być oceniana jako „lubienie”, podlega bowiem bezkrytycznemu uczuciu odpowiedzialności, opiekuńczości.
– Antek, spojrzałeś na ojca z pobłażaniem.
Antek: Tak? Zamyśliłem się chyba. Poza tym – ja to znam.
Paweł: Własne dziecko to jest jakby kawałek mnie, powierzony mi przez nie wiem kogo – Pana Boga, naturę, los.
Antek: Jeśli pani mi wmawia, że mogę nie lubić własnego taty, to jakbym nie lubił samego siebie.
Paweł: A to jest możliwe.
Antek: Szczególnie w moim przypadku (śmiech).
– Nie powiecie mi, że wszystko między Wami jest zawsze takie różowe.
Antek: Oczywiście, że jest.
Paweł: Życie ma różne kolory, jest zmienne jak pory roku. Ale wszystko zamykamy w obrębie tej samej powieści.
Antek: Lepiej bym tego nie ujął.
– Mnie chodzi o to, czy trudno jest wychować zbuntowanego syna?
Paweł: Trudno? To prawie niemożliwe.
Antek: To prawda.
Paweł: Ja mam nadopiekuńcze ciągoty, że najchętniej chciałbym wszystko, co dotyczy dzieci, mieć pod kontrolą. Na szczęście moja żona jest dużo mądrzejsza ode mnie pod tym względem. Mówi, że dzieci muszą mieć ten moment, kiedy wychodzą za furtkę, a ty zostajesz w domu z zapalonym światłem, jak z latarnią morską, żeby wiedziały, gdzie wrócić. To samo też mówiła moja mama.
– Wychował się Pan w Zduńskiej Woli. Jaki był Pana dom, rodzice?
Paweł: Oni cały czas tam mieszkają. To był skromny dom, nauczycielski. Nie było nas stać na Bóg wie co, ale w domu było zawsze ciepło, dobre jedzenie i atmosfera jak otwarta książka, z której każdy może korzystać. Zresztą książek było tam mnóstwo.
Antek: Bardzo fajnie mieć takich dziadków i za nich jestem tacie wdzięczny.
Paweł: Wie pani, z domu wynosi się też taką metafizykę codzienności typu: „Nie zostawiaj pasty do zębów na lustrze. I spuszczaj po sobie wodę…”.
Zobacz też: Chajzerowie, Stuhrowie, Królikowscy... Przypominamy słynne sesje ojców i synów dla VIVY!
2 z 4
– Pan się wychowywał z bratem Rafałem i siostrą Anitą. Dlatego chciał Pan mieć szybko dzieci, i to dużo?
Paweł: Szybko? Byłem już dojrzałym facetem, miałem 27 lat, jak się Antek urodził. Moi koledzy już byli żonaci i mieli córki i synów.
– A Pan się bał?
Paweł: Nie, miałem parcie na posiadanie rodziny i bycie ojcem.
– Pamięta Pan dzień, kiedy się Antek urodził?
Paweł: To nie było tak dawno, zaledwie 25 lat temu. W tym dniu miałem spektakl. Wróciłem do mieszkania – było piękne, ogromne. Mieszkaliśmy w Łodzi w dwie rodziny – kolega z żoną i dwojgiem małych dzieci i ja z Małgosią. Nam dopiero Antek miał się urodzić. Wracam z teatru, dzwoni telefon i okazuje się, że już jest, że chłopak. To było fantastyczne. Trudno opisać to uczucie słowami. Oczywiście pojechałem do szpitala, wróciłem i trzeba było…
– Wiem, wiem, oblać to.
Paweł: Wtedy zresztą Polmos produkował coś takiego, co nazywało się pępkówka czy pępkówka książęca. To są bardzo proste emocje, taka radość mężczyzny, który widzi pierwszy raz swojego syna. Bierze go na ręce, tuli. Tego się nie zapomina. A potem noszenie go w nosidełku pod kurtką.
Antek: A wiesz, tato, że zupełnie tego nie pamiętam (śmiech).
Paweł: Nie był trudnym dzieckiem do wychowywania. W ogóle moje dzieci to strasznie kochane dzieciaki, które od maleńkości rozumieją, co się do nich mówi. My nigdy do nich nie tiutialiśmy. Mówiliśmy normalnym językiem.
Antek: Może dlatego tak szybko zacząłem sam go używać?
Paweł: Miałeś niecały rok, a już przemawiałeś całymi zdaniami.
– A potem urodził się brat Janek. Nie byłeś o niego zazdrosny?
Antek: Nie. Choćbyśmy na wiem jak się tutaj wysilali, to jesteśmy piekielnie nudni. Wbrew temu, co się o nas myśli – ojciec mieszka w domu w Zalesiu z tą samą superżoną, mają superdzieci, fajną pracę, a ja powoli zaczynam żyć samodzielnie. I nie kłócę się z bratem ani z siostrami.
Paweł: Mnie zawsze imponowała twoja samodzielność. Antek, kiedy miał 19 lat, wyniósł się z domu, zarabiał na siebie, a my z żoną mieliśmy poczucie, że stoimy w odwodzie i ubezpieczamy tyły.
Antek: Jakby syn marnotrawny chciał wrócić. Fajnie mieć świadomość, że mając 25 lat, w razie czego mam dokąd wracać.
Paweł: Zawsze będziesz miał, nawet po pięćdziesiątce.
– Byłeś łobuziakiem, imprezowałeś?
Antek: Tak byłem odbierany. Miałem zawsze swoje zdanie. I nadal mam.
– Zacząłeś grać, gdy byłeś jeszcze bardzo mały.
Antek: Dosyć późno zacząłem.
Paweł: Jak to późno? Miałeś cztery lata. Znajomi robili film fabularny i Antek tam zagrał w kilku scenach, zresztą fenomenalnie.
– Tata załatwił?
Paweł: Nie, broń Boże. Ja się przeciwko temu straszliwie buntowałem. To Małgośka dała się uprosić i namówić.
Antek: Ale to było wieki temu i nie wiem, czy to dla czytelników jest ważne.
Paweł: Czytelnika to by zainteresowało, że sobie nie radziłeś. Aż by zawyli z zachwytu. Ale Antek naprawdę od urodzenia był niebanalny i niesamowicie rozgarnięty.
Antek: Niewiele z tego zostało.
Zobacz też: Chajzerowie, Stuhrowie, Królikowscy... Przypominamy słynne sesje ojców i synów dla VIVY!
Polecamy też: „Zostając ojcem, facet odkrywa, że drzemią w nim umiejętności komandosa". Znani ojcowie i ich dzieci
3 z 4
– Dosyć ekspiacji, nie przesadzajcie.
Paweł: No przecież mamy poczucie humoru.
Antek: Teraz „Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami” stał się takim moim wyznacznikiem zamknięcia pewnego etapu zawodowego. Koledzy ze środowiska mieli taką serdeczną polewkę do wylewania jej na mnie. Ale program miał swoje dobre strony i nie żałuję, że wziąłem w nim udział. Przede wszystkim poznałem bardzo fajnych ludzi.
– Ale rodzice przeżywali?
Antek: Czułem, że mama była bardziej zawiedziona niż ja. Dzwoniła: „Antosiu, jak ty się trzymasz?”.
Paweł: Nie chciałbym więcej ciągnąć tego tematu, bo mam dużo sympatii dla stacji Polsat.
– No tak, „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”. A Pan tam zasiada w jury.
Paweł: To program, który wykracza poza ramy, jest oryginalny, inny. I niegłupi.
– Ale w końcu nie odpowiedzieliście na pytanie: jak wychować takiego chłopaka jak Antek?
Paweł: Wstajemy o szóstej, śniadanie, dzieci do szkoły i przedszkola. Po czym wracam, szykujemy się do swoich zajęć. A w niedzielę Małgosia nastawia rosół. Potem dobry obiad przy wspólnym stole, czytanie książek, leżenie przed telewizorem, bieganie.
Antek: W odróżnieniu od mojego taty złapałem sportowego bakcyla. Kiedy nie pracuję, wychodzę sobie na rower czy idę grać w piłkę, squasha, biegam.
Paweł: Ja za piłką nie przepadam, prawdę mówiąc, w ogóle mnie nie interesuje. Nie jestem takim kibicem, jak Gustaw Holoubek czy Andrzej Łapicki.
Antek: I tu się różnimy. Nie oglądamy razem meczów.
– Ale kolegujecie się?
Paweł: Z kolegą to można siedzieć przy wódce i gadać głupoty. Antek nie jest moim kolegą.
– Nie namawiam Was od razu, abyście razem chodzili na dziewczyny.
Antek: To byłoby niezręczne w naszej sytuacji.
– Bo już masz dziewczynę? I jesteś, podobnie jak ojciec, monogamistą?
Antek: Tak, ale ta sfera jest zarezerwowana tylko dla nas, więc nie będę o tym opowiadał.
Paweł: Myślę, że bycie ojcem polega właśnie na tym, żeby nie być kolegą. Ojciec nie jest od tego, żeby grać z synem na komputerze, w piłkę czy w tenisa. Ja mam inne swoje światy. Mnie interesuje wszystko, co pachnie benzyną.
– A Ciebie, Antek?
Antek: Nie. Ojej, mówiłem już, że jestem szalenie nudny.
Paweł: Nie przesadzaj, nie jesteś. Dokładnie wiem – znamy się przecież od dwudziestu paru lat.
Antek: Ja po prostu nie myślę o tym, co ja w sobie mam.
Paweł: Nawet taka najprostsza sprawa, jak podciąganie się na drążku, nie jest nudna i może przyprawić wszystkich o emocje.
Antek: No tak, zdarzyło mi się ostatnio niechcący wyrwać drążek i boleśnie upaść. Zastanawiam się, co mogłoby jeszcze panią zaciekawić.
– Różne etapy Twojego dorastania. Wiem z autopsji, że nieraz miałam ochotę udusić swoje dziecko.
Paweł: Ja nie miałem takich zapędów. Nigdy nie chciałem Antka dusić.
– I nigdy Pan mu nie przylał?
Paweł: Cholera, nie.
Antek: Zdawałem sobie sprawę z tego, co by się ze mną stało, gdyby doszło do rękoczynów. Nie mogłem sobie na to pozwolić.
Paweł: Ja się tylko drę, niestety. Chociaż unikam tego jak ognia, bo na te podniesione głosy zawsze reagowały siostry Antka. Mówiły chórem, z takim góralskim zaśpiewem: „Nie kłóćcie się, bo się poryczyyymy”.
Antek: Nie ma jak mądre rodzeństwo. A w ogóle bycie najstarszym bratem jest niewdzięcznym zadaniem, bo trzeba pamiętać o tym, że wszystkie moje zachowania młodzi mogą podchwycić jako wzorzec. A z drugiej strony, jak czasem coś mi wyjdzie, mam wrażenie, że stawiam młodszemu rodzeństwu pewnego rodzaju poprzeczkę, ale wierzę, że nieraz ją w życiu przeskoczą.
Paweł: Ciekawe, że ludzie chcieliby, żeby sukcesy brata były odbierane jako moje porażki, że jemu się wiedzie, a mnie nie. Mój brat jest przecież bardzo utalentowany. A ja się cieszę, gdy osiąga sukces. I nie muszę od razu udowadniać, że ja też.
Antek: A mnie się wydaje, że Janek śmieje się z moich różnych wzlotów i upadków, bo obaj wiemy, że genetycznie jesteśmy trochę z innych bajek. Ja staram się go bardzo wspierać w muzyce.
Zobacz też: Chajzerowie, Stuhrowie, Królikowscy... Przypominamy słynne sesje ojców i synów dla VIVY!
4 z 4
– Napisał muzykę do Twojego filmu „Noc życia”. Zagrali w nim też rodzice.
Antek: Błagam, nie wracajmy do tego. To było pięć lat temu. Jeśli chodzi o rodzinę, to jest u nas kooperacja. Zawsze się wspieramy i nie rywalizujemy ze sobą… Janek zresztą idzie własną drogą, bardziej zbliżoną do drogi taty, bo tata też jest tekściarzem, pisze piosenki.
– Mówicie sobie z ojcem wszystko? Że paliłeś marihuanę na przykład?
Antek: Marihuany nie palę, ale każdy z moich rówieśników tego spróbował. Ja nieopatrznie zwierzyłem się z tego w programie śniadaniowym. Powiedziałem też, że to szkodliwe i głupie. A na drugi dzień ważne było jedynie, że Antek palił.
Paweł: Więc nie wygłaszaj publicznie takich zdań. Ja w każdym razie nigdy nie zapaliłem nic poza papierosami, ale staram się nie robić tego przy dzieciach. Palę zamknięty w swoim pokoju.
Antek: I nie lubisz, kiedy ja zapalam papierosa, więc nie robię tego przy tobie, żeby cię nie irytować.
– A jak to jest, gdy gracie razem? Rozmawiacie o rolach, doradzacie sobie?
Paweł: Rozmawiamy.
Antek: Ja akurat w serialu „Przyjaciółki” gram niewielką rolę fryzjera geja. Nie życzę sobie więc, żebyśmy mieli wspólną scenę, bo to by było dosyć wyrafinowane, gdybym musiał uwodzić własnego tatę. Powiem tylko tyle, że rodzice są świetnymi aktorami.
Paweł: Nawet raz chyba powiedziałeś: „Tato, fajnie zagrałeś”.
– Nie jest Pan czasami zbyt krytyczny wobec Antka? Rozczarowany nim?
Paweł: Powiem to, co mi podpowiada w tej chwili serce: jestem nim zachwycony.
Antek: Miło to wreszcie usłyszeć.
Paweł: No widzisz, takie wywiady mają sens. Można się czegoś prawdziwego dowiedzieć.
Antek: Tak naprawdę klucz do nas leży w tym, że jesteśmy wzajemnie z siebie zadowoleni. Jak bym nie postąpił, tata będzie zadowolony ze mnie, a ja z niego, bo jestem jego synem, a on jest moim ojcem.
Paweł: Skoro tak, to jedźmy do domu na pierogi.
Antek: To jedźmy! Mama się ucieszy!
Zobacz też: Chajzerowie, Stuhrowie, Królikowscy... Przypominamy słynne sesje ojców i synów dla VIVY!
Polecamy też: „Zostając ojcem, facet odkrywa, że drzemią w nim umiejętności komandosa". Znani ojcowie i ich dzieci