Reklama

Był środek marcowej nocy, kiedy 28-letnia Kitty Genovese wysiadła z auta niedaleko swojego bloku w Queens, w Nowym Jorku. Minęła już trzecia, na ulicy nie było właściwie nikogo. Kitty o tej porze wracała z pracy – tego dnia była jej kolej na zamykanie baru, w którym była menadżerką. Do przejścia miała niecałe 30 metrów. Pech chciał, że tej nocy seryjny morderca, Winston Moseley po raz kolejny poczuł zew krwi. Kiedy Kitty zobaczyła idącego naprzeciwko mężczyznę, najprawdopodobniej skręciła w kierunku budki telefonicznej, ale nie udało jej do niej dobiec.

Reklama

„Pomóż mi! Pomóż mi!"

ZOBACZ TEŻ: Skąd się biorą w twojej głowie złe sny i koszmary?

Moseley dopadł ją, gdy mijała jasno oświetloną księgarnię znajdującą się na partnerze dziesięciopiętrowego apartamentowca. Kiedy po raz pierwszy ugodził swoim nożem myśliwskim, Genovese zdołała krzyknąć: „O, Boże, dźgnął mnie! Pomóż mi! Pomóż mi!”. Kiedy w sąsiednich domach zapaliły się światła, a jeden z sąsiadów zawołał przez okno: „Zostaw ją”, Moseley uciekł. Poczekał kilka minut, ale nikt nie wyszedł z pomocą. Wrócił i zobaczył, że Kitty nie zdołała doczołgać się do swojego domu. Jeszcze kilkanaście razy ugodził ją nożem, a następnie obrabował ją i zgwałcił. Wszystko trwało przez ok. pół godziny. Kobieta przez ten cały czas starała się wołać o pomoc i próbowała z nim walczyć. Świadkiem jej morderstwa mogło być aż 38 osób, kryjących się za firankami w swoich domach – sąsiadów z tej samej ulicy. Z całą pewnością przynajmniej 12 osób słyszało lub widziało na własne oczy sam atak.
Przez pół godziny nikt z nich nie zadzwonił po policję, nikt nie wyszedł na zewnątrz, by jej pomóc. Dopiero po tym, jak Moseley odjechał, jeden z sąsiadów w końcu wezwał pomoc, a sąsiadka usiadła koło Kitty, by poczekać razem z nią na karetkę. Pół godziny później Kitty zmarła w drodze do szpitala, a przez kolejne tygodnie gazety pisały o porządnych obywatelach z dobrej dzielnicy, którzy słysząc kobiecy krzyk, wolą udawać, że nic się specjalnego nie dzieje.

Co oznacza efekt widza?

Brutalne morderstwo Kitty Genovese dało początek serii badań psychologicznych, które miały ustalić, dlaczego w niektórych sytuacjach chętnie ruszamy z pomocą, a w innych nie. Okazało się, że obojętność i bierność sąsiadów Kitty były w dużej mierze typowe dla nas wszystkich – w toku badań takie zachowanie dostało nawet swoją nazwę: efekt widza (albo efekt obojętnego przechodnia, w USA nieraz nazywane jest też syndromem Genovese). Badania pokazały np., że absolutnie wbrew wszelkiej logice, im więcej jest świadków wypadku samochodowego, tym… mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś ruszy ofiarom z pomocą. Stojąc w grupie, nie czujemy odpowiedzialności.

ZOBACZ TEŻ: 6 rzeczy o zmysłach, w które aż trudno uwierzyć!

W dodatku bardzo często nie mamy później poczucia winy z tego powodu, że nie pomogliśmy, tak samo, jak nie mieli go sąsiedzi Kitty. Pytani, dlaczego nie zdecydowali się jednak wyjść na ulicę i pomóc kobiecie, mówili: „Nie chciałem się w to mieszać” i „Myślałem, że to tylko kłótnia kochanków”. Starsze małżeństwo, które w dużej mierze widziało wyraźnie, co się wydarzyło na ulicy przed ich domem, odpowiedzieli na to pytanie po prostu: „Nie wiemy”.

Największe ryzyko wystąpienia efektu widza jest wtedy, gdy świadek:

– obawia się, że sam poniesie krzywdę
– uważa, że nie jest w stanie skutecznie pomóc
– sądzi, że inni są lepiej przygotowani do pomocy
– widzi, że inni też nie reagują. W takiej sytuacji świadek może uważać, że jego ocena wydarzenia jest przesadzona.

Najmniejsze ryzyko wystąpienia efektu widza jest wtedy, gdy świadek:
– zna ofiarę
– przeszedł szkolenie z obrony osobistej
– ma wykształcenie lub doświadczenie medyczne
– sam był kiedyś ofiarą
– uważa, że pokrzywdzona osoba w szczególny sposób zasługuje na pomoc (np. świadek jest wierzącym katolikiem, a ofiarą jest ksiądz)
– wie, że istnieje coś takiego jak efekt widza

Reklama

Autorką tekstu jest Sylwia Niemczyk-Opońska

Reklama
Reklama
Reklama