Zobaczcie, jak w domu za miastem żyją Agnieszka i Modest Amaro
Zamiast restauracji z gwiazdką Michelin prowadzą własną farmę
- Iwona Kwiecień
Choć początkowo tego nie planowali, Agnieszka i Wojciech Modest Amaro przeprowadzili się do domu na farmie. Dziś rytm ich życia wyznaczają nie gwiazdki Michelin, lecz pory roku. Praca w ogrodzie i sadzie obojgu daje ogromną satysfakcję i radość. Doceniają też to, że ich rodzina przez cały czas może być razem. „Jesteśmy tu bardzo szczęśliwi”, mówią.
Życie blisko natury
Dom w okolicy podwarszawskiej miejscowości Konstancin-Jeziorna ma kształt nowoczesnej stodoły i jest niezwykle jasny. Ogromny salon, przestronna kuchnia oraz jadalnia zajmują parter, na piętrze znajduje się prywatna przestrzeń wszystkich domowników. Agnieszka i Wojciech Modest Amaro mieszkają tu razem z dwoma synami, 14-letnim Nicolasem i pięcioletnim Gabrielem, dwie starsze córki są już dorosłe i mają swoje rodziny, a do rodzinnego domu przyjeżdżają tylko w odwiedziny.
Wnętrza domu łączą estetykę podwarszawskiej rezydencji z elementami rustykalnymi. Nad eleganckimi, białymi kanapami widać drewniane belki stropowe, sporo tu rattanu, plecionych koszy, surowego drewna, nieszkliwionej ceramiki. Jest też ogromny kamienny kominek. Dom w całości urządziła Agnieszka Amaro, dla której aranżacja wnętrz od wielu lat jest pasją.
Przestrzeń dla gości
Tuż obok części dziennej przeznaczonej dla domowników znajduje profesjonalna kuchnia połączona z jadalnią. To przestrzeń, którą gospodarze nazywają Farm Dining. Co dwa tygodnie odbywają się w niej kolacje z menu degustacyjnym. Goście mogą tam spróbować dań stworzonych przez Wojciecha Amaro w większości z produktów zebranych na jego farmie Forgotten Fields Farm. Jak zamiana eleganckiego domu w Wilanowie oraz codziennej pracy w restauracji z gwiazdką Michelin na życie w otoczeniu natury wpłynęła na rodzinę Amaro?
Zmiana - to słowo jest mocno obecne w Waszym życiu w ostatnich latach.
Agnieszka: Zawsze trzeba ją przyjmować pozytywnie. Nigdy nie wiemy, co przyniesie jutro. A zmiana, której doświadczyliśmy, wyszła nam na dobre. To, co kiedyś było dla nas najważniejsze, dziś już takie nie jest. Idziemy dalej.
Wojciech: Każda zmiana to progres. I to na różnych płaszczyznach. Stawia wyzwania, czasami nieoczekiwane, czasami trudne do przewidzenia. Powoduje, jak to mówię, „ruszenie się ze świecznika”.
U Was tę zmianę przyniósł czas pandemii i zamknięcie restauracji. Przeprowadziliście się z miasta na farmę, którą zbudowaliście praktycznie od zera. Jak patrzycie na to z perspektywy czasu, czegokolwiek żałujecie?
Agnieszka: Gdy budowaliśmy poprzedni dom, ten w Wilanowie, myślałam, że będzie miejscem, do którego będą przyjeżdżały nasze dzieci i wnuki. Że to będzie dom do końca życia. Tak się nie stało. Byłam pewna, że gdzieś pojawi się we mnie sentyment, jedna łezka przynajmniej, gdy zamykaliśmy drzwi do starego domu i poprzedniego życia. Ale nie. Tak nas wypełniło to wszystko, co tu się dzieje, że absolutnie nie oglądamy się wstecz. I nie szukamy też tego, co będzie w przyszłości. Żyjemy tylko chwilą obecną.
„Tutaj nic nie jest udawane. To jeden z piękniejszych aspektów życia na farmie. Natura funkcjonuje w swoim rytmie. Czasem Uczy nas pokory, daje nam lekcje, które bywają gorzkie i trudne”, mówi Wojciech Modest Amaro.
Długo szukaliście tego miejsca?
Agnieszka: Bardzo długo. Oglądaliśmy wiele działek, ale na każdej było coś nie tak. A to za mało miejsca, a to za mało zieleni wokół. Chciałam już się poddać, aż w końcu trafiliśmy tutaj i zakochaliśmy się w tej okolicy. Warto dodać, że o tym, by mieć własną farmę, marzy- liśmy od dawna, ale ani przez chwilę nie zakładaliśmy, że będziemy na niej mieszkać.
Wasz dom tchnie spokojem i harmonią, które miejsca są dla Was najważniejsze?
Agnieszka: Urządzałam ten dom z wielkim zaangażowaniem, chciałam, żeby był jasny, świetlisty, i to się udało. Które miejsce lubię najbardziej? Dziś mogę powiedzieć, że kocham mój kurnik (śmiech).
Wojciech: Ja nie mogę wskazać jednego miejsca. Po prostu lubię tu żyć, pracować, odkrywać piękno i potencjał farmy. To jest dla nas najważniejsze.
Zaprojektowała Pani każdy detal w tym domu. Jest kominek z kamienia, mnóstwo detali, obrazów, rodzinnych zdjęć. Czy w Pani odczuciu ten dom jest już skończony?
Agnieszka: Tak, ale...
Wojciech: Właśnie – zawsze jest jakieś „ale” (śmiech). Agnieszka: Tak już z mężem mamy, że nie możemy się zatrzymać. Chcemy się ciągle rozwijać, dotyczy to także domu. Będzie się zmieniał, bo my się zmieniamy. Mamy ciągle nowe pomysły. Ostatnio założyłam kwietnik specjalnie na kwiaty cięte, bo kocham w domu świeże kwiaty. Teraz będę je miała ze swojego ogrodu.
„Cokolwiek w naszym życiu się zmieni, zaakceptujemy to. Teraz jesteśmy przekonani, że ten dom i farma to nasze miejsce na Ziemi, że spędzimy tu resztę życia, ale jeśli z jakiegoś powodu ma być inaczej, przyjmiemy to”, zapewnia Agnieszka Amaro.
Spotykamy się właśnie w Waszym pięknym ogrodzie. Wszystko rozkwita, rośnie, wspaniale pachnie. Latają jaskółki. Widziałam, że ten motyw zdobi także ścianę w salonie.
Agnieszka: Te złote dekoracje w domu są przeniesione z ostatniej restauracji Atelier. Pomyśla- łam, że będą dobrym łącznikiem między miejscem, w którym byliśmy kiedyś, i tym, które mamy teraz.
Wojciech: Jaskółki wybrały ten dom. Już na etapie budowy przyleciały tu ich dziesiątki i od razu zaczęły zakładać gniazda. Początkowo chciałem się ich pozbyć, żeby nie brudziły elewacji, ale moja żona uznała, że one są nasze, że muszą zostać. I z nami zostały.
"]
Jaskółki podobno mieszkają tylko w szczęśliwych domach...
Agnieszka: Moja babcia też tak mówiła! Tak, to jest szczęśliwy dom. Córki, które już z nami nie mieszkają, ale do nas często przyjeżdżają, również to czują. Lubią tu z nami być.
Żyjecie teraz zgodnie z porami roku, w rytmie natury?
Wojciech: Zdecydowanie tak, bo tutaj nic nie jest udawane. To jeden z piękniejszych aspektów życia na farmie. Wszystko jest szczere do bólu. Natura funkcjonuje w swoim rytmie. Uczy nas pokory, daje nam lekcje, czasem gorzkie i trudne, związane właśnie z funkcjonowaniem farmy. Nie jesteśmy rolnikami z wykształcenia, musieliśmy wielu rzeczy się nauczyć i cały czas się uczymy. Dodam jednak, że przez całe moje życie sezonowość i bioróżnorodność były związane z moim gotowaniem, z kalendarzem natury, który wiele lat temu stworzyłem w swojej kuchni. I teraz żyję w ten sposób, mieszkam tu, wszystko się połączyło w całość, dopełniło się.
Co Wojciech Modest Amaro przygotowuje dla swoich gości na kolacje z menu degustacyjnym i czy czeka na inspektorów Michelin, by dostać gwiazdkę, przeczytasz w najnowszym wydaniu Viva Lifestyle.
"]