Reklama

Nigdy wcześniej nie korzystałam z telefonu marki Huawei, więc z tym większą ciekawością podeszłam do jego testu. Nie ukrywam, że jestem wzrokowcem, więc najpierw zauważyłam ciekawy design telefonu. Uwagę przykuwa odważny kolor obudowy (trafiłam na kolor pomarańczowy) oraz fakt, że jest ona wykonana z wegańskiej skóry. Telefon bardzo dobrze leży w dłoni i doskonale reaguje na przyciski. Zwróciłam uwagę także na ekran OLED o przekątnej 6.74” i odświeżaniu 120Hz. Jako osoba pracująca przy komputerze, której oczy są zmęczone, często muszę sama przyciemniać telefon, z którego korzystam na co dzień, ponieważ mój wzrok na niego źle reaguje. Tutaj wzrok się nie męczył, ponieważ zastosowano przyciemnianie z częstotliwością 1440 Hz, które redukuje migotanie. Poza tym, ekran ze szkłem Kunlun gwarantuje maksymalną odporność, a niech pierwszy rzuci kamieniem, komu choć raz smartfon nie upadł, czy się nie zarysował.

Reklama
mat. własne

Kolejną rzeczą, która zwróciła moją uwagę, to mnogość aparatów. Jako fanka utrwalania chwili, musiałam je przetestować. Zaczęłam od sprawdzenia, jak aparat wypada w zdjęciach dziennych, robionych w domu. Pierwsze zdjęcie i mocne zaskoczenie! Głębia, wyraźne kolory, widoczny każdy detal. Do zdjęć wykonywanych tym superjasnym (f/1.4) aparatem głównym o rozdzielczości 50 megapikseli po prostu nie trzeba używać żadnych filtrów. Podobnie rzecz się ma w przypadku filmików! Reelsy dosłownie same się tworzą:)

mat. własne

Zachęcona, postanowiłam pójść na spacer. Tam kolejne zaskoczenie. Huawei Mate 50 Pro doskonale wyłapuje wszystkie szczegóły, dopasowuje przysłonę, ale pozwala też samemu się pobawić ustawieniami, regulując rozmycie i głębię. Ponadto umożliwia maksymalne przybliżanie i oddalanie elementów – za sprawą stabilizowanego optycznie teleobiektywu 3.5x z matrycą 64 megapikseli lub superszerokokątnego obiektywu 120° z matrycą 13 megapikseli, co szczególnie się sprawdza przy fotografowaniu np. przestrzeni miejskich, choć wyobrażam sobie wykorzystanie tego potencjału także w upamiętnianiu górskich widoków.

mat. własne

Kolejnym, największym dla mnie zaskoczeniem okazały się zdjęcia nocne. Akurat trafiłam na wieczór, kiedy Pałac Kultury i Nauki mienił się wieloma barwami. Smartfon zarejestrował kolory idealnie je odwzorowując. Coś takiego widziałam po raz pierwszy! To zapewne efekt wykorzystania ulepszonego silnika obrazu XD Fusion Pro, który wyciąga maksimum możliwości z dużej matrycy 50 MP z czujnikami RYYB i jeszcze jaśniejszego obiektywu z przysłoną F1.4.

mat. własne
mat. własne

Ten smartfon sprawdzi się też wszystkim fanom robienia sobie selfie. Możemy bez problemu uzyskać m.in. efektowne rozmycie na fotografii. Dla mnie ogromnym zaskoczeniem był tryb portretowy, który pozwalał mi m.in. na wygładzenie cery i jej upiększenie. Oczywiście uważam, że wszystko należy robić z umiarem, aby twarz wyglądała naturalnie. Na co dzień nie mam problemów z cerą, ale drobna korekta potrafi efektownie ujednolicić makijaż.

mat. własne

Warto też wspomnieć o aparacie z przodu, który ma aż 13 megapikseli i może fotografować w zakresie kąta od 78° do 100° oraz współdziała z sensorem do trójwymiarowego mapowania głębi.

Co dla mnie też niezwykle ważne, to fakt, że aparat robi doskonałe selfie nawet w ciemnym miejscu. Jesienią wcześnie robi się ciemno, a na dodatek, moje mieszkanie jest od strony zachodniej, więc rankiem także trudno o dobre nasłonecznienie. W przypadku zdjęć tym aparatem, selfie wychodzą niezależnie od oświetlenia.

mat. własne

W Huawei Mate 50 Pro zaskakuje też jakość zdjęć makro. Kiedy chcemy zrobić zdjęcie z bliska, ten tryb uruchamia się automatycznie. Pozwala on uchwycić nawet najmniejsze detale w doskonałej jakości! Tutaj też warto zwrócić uwagę na światło. Niezależnie od wszystkiego, zdjęcia wychodzą niezwykle wyraźne. Osobiście, w przybliżeniu najczęściej fotografuję kosmetyki i biżuterię. To dla mnie ważne, aby ich szczegóły zostały dobrze uchwycone i nie zostały zniekształcone. Polecam zwrócić uwagę choćby na napis na szmince, czy formę kamieni w bransoletce - perfekcja!

mat. własne

W tym smartfonie cenię sobie to, że z jednej strony mogę ustawiać m.in. przysłonę wedle własnych upodobań, a z drugiej, sam podpowiada funkcje, które ułatwiają robienie efektownych zdjęć. Tak naprawdę pozwala mi na zrezygnowanie z używania Photoshopa. To w zasadzie Photoshop i lustrzanka zamknięte w jednym urządzeniu.

Jednak smartfon, to jak sama nazwa wskazuje, z założenia też urządzenie do rozmawiania. Bardzo mocno zwracam uwagę na wrażenia dźwiękowe i tutaj też zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. Huawei Mate 50 Pro posiada niesamowite głośniki stereo Histen, dzięki czemu dźwięki podczas rozmowy były niezwykle czyste. Z przyjemnością słuchałam na tym telefonie także muzyki z aplikacji muzycznych.

Oczywiście w międzyczasie korzystałam też z innych aplikacji na tym smartfonie. Niezwykle praktyczna okazała się funkcja SuperHold, która pozwalała na zwinne przełączanie między nimi. Dawno tak płynnie nie korzystałam z wszystkich możliwości smartfona. Ta szybkość! To pewnie zasługa najnowszego procesora Qualcomm Snapdragon 8+ Gen. 1 i 8 GB pamięci RAM, które tutaj zastosowano.

mat. własne

Na koniec warto zwrócić uwagę na żywotność pojemnej baterii (4700 mAh). Jak już wspominałam, często robię zdjęcia, a przy tym słucham muzyki, korzystam z social mediów i nie ma co ukrywać... dużo rozmawiam! Przy moim trybie życia, nie musiałam się martwić, czy bateria bez problemu wytrzyma do wieczora. Wytrzymała do wieczora... ale dnia następnego. Na dodatek, jej ładowanie jest dosłownie błyskawiczne w porównaniu do innych smartfonów, czy to przewodowo (ładowarką o mocy 66W, która jest w pudełku), czy też bezprzewodowo.

Co ciekawe, lecz nie miałam okazji tego sprawdzić, producent zapewnia, że Huawei Mate 50 Pro nie boi się kurzu, wody, a także... niskich i wysokich temperatur!

Cóż, muszę przyznać, że niełatwo mi się rozstać z tym smartfonem z dwóch głównych powodów – jakości zdjęć i dźwięków.

Reklama

Materiał powstał z udziałem marki Huawei.

Reklama
Reklama
Reklama