Słynny projektant Karim Rashid z wizytą w Polsce

1 z 14

Gdybyście zajrzeli do szafy jednego z najsłynniejszych designerów zobaczylibyście, że 3/4 wieszaków zajmują białe ubrania, a resztę te w kolorze różowym, żółtym i turkusowym. Od 2000 roku Rashid nie nosi ciemnych ciuchów, bo mówi, że moda męska pełna konformizmu jest reliktem przeszłości, a on chce pasować do nowych czasów. Maluje więc paznokcie i projektuje wszystko - od budynków, przez breloczki po... własne tatuaże.

Miłośnik przedmiotów

Twierdzi, że gdy miał pięć lat wiedział, że będzie designerem. Jak oszalały rysował krzesła, wieżowce, drobne przedmioty, okulary, buty. Pół Brytyjczyk pół Egipcjanin wychował się w domu otwartym na sztukę nowoczesną. Jego ojciec był scenografem i zabierał go ze sobą na wystawy, do muzeów, razem zwiedzali różne miejsca. Karim nie boi się krytyki. Jedni uważają go za geniusza, inni twierdzą, że jest infantylnym „bezcześcicielem” klasyki. Kiedyś namalował gotycką katedrę, ale zmienił kształt jej okien, bo mu się nie podobały. Uważał, że z owalnymi, które namalował wygląda dużo lepiej.

Designer z wykształceniem

Wzornictwo przemysłowe studiował w Ottawie, potem w Neapolu. I ubolewał, że to czym się zajmuje skierowane jest do elit. On chciał tworzyć dla mas. Przeprowadził się do Nowego Jorku i z portfolio stukał do drzwi różnych firm. Z ponad stu na współpracę z nim zgodziła się tylko jedna. Dla marki Nambé stworzył, jak się później okazało hit sprzedażowy, obejmujące się solniczkę z pieprzniczką. Jego projekty można oglądać od Nowego Jorku po Tel Awiw. Można też je kupić, bo Rashid tworzy teraz dla wielu marek, takich jak Kenzo, Nike, Alessi, Armani, Samsung, 3M czy Prada. Każdy więc może mieć jego przedmiot w domu wystarczy, że kupi perfumy, albo balsam do ciała w opakowaniach sygnowanych jego nazwiskiem.

Zobaczcie dzieła Karima Rashida, a jeśli chcielibyście go spotkać macie szansę. 8 października 2017 roku na targach Warsaw Home wygłosi wykład.

2 z 14