Reklama

Jeśli myślicie o jakimś mieście na weekendowy wypad zapewne przychodzi Wam do głowy Berlin, Rzym, Barcelona. Nikt na pewno nie pomyśli o Zurychu. No bo co niby w takim nudnym szwajcarskim mieście miałoby być ciekawego? Do niedawna sama tak myślałam. Ale Zurych bardzo mnie zaskoczył. Oczywiście na plus. I gdybym miała wybrać jedną rzecz, która mogłaby Was zachęcić do zwiedzenia tego miasta byłby to pawilon zaprojektowany przez wybitnego architekta Le Corbusiera.

Reklama

Kim był Le Corbusier?

Le Corbusier naprawdę nazywał się Charles-Édouard Jeanneret-Gris, był Szwajcarem, choć większość życia spędził we Francji, że nie ukończył żadnej architektonicznej szkoły, że zrewolucjonizował architekturę, i że nienawidzą go przeciwnicy blokowisk.
Do niego należał XX wiek w zakresie architektury, urbanistyki i designu. Urodzony w 1887 roku Le Corbusier pierwszy projekt wykonał jako osiemnastolatek. Ten samouk, który czerpał wiedzę z książek o filozofii, architekturze stał się czołowym przedstawicielem modernizmu, a wpływ jego twórczości widać w wielu budynkach w całej Europie.
Słynna jednostka marsylska nazywana jest matką wszystkich bloków.

Katarzyna Piątkowska

fot. Makieta Jednostki marsylskiej w pawilonie Le Corbusiera w Zurychu.

Tomasz Sachcnowicz, architekt, pisał na www.bryla.pl: „W swoich notatkach z podróży Le voyage d'Orient (między innymi do Grecji) Le Corbusier opisuje najsławniejszą świątynię Aten następująco: „Partenon - straszliwa maszyna - ściera na proch wszystko [w obrębie wielu mil]". Przypomniałem sobie ten cytat pewnego pogodnego wczesnowiosennego dnia stojąc u stóp Jednostki Marsylskiej. Ogromny żelbetowy dom wsparty na masywnych betonowych goleniach wywołuje bardzo podobne odczucia - swoją surową mocą ciężkiego bloku zastygłego jakby w zawieszeniu kilka metrów nad ziemią bez wątpienia jest w stanie zetrzeć w pył wszystko, co w okolicy.

Album / Oronoz/EAST NEWS

fot. Jednostka marsylska czyli matka wszystkich bloków

Biograf Le Corbusiera Charles Jencks tak opisuje Jednostkę: „Czysto fizyczna obecność owego monolitu podobnego do statku jest przytłaczająca. Jego ogrom jest miażdżący".
Jednostka marsylska powstała w latach 1947-1952. To projekt, który powstawał w głowie Le Corbusiera ćwierć wieku. Jest wynikiem 25 lat przemyślenia nad środowiskiem mieszkaniowym i stworzonej filozofii City Radieuse, czyli pierwowzoru blokowiska. Nie przypuszczał chyba, że mieszkańcy jego bloku będą zapadać na depresję i cierpieć na nerwicę, a budynek będzie złośliwie nazywany domem wariatów.

Czytaj też: Gustaw Klimt romansował niemal ze wszystkimi kobietami, które mu pozowały. Kochał je, a one kochały jego

Zburzmy Paryż!

Miał wiele kontrowersyjnych pomysłów, których na szczęście nie udało się zrealizować. Gdyby się udało na przykład centrum Paryża wyglądałoby zupełnie inaczej. Le Corbusier chciał zrównać je z ziemią, a na jego miejscu zbudować osiedla wieżowców, podzielonych geometryczną siatką ulic. Zawsze marzył o tym, by zaprojektować życie współczesnych ludzi w każdym aspekcie. Pragnął narzucać ludziom sposób funkcjonowania, również, a może przede wszystkim dzięki architekturze.

Wolfgang Kuhn/United Archives via Getty Images

fot. Le Corbusier
Ostatnim ukończonym projektem wybitnego architekta jest pawilon w Zurychu. Powstał z inicjatywy i przy wielkim wsparciu projektantki wnętrz i właścicielki galerii Heidi Weber. Jest jedyną jego budowlą, która powstała ze stali i szkła, ale która spełnia wszystkie warunki budynków Le Corbusiera - opiera się o modułom, system proporcji opracowany przez architekta, zbudowany jest z prefabrykatów, jest dostępny przez rampę, na dachu ma taras, a architektoniczna promenada, czyli starannie przemyślana trasa wiodąca przez budynek, umożliwia optymalne doświadczenie i obejrzenie architektury.

Katarzyna Piątkowska

fot. Pawilon Le Corbusiera w Zurychu

Niesamowite jest usytuowanie pawilonu. Stoi nad jeziorem Zurychskim w dzielnicy Bellevue. Z jednej strony sąsiaduje z nim willa, przypominająca bajkowy pałacyk, z drugiej ogród chiński. Heidi Weber wydzierżawiła od miasta teren pod jego budowę. Gdy po 50 latach dzierżawa wygasła teren przeszedł znów na własność miasta, a pawilon został włączony do Museum fur Gestaltung Zurich. W 2017 roku poddano go gruntownej renowacji, a w 2019 otwarto dla zwiedzających. W maju tego roku ponownie otwarto budynek, który przez dwa lata był zamknięty z powodu pandemii.
Przebywanie w nim jest niebywałym doświadczaniem architektury. Tylko geniusz mógł zaprojektować coś tak prostego, a jednocześnie przejmującego i pochłaniającego. Tam nawet dzieci (a wiemy jaki stosunek mają dzieci do muzeów, chyba, że jest to muzeum zabawek) są w stanie bez jęczenia spędzić dwie godziny.

Katarzyna Piątkowska

fot. Kuchnia w pawilonie Le Corbusiera w Zurychu

Reklama

A jakim był człowiekiem?

Miał szansę zostać zegarmistrzem. Jego ojciec prowadził w La Chaux-de-Fonds warsztat zegarmistrzowski. Słynął z umiejętności emaliowania kopert zegarków. Stryj Le Corbusiera miał warsztat, w którym grawerował inicjały na tarczach zegarków. Matka grała na pianinie i wszystko wskazywało na to, że Le Corbusier zajmie się zagarkami. Ale trafił na Charlesa L’Eplatteniera, profesora w szkole artystycznej, który dostrzegł w nim talent do projektowania. Podróż po secesyjnej Europie sprawiła, że na dobre zainteresował się architekturą. Po przeprowadzce do Paryża ożenił się z modelką Yvonne Gallis. Żonę notorycznie zdradzał, a poza tym podobno był despotą, który nienawidził krytyki, bo uważał, że jest nieomylny. Współpracownicy nie mieli z nim łatwo. Wiadomo, że przy większości projektów pracowali z nim architekci zatrudnieni w jego pracowni. Bez przerwy umniejszał ich zasługi.
Le Corbusier wyreżyserował swoje życie. Wpisywała się w nie piękna żona (która z powodu jego zdrad popadła w alkoholizm), uwielbienie tłumów (ale raczej w Europie. Gdy przypłynął do Stanów Zjednoczonych pies z kulawą nogą nie przyszedł go przywitać, a gazety też pominęły jego przyjazd) i przypisywanie sobie wszystkich zasług (słynny fotel Grand Confort jest dziełem jego i Charlotte Perriand, ale sygnowany tylko nazwiskiem Le Corbusiera). Niektórzy uważają, że swoją śmierć również wyreżyserował. Utonięcie w morzu podczas pobytu na Lazurowym Wybrzeżu było według nich przemyślanym samobójstwem. Barcystyczny geniusz nie mógł przecież pozwolić sobie, by w takim momencie o nim nie mówiono.

Hulton-Deutsch Collection/CORBIS/Corbis via Getty Images
Reklama
Reklama
Reklama