Co najbardziej lubi Pani w córce?
Barbara Kazadi: Oj, chyba poczucie humoru. Jak ma dobry nastrój, wszystkich rozwesela. Choćby nawet umierali ze smutku, to gdy wejdzie, włączy muzykę, zaczyna śpiewać, improwizuje jakieś scenki, wymyśla historyjki, wciąga w nie swoje rodzeństwo – umierają, ale ze śmiechu.
– A czego Pani najbardziej w niej nie lubi?
Barbara: Jest bardzo wrażliwa i bardzo wobec siebie wymagająca. Pięć razy potrafi zastanowić się nad czymś, co dla mnie jest oczywiste. Czy zaintonować tak czy siak, a może jedna nuta wyżej będzie lepsza? Nawet do króciutkiego występu przygotowuje się jak do wielkiego show. Wszystko musi być zapięte na ostatni guzik. To dobra cecha, ale dla najbliższych może być męcząca.
– Pati, co najbardziej lubisz w mamie?
Patricia Kazadi: Serce. U niej zawsze uczucia są na pierwszym miejscu, chce, żeby każdy był zadowolony. A swoje potrzeby i siebie stawia gdzieś na końcu. Codziennie wstaje o szóstej trzydzieści, robi dzieciom śniadanie, chociaż mogłyby się zająć tym same. Wiezie je do szkoły. Przywozi. Ogarnia dom, tatę, czasami mnie, jak jestem w kraju.
– A czego najbardziej w mamie nie lubisz?
Patricia: Chyba tego, że inaczej myślimy. Byłoby łatwiej, gdyby wszystko nas łączyło i nic nie dzieliło. Nie lubię też jej roztargnienia. Raz na przykład poprosiłam ją, żeby zapłaciła rachunek za telefon, gdy nie było mnie w Polsce. Mama zapomniała, telefon wyłączyli i musiałam czekać trzy dni, aż go włączą na nowo. Wiem, że ma za dużo na głowie i mam do niej żal, że nie potrafi wygospodarować czasu dla siebie.
Barbara: Ale o to ty zadbałaś. Kupiłaś mi na urodziny pakiet zabiegów spa i wtedy pomyślałam: jak dobrze mieć dorosłą córkę.
Patricia: Lubię, kiedy jesteś wypoczęta. Gdy wychodzisz z takich zabiegów, masz taką świetlistą aurę. Sprawia mi to ogromną radość. Między innymi dlatego namówiłam cię na tę sesję. Chciałam udowodnić, jak potrafisz świetnie wyglądać. Bo dla mnie, mamo, jesteś najpiękniejsza na świecie.
– Fantastycznie słyszeć takie słowa od własnej córki. Ale chyba trudno się z Patricią przyjaźnić, bo jej po prostu nie ma. A kiedy jest, zapada się pod ziemię i nie odbiera telefonu…
Patricia: Bo ja nienawidzę rozmawiać przez telefon. Poza tym, gdy mama dzwoni, nie wystarczy nam 12 sekund. Powiem jedno zdanie, a mama zada kilkanaście pytań. Mówię: „Mamo, jestem właśnie na planie, mam próbę, napisz do mnie SMS-a”. A mama na to, zamiast „OK”: „Jadłaś? Kiedy będziesz w Warszawie? A co to za plan?”.
Barbara: Mnie to już nie przeszkadza, przywykłam. Na początku było mi trochę przykro, bo myślałam, że odkąd Patricia wyprowadziła się z domu, nie interesuje jej, co się u nas dzieje.
Patricia: Bardzo interesuje, ale ja po prostu nie mogę w tym momencie rozmawiać. Długo trwało, zanim mama to zrozumiała.
Barbara: Po prostu jestem ciekawa, co porabiasz… (śmiech).
Polecamy też: Patricia Kazadi: "Nie mogę uwierzyć, że w Afryce znają mnie i moją muzykę!"