Reklama

Spotykamy się w kawiarni na warszawskim Żoliborzu. „Gdybym mogła, chciała-bym się dowiedzieć o świecie wszystkiego”, mówi mi Maria Dębska, gdy rozmawiamy o tym, co daje jej podróżowanie. Ale to zdanie można odnieść też do jej pracy. Po sukcesie filmu „Bo we mnie jest seks”, za który dostała nagrodę dla najlepszej aktorki na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w ubiegłym roku, dużo pracuje na planach filmowych i teatralnych deskach. Pisze też swój scenariusz. Po trudnych zdjęciach wyjazdowych do filmu dla dużej platformy wyjechała na wakacje, a potem na sesję zdjęciową do Omanu. Niedługo przed nią naprawdę dużo pracy. Po świętach Bożego Narodzenia i w sylwestra będzie bawić widzów warszawskiego Teatru Polonia w komedii Aleksandra Fredry „Mąż i żona”. Potem wejdzie w próby do nowego spektaklu. Szykują się jej też zdjęcia do dwóch kolejnych filmów. Na brak wrażeń i pracy nie może narzekać. Na spotkanie przychodzi z Tolą, ukochaną suką, którą zabiera ze sobą wszędzie, gdzie tylko się da. Mówi o niej „najlepsza przyjaciółka” i dodaje, że gdyby kiedyś miała popłynąć w samotny rejs, to zabrałaby ją ze sobą. Przy kawie, w towarzystwie psa rozmawiamy o pasji do zawodu, który wykonuje, do podróży i do życia.

Reklama
Robert Wolański

Wybrałabyś się w samotną podróż?

Sprawdziłam i nie jestem człowiekiem, który lubi podróżować sam. Zrobiłam to tylko raz i to było dziwne doświadczenie. Na szczęście to były tylko trzy dni, bo potem dołączyli do mnie przyjaciele. Jeden z moich znajomych powiedział ostatnio, że samotne podróżowanie zaczyna smakować po dwóch tygodniach. Może coś w tym jest? Kiedyś pewnie sprawdzę. Choć na razie taka samotna podróż nie jest czymś, o czym marzę. Lubię wciąż poznawać nowych ludzi. Lubię mieć swoją przestrzeń, ale ludzie są mi potrzebni do funkcjonowania. Uwielbiam podróżować z moimi przyjaciółkami. Nadrabiamy wtedy wszystkie tematy i gadamy jak najęte. Ale umiemy też odpocząć. Zresztą moja praca też ma coś w sobie
z podróżowania. Każda nowa rola jest wchodzeniem w nowe światy, których jeszcze nie znam.
(…)

A tymczasem stałaś się rozchwytywaną aktorką, która po gorącym zawodowym okresie szuka wytchnienia w egzotycznych miejscach.

Nie przesadzałabym. Moje życie tak nie wygląda, ale dalekie podróże czasem mi się zdarzają. Ostatnio po raz pierwszy od bardzo dawna poleciałam na takie wakacje, na których mogłam poleżeć i naprawdę nic nie robić. To był tylko tydzień. Miałam za sobą ciężkie zdjęcia wyjazdowe. Bardzo dużo pracowałam w nocy, zdjęcia były wymagające fizycznie. Czułam takie napięcie w ciele, że wie- działam, że muszę dać sobie odpocząć. Gdy doleciałam na miejsce, biegiem wpadłam do hotelu z walizką, potem również biegiem popędziłam na kolację. Zauważyłam, że ludzie jakoś tam tak wolno chodzą, szurając klapkami. Po trzech dniach nad morzem, kiedy moim głównym zajęciem było leżenie na leżaku z książką, poczułam w końcu, że zwalniam. Jakby mi z barków spadł ciężki plecak. I zaczęłam chodzić tak wolno, jak ci ludzie, których spotkałam na miejscu i którym się tak dziwiłam. Znalazłam frajdę w takim odpoczywaniu. Na co dzień narzucam sobie duże tempo. I zazwyczaj moje wakacje są mocno aktywne. Plecak, jedzenie na ulicy, przemieszczanie się. Lubię jeździć w miejsca, o których niewiele wiem. O których muszę wcześniej poczytać, żeby wyobrazić sobie, jak będzie. Tak było z Omanem, do którego poleciałam z biurem podróży Itaka na sesję zdjęciową. W samolocie poznałam Omańczyka, który dużo opowiedział mi o swoim kraju, o przyrodzie i architekturze, które później sama zobaczyłam. Roślinność, wodospady, kilometry pustych plaż. Poza tym przepiękne światło, pogoda. Oman okazał się niezwykłym miejscem, bardzo tajemniczym. Właściwie nigdy się nad nim nie zastanawiałam, bo przyznam szczerze, że arabskie kraje raczej mnie nie pociągają. Być może ze względu na to, że kobietom wolno tam jednak sporo mniej. Nie czuję się w takich miejscach najlepiej, spinam się i staram się być ostrożna, a z drugiej strony chciałabym je poznać. Chętnie tam wrócę, żeby zobaczyć, jak wygląda Oman nie z hotelu, w którym byłam, ale od kuchni. Poznać ludzi, którzy tam mieszkają. Z jednej strony wszyscy jesteśmy przecież tacy sami, a z drugiej bardzo się różnimy. I właśnie poznawanie tych różnic i podobieństw jest dla mnie inspirujące.

Robert Wolański

Wyobrażasz sobie życie bez podróży?

Nie bardzo. Choć oczywiście miałam momenty, że nie mogłam sobie na to pozwolić. Teraz przynajmniej raz w roku staram się pojechać do moich ukochanych Włoch. Uwielbiam energię Włochów, jedzenie, architekturę i klimat. Chciałabym odwiedzić większość regionów, bo przecież każdy z nich jest inny. Ma inną kulturę, zabytki, jedzenie. Choć wciąż chyba najbardziej kocham Rzym. Ale podróże mogą być przecież zupełnie inne. Gdy byłam dzieckiem, często jeździłam z dziadkami nad Bałtyk na Litwę. Sanatoryjny mikroklimat. Uwielbiałam te wyjazdy i mam do nich wielki sentyment. Dziś często sama lubię planować wyjazdy. Gdy w ubiegłym roku wpadłam na pomysł wyjazdu na Sri Lankę, z przyjaciółką same wymyśliłyśmy cały plan podróży, znalazłyśmy bilety, hotele, miejsca, które chciałyśmy zobaczyć. To był intensywny trip. Zupełnie inne podróżowanie niż tylko plaża z książką, ale czasem właśnie tak lubię odpoczywać.


Skoro nie możesz polecieć nigdzie dalej, to może chociaż trzy dni w Rzymie uda Ci się wygospodarować?

Byłoby świetnie. Marzę też o tym, żeby znów polecieć do Tajlandii i do Indonezji. Wróciłabym do Bangkoku, który jest szalony, duszny, dziki i pyszny. Po jednym dniu chciałam z tego zgiełku uciec, a z drugiej strony to miejsce totalnie mnie uwiodło.

Cały wywiad w najnowszym numerze dwutygodnika VIVA!

Reklama

Szukasz idealnego miejsca na urlop? Zajrzyj na stronę ITAKA x VIVA!

Robert Wolański
Reklama
Reklama
Reklama