Sensacja w świecie mody. Raf Simons odchodzi z Diora
Raf Simons postanowił rozstać się z domem mody Christian Dior, kończąc 3,5-letnią współpracę, podczas której legendarną francuską markę przechylił w bardziej modernistycznym kierunku. Projektant, w wydanym dziś oświadczeniu, wyjaśnił, że "decyzję podjął z powodów osobistych" i że kolekcja wiosna-lato 2016, którą pokazał 2 października w Luwrze, była jego ostatnią dla Diora.
"Decyzję, by opuścić posadę dyrektora kreatywnego, podjąłem po długich rozmyślaniach. Jest ona podyktowana pragnieniem rozwoju moich wielu życiowych pasji - w tym marki autorskiej. Christian Dior to niezwykły dom mody i praca pod jego szyldem była przywilejem i jednym z najważniejszych moich doświadczeń zawodowych" - napisał w oświadczeniu Raf Simons.
47-letni Belg chce skoncentrować się przede wszystkim na własnej marce, dlatego - jak pisze branżowy magazyn "WWD" - nie był zainteresowany przedłużeniem umowy o pracę. Szefowie Diora bardzo nalegali na kompromis, nie tylko dlatego, że wielki talent Simonsa sprawił, że Dior stał się na nowo ulubieńcem mediów i klientek. Poza tym, sam projektant w tym pomagał: zawsze uśmiechnięty, skromny, miły i otwarty, o intelektualnych zainteresowaniach stał się ulubieńcem redaktorów mody, których chętnie zapraszał do Antwerpii i oprowadzał m.in. po ulubionych galeriach.
Wnętrze, gdzie odbył się ostatni pokaz Rafa Simonsa dla Diora, pokryto żywymi kwiatami
Ostatni pokaz Rafa Simonsa dla Diora - wiosna-lato 2016
"Mam dużo wątpliwości. Dokąd to zmierza?"
Był zaprzeczeniem swojego poprzednika na stanowisku dyrektora artystycznego Diora - Johna Galliano, który został zwolniony w 2011 roku za publiczne antysemickie wypowiedzi. Galliano kocha przepych i ekstrawagancję w modzie. Simons znany jest z nowoczesnego minimalistycznego stylu. Obu krawców różni też temperament. Galliano uwielbiał rozgłos i twórcze ekscesy, miał rozdęte ego i kłopoty z uzależnieniami. Simons to skromny, delikatny intelektualista, który bardziej od mody kocha design, sztukę i architekturę (studiował wzornictwo przemysłowe, a karierę rozpoczął jako projektant mebli. W stronę mody zwrócił się w 1995 roku, gdy stworzył własną markę odzieży męskiej). Galliano czerpał z imprezowego życia Paryża, zaś Simons woli spokojne życie. Krążą legendy, że nie zatrudnia asystentów i w swojej pracowni często sam odbiera telefony.
Dlatego jego rezygnacja z tak prestiżowej, ale i niezwykle czasochłonnej i absorbującej pracy dla Diora, jest zrozumiała. Projektanci generacji Simonsa nie są skłonni do tego, by bezmyślnie naginać się do wymagań i ograniczeń dzisiejszych modowych gigantów, stąd m.in. decyzja Hediego Slimane'a o przeniesieniu studia projektowego Saint Laurent do Los Angeles, gdzie mieszka, i nalegania Phoebe Philo, by Celine przenieść do jej rodzinnego Londynu. Sam Simons trochę potwierdził w swojej ostatniej medialnej wypowiedzi, tuż przed pokazem Diora 2 października, że czuje niechęć do stylu pracy, w którym liczy się ilość, a nie jakość. Jego zdaniem, cała branża osiągnęła punkt krytyczny.
- Mam dużo wątpliwości. Dokąd to zmierza? Czy tu chodzi jeszcze w ogóle o ubrania i twórcze projektowanie? - odniósł się krytycznie do tempa mody, systemu organizowania pokazów, częstej zmienności kolekcji i wszechobecnego dyktatu internetu.
Jeden z pokoi wyłożony żywymi orchideami, gdzie odbył się pokaz Dior Haute Couture jesień-zima 2012
Wybieg pokazu Diora wiosna-lato 2014
Wybieg pokazu Pokaz Dior Haute Couture wiosna-lato 2013
"Czy jest w ogóle ktoś, kto chce tej pracy?"
W czym tkwi jego sukces? Znany był z niezwykle twórczego podejścia do mody. Swoje umiłowanie do minimalizmu i awangardy połączył z klasyczną elegancją blisko 70-letniego domu mody Dior, przebił swojego sławnego poprzednika, a jednocześnie zaproponował coś zupełnie innego. Dbał nie tylko o stroje, ale i o wybieg, na którym je pokazywał.
Do dziś pamiętany jest jego pierwszy pokaz w lipcu 2012 roku. Każdą salę w Muzeum Rodina przystroił różnorodnymi kwiatami: w jednej ściany były wyłożone białymi orchideami, w innej kolorowymi różami, w pozostałych fioletowymi ostróżkami, żółtą nawłocią czy kompilacją innych kwiatów ogrodowych. Pracownicy firmy układali je niczym tapetę przez całą noc przed pokazem i użyli do wystroju aż milion sztuk. Ta żywa scenografia robiła niesamowite wrażenie i była ukłonem w stronę założyciela domu mody - bo Christian Dior uwielbiał kwiaty. Od tamtej pory pomysł z kwiatami Simons wykorzystywał kilkakrotnie na swoich pokazach dla Diora.
"Raf Simons ma wyjątkowy talent. I co równie ważne: łączy w sobie duże umiejętności i wizję z nowoczesnym punktem widzenia, co jest dzisiaj niezbędne dla wiodących domów mody" - redaktor naczelna brytyjskiego "Vogue'a", Alexandra Shulman, nie kryje zachwytu.
Pokaz Dior Cruise 2016 odbył się w słynnym Bubble Palace na Lazurowym Wybrzeżu
Pokaz Diora wiosna-lato 2015
Pokaz Dior Haute Couture jesień-zima 2014-15
Z takim artystycznym i drobiazgowym podejściem do mody oraz sympatią wpływowych magazynów, trudno będzie go zastąpić. Dior już zaczął poszukiwania, ale czy uda mu się kogoś znaleźć? Gdy wyrzucił Galliano, ponad rok szukał następcy.
Bernard Arnault, który jest właścicielem wartego 7 mld dol. koncernu LVMH, w skład którego wchodzą m.in. Dior, Jil Sander, Louis Vuitton, Givenchy, Bulgari i Moet & Chandon, miał duże problemy, by wypełnić wakat po Galliano. Jego propozycję odrzucili wówczas: Azzedine Alaia, Phoebe Philo z Celine, Riccardo Tisci z Givenchy, Nicolas Ghesquiere (wówczas z Balenciagi), Alber Elbaz z Lanvin i Sarah Burton z domu mody Alexander McQueen. Fiaskiem zakończyły się negocjacje z Markiem Jacobsem, który zażądał zbyt dużego honorarium. "Czy jest w ogóle ktoś, kto chce tej pracy?" - pytał z niedowierzaniem magazyn "Vogue".
Czy te problemy się powtórzą? Ktokolwiek zastąpi Belga, będzie siódmym projektantem w historii domu mody Christian Dior - po jego twórcy, a także Yves Saint Laurencie, Marcu Bohanie, Gianfranco Ferre i Johnie Galliano, który był dyrektorem artystycznym marki przez 15 lat, no i Rafie Simonsie.
Raf Simons w ub.r. był bohaterem dokumentu "Dior and I"