Wbrew rodzicom i kulturze swojego kraju. Dlaczego Kenzo Takada wyjechał z Japonii do Paryża?
1 z 6
Kenzo Takada od dziecka marzył o projektowaniu ubrań. Jednak w latach 40. i 50. w Japonii było nie do pomyślenia, by mężczyzna zajmował się modą. Na spełnienie dziecięcych marzeń jeden z najsławniejszych projektanów musiał długo poczekać.
„Jego konserwatywni rodzice nie wyobrażali sobie, że syn może zostać projektantem. Zgodnie z ich wolą poszedł więc na uniwersytet w Kobe, gdzie bez przyjemności i satysfakcji studiował literaturę. „W tamtych czasach w Japonii żaden mężczyzna nie mógł pracować w modzie, a branża była bardzo niewielka, kolekcje ready-to-wear tak naprawdę dopiero raczkowały”, opowiada. Uniwersytet porzucił, gdy tylko szkoła projektowania Bunka Fashion College w Tokio otworzyła swoje drzwi dla mężczyzn. Wbrew woli rodziców. „Znalazłem pracę, która pozwoliła mi się utrzymać. Dopiero wtedy rodzice zaakceptowali mój wybór”. Był jednym z pierwszych studentów wśród rzeszy studentek. I jednym z najlepszych.”
Trudne początki
Gdy skończył studia, nie miał szans na otwarcie biznesu modowego w Japonii. Po kilku latach starań, Kenzo w końcu wyjechał do Paryża. Początki nie były łatwe. Zwłaszcza, że projektant nie znał nawet słowa po francusku.
„W tych czasach Japończycy nie byli zbyt lubiani w Paryżu, byliśmy postrzegani jako ludzie, którzy jedyne co robią to zdjęcia. Przez cały czas!”, wspomina. Pierwsze miesiące za granicą wspomina jako trudne. „Po mniej więcej pół roku okazało się, że moje fundusze dramatycznie topnieją, próbowałem więc sprzedawać swoje szkice. Zawsze będę pamiętał ten moment, gdy sprzedałem pięć moich prac, po 5 franków każda, Louisowi Féraudowi, legendarnemu projektantowi z Haute Couture House. Nie chodziło o pieniądze, bo były niewielkie, ale o sam fakt. Byłem niezwykle dumny.”
Życie jak bajka
Od tego momentu jego kariera nabrała zawrotnego tempa, a życie zaczęło przypominać bajkę. Gdy w 1993 roku sprzedawał swoją firmę koncernowi LVMH, mieszkał w przepięknym domu w pobliżu placu Bastylii.
„Liczący 1200 metrów kwadratowych dom urządzony był w stylu japońskim. Choć projektant kochał Paryż, nadto cenił sobie kulturę, z której wyrósł i chciał się nią otaczać. W domu był więc pokój do medytacji, japoński basen i ogród z rzeką, w której pływały karpie specjalnie sprowadzone z Japonii, a przede wszystkim wielka kolekcja dzieł sztuki, bibelotów i pamiątek z podróży wyceniana na 1,5–1,8 miliona euro. Jego życie przypominało bajkę.”
Całą historię Kenzo Takady autorstwa Katarzyny Sielickiej przeczytacie w najnowszym numerze VIVY!.
Polecamy też: Wybieram najlepsze ubrania i dodatki z kolekcji Kenzo x H&M! Jesteście ciekawi ile kosztują?