Kobiety zawdzięczają jej małą czarną, pikowaną torebkę, krótkie fryzury i kultowe perfumy Chanel No.5!
„Coco Chanel urodziła się, rozumiejąc kobiety z epoki, która miała dopiero nadejść”
- Katarzyna Piątkowska
Opowiadając historię Coco Chanel nie można nie wspomnieć o tej słynnej anegdocie. Marilyn Monroe zapytana w wywiadzie dla magazynu Life w 1952 roku o to, w co ubiera się do łóżka powiedziała wprost: „Noszę tylko Chanel No.5.” Ale to jej wywiad dla Marie Claire z 1960 roku przeszedł do historii. „Wiesz, zadają mi pytania. Oto przykład: „Co nosisz do łóżka? Top od piżamy? Doły piżamy? Koszula nocna? Powiedziałam więc „Chanel No. 5”, bo taka jest prawda… A jednak nie chcę mówić „nago”. Ale to prawda!”, mówiła dziennikarzowi Georges'owi Belmont'owi. Te słowa marka Chanel wykorzystała wiele lat później w jednej z kampanii reklamowych (2013). W latach 70. twarzą najsłynniejszych perfum świata była Catherine Denevue (pozowała Richardowi Avedonowi). W filmie reklamowym mówiła: „Nieważnie, że nazywam się Catherine Denevue. Wiem, że on kocha mnie za to kim jestem w środku (…). Wiem, że daje mi Chanel No.5, bo lubię je nakładać w specjalnym miejscu, bo lubię je nakładać pod kolanem”.
Jak powstał zapach Chanel No. 5?
Zapach Chanel No. 5 powstał 100 lat temu, a do dzisiaj jest najlepiej sprzedającym się zapachem świata. Zdania na jego temat są podzielone. Albo się go kocha, albo nie cierpi. Choć i jego przeciwnicy i miłośnicy zgodnie twierdzą, że jest to najsłynniejszy, najbardziej luksusowy i przełomowy zapach na świecie. "Nie ma elegancji bez perfum. Są niewidzialnym, niezapomnianym i niedoścignionym dodatkiem", mawiała Coco Chanel. Co więc zawiera dodatek stworzony przez nią i przez Ernesta Beaux? Buteleczka legendarnych Chanel No.5 (30 ml) zawiera dwanaście stulistnych majowych róż i tysiąc kwiatów jaśminu uprawianych na farmie Josepha Mula nieopodal Grasse (zawieraj też ylang-ylang z wyspy Comoro, lilię, neroli, drzewo sandałowe, wanilię, olejek z kwiatów pomarańczy, aldehydy, wetiwer). Cztery lata temu Francuzami wstrząsnęła informacja, że nad tym terenem kolej planuje budowę wiaduktu. Byłby to koniec zapachu uznawanego za dobro narodowe Francji. Na szczęście perfumy nadal powstają, a ich sprzedaż ma się naprawdę dobrze. Szacuje się, że flakonik sprzedawany jest co 55 sekund.
Zapach zrewolucjonizował rynek perfumiarski. Historia zapachów dzieli się na tą sprzed Chanel No.5 i na tę po.
Zapach z miłości
Był rok 1919, a Coco Chanel właśnie straciła kochanka. Boy, a tak naprawdę Artur Capel zginął w wypadku samochodowym na Lazurowym Wybrzeżu. Dziennikarka i pisarka Michelle Marly, we właśnie wydanej powieści „mademoiselle Coco. Miłość zaklęta w zapachu” inspirowanej życiem słynnej projektantki pisała: „Doskonale zdawał sobie sprawę, że jedzie zdecydowanie za szybko. Nie należał jednak do ludzi rozsądnych czy też działających powoli i z rozwagą. Wycie silnika na wysokich obrotach brzmiało mu w uszach niczym muzyka. Raz jak scherzo, innym razem jak rondo. Nagle tarcze hamulcowe zacisnęły się z piskiem. Stal zaczęła trzeć o stal, a guma o asfalt. Wtem pędzący wóz oderwał się od drogi i poszybował w powietrzu, łamiąc krzaki i drzewa, by wreszcie uderzyć z impetem o skałę i eksplodować kulą ognia”.
Coco Chanel opowiadała swojej przyjaciółce Misi Sert, że ostatnia rzecz o jakiej rozmawiała z ukochanym to były perfumy. Chciała stworzyć zapach i wręczyć go najlepszym klientkom w prezencie gwiazdkowym. Marly twierdzi, że stworzenie ich stało się obsesją projektantki:
- Perfumy w hołdzie pamięci Boya. - Ku zaskoczeniu i zarazem ogromnej uldze Misi, blade policzki Coco lekko się zaróżowiły. - To coś zupełnie innego niż pomnik…
- Jeśli uda ci się znaleźć niepowtarzalny zapach, jedyny w swoim rodzaju, stworzysz Boyowi najwspanialszy pomnik. Pomnik waszej miłości zaklętej w zapachu.
Zaskoczona Misia wsłuchiwała się w echo wypowiedzianych słów. Jak wpadła na takie sformułowanie? Z pewnością anioł musiał jej to podszepnąć. Jedynie takie przesłanie mogło wyrwać Coco z letargu.
- Być może. Ale musiałby to być bardzo szczególny zapach.”
Być jak rosyjska księżna
Czy taka rozmowa kiedykolwiek miała miejsce? Czy rzeczywiście Coco Chanel rozmawiała z kochankiem na ten temat? Wiadomo na pewno, że zwróciła się z prośbą o stworzenie takich perfum do Francois Coty’ego. Niestety ich współpraca zakończyła się fiaskiem. Coty nie znalazł receptury zapachu o jaki chodziło Chanel. Jednak to on sprawił, że projektantka poznała tajniki tworzenia perfum.
Według Marly Gabrielle zakochała się w zapachu Le Bouquet de Catherine, stworzonych dla Wielkiej Księżnej Impreium Rosyjskiego, księżnej Szwecji
Tę teorię potwierdzają słowa Marcela Carlesa, byłego dyrektora szkoły perfumeryjnej Roure w Grasse, który twierdził, że Chanel nr. 5 został opracowany na podstawie Bouquet de Catherine. Coco Chanel znalazła Ernesta Beaux, syna twórcy zapachów tworzonych na carski dwór przez Edwarda Beaux, dyrektora perfumiarskiej firmy A. Rallet & Co.
Choć wtedy sama używała jedynie mydła, po latach mówiła, że suknia bez zapachu jest tylko ubraniem, a kobieta bez perfum to kobieta bez przyszłości.
Coco Chanel miała przed sobą świetlaną przyszłość, a za sobą przeszłość, której się wstydziła.
Kochankowie Coco
Urodziła się 19 sierpnia 1883 roku we francuskim Saumur. Była jedną z szóstki dzieci praczki i obwoźnego handlarza. Po śmierci matki ojciec oddał ją do domu dla sierot prowadzonego przez siostry w Aubazine. Tam nauczyła się szyć. W Vichy i Moulin nauczyła się śpiewać i tańczyć kankana dla mężczyzn odwiedzających nocne kluby. Dla jednego z oficerów Eteinne Balsana stała się utrzymanką, ale by nie przynieść mu wstydu w ciągu kilku dni nauczyła się jeździć konno, a dla Boya, którego poznała u Balsana jedynie kochanką. Nie szkodzi, że to dzięki niemu otworzyła w Paryżu pierwsze atelier. Boy nigdy się z nią nie ożenił, bo nie była kobietą z wyższych sfer. To było coś czego nie mogła nabyć za żadne pieniądze, a stworzenie imperium mody nigdy nie było celem Coco. Jej celem była miłość.
„Jest wiele rodzajów kochania i bycia kochaną”, stwierdziła Coco. Jednak po śmierci Boya przez długi czas nie była w stanie się zakochać. Co prawda miała romans z kompozytorem Igorem Strawińskim i z carewiczem Dymitrem Romanowem, od którego dostała „Perły Romanowów”, oba zakończone przez projektantkę. To jednak nie koniec długiej listy jej kochanków. Po rozstaniu z Romanowem zwróciła uwagę na księcia Westminsteru. Chciała nawet mieć z nim dziecko, ale okazało się, że w wyniku wykonanej we wczesnej młodości aborcji jest niepłodna. Mawiała, że chciała wziąć ślub tylko z pracą. Ale to nie była prawda. Szykowała się nawet do zamążpójścia Iribem, założycielem pisma „Le Temoin”, ale ten zmarł nagle zanim zaczęli się szykować do ślubu. Chciała kochać i być kochaną. Być może to ślad dzieciństwa, w którym zaznała biedy i opuszczenia.
Z powodu wieloletniego romansu z Hansem Guntherem von Dincklage została oskarżona o kolaborację z Niemcami i tak naprawdę nigdy z tego nie rozliczona. Aresztowano ją, a w dodatku zwolniono po dwóch dniach. Podobno za sprawą listu samego Winstona Churchilla, który za nią ręczył. Alianci mimo wielu podejrzeń, nic jej nie udowodnili.
Nieuniknione
Jest rok 2012. Coco nie żyje już od 1971 roku, ale stworzone przez nią imperium ma się całkiem dobrze. Na ekranie Brad Pitt szafuje słowem „nieuniknione”. Tym razem to słynny aktor został twarzą Chanel No.5. Coco przewraca się w grobie? Pewnie nie, bo po pierwsze zasłynęła jako rewolucjonistka. Dlaczego więc mężczyzna nie miałby reklamować kobiecych perfum? Gabrielle Chanel zrewolucjonizowała modę. To dzięki niej kobiety przestały nosić gorsety, założyły spodnie, małe czarne i perły. Nosiły się wygodnie (pokochały balerinki i włosy ścięte na pazia) i jednocześnie kobieco. I zaczęły pachnieć Chanel No.5. Pierwsze sto butelek Coco rozdała. Zapach tak bardzo przypadł do gustu majętnym Francuzkom, że w połowie 1922 rok, pół roku po ich premierze musiała wprowadzić go do regularnej sprzedaży.
Zanim Chanel spotkała się w Grasse z Ernestem Beaux przez jakiś czas z nim korespondowała. Opisywała mu o jakim zapachu marzy. W listach wymieniali się spostrzeżeniami i uwagami. Gdy Gabrielle w końcu przyjechała do laboratorium Beaux położył przed nią dziesięć próbek ponumerowanych od 1 do 5 i od 20 do 24. Chanel podobno od razu zachwyciła się piątką. Czy faktycznie jej się podobała? A może wybrała ją dlatego, że od dawna uważała piątkę za swoją szczęśliwą liczbę, a przy okazji liczbę symbolizującą Wenus, boginię miłości? A przecież to na miłości zależało Chanel najbardziej.
Miłość i perfumy
To z miłości niemieccy żołnierze ustawiają się w kolejce po słynne perfumy. Coco na czas II wojny światowej zamknęła swoje atelier, ale perfumy sprzedawała każdemu kto chciał je kupić. Tilar Mazzeo w książce „Hotel Ritz. Życie, śmierć i zdrada w Paryżu” pisała: „Coco zamknęła swoje atelier w 1940 roku, wraz z rozpoczęciem okupacji, ogłaszając dumnie (choć niektórzy uważali, że odrobinę nieszczerze): „To nie jest czas na modę”. Ostatecznie pozostawiła otwarty butik z perfumami, mieszczący się nieopodal hotelu Ritz, i zbiła majątek, sprzedając No. 5 podekscytowanym niemieckim oficerom. Teraz przed nim ustawiała się kolejka amerykańskich żołnierzy, szukających pamiątki z Paryża. Nie wiedzieli, albo nie interesowali się tym, że Chanel przez znaczną część wojny próbowała pozbawić swoich żydowskich wspólników ich większościowych udziałów w firmie perfumeryjnej, powołując się na antysemickie prawo okupacyjne (…) Dom mody Coco Chanel przy rue Cambon pozostawał więc zamknięty i nie było pośpiechu, by na powrót go otworzyć. Mająca ponad sześćdziesiąt lat, bajecznie bogata dzięki zyskom ze sprzedaży Chanel No.5 i od kilkudziesięciu lat pozostająca na szczycie, Coco przeszła na emeryturę”.
Perfumy za informacje
Pod koniec wojny uczuciowe życie projektantki znów się skomplikowało. Nie, tym razem nie rzuciła kochanka. Dincklage wyjechał wraz z członkami korpusu dyplomatycznego i ślad po nim zaginął. Mazzeo pisze: „Chanel została sama w Paryżu. Na kilka dni przed wkroczeniem aliantów von Dincklage wyjechał wraz z resztą członków niemieckiego korpusu dyplomatycznego i Coco nie miała pojęcia, gdzie go szukać. Front przebiegał w odległości niecałych stu sześćdziesięciu kilometrów od miasta, wszędzie panował chaos. Martwiła się o bezpieczeństwo kochanka i chciała wiedzieć, co się z nim dzieje. Dała młodemu żołnierzowi amerykańskiemu, mówiącemu po niemiecku, który zmierzał wraz ze swoim oddziałem na wschód, torbę podróżną pełną drogocennych flakonów Chanel No. 5, wartych fortunę na czarnym rynku. Poprosiła go tylko o to, żeby wysłał jej pocztówkę, jeśli zdarzy mu się przesłuchiwać jeńców niemieckich i znajdzie wśród nich Hansa. Wystarczyło, że zaadresuje ją: Mademoiselle Chanel, Hôtel Ritz, Paris. Wszyscy wiedzieli, gdzie jej szukać”.
„Brytyjski oficer wywiadu pracujący w komórce MI-6 ze szczerym podziwem opowiadał później o doskonałym wyczuciu czasu, jakie miała Coco: „Za pomocą prostego posunięcia w rodzaju tych, dzięki którym Napoleon odniósł sukces jako generał – pisał w meldunku – wywiesiła kartkę na wystawie, że perfumy dla weteranów są bezpłatne, i ci natychmiast zaczęli ustawiać się w kolejce po Chanel No. 5. Z pewnością byliby wściekli, gdyby policja tknęła choć jeden włos z jej głowy”.
Szwajcarski azyl
Po wojennych wydarzeniach dla swojego bezpieczeństwa Coco uciekła do Szwajcarii tak jak radził jej Winston Churchil. Zamieszkała tam z odnalezionym Hansem. Wróciła do Francji w 1954 roku zaproponowała fankom marki marynarkę ze stójką i spódnicę do kolan. Okazało się, że miłośnicy mody (i wygody) są w stanie szybko wybaczyć jej ciemne sprawki. W 1924 roku Coco zawarła umowę na wprowadzenie na rynek słynnych perfum z Pierrem Wertheimerem. W zamian za 70% udziałów w firmie, zgodził się pokryć koszty produkcji, dystrybucji i reklamy, by móc wprowadzić No.5 do sprzedaży galerii Lafayette. I to jemu podczas II wojny światowej Coco chciała odebrać udziały. Nie udało się. Coco dożyła swoich dni w ukochanym hotelu Ritz dzieląc się zyskami ze sprzedaży perfum ze znienawidzonym żydowskim przedsiębiorcą. Dzisiaj firma Chanel należy do Gerarda i Alaina Wertheimerów, wnuków Pierre’a Werthamera i przynosi milionowe zyski, między innymi ze sprzedaży Chanel No.5.