Co w modzie męskie, a co kobiece... A może najwyższy czas wyzwolić się z tych podziałów?
Spodnie i sznury pereł. Torebki i garnitury. Od wieków kobiety i mężczyźni pożyczają od siebie coraz to inne elementy garderoby. Ta zabawa zdaje się nie mieć końca. A jaki jest jej sens...?
- Marcin Brzeziński
Jest zdjęcie, które co jakiś czas robi w sieci zadziwiająca karierę. Przedstawia kobietę w męskim garniturze eskortowaną przez dwóch poważnych mężczyzn. Najczęściej bywa opatrzone podpisem: „W 1933 roku na paryskim dworcu Saint-Lazare Marlene Dietrich została aresztowana za publiczne pokazanie się w spodniach”. Czy to się rzeczywiście zdarzyło? Żeby poznać prawdę, musimy sobie odpowiedzieć na dwa pytania. Po pierwsze, czy aktorka była zatrzymana w Paryżu z powodu swojego stroju? I po drugie, czy we Francji istniało wtedy prawo, które zabraniało kobietom noszenia spodni? Pierwsza odpowiedź jest prosta. Marlene Dietrich nie została aresztowana. Nikt przy zdrowych zmysłach nie podniósłby ręki na tak wielką gwiazdę, bo wywołałoby to skandal o rozmiarach światowych. Kiedy Marlene Dietrich dostała w 1933 roku zgodę od swojej wytwórni na europejski urlop, była to podróż iście królewska. Reporterzy towarzyszyli jej podczas rejsu przez ocean i w pociągu z portu w Cherbourgu, gdzie powitał aktorkę jej mąż Rudolf Sieber.
Bogini w spodniach
Jej strój nie był dla nikogo specjalną niespodzianką. Marlene Dietrich przywiozła z sobą 12 kufrów w większości wypełnionych ubraniami w męskim stylu. Podobnie podczas pobytu w Europie ubierano też córkę bogini wielkiego ekranu. A czy aktorka mogła zostać ukarana za swój jakże stylowy wygląd? Jak najbardziej! Wciąż obowiązywało zarządzenie paryskiej prefektury policji z 1799 roku, które nakazywało, by kobieta, która chce się ubrać jak mężczyzna, musiała zyskać uprzednio zezwolenie organów porządkowych. A skoro Marlene Dietrich o podobne zezwolenie nie wystąpiła, teoretycznie mogła ponieść karę. Pozostaje jeszcze wyjaśnić, skąd wzięła się powtarzana w internecie informacja o areszcie pani Dietrich. Jak to tłumaczy Christine Bard, autorka pracy „Polityczna historia spodni”, jej źródłem była sensacyjna wzmianka w jednej z amerykańskich gazet. Jej dziennikarz twierdził wprawdzie tylko, że aktorka dostała list z ostrzeżeniem od prefekta paryskiej policji Jeana Chiappe. Ostrzeżenie dotyczyło spodni właśnie. Ale nawet to była czysta fantastyka. Kontakty Marlene Dietrich z francuską policją ograniczyły się do zaproszenia na aukcję dobroczynną, które wystosowała do niej żona wspomnianego prefekta. Każdy przecież chciałby gościć taką gwiazdę. Nawet nieodpowiednio ubraną!
Kiedy Marlene Dietrich chodziła po Paryżu w spodniach, prasa grzmiała o jej aresztowaniu za ten „wybryk”. Upiekło jej się. Ale we Francji w 1933 roku, by włożyć męski strój, trzeba było mieć zgodę...
Co na to mąż?
Marlene Dietrich się upiekło, ale kobiety noszące spodnie nigdy nie miały łatwego życia. Niektórzy, by im tego zabronić, sięgali wprost do Biblii i cytowali Księgę Powtórzonego Prawa, która uparcie powtarza w wersecie piątym 22 rozdziału: „Kobieta nie będzie nosiła ubioru mężczyzny ani mężczyzna ubioru kobiety; gdyż każdy, kto tak postępuje, obrzydły jest dla Pana, Boga swego”. No, i sprawa załatwiona. Czy była to Joanna d’Arc, Lukrecja Borgia, czy Sarah Bernhardt. Wszystkie będą oskarżone o to samo, choć zmie- niają się stulecia. O co? O złośliwe burzenie porządku społecznego i wywracanie świata do góry nogami. Oraz oczywiście obrazę moralności, bo – jak wiadomo – ją obrazić zawsze najprościej. W pracy zbiorowej „Bądźmy realistami, żądajmy niemożliwego” Clara Zgoła tłumaczy: „W języku i kulturze Francji podobieństwo brzmieniowe prowadzi do obraźliwego skrótu myślowego na linii garçonne–garce, czyli językowego zrównania chłopczycy z kobietą lekkich obyczajów. W tym kontekście figura chłopczycy dostarcza doskonałego przykładu konstrukcji wyobrażonej, ekranu, na który były projektowane antymodernizacyjne lęki konserwatywnej części społeczeństwa. Za źródło umotywowanych moralnie obaw uznano skutki seksualnego wyzwolenia kobiet.
Przygody chłopczycy
Na podobnych podstawach został zbudowany sukces powieści pod tytułem »Chłopczyca« wydanej w 1922 roku przez Victora Margueritte’a. Jej główna bohaterka, zdradzona przez narzeczonego, postanawia w odpowiedzi żyć »niczym mężczyzna« – doświadcza wielu miłosno-erotycznych przygód z przedstawicielami(kami) obydwu płci, pod koniec zostaje jednak odwiedziona od szokującego sposobu prowadzenia się przez statecznego kombatanta, który postanawia się z nią ożenić. Książkę uznano za pornograficzną, dzięki czemu cieszyła się niegasnącą popularnością: w międzywojniu dwukrotnie dokonano jej adaptacji filmowej, w 1926 roku przeniesiono ją także na deski teatru, a w ciągu siedmiu następnych lat rozeszła się w nakładzie ponad miliona egzemplarzy”. Tak więc, jak widzimy, kobieta w spodniach niepokoiła, oburzała, a do tego dostarczała pewnej perwersyjnej ekscytacji. Podobna dynamika działała bardzo długo. Wystarczy spojrzeć na fotografie Helmuta Newtona, na których kobieta w smokingu czy marynarce funkcjonuje w roli seksualnego fetyszu. W obiektywie Newtona nawet nagość nie była tak pociągająca.
Piżamy na plaży przecierają szlak
W Polsce miłośniczki spodni, czy jak kiedyś z francuska mawiano „kulotów”, też szybko przywoływano do porządku. Czasem nawet siłą. Wystarczy przytoczyć fragment wierszyka, który ukazał się w 1911 roku na łamach satyrycznego czasopisma „A... psik”: „Pewna pani, nazbyt czuła / Na dziwacznej mody zwrot / Chcąc zaimponować tłumom / Wdziała na się jupe-culotte...(...) Stał się tumult, krzyk i hałas / Wojska pięć wezwano rot / By obronić od owacji / Nowatorkę w jupe-culotte”. W okresie międzywojennym spodnie stały się dopuszczalne w ściśle określonych okolicznościach. Mogły je nosić artystki i sportsmenki, ale tylko te pierwsze również w czasie wolnym. Pewną swobodę w tej dziedzinie dawały zyskujące popularność damskie piżamy. Jak pisze Cally Blackman w książce „100 lat mody”: „Były wygodne i uroczo się w nich wyglądało na plaży. Wchodzące w skład kompletu spodnie były pierwszymi, które powszechnie uznano za stosowny element damskiej garderoby. Poza plażą piżamy pełniły funkcję wygodnego ubioru domowego; dopiero później stały się strojem do spania”.
Jeśli ktoś myśli, że II wojna światowa wszystko zmieniła, jest w błędzie. Jak dowiadujemy się z książki Aleksandry Boćkowskiej „To nie są moje wielbłądy. O modzie w PRL”, w 1968 roku magazyn „Kobieta i Życie” przeprowadził sondę dotyczącą spodni. A oto co z niej wynikało. Starsi mężczyźni w większości twierdzili, że „spodnie odbierają im przyjemność patrzenia na ładne nogi”. Ci przed trzydziestką deklarowali, że akceptują je bez zastrzeżeń. Ale swoboda tej grupy też miała swoje ograniczenia. Tylko co drugi mężczyzna niezależnie od wieku zezwoliłby własnej żonie chodzenie w spodniach. Reakcje kobiet zastanawiają. Większość odpowiedziała, że noszenie spodni w pracy czy na tzw. wieczór nie wchodzi w grę. A w ogóle kobieta powinna zrezygnować z ich wkładania, „jeśli mężczyzna tego nie aprobuje”. Wnioski? Spodnie można nosić, ale „nie na każdą okazję, nie na każ- dą figurę, nie wbrew mężowi”. Sformułowanie „nie na każdą figurę” było zresztą powracającym motywem w prasie kobiecej. Wytrwale namawiano panie do krytycyzmu. Spodnie miały być zarezerwowane jedynie dla kobiet młodych, zgrabnych, o nienagannej figurze. W sukienkach mogły chodzić wszystkie. My z kolei nie osądzajmy ankietowanych pań zbyt surowo. Były przecież poddawane patriarchalnej tresurze („co wypada kobiecie, a czego nigdy robić nie powinna”) o wiele mocniej niż ich partnerzy.
Nie tu, nie tak. Pod pewnymi warunkami. Te wszystkie wątpliwości dotyczące spodni rozwiała szczęśliwie rewolucja obyczajowa końca lat 60. Na koniec powiedzmy jeszcze, że nie jest jasne, czy zarządzenie, które mogło zagrozić Marlene Dietrich – choć od dawna martwe – zostało kiedykolwiek zniesione. Niektórzy twierdzą, że stało się to dopiero w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku. Ale pewności nie ma...
Autor: Marcin Brzeziński
Dalszy ciąg artykułu przeczytasz w najnowszym wydaniu magazynu VIVA! Moda