Reklama

W Peabody Essex Museum w amerykańskim Salem otwiera się stała ekspozycja nosząca nazwę Iris and Carl Apfel Gallery. Eksponowane będą w niej dary, które tej muzealnej instytucji w w stanie Massachusetts ofiarowali Iris Apfel i jej nieżyjący już mąż Carl. Kim jest hojna ofiarodawczyni? To projektantka, dekoratorka wnętrz, wyrocznia w sprawach stylu. Przez dziesięciolecia była ozdobą nowojorskich przyjęć. Ale to przypadek sprawił, że dziś Iris Apfel zna dziś cały świat.

Reklama

Nie była to dziewczyna ładna

„Nie jesteś ładna. I nigdy taka nie będziesz. Ale masz do zaoferowania coś lepszego. Jesteś interesująca”, usłyszała w młodości. Sama do dziś uważa zresztą urodę za rzecz mocno przereklamowaną: „Nie lubię ładnych ludzi. Ładne dziewczyny uważają się za wyjątkowe, a to tylko złudzenie. Z czasem, szybciej niż się tego spodziewają, zostają z niczym. A ja musiałam sama coś stworzyć”. I stworzyła. Barwny („Pamiętajcie, kolor może wyciągnąć z grobu”, powtarza Iris), eklektyczny styl sprawiający, że nie można pomylić jej z nikim innym na świecie. Tylko jej przyszło do głowy by łączyć ubrania od wielkich krawców, egzotyczne szaty z bazarów, stare kościelne ornaty i plastikowe bransolety. Nie dla niej zwiewne szatki czy klasyczne kostiumy Chanel (Apfel uważa zresztą, że większość kobiet przypomina w nich… kiełbasy). Ona uwielbia ubrania o architektonicznych formach, warstwowo nakładaną biżuterię. W wielu dziedzinach była prawdziwą pionierką. Jako chyba pierwsza kobieta w Stanach Zjednoczonych na przykład zaczęła w latach 40. XX wieku nosić dżinsy. „Wyobraźcie sobie, że na początku nie chcieli mi ich sprzedać! Chodziłam jednak tak długo do sklepu, że w końcu mieli mnie zwyczajnie dość i znaleźli chłopięcy model, który na mnie pasował”, wspomina.
Jak mówi jeden z jej licznych wielbicieli, belgijski projektant Dries Van Noten: „Iris Apfel jest prawdziwą mistrzynią w łączeniu brzydkiego z pięknym, drogiego z tanim. Gdy świat wielbił minimalizm, ona pozostawała wierna barokowi. Kiedy wszyscy projektanci świata radzili odejmowanie, ona mówiła „dodawaj!”. Trudno wprost mi wyrazić, ile jej zawdzięczam”.

Sławna przez przypadek

Iris Apfel była wprawdzie ozdobą najbardziej pożądanych nowojorskich przyjęć, ale poza tym elitarnym gronem była kompletnie anonimowa. Zmienił to przypadek. Jest wiosna 2005 roku. Stéphane Houy-Towner, kurator nowojorskiego Costume Institute w Metropolitan Museum of Art’s jest kompletnie załamany. Wystawa, którą od dawna przygotowywał na jesień nie odbędzie się. Co robić? Na szczęście przypomina sobie, że jego przyjaciółka Iris ma jedną z dwóch najlepszych kolekcji biżuterii w Stanach Zjednoczonych. Jeden telefon i sprawa załatwiona.
Zaczęło się od biżuterii, ale potem Stéphane Houy-Towner dodał do ekspozycji kilkadziesiąt strojów z kolekcji Iris Apfel. Tak powstała wystawa Rara Avis: Selections from the Iris Barrel Apfel Collection czyli Rzadki ptak: wybór z kolekcji Iris Barrel Apfel. I okazała się tak gigantycznym sukcesem, że podróżowała przez parę lat po muzeach w całych Stanach Zjednoczonych. Niezwykłe były również reakcje zwiedzających. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widzieli, więc sądzili, że Iris i jej kolekcja Iris muszą pochodzić z jakiejś odległej epoki. „Ludzie pytali, kim jestem niektórzy odpowiadali, że z pewnością od dawna nie żyję”, wspomina Iris. „A ja lubiłam czasem krążyć między nimi i opowiadać. Co? Na przykład, że te bransoletki pochodzą z Tybetu. Są tak ciężkie, że zakładam je tylko wtedy, gdy wiem, że za pół godziny będę mogła wrócić do domu”, kontynuuje.
Teraz część niezwykłych zbiorów Iris Apfel będzie można oglądać bez czekania na kolejną poświęconą jej wystawę. Szkoda tylko, że w tym celu trzeba udać się aż do Salem w Massachusetts...

Iris Apfel stworzyła eklektyczny styl sprawiający, że nie można pomylić jej z nikim innym na świecie.

East News

Reklama

Getty Images

Reklama
Reklama
Reklama