Anja Rubik: "Kobieta musi być silna"
W nowym numerze „25 Magazine”, magazynu, którego Anja Rubik jest założycielką, artyści opowiadają o tym, jak w swojej pracy używają zmysłów. Modelka opowiedziała o tym podczas poznańskiego Art&Fashion Forum, którego została kuratorką. Opowiedziała też magazynowi "Flesz Trendy".
- W sesji prezentujesz ubrania Anthony'ego Vaccarello. To Twój dobry przyjaciel?
Tak. Znamy się od czterech czy pięciu lat. Znajomy pokazał mi zdjęcia jego projektów, a ja natychmiast powiedziałam, że chciałabym go poznać. Odwiedziłam go w Paryżu – w malutkim mieszkaniu na ostatnim piętrze, gdzie mieszkał i tworzył razem z chłopakiem. Okazało się, że lubimy podobne rzeczy, cenimy tych samych fotografów. Spodobał mi się jego pomysł na markę, jego wizja piękna. Od tamtego spotkania jesteśmy w nieustannym kontakcie. Przyjaźnimy się, on często przyjeżdża do mnie na wakacje. Rozmawiamy o życiu, o pracy. Mówi mi o swoich pomysłach, kolekcje pokazuje z dużym wyprzedzeniem. Jeśli mam jakieś uwagi, zazwyczaj je respektuje. Wiosenna kolekcja, którą pokazał we wrześniu w Paryżu, jest bardzo zainspirowana moim stylem.
- Jest jedną z tych osób, których talent wspierasz?
Z pewnością otworzyłam mu wiele drzwi, pomogłam odnaleźć się na mapie świata mody. W 2012 roku poprosiłam go, żeby zaprojektował dla mnie sukienkę na galę MET. Powiedziałam, że sukienka nie może być czarna. „Ale przecież ja projektuję tylko w czerni i ciemnych granatach”, wystraszył się. Ja na to: „Trudno. Sukienka ma być biała”. I była. Do ziemi, ale z mocnymi wycięciami – to na nogę sięgało talii. Zrobiło się o niej głośno, a dzięki temu – również o nim. Jednak chcę podkreślić, że nie zaistniałby, gdyby nie miał talentu, wizji, nie był tak kreatywny i pracowity jak jest. Sukces, który odniósł, to jego, a nie moja zasługa.
Anja Rubik w magazynie "Flesz Trendy"
- Pytam, bo Twoje wsparcie dla projektantów i artystów ma wiele wymiarów. Ukazuje się właśnie czwarty numer „25 Magazine”.
O tak! Jest najpiękniejszy z dotychczasowych! Od czasu pierwszego numeru (ukazał się w 2012 roku – przyp. red) dużo się nauczyłam – od tego, jak współpracować z ludźmi po wymyślanie i pokazywanie tematów. Traktuję ten projekt trochę jak swoje dziecko. Uczestniczę przy wszystkich etapach produkcji. Jeśli trzeba podczas pracy przynieść komuś kawę, to przynoszę. Jeżdżę do drukarni, poprawiam kolory. Widzę wydrukowaną każdą kartkę i potem jestem przy składaniu w całość. Ten magazyn tworzymy z pasji, z miłości do projektu. Wspaniałe w tej pracy wydaje mi się – poza samą kreacją, którą uwielbiam – wyszukiwanie utalentowanych ludzi. Spotykają się tutaj uznani fotografowie z zupełnie młodymi i to jest, moim zdaniem, duża rzecz. To jest zawsze magiczny moment, kiedy młody człowiek ma okazję nie tylko zobaczyć, jak pracują mistrzowie, ale też pokazać mu swoje prace.
- Ten numer poświęcasz zmysłom. Skąd taki pomysł?
Pomysł przyszedł do mnie podczas lektury książki – głośnej na początku lat 60. powieści science fiction „Obcy w obcym kraju” Roberta A. Heinleina. Jej bohater Valentine Michael Smith, wychował się wśród Marsjan i wraca na Ziemię jako dorosły człowiek. Jest zdumiony, jak ludzie – rzecz dzieje się w pochłoniętej konsumpcjonizmem Ameryce – odłączyli się od swoich zmysłów. On ma kontrolę nad swoim ciałem, wszystko – lęki i uczucia – postrzega za pomocą zmysłów.
Bo przecież zmysły towarzyszą nam od dnia narodzin. Od pierwszego wdechu. Najpierw czujemy zimne powietrze, więc płaczemy, a potem koi nas ciepło, zapach mamy. Wszystko, co wiemy o świecie jest filtrowane przez zmysły – wzrok, słuch, dotyk, węch i smak. Tyle, że potem wiodąc bardzo szybkie życie, w którym wciąż dostajemy zbyt wiele bodźców – począwszy od hałasu ulicy, a skończywszy na nieustannym szumie informacyjnym, który jeszcze spotęgowały media społecznościowe – zapominamy o nich. Ignorujemy naszych najważniejszych nauczycieli.
Pomyślałam, że ciekawie będzie zapytać artystów, jak oni korzystają ze zmysłów. Ten numer jest opowieścią o potędze i wpływie pięciu zmysłów na kreatywność, o tym jak one potrafią ją rozbudzić.
Anja Rubik w magazynie "Flesz Trendy"
- Jakich artystów zaprosiłaś do współpracy?
To niezwykle interesujący ludzie – mistrzowie w swoich dziedzinach: artyści wizualni, twórcy instalacji, muzycy, fotografowie… Woodkid, francuski wokalista i reżyser teledysków, opowiada o tym, że pisząc piosenki najpierw musi je zobaczyć. Ma w głowie obrazy. Kiedy nie wie, co dalej – wizualizuje i wtedy dopiero może pisać dalej. Fotograf JR, którego jedni nazywają francuskim Banksy’m, a inni Cartierem-Bressonem XXI wieku, jest wielkim artystą street-artu – umieszcza na ścianach budynków zdjęcia i litografie. Jest w jego pracy przesłanie społeczne. W paryskiej dzielnicy Marais pokazał zdjęcia mieszkańców przedmieść, w izraelskim Betlejem – twarze Palestyńczyków i Żydów. Na ścianach faweli w Rio de Janeiro umieścił zbliżenia oczu. Pracuje na całym świecie. Poprzez zmysł wzroku ogromnie oddziałuje na ludzi. Opowiada nam o tym.
Mamy też rozmowę z niesamowitym artystą, który działa na styku architektury i performance’u Danielem Arshamem. Zrobił dla nas pracę, w której bawi się tym, że nie odróżnia kolorów. Ben Gorham, założyciel szwedzkiej marki perfumeryjnej Byredo Parfums, wcześniej zajmował się projektowaniem wnętrz. Mówi nam, jaką rolę gra w zapachu kształt, nawet waga butelki, no i o samym kreowaniu perfum – o tym, że w zapachu można odtworzyć wspomnienia. Carsten Höller – twórca cenionych na świecie instalacji, w których bada granice ludzkiej percepcji sensualnej – tłumaczy wzajemne zależności między psychologią a smakiem i zapachem.
Jest też kilka polskich akcentów. Rozmawiamy z Mary Komasą, która zresztą zagrała na imprezie promującej wydanie „25” w Nowym Jorku. W klipie o wizji magazynu, który wyreżyserowałam, w tle płynie muzyka Antoniego Łazarewicza-Komasy, męża Mary. Opowiadam też o Piotrze Krzymowskim, młodym Polaku, który pracuje na pograniczu sztuki i mody. Jego kolaże odwołujące się do tradycji polskiej grafiki lat 60. zdobywają coraz większą popularność. Mówi o tym, jak ważny jest dotyk.
Strony z najnowszego numeru "25 magazine"
- Piotr Krzymowski stworzył identyfikację graficzną poznańskiego Art&Fashion Forum by Grażyna Kulczyk, które w październiku odbywa się w Starym Browarze. Ty jesteś kuratorką tej imprezy. Dlaczego zdecydowałaś się na to?
Przede wszystkim dla przyjemności. Lubię promować polskich artystów, lubię przyjeżdżać do Polski, podoba mi się to, co tutaj się dzieje, jak rozwija się moda. Chciałabym, żeby ludzie w Polsce zrozumieli, że moda to nie są po prostu ciuszki, a sztuka. Że moda i sztuka wzajemnie się inspirują, a projektowanie wymaga pracy, kreatywności. Miałam szansę pracować na najwyższym szczeblu w biznesie mody na świecie i cieszę się, że mogę w Polsce o tym opowiedzieć. Art&Fashion Forum obserwuję od dawna, to jest bardzo fajny projekt i jest dla mnie zaszczytem, że mogę być jego częścią. Kiedy poproszono mnie, żebym została kuratorką, nadała temat wydarzeniu, pomyślałam, że najlepiej będzie to połączyć z przewodnim tematem magazynu.
- W swoich projektach dużo miejsca dajesz kobietom.
Zostałam wychowana w przekonaniu, że kobieta musi być silna. Moja mama zawsze była i jest silną kobietą, która lubi swoją niezależność. Ja jestem podobna i chciałabym tego dla nas wszystkich. Lubię pomagać dziewczynom, z żalem obserwuję, że wśród nas rzadziej niż mężczyźni wspieramy się wzajemnie. Chciałabym, żeby to się zmieniło i dlatego we wszystkich moich projektach jest nuta feministyczna. Pierwszy numer „25” opowiadał o kobietach fotografkach. Pod koniec zeszłego roku pojawiły się na rynku moje autorskie perfumy „Original by Anja Rubik”. Do pracy przy ich kampanii zaprosiłam wiele kobiet – fotografkę Paolę Kudacki, stylistykę Karen Keiser, makijażystkę Wendy Rowe… Te perfumy to afirmacja kobiecości, zapach ma dodawać kobietom odwagi, pewności siebie, zachęcać do pójścia własną drogą. Szalenie ważne wydaje mi się, żeby kobiety – mimo trudności – wybierały niepopularną, ale własną drogę, dążyły do swoich celów. Żeby korzystały z tego, że wreszcie mogą być niezależne.
Anja Rubik w magazynie "Flesz Trendy"
- Spotykasz się z dyskryminacją kobiet?
Tak. Kiedy tylko widzę zachowania krzywdzące kobiety, reaguję, zwracam uwagę. Dla mnie jest bardzo istotne, żebyśmy walczyły o zmianę. Czasem trzeba postawić się w niewygodnej sytuacji, ale zmiana nigdy nie jest łatwa. W Polsce w tej sprawie jest jeszcze wiele do zrobienia. Jest staroświeckie podejście do prawa wyboru w elementarnych sprawach, jak choćby aborcja, ciągle istnieje homofobia. Trzeba jeszcze trochę powalczyć.
Rozmawiała Aleksandra Boćkowska
Więcej w nowym numerze "Flesz Trendy", w kioskach.