Reklama

Reklama

Ryszard Horowitz zrobił oszałamiającą karierę w Nowym Jorku. Jego niezwykłe zdjęcia, surrealistyczne wizje, są znane na całym świecie. Jak to było? Jak młody chłopak z Krakowa podbił Amerykę? W najnowszym numerze dwutygodnika VIVA! opowiada o swoich początkach.

Kariera Ryszarda Horowitza

Ryszard Horowitz po krakowskiej Akademii Plastycznej wyjechał do Nowego Jorku w 1959 roku. W Ameryce kształcił się w Pratt Institute, w 1967 roku założył własną agencję fotograficzną. Ze zdjęć reklamowych zrobił sztukę. Jak to się zaczęło?

- A co spowodowało, że wszedł Pan w reklamę?

Byłem w Stanach sam bez rodziny. Musiałem przeżyć. Dlatego sprawa finansowa była jednym z podstawowych powodów. Ale z perspektywy czasu widzę, że właśnie w reklamie powstało wiele wspaniałych dzieł sztuki. Więc jestem przeciwny prostemu oddzielaniu komercji od dzieł artystycznych. Dzięki reklamie udało mi się zrealizować wiele projektów, które inaczej by nie powstały. Od początku, po skończeniu studiów szukałem swojego miejsca. Pracowałem dla różnych firm, byłem dyrektorem artystycznym w jednej z największych agencji reklamowych, Grey Advertising. Zrobiłem szybką karierę, ale jakoś przestało mnie to bawić. Więc poszedłem na swoje. Założyłem pracownię. Początki nie były łatwe. Byłem uważany za dziwaka i nie wszyscy akceptowali to, co robiłem. Ale udało mi się przebić i przetrwałem.

Ryszard Horowitz – cena kariery

Dziś Ryszard Horowitz ma bardzo wysoką pozycję w świecie fotografii. Został niedawno wprowadzony do Międzynarodowej Galerii Sław Fotografii. Trafiąją tam najlepsi. Ale początki nie były łatwe. Mówi o tym w VIVIE!

- W Pana autobiografii znalazłem zdanie: „Byłem bardzo nerwowy, cały czas bolał mnie brzuch”. Jaka jest cena za karierę w Ameryce?

To nie cena za karierę. To cena za emigrację. Gdyby ktoś szukał u mnie porady czy warto wynosić się z miejsca urodzenia, to absolutnie bym odradzał. Najbardziej doceniam ludzi, którzy rodzą się i umierają w tym samym miejscu. Jednak wyrwanie się z otoczenia ma duży wpływ na twórczość. Presja, konieczność uczenia się czegoś nowego, poznawanie innego języka, nowych kultur pomaga w rozwoju. Te bóle żołądka na pewno były związane z nostalgią, brakiem przyjaciół. Wiele lat nie widziałem się z rodzicami.

- Rodzina jest ważna?

Rodzina jest podstawą wszystkiego. Gdyby nie żona, wykończyłbym się psychicznie. Człowiek przechodzi dołki, zachwianie poczucie bezpieczeństwa. Ania, architekt z wykształcenia, zawsze podtrzymywała mnie na duchu. Była też i jest najlepszym, i najostrzejszym krytykiem moich prac. Fajnie jest rozmawiać o problemach związanych ze sztuką z własnymi synami. Starszy Daniel jest malarzem, jest obecnie na stypendium w Paryżu. Mimo różnicy pokoleniowej mamy ze sobą wiele wspólnego. On jest osobą, która bardzo często podkreśla: „Jakby było dobrze, gdybym wyrastał w tym samym okresie co ty”. On docenia doskonale to, co działo się wtedy. Młodszy syn Emil zajmuje się filmem, obaj są twórczy. Podpora rodzinna jest szalenie ważna. Nie wiem czy byłbym w stanie egzystować sam ze sobą. Trudno by było.

Ryszard Horowitz i Ford

W latach 80. zeszłego stulecia Ryszard Horowitz wykonał niezwykłe zdjęcia reklamowe dla Forda. Jego surrealistyczne pomysły spodobały się tak, że zdobył nagrodę Gold Caddy za najlepszą kampanię reklamową samochodów w USA. W tym roku mija 35 lat od tego wydarzenia. Z tej okazji Ford Polska postanowił wrócić do współpracy z Ryszardem Horowitzem. Jej efektem będzie wyjątkowa wystawa nowych fotografii artysty, prezentująca modele z linii Vignale, uzupełniona o zdjęcia z nagrodzonej kampanii. Żadne z nich nie było dotąd publikowane w Polsce. Wystawę „Horowitz Ford Vignale” zobaczymy w galerii Rabbithole art room, w Warszawie przy ul. Poznańskiej 15, od 29 września do 15 października 2017 r.

Więcej o sztuce i fascynującym życiu słynnego fotografa, Ryszarda Horowitza, w najnowszym dwutygodniku VIVA! Na rynku od 21 września 2017 r.

Marta Wojtal

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama