Reklama

Rozwój technologii umożliwiający loty w kosmos był zdeterminowany wyścigiem zbrojeń i zimną wojną między Stanami Zjednoczonymi i ZSRR. Choć to amerykański astronauta pierwszy postawił krok na Srebrnym Globie, wiele lat wcześniej Sowieci wygrywali rywalizację kosmiczną. To w końcu z kosmodromu Bajkonur na terenie ówczesnego Związku Radzieckiego wystrzelono pierwszego sztucznego satelitę Ziemi, a stało się to 4 października 1957 roku. Sputnik 1 zapoczątkował kosmiczny wyścig i sprawił, że Amerykanie w popłochu rozpoczęli pogoń za osiągnięciami swoich największych wrogów. Zanim jednak zaczęto marzyć o postawieniu pierwszego kroku na Księżycu, należało opracować urządzenie, które umożliwi człowiekowi wybicie się ponad ziemską atmosferę i zmierzenie się z problemem grawitacji.

Reklama

Rosyjski geniusz

Ta historia zaczyna się w maleńkiej wsi wielkiego Imperium Rosyjskiego. Pionierem kosmonautyki i jednym z jej ojców był bowiem Konstantin Ciołkowski. Syn polskiego szlachcica i bogatej Rosjanki. Urodził się w 1857 roku w rosyjskiej wiosce Iżewskoje, chociaż większość życia spędził na przedmieściach Kaługi, na południowy zachód od Moskwy. Konstantin od najmłodszych lat pasjonował się nauką i jako chłopiec wykazywał oznaki geniuszu. Niestety, jego wada słuchu, która doprowadziła go do całkowitej głuchoty, sprawiała, że unikał ludzi i spotykał się z nimi tylko wtedy, gdy musiał. Najczęściej w szkole, gdzie uczył matematyki i fizyki.

(FILES) In this NASA file photo the Apollo 11 Saturn V space vehicle lifts off July 16, 1969 with astronauts Neil A. Armstrong, Michael Collins, and Edwin E. Aldrin aboard at the Kennedy Space Center, Florida. - American astronaut Michael Collins, who flew the Apollo 11 command module while his crewmates became the first people to land on the Moon in 1969, died on April 28, 2021 after battling cancer, his family said. "Mike always faced the challenges of life with grace and humility, and faced this, his final challenge, in the same way," Collins' family tweeted on his official Twitter account. (Photo by Handout / NASA / AFP) / RESTRICTED TO EDITORIAL USE - MANDATORY CREDIT "AFP PHOTO /NASA/HANDOUT " - NO MARKETING - NO ADVERTISING CAMPAIGNS - DISTRIBUTED AS A SERVICE TO CLIENTS
Kadr z filmu dokumentalnego „Apollo 11”, upamiętniający 50. rocznicę lądowania na Księżycu 16 lipca 1969 roku / East News

Być może jego wyobcowanie sprawiło, że całkowicie pochłonęły go samotne badania napędu rakietowego, a także lotów orbitalnych wokół Ziemi. Już w 1887 roku w jednej ze swoich prac napisał, że rakieta może pracować w próżni kosmicznej, ponieważ jej ruch nie wynika – jak wówczas powszechnie uważano – z nacisku powietrza, lecz siły odrzutu materii wyrzucanej z dyszy. W 1903 roku wygłosił swoją teorię lotu rakiety, która uwzględniała zmiany masy. Opracowywał wówczas plany silników rakietowych, które byłyby napędzane ciekłym wodorem i tlenem.

Marzył o konstrukcji rakiety wielostopniowej, której konstrukcja pozwalałaby zmniejszyć jej masę. Co ciekawe, jego prace były opublikowane, jeszcze zanim bracia Wright wykonali pierwszy na świecie lot samolotem. Część jego badań została w 1922 roku wykorzystana podczas testów w Leningradzkim Laboratorium Gazodynamiki. To właśnie tam wiele lat później zostanie zbudowany pierwszy rosyjski silnik rakietowy wykorzystujący ciekłe paliwo. Silnik, który w znacznym stopniu był oparty na teoriach Ciołkowskiego.

Zaprzepaszczona szansa

Niemal równolegle w rozwój rakiet był zaangażowany amerykański naukowiec Robert Goddard. I to, co Rosjanin zaczął, Amerykanin w pewien sposób zakończył. To właśnie inżynier i fizyk z Worcester zbudował pierwszą na świecie rakietę na paliwo ciekłe, która została pomyślnie wystrzelona 16 marca 1926 roku.

Przeszkodą w zasiedleniu Marsa jest Nie tylko brak wody czy powietrza, lecz także ciśnienie atmosferyczne, uniemożliwiające egzystencję żywych organizmów /
Przeszkodą w zasiedleniu Marsa jest Nie tylko brak wody czy powietrza, lecz także ciśnienie atmosferyczne, uniemożliwiające egzystencję żywych organizmów / BE&W

Wcześniej jednak wynalazca był wyśmiewany zarówno przez znajomych z branży, którzy uważali, że badania nad rakietami nie przystoją fizykowi, jak i przez dziennikarzy, dla których loty kosmiczne były istnym science fiction. Faktem było to, że pierwsza rakieta Goddarda w ciągu 2,5 sekundy przebyła 56 metrów i osiągnęła prędkość 100 km/h. Kolejna, którą skonstruował już w ośrodku badań rakietowych w Nowym Meksyku, przekroczyła prędkość 800 km/h i wzniosła się na wysokość niemal 2,3 kilometra. Były to przede wszystkim próby stabilizacji rakiet, aż w końcu 1932 roku nastąpił start urządzenia stabilizowanego układem żyroskopów.

Goddard wciąż opracowywał kolejne koncepcje i patenty, by stworzyć jak najlepszą rakietę, która umożliwi loty w kosmos. Rząd Stanów Zjednoczonych nie był jednak wówczas zbyt zainteresowany innowacjami Goddarda, przez co USA utraciło czołową pozycję w dziedzinie techniki rakietowej. Ta niezrozumiała decyzja miała olbrzymi wpływ na późniejszy wyścig kosmiczny i na pewien czas pozostawiła Stany daleko w tyle nie tylko za Związkiem Radzieckim, lecz także III Rzeszą. Podczas II wojny światowej w Niemczech odbywały się intensywne prace nad podbojem kosmosu i kto wie, gdyby nie porażka Hitlera, to wielce prawdopodobnie, że to nie Amerykanin Neil Armstrong postawiłby stopę na Księżycu, ale nazista.

Naziści w służbie USA

Druga wojna światowa była zdominowana przede wszystkim rozwojem technologii militarnej. Ironią losu jest fakt, że śmierć i cierpienie milionów ludzi doprowadziły do późniejszych sukcesów w eksploracji kosmosu, a broń, która siała spustoszenie wśród wrogów III Rzeszy, stała się kolejnym punktem zwrotnym w pogoni za innymi planetami. A chodzi o rakietę V-2, którą stworzył i udoskonalił Wernher von Braun, a przy której produkcji brali udział więźniowie hitlerowskich obozów koncentracyjnych.

Obiekt ten jako pierwszy w historii dotarł do przestrzeni kosmicznej i przekroczył umowną granicę naszej planety, linię Kármána, znajdującą się na wysokości 100 kilometrów. Pocisk o numerze MW 18014 20 czerwca 1944 roku został wystrzelony z Ziemi i wzniósł się na poziom 176 kilometrów. Gdy pierwsza rakieta z sukcesem spadła na Anglię, członkowie niemieckiego zespołu rakietowego mieli otworzyć drogiego szampana i wznieść toast za kolejny sukces Rzeszy. Niemcy już wtedy jednak przegrywały tę wojnę, chyliły się ku upadkowi i była to jedynie marna nagroda pocieszenia.

Podobno von Braun wcale nie marzył o karierze konstruktora broni rakietowej. Legenda głosi, że Niemiec wdał się w rozmowę z pewną uroczą damą w pociągu do Berlina, której opowiadał o swojej pracy i wspominał, że tak naprawdę interesuje go eksploracja kosmosu. Pech chciał, że kobieta okazała się agentką SS. Po kilku dniach von Braun został zatrzymany przez gestapo. Dowództwo III Rzeszy, w tym sam Hitler, zdawało sobie sprawę z talentu von Brauna i wypuściło go po dwóch tygodniach. Z jednym zastrzeżeniem. Miał się całkowicie oddać pracy nad doskonaleniem rakiet.

Był to jednak już schyłek wojny, a wkrótce doszło do kapitulacji Niemiec. Von Braun wiedział, że niedługo sprawiedliwości może stać się zadość, dlatego wolał być przydatny, a przede wszystkim – żywy. Jak większość Niemców śmiertelnie obawiał się Sowietów, a Francuzami pogardzał. Inżynier miał zabrać wszystkie plany i notatki, a także najlepszych współpracowników. Wszyscy oddali się w ręce Amerykanów i na kilka lat stali się jeńcami wojennymi. Von Braun miał nadzieję, że ziści się jego amerykański sen i będzie mógł oddać się temu, czego zabroniła mu Rzesza. Udało się.

W latach 50. von Braun jako wybitny naukowiec i współtwórca programu kosmicznego USA był już na tyle popularny, że stał się nawet bohaterem serialu Walta Disneya o eksploracji wszechświata. Ostatecznie niemal wszyscy zapomnieli o jego nazistowskiej przeszłości.

20 lipca 1969 roku Neil Armstrong jako pierwszy człowiek w historii postawił stopę na Księżycu.
20 lipca 1969 roku Neil Armstrong jako pierwszy człowiek w historii postawił stopę na Księżycu. Getty Images

Zimna wojna

Po zakończeniu II wojny światowej nastał okres zimnej wojny, a nad światem krążyło widmo kolejnego konfliktu, tym razem atomowego. Świat był podzielony na wolny, kapitalistyczny Zachód i reżimowy, komunistyczny Wschód, szczelnie zamknięty za żelazną kurtyną. Dwa największe mocarstwa – Stany Zjednoczone i ZSRR – które jeszcze chwilę wcześniej były zmuszone walczyć przeciwko wspólnemu wrogowi, teraz stanęły naprzeciwko siebie i rozpoczęły rywalizację, która w znacznym stopniu napędziła wyścig kosmiczny. I to Sowieci, którzy pracowali w ścisłej tajemnicy przed wszystkimi, ten wyścig wygrywali. A człowiekiem, który wynosił Związek Radziecki na prowadzenie, był Siergiej Korolow.

TEKST Jakub Rybski

Korzystałem z książek: „Historia podboju kosmosu”, Tim Furniss, wyd. Świat Książki; „Wyścig na orbitę”, Michael D’Antonio, wyd. Prószyński i S-ka; „Elon Musk”, Walter Isaacson, wyd. Insignis.

Reklama

Dalszy ciąg tej fascynującej historii można przeczytać w najnowszym wydaniu VIVA! MAN

a_okladka_karpiel_net_mala
Bartek Wieczorek/Visual Crafters
Reklama
Reklama
Reklama