Paulina Krupińska-Karpiel: „Kościelisko jest dla nas wymarzonym miejscem do życia”
O magii Podhala i planach na przyszłość opowiedziała w najnowszej VIVIE!
- Katarzyna Piątkowska
Jak sama przyznaje, jest „dziewczyną z miasta”, ale dziś uważa, że to Kościelisko jest jej wymarzonym miejscem do zamieszkania. „Tam, na Podhalu, jest prawdziwe życie”, tłumaczy Paulina Krupińska-Karpiel. Z Katarzyną Piątkowską porozmawiała o tym, jak odnalazła się w zupełnie nowym dla niej środowisku – i zdradziła kilka rodzinnych planów na przyszłość.
Nowy numer VIVY! pojawi się w punktach sprzedaży w całej Polsce już 20 sierpnia, także w formie e-wydania na stronie hitsalonik.pl
Paulina Krupińska-Karpiel w VIVIE! o wyprowadzce w góry
Żyjesz pomiędzy Warszawą a Kościeliskiem. Gdzie teraz jest Twój dom?
Dom jest tam, gdzie jesteśmy my – Tosia, Jędrek, Sebastian. Dla mnie dom to ważni, kochani ludzie. Kwestia miejsca i budynku jest sprawą drugorzędną. Na razie nasz dom jest w Warszawie, bo tu dzieciaki chodzą do przedszkola, a dla Sebastiana to też jest lepsza baza wypadowa na koncerty. Właściwie powinnam powiedzieć „była”, bo od początku lockdownu przecież nie koncertuje. Ostatnie miesiące spędził z dzieciakami w Kościelisku, a ja kursowałam pomiędzy Warszawą a Podhalem. Tam byli oni, a praca tutaj. Wczoraj zapytałam Tosię, gdzie wolałaby być, a ona odpowiedziała, że w Warszawie, bo tu ma koleżanki. Faktycznie, tam ma tylko kuzynów. A przecież nie pobawi się z nimi lalkami. Ale muszę przyznać, że w sumie nie wychodzi źle na obcowaniu z chłopakami, bo oni ją uczą różnych rzeczy. Ostatnio jeden z nich opowiadał jej historię „Titanica”. Ale dzieciom szybko się zmienia.
Dużo podróżujecie...
Tak, choć niektórzy pewnie uważają, że dzieci powinny mieć jeden dom, w którym będą żyły, będą się czuły bezpiecznie. Nasze dzieciaki bezpiecznie czują się przy nas. Takie prowadzimy życie, że ciągle nas gdzieś niesie. Ale dzięki temu wychowujemy dzieci otwarte na świat. Na przykład Sebastian całe młode życie spędził na Podhalu. Gdy przyjechał na studia do Krakowa, to czasami aż go głowa bolała od nadmiaru bodźców – hałasu, ludzi. A z kolei nasze dzieci są przyzwyczajone do zmian. Ale jak pójdą do szkoły, to tam, w górach.
Wyobrażasz sobie, że będziesz mieszkać w górach na stałe?
Teraz już tak, choć jestem bardziej dziewczyną z miasta. Całe dorosłe życie spędziłam w Warszawie i moje pierwsze wymarzone mieszkanie kupiłam prawie w centrum, na Ochocie. Wszędzie jeździłam na rowerze, chodziłam na piechotę. Wtedy nie mieściło mi się w głowie, że mogłabym wynieść się na obrzeża Warszawy, a co dopiero poza miasto. Sebastian, z jego potrzebą wolności, przestrzeni, wytrzymał trochę ze mną na tej Ochocie, ale gdy okazało się, że jestem w ciąży, skorzystał z okazji i namówił mnie na przeprowadzkę do swojego mieszkania na obrzeżach miasta. Wcześniej żadne nie chciało zrezygnować z naszych ukochanych miejsc. Wygrał rozsądek. Teraz nie wyobrażam sobie życia w centrum. A przed nami kolejny etap.
Góry?
Cieszę się, że to wszystko dzieje się właśnie etapami. Ten rok, kiedy od marca byliśmy zamknięci w domach, pokazał mi, że Kościelisko jest dla nas wymarzonym miejscem do życia. Tam mamy przestrzeń, rodzinę i przyjaciół...
I widok na Giewont.
I to jest bezcenne. Tam, na Podhalu, jest prawdziwe życie. Tam nikt nie zamyka drzwi na klucz. Jak idę do sklepu, rozmawiam ze wszystkimi po drodze. Wydaje mi się, że międzyludzkie relacje tam są głębsze. I wszystko dzieje się mimochodem. Jak nasza przyjaciółka jedzie z dzieciakami na konie, to zabiera też Tosię, jak kuzynka Sebastiana karmi swoje dzieci, to moje też dostaną obiad. Na co dzień doświadczam tam serdeczności i gościnności. Gdy przyjeżdżaliśmy na weekend albo na wakacje, bez przerwy chodziliśmy w gości. I nie musieliśmy dzwonić, żeby się umówić. Wiadomo było, że jak się pojawimy, to musimy każdego odwiedzić. W końcu zrozumiałam, że sama muszę mieć w domu zawsze coś dobrego do jedzenia i do picia, bo nigdy nie wiadomo, kto i kiedy do nas zajrzy.
Poczułaś się jak u siebie?
Od kiedy nie muszę wozić ze sobą całego majdanu, czuję się tam bardziej u siebie. I teraz jeżdżę już do Kościeliska tylko z kosmetyczką, a nie z całą walizką rzeczy.
[...]
„Nie chodziło o to, że ja, warszawianka, teraz na siłę zostanę góralką, bo się zakochałam w Sebastianie”, mówi Paulina Krupińska-Karpiel. „Żeby nie było, mam wielki szacunek do tradycji i kultury Skalnego Podhala. Z wielkim zainteresowaniem poznaję tamtejsze zwyczaje. Na przykład wiem już, jaki kolor chusty trzeba założyć na jaką okazję. Wiem, że do góralskiego stroju kobieta nie może mieć rozpuszczonych włosów, a na nogach musi mieć kierpce. Kierpce, nie buty. To mi zawsze Sebek powtarza (śmiech)”, dodaje.
Nie bałaś się krytyki, że warszawianka, a bardziej góralska od rodowitych góralek?
Przecież ja nie robię nic złego. Bardzo podobają mi się tradycyjne stroje i z wielkim szacunkiem dla kultury Podhala je noszę. Słowa krytyki nie pochodzą od góralek i górali, których znamy, więc nie docierają do mnie bezpośrednio. W tej kwestii zdanie mojego męża jest ważne, a nie obcych osób. A on jest ze mnie dumny, że z taką łatwością tym przesiąknęłam. [...]
Znalazłaś swoje miejsce na ziemi?
Tak. I wiesz? Fajnie jest. Zwłaszcza że ja nie walczę, żeby mieć więcej i więcej. Siedzę i czekam, a co sobie wymarzę, to się spełnia.
Co jeszcze w nowej VIVIE! 16/2020?
Dorota Wellman i Marta Klepka. Popularna dziennikarka i bizneswoman z sukcesami. Jak mówią, połączyła je nić szaleństwa. O swojej przyjaźni i wspólnym projekcie opowiedziały Katarzynie Piątkowskiej.
W cyklu ONA o NIEJ – Halina Frąckowiak o Annie Jantar: „Czy kochała Jarka? Nigdy jej wprost o to nie zapytałam. To była dla mnie oczywistość...”.
Na zdjęciu Halina Frąckowiak
Sztuka gotowania: dziennikarka sportowa Karolina Szostak o diecie light i o tym, jak udało jej się uniknąć efektu jo-jo.
Nowy numer VIVY! pojawi się w punktach sprzedaży w całej Polsce już 20 sierpnia, także w formie e-wydania na stronie hitsalonik.pl