Reklama

Do samego końca nosiła brzemię nazwiska. Simona Kossak miała być malarką, lecz nie miała talentu. Serce i duszę oddała zwierzętom. Zamieszkała w leśniczówce w Dziedzince, znajdującej się w Puszczy Białowieskiej. Niektórzy twierdzą, że poświęciła się i wybrała samotność. Ona jednak kochała przyrodę ponad wszystko. Dla innych takie życie byłoby koszmarem, dla niej było największym darem.

Reklama

Tak wyglądało życie Simony Kossak

Kochała wstawać o poranku. Spoglądała przez okno i wpatrywała się w otulone rosą rośliny. Gdy słońce zaczynało bardziej przygrzewać, witała się z przyrodą. Żyła skromnie, a jej ulubionymi perfumami był aromat z kwitnących lip i ziół. Uwielbiała gości, których częstowała słodkim nektarem i powidłami. Delektowała się nasłuchiwaniem ptasich pieśni, którym przygrywał wiatr i szum liści. Taka była Simona Kossak. Skromna, o wielkim sercu. Jej oczkiem w głowie była malutka łania, która pewnego dnia zniknęła. Partner Simony jednak wiedział dlaczego. Zabił ją nadleśniczy. „Nie mogłem słuchać i patrzeć, jak Simona traci czas, krąży w poszukiwaniu swej przyjaciółki po okolicy i nawołuje”, mówił potem.

Wiele osób marzyło, by ją poznać. Zastanawiano się, dlaczego rodowita krakowianka, ostatnia z nazwiska Kossak, porzuciła wszystkie bogactwa na rzecz malutkiej chatki z bali w Dziedzince. Nie było tam elektrycznego światła, toalety i bieżącej wody. „Była z pewnością jedynym na świecie profesorem doktorem habilitowanym jeżdżącym maluchem. Tyle że, dla świeżego powietrza, z otwieranym oknem w dachu”, wyjaśniał jej życiowy partner Lech Wilczek. „Kiedyś po ministerialnej konferencji w Warszawie ważna osoba odprowadzająca ją do samochodu, widząc, do czego wsiada, powiedziała: „Pani profesor, pani chyba przesadza”. Poza rowerem i motorowerem miała kolejno trzy fiaty, które wymieniała dopiero wtedy, gdy były już poważnie uszkodzone.

Simona Kossak. Zdjęcia pochodzą z książki "Moje życie z Simoną Kossak". Wyd. Marginesy
Simona Kossak. Zdjęcia pochodzą z książki "Moje życie z Simoną Kossak". Wyd. Marginesy Lech Wilczek

Brzemię Kossaków

Ponoć Simona Kossak do samego końca nie mogła zrozumieć, dlaczego nie odziedziczyła talentu po przodkach. Przecież jej ojcem był Jerzy Kossak, którego podziwiali wszyscy. Wiedziała, że rodzice byli nią rozczarowani. Wielki artysta miał w pewnym momencie powiedzieć do Elżbiety Dzięciołowskiej-Śmiałowskiej, żeby urodziła mu syna. Matka przelewała więc na nią swoją gorycz i rozpacz. Nie było mowy o miłości i czułości. Simona wiedziała, że jedynym sposobem na szacunek rodziców był talent artystyczny, którego nie miała. Najbliżsi dawali jej odczuć, że jest gorsza od starszej siostry Glorii, która poszła w ślady ojca.

Obie próbowały odnaleźć się w otaczającym je świecie. Całymi dniami przesiadywały w posiadłości Kossaków w Krakowie, która wypełniona była rzeźbami, drogimi meblami czy dziełami sztuki ojca, dziadka i innych członków rodziny. W wolnych chwilach mury pomieszczenia wypełniał gwar śmietanki towarzyskiej. To nie było jednak wymarzone miejsce najmłodszej córki malarza.

Simona Kossak czuła potrzebę tworzenia, działania. Nie zamierzała tonąć w rozpaczy. Postanowiła wyznaczyć swój szlak i udowodnić wszystkim, że potrafi sięgać po marzenia. Na początku myślała o teatrze, lecz serce podpowiedziało jej, by spróbowała swoich sił w biologii. Oczywiście miała świadomość, że z matematyki i fizyki nie była mistrzem.

Zanim zatraciła się w przyrodzie, zaczęła studia na Uniwersytecie Jagiellońskim na filologii polskiej, lecz nie czuła się tam dobrze. W 1962 roku znalazła pracę w Instytucie Zootechniki w Balicach, lecz w międzyczasie uczyła się, by zdać egzaminy na Wydział Biologii i Nauki o Ziemi. Już wtedy słynęła z zaangażowania w ochronę przyrody. „Ziemia nie jest naszą własnością, my jesteśmy jej współlokatorami. Kwiat, gwiazdę, kamień, człowieka przenika ta sama iskra Boża. Ci, którzy nauczą się współodczuwać z rośliną i zwierzęciem, potrafią zrozumieć innych i będą lepsi dla siebie”, podkreślała. Wymarzone studia rozpoczęła w 1964 roku, na których poznała pierwszych znajomych. Koleżanki wspominają jednak, że zawsze była traktowana jak dziewczynka na posyłki. Zajmowała się domem, a nawet usługiwała matce i siostrze, która czuła nad nią wyższość.

CZYTAJ TEŻ: Odrzucona przez ludzi, szczęście znalazła wśród zwierząt. Jak potoczyło się życie Simony Kossak?

Simona Kossak. Zdjęcia pochodzą z książki "Moje życie z Simoną Kossak". Wyd. Marginesy
Simona Kossak. Zdjęcia pochodzą z książki "Moje życie z Simoną Kossak". Wyd. Marginesy Lech Wilczek

Simona Kossak — dzieciństwo i kariera

Już od najmłodszych lat podziwiała przyrodę. „Simona, od dziecka zauroczona zwierzętami, zajmowała się wówczas – w towarzystwie domowych psów – sokołem, młodą wilgą i patyczakami”, wspomina jej partner. Gdy dostrzegała nieznanego ptaka, niemal od razu sięgała po atlas, by dowiedzieć się o nim więcej. W swoim pokoju miała nawet specjalne miejsce, gdzie leczyła i opatrywała ranne ptaki. Opiekowała się również myszami i jeżami.

Ostatecznie Simona Kossak ukończyła studia z bardzo dobrymi wynikami. Pracę magisterską napisała na temat głosów wydawanych przez ryby. Proponowano jej nawet, by została w Krakowie i kontynuowała karierę na uczelni.

Ale ona zaczęła szukać etatu. Otrzymała propozycję pracy w Muzeum Przyrodniczym w Bieszczadach, lecz musiała czekać dwa lata. Gdy zaczęła pracować na poczcie, dowiedziała się o możliwości zatrudnienia w Zakładzie Badania Ssaków w Białowieży. „Z początku mieszkała kątem w sublokatorskim pokoju, marząc o mieszkaniu w lesie”, pisze Lech Wilczek w książce „Moje życie z Simoną Kossak”.

Do Dziedzinki przeprowadziła się nagle w 1971 roku. Była wówczas sroga zima. Zabrała ze sobą malutki plecak i wyjechała. Nie chciała słuchać matki, która była temu przeciwna. Serce podpowiadało jej, że to właśnie tam czeka na nią największe ukojenie. Nie wiedziała jednak, że zostanie w Dziedzince aż 30 lat i pozna wieloletniego partnera, który na początku był jej współlokatorem. „»Mam dla pana sąsiadkę na Dziedzinkę, co pan na to?«, powiedział dyrektor. Dziedzinka wydawała mi się dotąd niepodzielna. Wprawdzie miała dwa niezależne mieszkania, jednak w swoich planach nie przewidywałem sąsiadów ani sąsiadek. Ale byłem też od dziecka zdeklarowanym feministą, życzącym jak najlepiej płci odmiennej”, wspominał.

Simona Kossak. Dziedzinka
Simona Kossak. Dziedzinka Piotr Wojnarowski/Forum

Historia miłości Simony Kossak i Lecha Wilczka

Lecha Wilczka, fotografa przyrody, poznała w 1972 roku. „Simona – jak opowiadała – zobaczyła mnie pierwszy raz jakieś 10 lat wcześniej, jako 17-letnia dziewczyna (byłem od niej 13 lat starszy). Zajęta w swoim pokoju na Kossakówce, usłyszała głos matki siedzącej u siebie przed telewizorem: »Simona, chodź, zobacz, to byłby świetny facet dla ciebie!«”, wspominał w książce. Ujrzały go wówczas w reportażu, który wyemitowano w telewizji.

Na początku nie przepadali za sobą. Ona uważała, że jest gburem, on zaś myślał, że jest zarozumiała. Zdawali sobie też sprawę z tego, że mają silne charaktery oraz dusze samotników. Mimo to wiedzieli, że łączą ich przede wszystkim dwie rzeczy: miłość do Puszczy Białowieskiej oraz fascynacja przyrodą. Mieszkali wśród kruków, szopów, a nawet dzików. Nie wyobrażali sobie rozłąki, lecz docierali się bardzo długo. Tworzyli parę, lecz nigdy nie wyznali sobie uczuć. Mało kto wie, że przez 30 lat wspólnego życia leśniczówka była podzielona na dwie części: jedna z nich należała do Simony, a druga do Lecha. Ale i tak w ciągu dnia nieustannie spędzali razem czas. Kochali dzikie zwierzęta. Dużo czasu poświęcali też na leczeniu i opatrywaniu zranionych istot.

CZYTAJ TEŻ: Mieszkała w puszczy ponad 30 lat, to tam poczuła się wolna. Życie Simony Kossak

Simona Kossak i Lech Wilczek. Zdjęcia pochodzą z książki "Moje życie z Simoną Kossak". Wyd. Marginesy
Simona Kossak i Lech Wilczek. Zdjęcia pochodzą z książki "Moje życie z Simoną Kossak". Wyd. Marginesy Lech Wilczek

Osiągnięcia Simony Kossak

Uchodziła za lokalną atrakcję. Była inna i przyciągała uwagę. Spacerowała po lesie, piła piwo pod sklepem i zabierała do leśniczówki ranne zwierzęta. Gdy lokalna społeczność dowiedziała się, że Simona zajmuje się zwierzętami, pędzono do niej z prośbą o pomoc. Nie spodziewała się, że niemal codziennie będzie przyjmować gości.

Simona Kossak wyprzedziła swoje czasy. Dziś jest inspiracją i autorytetem dla wielu ludzi. Podkreślała wówczas, że między ludźmi a zwierzętami jest ogromna przepaść. W dodatku z powodzeniem walczyła z niehumanitarnymi metodami badawczymi. Dzięki niej wprowadzono odłów zwierząt w sposób najmniej szkodliwy. Nic więc dziwnego, że w 1980 roku Rada Naukowa Instytutu Badawczego Leśnictwa w Warszawie nadała jej stopień naukowy doktora nauk leśnych z wyróżnieniem. Jedenaście lat później została doktorem habilitowanym, a w 2000 roku otrzymała tytuł naukowy profesora nauk leśnych. Tego samego roku prezydent Aleksander Kwaśniewski przekazał jej Krzyż Zasługi za osiągnięcia naukowe oraz popularyzowanie ochrony przyrody.

Kierowniczką w Instytucie Badawczym Leśnictwa w Zakładzie Lasów Naturalnych w Białowieży została w 2003 roku, gdzie pracowała od 1975 roku.

Simona Kossak i Lech Wilczek. Zdjęcia pochodzą z książki "Moje życie z Simoną Kossak". Wyd. Marginesy
Simona Kossak i Lech Wilczek. Zdjęcia pochodzą z książki "Moje życie z Simoną Kossak". Wyd. Marginesy Simona Kossak i Lech Wilczek. Zdjęcia pochodzą z książki "Moje życie z Simoną Kossak". Wyd. Marginesy

Ostatnie chwile i śmierć Simony Kossak

Simona Kossak zaszyła się w leśniczówce. Przyrodzie poświęciła całe życie, co zostało niejednokrotnie docenione. Była samotniczką, która z wielkim bólem wspominała dzieciństwo. Brak czułości z pewnością wpłynął na jej życiowe wybory. Miłość, której tak bardzo jej brakowało, przelała na zwierzęta, w których widziała więcej dobrych cech, takich jak: empatia, bezinteresowność i dobro, niż w ludziach.

Być może zamieszkanie w Puszczy Białowieskiej było ucieczką przed nieustannymi oczekiwaniami, wymaganiami i niedocenieniem przez rodzinę. Czuła się przytłoczona i gorsza. Nie zaznała wsparcia i otuchy najbliższych. Możliwe, że wyjechała, by odetchnąć raz na zawsze i zacząć żyć na własnych zasadach, bez uwag i kąśliwych komentarzy. Bo to właśnie rodzice nie byli zadowoleni, gdy przyszła na świat. W dodatku matka ją wydziedziczyła, a relacje ze starszą siostrą nie były idealne. Natura przyjęła ją z otwartymi ramionami i nigdy jej nie rozczarowała, nie sprawiła bólu. A ona od początku tylko tego pragnęła.

Simona Kossak chorowała na nowotwór. Odeszła 15 marca 2007 roku w szpitalu w Białymstoku, została pochowana we wsi Poryte. Jej życiowy partner Lech Wilczek zmarł w 2018 roku. „W obliczu śmiertelnej choroby Simonki dałbym sobie uciąć ręce i nogi, żeby tylko mogło to ją uratować. […] Dziś mogę już rozmawiać o swoim życiu z Simoną. Jeszcze niedawno byłoby to niemożliwe”, mówił w jednym z wywiadów.

Tekst Karol Sowa.

Reklama

CZYTAJ TEŻ: „Byliśmy blisko jak bliźniaki jednojajowe”, opowiadał Lech Wilczek o swojej partnerce, profesor Simonie Kossak z Białowieży

Simona Kossak
Simona Kossak PAP/CAF Zdzisław Lenkiewicz
Simona Kossak. Zdjęcia pochodzą z książki "Moje życie z Simoną Kossak". Wyd. Marginesy
Simona Kossak. Zdjęcia pochodzą z książki "Moje życie z Simoną Kossak". Wyd. Marginesy Lech Wilczek
Simona Kossak. Zdjęcia pochodzą z książki "Moje życie z Simoną Kossak". Wyd. Marginesy
Simona Kossak. Zdjęcia pochodzą z książki "Moje życie z Simoną Kossak". Wyd. Marginesy Lech Wilczek
Simona Kossak. Zdjęcia pochodzą z książki "Moje życie z Simoną Kossak". Wyd. Marginesy
Simona Kossak. Zdjęcia pochodzą z książki "Moje życie z Simoną Kossak". Wyd. Marginesy Simona Kossak. Zdjęcia pochodzą z książki "Moje życie z Simoną Kossak". Wyd. Marginesy
Reklama
Reklama
Reklama