Monika Kuszyńska wyznaje: "Patrzyłam z odrazą w lustro, kiedy widziałam siebie na wózku"
Monika Kuszyńska w nowej książce "Drugie życie", autorstwa Katarzyny Przybyszewskiej, redaktor naczelnej "Vivy!", wyznaje, że ma dwa życia. Przed i po wypadku. To drugie - jak chce mocno wierzyć - nie jest przypadkiem, że był w tym jakiś plan, że jej cierpienie jest po coś, że ono nie jest bezsensowne.
W najnowszej "Vivie!" wyznaje, jak długo się z nim godziła. Również dlatego, że w jej mniemaniu wózek czynił z człowieka kogoś pokracznego, odpychającego. Wózek był nie do przyjęcia. Chodzić. Jakkolwiek, ale chodzić! - to było jej jedyne pragnienie.
Paradoksalnie nie patrzyłam z odrazą na wózek. Patrzyłam z odrazą w lustro, kiedy widziałam siebie na wózku. Długo nie mogłam pogodzić się z tym obrazem. Z tą parą - wózek i ja. Zresztą miałam podobne doświadczenie z włosami, które strasznie mi się zniszczyły w szpitalu i musiałam je zafarbować. Nagle z jasnej blondynki stałam się ciemną szatynką. Moje niemal białe włosy stały się czarne i kiedy przechodziłam obok lustra czy witryny, w której odbijała się moja postać, to długo miałam taki bolesny skurcz, lęk, że patrzy na mnie obca osoba. Z wózkiem było to samo. Oswajałam się z nim wiele lat.
Piosenkarka nie kryje w książce, że podczas bezsennych nocy z całej siły skupiała się na swoich stopach, prosząc, by wykonały choćby najmniejszy ruch. Wpatrywała się w nie, ledwo widoczne w blasku księżyca i powtarzała w głowie: rusz się, rusz się, rusz się, proszę... Nie chciały jej słuchać. W "Vivie!" dopowiada:
Cały czas próbowałam z nimi negocjować. Ktoś mi powiedział, że to jest bardzo ważne, żeby pracować nie tylko fizycznie - czyli ćwiczyć, ale też mentalnie. Potraktowałam to bardzo poważnie. Zanim mogłam siadać, prosiłam kogoś, żeby odsłonił mi stopy i wpatrywałam się w nie tak intensywnie, że dostawałam zawrotów głowy. A ponieważ nic się nie działo, czasami wpadałam we frustrację. Zresztą przyznam się, że do tej pory to robię. Mam nawet poczucie, że gdybym była bardziej konsekwentna, mogłabym coś osiągnąć... Wie pani, że nasze ciało, którego nie czujemy, staje się nagle obce? Bo nie ma z nim kontaktu. Ono się nawet fizycznie zmienia: moje stopy, łydki, kolana są inne, ponieważ mięśnie nie pracują tak, jak kiedyś. Po tylu latach przyzwyczaiłam się już do tego wyglądu, ale na początku miałam wrażenie, że ktoś przyszył do mojego ciała zupełnie obce kończyny.
A tak mówi w "Drugim życiu" o pierwszym momencie, gdy usiadła: "Kiedy nie masz nic i nagle dostajesz coś małego, wydaje ci się to wielkim darem od losu". W wywiadzie dla "Vivy!" dodaje:
Wcześniej przez kilka tygodni mogłam wyłącznie leżeć płasko. Dziś wydaje mi się to w ogóle niemożliwe, nie do wytrzymania. Mimo, że przeżyłam to osobiście w bólu i cierpieniu. I nagle mogłam usiąść. Przecież to jest takie nic - usiąść na łóżku. Każdy się roześmieje: "co za głupota". A ja usiadłam i zobaczyłam świat przez okno. To była jedna z najszczęśliwszych chwil w moim nowym życiu.
Podobne uczucia targały nią, kiedy po wielu tygodniach, po raz pierwszy wyjechała na wózku ze szpitala.
Jak człowiek długo leży i nagle usiądzie, to wszystkie nierówności i wertepy sprawiają, że płuca rozrywa mu potworny ból. Ale to nie było ważne. Jechałam na tym wózku obolała, milcząca, chłonęłam wszystko wzrokiem, chciałam zapamiętać każdy zapach. Poczułam się jakbym odzyskała wolność, wyszła z więzienia.
Cały wywiad z Moniką Kuszyńską oraz sesja zdjęciowa autorstwa Zuzy Krajewskiej w najnowszym numerze "Vivy!", który od dziś w kioskach.
Przeczytajcie także: Monika Kuszyńska: "Cały czas mam nadzieję i wierzę, że kiedyś stanę na własnych nogach"