Reklama

Dorota Szelągowska, jedna z ulubionych polskich projektantek wnętrz, mama 18-letniego Antoniego i dwuletniej Wandy, w wywiadzie dla Magdy Mołek opowiedziała o swoim ojczymie pedofilu. Rozmawiałyśmy o tym, dlaczego to zrobiła, czy nie żałuje. Ale też o swojej własnej galaktyce.

Reklama

Zawsze taka byłaś, że w każdej, nawet najgorszej sytuacji szukałaś czegoś dobrego?

Dorota Szelągowska: Zawsze. Gdy kilka lat temu opowiedziałam Magdzie Mołek o moim ojczymie pedofilu, zrobiłam to po to, żeby ludzie, którym jest źle, którzy myślą, że nie ma przed nimi przyszłości, zobaczyli, że niektórym, którzy też mieli przerąbane, jednak się udało. I tak miałam to „szczęście”, że mnie nie skrzywdził. Gdyby moja matka nie rozwiodła się z moim ojcem, a potem nie wyszła za mojego ojczyma, prawdopodobnie zostałabym w maleńkim mieszkanku na warszawskiej Woli, na osiedlu, którego młodym mieszkańcom nie wróżono świetlanej przyszłości.

Nie byłabym tu, gdzie jestem. Nie traktuję tych momentów jako złych rzeczy, które mnie spotkały. One były moją drogą. Wydaje mi się, że jeżeli w ten sposób zaczynamy myśleć, jest po prostu łatwiej. Patrzę na moje życie jak na galaktykę, przez którą od czasu do czasu przelatują jakieś obiekty. Niektóre zostają na dłużej, inne tylko namącą i odlecą.

Jak wygląda dzisiaj Twoja galaktyka?

To moje dzieci, przyjaciele, praca. Tak zwany kieracik, który kocham. Mam szczęście, że mogłam dokonać wyboru, żeby tak żyć. I wydaje mi się, że to jedna z ważniejszych rzeczy w życiu – móc wybrać. Zdaję sobie sprawę, że do tego jednak trzeba mieć warunki finansowe.

Ciężko na to zapracowałaś.

Bez przesady. Ciężką pracę mają pielęgniarki, lekarze czy górnicy. Ale tak, zapracowałam. Pracuję bez przerwy od 18. roku życia. I wiesz, te trzydniowe wyjazdy na zdjęcia, kiedy kręcę „Tu jest pięknie” i nie ma remontów i kurzu, to takie moje miniwakacje (śmiech). Cieszy mnie to, że wszystkie rzeczy, które robiłam: dziennikarstwo, produkcja programów, projektowanie zeszły się w jedną całość i stworzyły pełnię. I że w końcu znalazłam ujście dla miliardów pomysłów, które rodzą się w mojej głowie. Na szczęście mama wpoiła mi, że nie ma w życiu rzeczy niemożliwych. Ale zawsze, na wszelki wypadek, mam plan B, C, a nawet D. I o dziwo często okazuje się, że plan B albo któryś kolejny jest lepszy niż ten pierwotny.

Cały wywiad w najnowszym numerze dwutygodnika VIVA!, dostępnym na rynku od czwartku 23 kwietnia oraz w sprzedaży internetowej na hitsalonik.pl.

Iza Grzybowska
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama