Marzył o aktorstwie, został dziennikarzem. Od 20 lat relacjonuje dla najważniejsze wydarzenia w Zjednoczonym Królestwie
Odsłaniamy tajemnice Macieja Worocha. Tak wygląda jego zawodowa droga
- Beata Nowicka
Reporter, wieloletni korespondent TVN-u w Londynie. Od 20 lat relacjonuje dla nas najważniejsze wydarzenia w Zjednoczonym Królestwie. Właśnie wydał książkę „Londyn po mojemu”, w której tłumaczy zawiłości kulturowe, mentalne, językowe. Także znaczenie pewnej angielskiej sentencji z… ostrygą w tle. Beacie Nowickiej Maciej Woroch opowiada również o sobie.
Maciej Woroch w wywiadzie VIVY! Fragmenty rozmowy o życiu reportera
W swojej książce „Londyn po mojemu” napisał Pan: „Gdy ktoś z Wysp mówi: »The world is your oyster« (Świat to twoja ostryga), ma na myśli to, że każdy z nas może zrobić wszystko, co chce, pojechać, gdziekolwiek sobie umyśli – że tak naprawdę nic nas nie ogranicza”. Jest Pan w Londynie prawie 20 lat...
…i smakuję tę ostrygę z największym apetytem. Energia tego miasta uwiodła mnie podczas pierwszej wizyty w 1998 roku. Od tamtego czasu Londyn bardzo się zmienił, ale ja niezmiennie go kocham. Zachwyca mnie jego wielkomiejskość, historia, mieszkańcy. To miasto tętniące życiem, tygiel wszystkich kolorów skóry, poglądów, tradycji. Londyn daje anonimowość, która sprawia, że każdy czuje się tu wolny, a jednocześnie ci zabiegani londyńczycy „widzą” drugiego człowieka. Czasami przypadkowa rozmowa z nieznajomym w metrze, na spacerze nad Tamizą czy na ławce w parku potrafi poprawić nastrój, podnieść na duchu. Można oczywiście narzekać na brud, hałas, tłok, ale na końcu zostaje jedno… Magia. Pochodzę z Poznania, w wieku 21 lat wyjechałem do Warszawy, potem byłem dwa lata w Afganistanie, cztery w Iraku, wychodzi na to, że Londyn zajmuje pierwsze miejsce na tym podium. Tu spędziłem większość dorosłego, świadomego życia. Ostatnio przyłapałem się na tym, że kiedy mówię: „Jadę do domu”, myślę o…
...Londynie. Pana życiorys zawodowy jest imponujący. Był Pan „skazany” na dziennikarstwo?
To był przypadek. W liceum myślałem o szkole teatralnej, bycie aktorem wydawało mi się zawodem marzeń. Moja wychowawczyni nie podzielała tego entuzjazmu, mówiła: „Maciek, puknij się w głowę! To ciężki zawód. Tylko dwa procent aktorów robi wielką karierę, reszta często jest niespełniona i rozgoryczona”. No cóż, w wieku 17 lat mamy zupełnie inną percepcję świata, daleką od tego, jak on wygląda naprawdę. Oczywiście nie posłuchałem tej rady, ale… los wziął sprawy w swoje ręce. W dniu, w którym miałem pojechać na egzamin do Łodzi… zaspałem. Plan B był kozacki: jeśli nie dostanę się na wydział aktorski, będę studiował kulturoznawstwo. Zachowywałem się tak, jakby na uniwersytecie nie obowiązywały żadne egzaminy (śmiech). Na szczęście zdałem. Zostałem studentem Wydziału Kulturoznawstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Czytaj też: Mariusz Szczygieł wrócił do telewizji po 23 latach. Czy „Rozmowy (nie)wydane” przynoszą mu radość?
Żałował Pan?
Nigdy. To był dobry wybór. Interdyscyplinarne studia: od psychologii przez socjologię, politykę, religię po historię kultury starożytnej. Otrzymałem kompleksowe, humanistyczne wykształcenie, które wyostrzyło moje postrzeganie świata, dało mi solidne podstawy, żeby zrozumieć wydarzenia i zjawiska, które potem relacjonowałem widzom. A wracając do przypadku… Któregoś dnia stałem z koleżanką przed kawiarnią na naszym wydziale. Czekając na kawę, zobaczyłem ogłoszenie: „Chcesz się sprawdzić jako radiowiec? Przyjdź”. Pod spodem tylko adres. Pojechaliśmy tam razem, okazało się, że to siedziba Radia Fan. Posadzili każde z nas osobno za mikrofonem. Po przesłuchaniu koleżanka stwierdziła, że to nie dla niej, a ja zostałem zaproszony do pokoju obok, gdzie usłyszałem: „Dykcja super, trochę popracujemy nad twoją intonacją, ale jeśli chcesz, masz tę robotę”.
Zobacz także
Pan chciał!
Byłem zachwycony (śmiech). Zacząłem od czytania serwisów, ale od początku najbardziej kręciły mnie wypady z mikrofonem na miasto, choćby do urzędu miasta na konferencję o remoncie drogi. W terenie było dla mnie prawdziwe życie. Pamiętam, że wtedy materiały nagrywało się na taśmach, potem się je montowało, przycinało i sklejało. To była sztuka! Rozwój technologii ułatwił nam pracę, ale relacjonowanie wydarzeń na żywo pozostało moją pasją. Napisałem w książce: „Weź mikrofon, idź w teren, zawsze coś przyniesiesz”. [...]
TYLKO W VIVIE!: Jeździł po świecie, widział rzeczy piękne, ale też tragiczne. Maciej Woroch opowiada o kulisach pracy korespondenta
Do „Faktów” trafił Pan na początku 2001 roku.
I poczułem, że to jest moje miejsce. Telewizja rządzi się swoimi prawami, tutaj inaczej buduje się narrację niż w radio, więc nie będę ściemniał, że zawsze było różowo. Bo nie było. Zaliczyłem wpadki, potknięcia, porażki. Czasami trafiałem na tak nudne tematy, że przewracałem oczami, ale za chwilę dostawałem sprawę tak pasjonującą, że wynagradzała każdy trud. Często rozmawiamy z kolegami o naszych początkach, że trafiliśmy na idealny moment. Świat stał przed nami otworem, żyliśmy w nowej, wolnej Polsce. Polacy byli głodni tego, co dzieje się na świecie. To była wspaniała lekcja życia i zawodu. Zawodu, który uprawialiśmy 24 godziny na dobę. Żyliśmy tą pracą.
Pamiętam! Traktowaliśmy to jako rodzaj misji.
No właśnie! Do dziś są miliony Polaków, którzy nie włączą sobie BBC czy CNN, ponieważ nie znają angielskiego, ale wiem, że jeśli pojadę do Iraku i opowiem im o tym, co się tam dzieje, to te wiadomości do nich dotrą. To jest sens mojej pracy. Jestem korespondentem, który budując swoją narrację, w przystępny sposób opowiada o najbardziej skomplikowanych wydarzeniach na świecie, bo wierzę, że to, co dzieje się na świecie, ma wpływ na nasze życie w Polsce. [...]
Cały wywiad dostępny w nowym numerze VIVY! Magazyn w punktach sprzedaży już od czwartku, 12 września.
TYLKO W VIVIE!: Narodziny synka zmieniły jej życie, cieszy się z bycia dojrzałą mamą: "Dla mnie czas na macierzyństwo przyszedł właśnie teraz"
Źródło: Magazyn Viva! 17/2024
[Ostatnia publikacja na VIVA! Historie: 18.09.2024 rok]