Reklama

W ramach cyklu Archiwum Vivy! przypominamy historię słynnej brytyjskiej pisarki. Jackie Collins odeszła 6 lat temu. Tekst Jakuba Biskupskiego ukazał się w październiku 2015 roku w magazynie VIVA!.

Reklama

Jackie Collins magazyn VIVA!

Krytycy jej nie znosili. Nazywali „królową kiczu”. Za to czytelnicy uwielbiali. Bo Jackie Collins znała Hollywood i jego największe gwiazdy od podszewki. To ich prawdziwe życie opisała w swoich powieściach. Siostra Joan Collins, słynnej Alexis z „Dynastii”, sprzedała ponad pół miliarda książek na całym świecie! Ostatnią wydała kilka tygodni przed śmiercią. Zmarła na raka piersi 19 września 2015 roku.

O jej chorobie wiedziały tylko córki. Przez prawie siedem lat Jackie Collins nie powiedziała nikomu więcej, że cierpi na bardzo zaawansowany nowotwór piersi. Nawet rodzeństwu. Lekarze już na początku 2009 roku zdiagnozowali, że to czwarte, ostatnie stadium choroby. Uparta i kochająca życie Jackie nie poddała się jednak. Funkcjonowała jak wcześniej, wciąż aktywna, uśmiechnięta, cieszyła się każdym dniem. Dopiero niedawno, dwa tygodnie przed śmiercią, zdecydowała się opowiedzieć światu swoją historię.

Najpierw zawiadomiła brata i starszą siostrę, aktorkę Joan Collins, a później udzieliła wzruszającego wywiadu magazynowi „People”. „Niczego nie żałuję. Nie chciałam epatować chorobą. Zrobiłam to po swojemu, jakby powiedział Frank Sinatra. Od czasu postawienia diagnozy napisałam pięć książek, podróżowałam po świecie, nie zrezygnowałam z żadnej trasy promocyjnej... Żyłam tak, jak chciałam. Nikt nie miał pojęcia, co tak naprawdę się dzieje. Aż do tej chwili. Teraz chcę uświadomić kobietom, jak ważne są regularne badania. Chcę uratować czyjeś życie”, mówiła w ostatniej rozmowie.

Zobacz też: Miała pięciu mężów, niezliczonych kochanków i była nieszczęśliwa. Tak wygląda życie Joan Collins

Getty Images

Największe osiągnięcie!

Pół miliarda sprzedanych książek na całym świecie, majątek wyceniany przez różne źródła na 90 do ponad 170 milionów dolarów. Z 32 wydanych tytułów tylko dwa nie znalazły się na prestiżowej liście bestsellerów „New York Timesa”. Nikt nie ma wątpliwości, że Jackie Collins, jako pisarka, odniosła prawdziwy sukces. Ale ona miała na ten temat inne zdanie. „Sława? Pieniądze? To wszystko jest bez znaczenia, gdy nie masz kochającej rodziny. Ja mam i uważam, że to mój największy sukces. Uwielbiam być ze swoimi bliskimi. Leżeć przy basenie i obserwować bawiące się wnuki. Jestem bardzo dumna ze swoich trzech córek. Nawet teraz, gdy wiedzą, że jestem chora, mam nadzieję, że wciąż będą czuły się bezpiecznie. Nieważne, co się stanie, chcę, żeby wiedziały, że jestem z nimi”, przekonywała w wywiadzie dla „People”.

To, że Jackie nie powiedziała nic o chorobie bratu i starszej siostrze, może świadczyć o jej wyjątkowej sile charakteru. Albo wielkim uporze. Przez te wszystkie lata, kiedy pisarka wiedziała już o raku, Collinsowie regularnie się widywali. Bill, który w Londynie zajmuje się handlem nieruchomościami, odwiedzał Jackie z żoną przynajmniej cztery razy w roku. Z Joan miała jeszcze bliższe relacje. W końcu to dzięki niej znalazła się w Los Angeles. „Żegnaj, moja piękna i dzielna siostrzyczko. Zawsze będę cię kochała i tęskniła za tobą. Odpoczywaj w pokoju”, tak na wieść o śmierci siostry zareagowała słynna Alexis z „Dynastii”.

Odważna i... krnąbrna

Od zawsze uwielbiała pisać. Już w wieku dziewięciu lat tworzyła rozmaite historie, a Joan je ilustrowała. Jackie pochłaniała też książki dla dorosłych. A później wymyślała pikantne limeryki i sprzedawała je za kilka pensów rówieśnikom w szkole. Kilka razy przyłapali ją na tym nauczyciele. To było jednak nic w porównaniu z jej innymi przewinieniami. Jackie regularnie wagarowała. Uciekała do kina, do knajp, gdzie grano jazz. Nawet nocami wymykała się na dyskoteki. Oczywiście próbowała usprawiedliwiać wszystkie nieobecności. W tym celu na zwolnieniach podrabiała pismo matki.

Żeby trochę okiełznać charakter Jackie, rodzice zdecydowali się przenieść ją do prywatnej szkoły przy Baker Street w Londynie. Mottem tej prestiżowej placówki był cytat ze Starego Testamentu, psalmu 144: „Niech będą córki nasze na wzór narożnych kolumn, rzeźbione na wzór kolumn świątyni”. Piętnastolatka za nic jednak miała surowe zasady. Wciąż handlowała erotycznymi wierszykami, urywała się z lekcji. Pierwsze poważne ostrzeżenie dostała, kiedy postawiła się ekshibicjoniście nachodzącemu jej koleżanki. Zamiast pobiec po opiekuna, Jackie spojrzała na przyrodzenie napastnika i zapytała czy rzeczywiście jest tak zimno na dworze. Sprawa doszła aż do samej dyrekcji. Po rozmowie pedagogów z rodzicami, Jackie dostała ultimatum – albo w końcu się uspokoi, albo wyleci ze szkoły.

Wytrwała raptem kilka miesięcy. Collins próbowała skupić się na nauce, ale już wtedy ciągnęło ją dorosłe życie. Miarka przebrała się, kiedy na boisku szkolnym została przyłapana na paleniu papierosów. Dyrektor od razu skreślił ją z listy uczniów, a wściekli rodzice przeprowadzili z nią poważną rozmowę.

Sprawdź: 86-letnia Joan Collins powraca jako modelka i wygląda niesamowicie!

Witaj, Fabryko Snów

Marzyła o studiowaniu dziennikarstwa, ale ojciec, agent teatralny, przekonywał ją, by poszła w ślady Joan i uczyła się aktorstwa. Jackie nie chciała o tym słyszeć. I kiedy po raz kolejny postawiła się rodzicom, wysłali ją do siostry do Los Angeles, by tam zrobiła porządek ze swoim życiem. Planowali, że Joan, która dopiero zaczynała karierę za oceanem, zajmie się Jackie i skieruje ją na „odpowiednie tory”. „Tak się jednak nie stało. Minęłyśmy się z Joan pod drzwiami jej wynajętego mieszkania. Ona na kilka miesięcy jechała na plan filmu na Karaiby. Zostawiła mi samochód i pieniądze. I powiedziała, żebym jak najszybciej nauczyła się jeździć autem”, wspominała młodsza siostra Collins.

W Los Angeles Jackie ostatecznie zrezygnowała z dalszej edukacji. Próbowała szczęścia na castingach, ale poza kilkoma epizodami w serialach nie zrobiła wielkiej aktorskiej kariery. Pieniądze zarabiała jako kelnerka, modelka i... asystentka w warsztacie samochodowym w Beverly Hills. W prezencie od właścicieli – warsztat prowadzili dwaj bracia – dostała stary samochód. „Pamiętam, jak jeździłam nim po Sunset Boulevard. A co do moich szefów, żaden z braci nie wiedział, że spotykam się z tym drugim”, śmiała się.

Kiedy Joan miała kilka dni wolnego na planie filmowym, wracała do LA i pokazywała siostrze, jak wygląda hollywoodzkie nocne życie. Mimo że Jackie miała wtedy tylko 16 lat, chodziły razem do nocnych klubów. To właśnie w jednym z nich młodsza panna Collins została zauważona przez idola kobiet na całym świecie, Marlona Brando.

Joan Collins, Jackie Collins

Getty Images

Porywy serca

Na imprezie, na której była z Joan, podszedł do niej mężczyzna. Powiedział tylko, że wysłał go Marlon i czy Jackie nie zechciałaby się z nim poznać. Gwiazdor był pod wrażeniem jej urody i wspaniałego ciała. „Poszłam do jego loży od razu. Marlon spojrzał na mój już wtedy okazały dekolt i do końca rozmowy nie przestał się na niego gapić. Cały czas prawił mi komplementy”, mówiła. Podobno połączył ich wtedy krótki, ale gorący romans. Brando nie przeszkadzało nawet to, że jego kochanka ma tylko 16 lat. On sam był już wtedy po trzydziestce, ale nastolatka miała taki temperament i charyzmę, że nie myślał o konsekwencjach. Zatracił się w tym związku. Tak przynajmniej brzmi wersja Jackie. Autor biografii Joan Collins, Graham Lord, wątpi jednak, żeby była to prawda. „Niektóre momenty z życia Jackie są tak nierealne, jak historie z jej książek”, przekonywał.

Po kilku kolejnych mało istotnych związkach młodsza Collins zdecydowała się wrócić do rodzinnego Londynu. Tam w 1960 roku, w wieku 23 lat, poślubiła producenta ubrań Wallace’a Austina. Niestety, jej bogaty wybranek skrywał mroczny sekret. Był uzależniony od narkotyków i cierpiał na depresję maniakalną. „Jackie chciała się ustatkować, założyć rodzinę. Długo wierzyła, że Wallace to ten jedyny”, zdradzali wtedy jej znajomi. O tym, że jest ćpunem i regularnie bierze metadon, dowiedziała się dopiero, gdy na świat przyszła ich córka Tracy. Jeszcze w tym samym roku wystąpiła o rozwód, a Wallace kilka miesięcy później popełnił samobójstwo. Przedawkował barbiturany.

Miłość i książki

Kilka lat imprez w Los Angeles i późniejsze obserwacje w londyńskich nocnych klubach pozwoliły jej zebrać materiał na pierwszą powieść. Ale o tym, że książka „Świat jest pełen żonatych mężczyzn” w ogóle się ukazała zadecydował przypadek. Drugi mąż Jackie, Oscar Lerman, właściciel bardzo modnego klubu Trump w Londynie przeczytał luźny rękopis książki. „To była niedokończona historia. Ale Oscar był nią zachwycony”, wspominała Collins.

Powieść została wydana w 1968 roku, po długich walkach z pruderyjnym brytyjskim wydawcą. Ostatecznie „cenzorzy” zmusili Jackie, by usunęła wszelkie wulgaryzmy z książki. Miało to zapobiec zakazowi jej rozpowszechniania. Mimo to opowieść o żonatym mężczyźnie, który wikła się w romans i później popada w alkoholizm oraz traci potencję, dla wielu była obrazą moralności. Władze RPA i Australii zakazały jej sprzedaży, a inna pisarka, Barbara Cartland, uznała ją za „obrzydliwą, brudną i obleśną”. „Collins jest odpowiedzialna za promocję perwersji w Wielkiej Brytanii”, mówiła oburzona. Takie opinie mogłyby zniechęcić każdego, ale nie Jackie. „Mogą sobie je wsadzić gdzieś. Ja wiem, o czym chcą czytać kobiety, i zamierzam im to dać”, przekonywała. I rzeczywiście. Jej kolejne książki szybko stawały się bestsellerami. W rodzinnej Anglii i w USA, gdzie przeprowadziła się z mężem na początku lat 70.

Życie prywatne Collins przypominało sielankę. Urodziła Oscarowi jeszcze dwie córki, Tiffany i Rory, a on bez wahania adoptował Tracy, dziecko z jej pierwszego małżeństwa. Bardzo rodzinna, zaangażowana w wychowanie pociech Jackie zupełnie nie przypominała tej krnąbrnej, charakternej dziewczyny, którą była jeszcze kilka lat wcześniej. Ale to nie znaczy, że straciła temperament. „Po prostu obdarzyłam nim swoje bohaterki”, tłumaczyła.

Kobieta po przejściach

Collins dobrze się czuła w nowej roli. Dbała o dom, ale powoli stawała się też prawdziwą bizneswoman. Dzięki narzuconemu reżimowi nowe książki pojawiały się na rynku co dwa lata. Jackie pisała przynajmniej dziesięć stron dziennie przez siedem godzin. I tak przez cały tydzień, łącznie z niedzielami. Zawsze czarnym piórem na żółtych kartkach notatnika. Później jej asystent przepisywał je, najpierw na maszynie, a wraz z rozwojem techniki na komputerze. „Umiem korzystać z nowinek. Szukam informacji w internecie, sprawdzam e-maila, ale pisać lubię w tradycyjny sposób. Uwielbiam tworzyć na basenie przy domu. Z głośników sączy się Lionel Richie, a ja jestem otoczona tymi wszystkimi kaktusami o fallicznych kształtach”, zdradzała w wywiadzie dla „Vanity Fair”.

Jej spokój po raz pierwszy został zburzony w 1992 roku. Wtedy to na raka prostaty umarł ukochany mąż Oscar. Po 27 latach małżeństwa. „Kobieta, która pisze o wszystkich grzechach Hollywood, romansach, skandalach, rozwodach, prywatnie była szczęśliwą żoną jednego mężczyzny przez tyle lat. To niesamowite!”, dziwiły się kalifornijskie brukowce. W 1993 roku zaczęła spotykać się z biznesmenem Frankiem Calcagninim. „To moja druga prawdziwa miłość. Jestem szczęściarą, że mogę przeżyć to znowu”, zamykała usta wszystkim krytykom.

Niestety, nie było jej dane cieszyć się długo tym szczęściem. Cztery miesiące przed ślubem, w 1998 roku, Frank zmarł. Miał guza mózgu. „Nigdy nie opuściłam moich mężczyzn w chorobie. Starałam się pracować, pisać, kiedy oni zasypiali. To było moje ukojenie”, opowiadała o radzeniu sobie z cierpieniem bliskich w wywiadzie dla magazynu „Hello”. A żeby cały czas być blisko ukochanych, cały jej dom był obwieszony ich zdjęciami.

„Bohaterki kopią w tyłek”

Nie starała się być politycznie poprawna. Kiedy ją coś denerwowało, mówiła to wprost. Nigdy też nie unikała trudnych tematów. W swoich powieściach opisywała, jak naprawdę wyglądają związki w Hollywood. „Tam jest wielu złych facetów. Znam ich prawie wszystkich. Kocham o nich pisać, a wy kochacie o nich czytać. Potrafią oczarować młode, naiwne dziewczyny. One nie są świadome zagrożenia z ich strony tak jak ja. Doświadczenie przychodzi z wiekiem”, tłumaczyła.

Kiedy na rynku ukazały się „Żony z Hollywood”, Roger Moore modlił się, by nikt nie skojarzył go z jednym z jej bohaterów. Po premierze „Ogiera” zadzwonili do niej Mick Jagger, Ryan O’Neal i Warren Beatty. „Każdy z nich był przekonany, że tytułowy »Ogier« to on”, śmiała się Collins. „Inne gwiazdy podchodziły do mnie na przyjęciach i mówiły, że mają dla mnie świetne historie. Miałam im tylko obiecać, że nie wspomnę o nich w książce. Mówiłam, że już dawno w nich są”, wspominała dalej.

Collins pisała o antykoncepcji w czasach, gdy ludzie czerwienili się na sam widok bielizny. Pisała o feminizmie, wyzwoleniu płci pięknej w czasach, gdy kobiety najczęściej były tylko żonami swoich mężów. Ona sama długo walczyła z piętnem starszej, sławniejszej siostry. Ale już po premierze pierwszej książki sama zaczęła pracować na swoje nazwisko. W najlepszych czasach, podpisując kontrakt na kolejne trzy książki, dostawała zaliczkę w wysokości 10 milionów dolarów! Nawet Joan nie miała takich stawek. A dzięki jej odwadze, E.L. James mogła wydać powieść „50 twarzy Greya”, która teraz łamie kolejne obyczajowe tabu.

Reklama

W ostatnich latach dziennikarze często pytali ją o to, czy jest ktoś nowy w jej życiu. „Mam faceta na każdą okazję”, żartowała Jackie w wywiadach. A później dodawała, że woli być sama. Cieszyć się spokojem, spotkaniami z córkami i wnukami. „W końcu mogę poświęcić się swojej pasji, oglądaniu telewizji. Uwielbiam wszystkie reality show, seriale… Zdarza mi się cały dzień nie wychodzić z łóżka, kiedy lecą moje ulubione programy”, mówiła. Teraz wiadomo, że już wtedy była ciężko chora. Ale nie dopuściła do tego, by ludzie jej żałowali. „Moje bohaterki nigdy nie dają sobie skopać tyłka. One nie mają słabości”, powtarzała. Okazało się, że Jackie również ich nie miała. Do samego końca. Zmarła dwa tygodnie przed 78. urodzinami.

Getty Images
Reklama
Reklama
Reklama