Reklama

Dziennikarka, absolwentka Warszawskiej Szkoły Filmowej. Gwiazda autorskich podcastów „Matka też człowiek” i „Nagłowska na głos”. Mama trójki dzieci, żona Borysa Szyca. Kobieta, która „kocha kochać, nie boi się kochać, chce kochać. Kocha”. Justyna Szyc-Nagłowska w błyskotliwej, pełnej humoru i refleksji rozmowie opowiada Beacie Nowickiej, jak być spełnioną kobietą i... nie zwariować.

Reklama

Justyna Szyc-Nagłowska o związku z Borysem Szycem. Wywiad VIVY!

Zasada numer jeden?

Rozmowa. U nas nie ma tematów tabu. Mamy świadomość, że jeśli nie będziemy mówić, co czujemy, w pewnym momencie możemy się rozejść i będzie to bolesne. Oboje się zmieniamy, rozwijamy, starzejemy, urodziło się nam nowe dziecko... To wszystko sprawia, że nie możemy działać na tych samych zasadach, kiedy budowaliśmy relację romantyczną. Żeby stworzyć małżeńską relację romantyczną, trzeba wszystko przegadywać na bieżąco, aby nie pozostawiać żadnych niedomówień.

One zawsze wybuchają w najmniej oczekiwanych momentach.

Tak, a wtedy często jest już za późno. Za dużo pretensji, żalu, rozgoryczenia. Wciąż niewiele kobiet potrafi powiedzieć szczerze i uczciwie, co czuje. Kobiety uciekają w pomaganie swoim mężczyznom, zajmują się nimi, a potem są nieszczęśliwe, bo: „On nic dla mnie nie robi”. Żyją w oczekiwaniach, które nienazwane – niestety – nie zostaną spełnione. Aby je nazwać, najpierw sama musisz dowiedzieć się, czego pragniesz.

Zobacz: Justyna Szyc-Nagłowska o macierzyństwie: „Ja przede wszystkim jestem człowiekiem, kobietą”

Marlena Bielinska/Move Picture

[...]

Pierwsze małżeństwo zawsze jest dla nas poligonem doświadczalnym. Wyniosła Pani z tego związku jakąś lekcję?

Przede wszystkim przyznałam się przed sobą – od tego zaczęłam terapię – czego nie chcę. I to potraktowałam jako priorytet, żeby w kolejnym związku nie wpaść w te same koleiny. Pochodzę z domu, w którym króluje wiara, że rodzina to siła. Z taką pasją w to wierzyłam, że za wszelką cenę próbowałam tę rodzinę ratować, mimo że tam już nie było niczego do ocalenia. Kobiety długo zastanawiają się, co zrobić. Przynajmniej wiem, że spróbowałam.

Boimy się radykalnych decyzji.

No właśnie. Ja też pod prysznicem płakałam i liczyłam: „Dobra, jak będę miała 40 lat, to odejdę, bo wtedy dziewczynki będą na tyle duże, że damy radę”. Przypomniałam to sobie w moje 40. urodziny, kiedy byłam już pięć lat po rozwodzie. Sama sobie przybiłam piątkę i pomyślałam: Jak dobrze, dziewczyno, że jesteś osobą myślącą i potrafisz zmienić zdanie. Bo co to jest rozwój osobisty? Umiejętność zmiany zdania. [...]

Po ośmiu wspólnych latach wciąż gracie z Borysem przed sobą? W końcu ma Pani w domu fantastycznego aktora...

U nas nie ma grania. Nikt mnie tak dobrze nie zna jak on. I nawzajem. Przeszliśmy burzliwą drogę do szczęścia. Czasami ktoś mówi: „Macie piękną miłość, ale wam się udało”. Nic nam się nie udało. Podjęliśmy szereg świadomych decyzji, które nas doprowadziły do miejsca, w którym teraz jesteśmy. Mamy partnerską relację, która jest w procesie. To trudna droga. Jesteśmy tylko ludźmi, jedno z nas może się skusić i skręcić w złą stronę. Rozmawiamy o tym, że zniszczenie czegoś takiego, co udało nam się zbudować, byłoby cholernie głupie. Oboje mamy tego świadomość. Ostatnio ktoś mnie zapytał w podcaście, czego boję się najbardziej. Tego, że będziemy musieli rozstać się z moim mężem, bo któreś z nas umrze. To mój jedyny lęk.

[...]

Niektórzy psychologowie twierdzą, że w związku zawsze jedna strona stara się bardziej...

[...] Piękno relacji i partnerstwa polega na tym, że ta waluta jest różna i nierówna. Mój mąż zarabia więcej, bo dużo i ciężko pracuje, ale ja w tym czasie po mojej pracy opiekuję się naszym synem. Beze mnie ta relacja by nie funkcjonowała. Kiedy mąż jest kilkanaście godzin na planie filmowym, przyjeżdżam do niego z Heniem, żeby pobył z synkiem. Albo wpadam na plan na obiad, żebyśmy mogli spędzić trochę czasu razem.

Tego można się nauczyć?

Oczywiście. Tylko trzeba chcieć. Związałam się z mężczyzną z bogatym dorobkiem zawodowym, rozpoznawalnym, o silnej osobowości. Musiałam znaleźć własną przestrzeń w naszej relacji, żeby nie czuć się słabszym ogniwem. Wypracowałam sobie swoją ścieżkę kariery. Krok po kroku nadal nią podążam. [...]

Zobacz też: Justyna Szyc-Nagłowska: „Wiele osób zarzucało mi, że nie mam prawa chorować na depresję”

[...]

Gdyby miała Pani opowiedzieć o miłości...

... powiedziałabym, że jest dla mnie najważniejsza. Potem rodzina. Bo bez miłości nie ma rodziny. Miłość jest spokojem, bezpieczeństwem, przyśpieszonym biciem serca, czułym dotykiem, który sprawia, że się rumienię. To chęć mówienia o swoich radościach i smutkach. To uśmiech i łzy. Czasem brak zrozumienia, który bardzo chcesz wyjaśnić. To jest moja kwintesencja miłości. Oboje z mężem odważyliśmy się na tę miłość, mimo że nikt nam nie dawał żadnych szans. O pewnych rzeczach nie dyskutujesz, po prostu je czujesz. Tylko my wiedzieliśmy, co w nas wrze. Nikt nam tego małżeństwa nie zrzucił z nieba. Po drodze pokonaliśmy mnóstwo przeciwności. Dlatego czuję się taka szczęśliwa. Jestem wdzięczna sobie i Borysowi, że podjęliśmy wyzwanie, żeby razem iść przez życie. Kocham kochać, nie boję się kochać, chcę kochać. Kocham.

Reklama

Cały wywiad z Justyną Szyc-Nagłowską dostępny w nowym numerze magazynu VIVA!, w sprzedaży już od 26 sierpnia

Marlena Bielinska/Move Picture
Olga Majrowska
Reklama
Reklama
Reklama