Reklama

Mieli po kilkanaście lat, gdy z Legnicy wyjechali do Londynu. Tam Grzegorz Collins prowadził firmę budowlaną, a Rafał sklep komputerowy. Jednak to nie była praca ich marzeń. Postanowili tuningować samochody. Na początku... zupełnie się na tym nie znali. Jedno z pierwszych aut tak okleili, że nie dało się nawet otworzyć drzwi. Ale bracia Collins umieją przyznać się do błędów, przeprosić i naprawić szkody. Nic dziwnego, że szybko stali się w Londynie popularni. Zaczęto ich zapraszać do programów telewizyjnych. A jak udało im się dostać program w TVN Turbo?

Reklama

Fragment wywiadu z Braćmi Collins - VIVA! 08/2020

Przez osiem lat pracowaliście razem w Londynie. Trzy lata temu Rafał wrócił do Polski. Greg, nie jest Ci smutno w Londynie bez brata?

Greg: Jestem teraz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie (śmiech). Nie jestem przecież sam – mam przyjaciół, córkę Julcię. A w Warszawie bywam bardzo często.

W Londynie zaczęła się Wasza przygoda z samochodami.

Greg: Zajmowaliśmy się zupełnie innymi rzeczami. Ale budowlanka i składanie komputerów to nie było coś, co chcieliśmy robić całe życie.
Rafał: Siedziałem w sklepie komputerowym i przewijałem kanały, szukając stacji muzycznej. Nagle zobaczyłem, jak ktoś okleja samochody. Namówiłem Grześka, żebyśmy spróbowali robić to samo, bo zobaczyłem, ile można na tym zarobić. On się na samochodach trochę znał, ja wcale.
Greg: Chcieliśmy czegoś więcej od życia niż to, co robiliśmy. A pomysł Rafała nie był głupi. Nieważne, że nie mieliśmy pojęcia, jak to się robi. Nauczyliśmy się na swoich błędach i cudzych samochodach (śmiech). Na początku udało nam się zepsuć parę aut. Jedno tak okleiliśmy, że nie można było otworzyć drzwi. Na szczęście właściciel okazał się wyrozumiały. Kilku innych zresztą też, bo zawsze umieliśmy przyznać się do błędu, przeprosić i naprawić. A firma zaczęła się rozrastać.
Rafał: Teraz mamy dwa oddziały – w Londynie i w Warszawie. Trzeci, w Katarze, w wyniku pandemii musieliśmy zamknąć.
Greg: To, że nam się udało, zawdzięczamy przede wszystkim sobie, ale też ludziom, których spotkaliśmy na swojej drodze. Jednym z nich jest Shane Lynch z zespołu Boyzone. Bardzo nam pomógł i traktujemy go jak starszego brata. To on radził nam, jacy powinniśmy być w telewizji.

Jak do niej trafiliście?

Greg: W Londynie zaczęło być o nas coraz głośniej. Zaczęliśmy być zapraszani do różnych programów. I tak naprawdę nasz własny miał wystartować w brytyjskiej telewizji. Niestety, zmarł właściciel firmy, która go produkowała. I wtedy pomyślałem, żeby spróbować w Warszawie.

Przyjęto Was z otwartymi ramionami?

Greg: Żartujesz?! Wiesz, co musieliśmy naobiecywać? Gwiazdy, piłkarzy, luksusowe samochody. Tylko lotu rakietą nie obiecaliśmy.
Rafał: I ze wszystkiego się wywiązaliśmy.
Greg: Nasze słowo jest ważniejsze niż pieniądze.

Wzięliście udział w „Ameryce Express”, za chwilę wystartujecie z nowym programem „Bracia Collins biorą się do roboty”, ale nie rzucacie biznesu samochodowego?

Rafał: Będzie kolejna seria „Odjazdowych bryk”. Nie rezygnujemy z tego, ale znaleźliśmy dla siebie nowe rzeczy.
Greg: To tylko pewien etap. A przy okazji… w ogóle nie znamy się na mechanice (śmiech).

Widzowie myślą, że jesteście lanserami z drogimi zegarkami na rękach i w luksusowych samochodach.

Greg: Myślą też, że wszystko spadło nam z nieba, że coś dostaliśmy od rodziców. A wszystko, co mamy, zawdzięczamy tylko i wyłącznie naszej ciężkiej pracy i, tak jak wspomniałem, ludziom, bez których pomocy nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy.
Rafał: Dlatego zdecydowaliśmy się opowiedzieć o naszych początkach. Najpierw w „Ameryce Express”, teraz w książce „(nie)Odjazdowe życie braci Collins”. Chcemy odczarować mit „braci Collins”.
Greg: Mamy dosyć czytania i słuchania o sobie nieprawdziwych historii. Chcemy też, żeby ludzie zobaczyli, że spieprzone dzieciństwo nie stoi na przeszkodzie do osiągnięcia sukcesu.

Cały wywiad w najnowszym numerze VIVY! w punktach sprzedaży w całej Polsce od 6 sierpnia, także w formie e-wydania na stronie hitsalonik.pl

Zdjęcia Adam Pluciński/ Move Picture
Reklama

Marlena Bielińska / MOVE Picture

Reklama
Reklama
Reklama