Reklama

Kilka miesięcy temu na świat przyszedł ich synek, Henio. Małgorzata Rozenek-Majdan i Radosław Majdan w nowym wywiadzie VIVY! opowiedzieli Beacie Nowickiej o nieustępliwej walce o dziecko, mierzonej poświęceniem, ale i wdzięcznością. Zanim pojawił się Henio, Radosław Majdan słyszał od przyjaciół, że narodziny dziecka są jak piorun. ,,Wszystko się potwierdziło, ale emocje, które temu towarzyszą, trzeba przeżyć samemu. (...) Dziecko sprawia, że stajemy się lepsi", mówił szczęśliwy tata. Z kolei Małgorzata Rozenek-Majdan dodaje: ,,Nasz dar od losu. Żyjemy w ciągłym zachwycie nad Henrykiem". Czy planują już przyszłość dla swojego synka?

Reklama

Czego pragniesz dla Henia, co chciałbyś mu zapewnić?

Radosław: Przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa, możliwość, żeby sam dokonał wyboru, kim chce być, żeby odkrył swoje pasje. Nigdy nie będę tatą, który zaspokaja własne ambicje kosztem dziecka, bo sam swoje zrealizowałem. Jako kilkuletni chłopak wychodziłem z piłką pod pachą na podwórko i bawiłem się, jako 30-letni facet pojechałem na mistrzostwa świata w reprezentacji Polski i spełniłem marzenia. Robiłem to, co kochałem.

Małgorzata: Chciałabym, żeby Henio był szczęśliwym chłopcem, to jest najważniejsze. Jest mi obojętne, co będzie robił. Nie mam oczekiwań co do przyszłych zawodów synów. Sama chodziłam do szkoły baletowej, skończyłam prawo, a pracuję w telewizji. Nie da się zaplanować życia. Rodzice zawsze przykładali wagę do naszego wykształcenia, podróży i języków. Czerpałam z tego, co dzięki rodzicom udało mi się zobaczyć i przeżyć, teraz to samo robię z dziećmi.

Czyli?

Małgorzata: Jako mama pragmatyczna wybieram dla synów najlepszą szkołę, pomagam rozwijać zainteresowania. Stanisław jest zafascynowany kulturą Japonii, więc uczy się japońskiego, ale nie jestem mamą, której dzieci biegają z zajęć na zajęcia. Tadeusz aktywnie szuka swoich pasji. Dużo podróżujemy, bo nic tak nie rozwija jak poznawanie świata.

To prawda, ale może rośnie Wam sportowiec…?

Małgorzata: Jeszcze jak byłam w ciąży, poszliśmy na USG i na zdjęciu Henryś miał szeroko rozłożone paluszki u dłoni. Radosław na to z zadowoleniem: „Ooo, to jest szeroki rozstaw palców, będzie bramkarzem”. Myślałam, że żartuje, patrzę na niego, a on jest śmiertelnie poważny (śmiech).

Radosław: Małgosia śmieje się ze mnie, ja oczywiście mówię to pół żartem, pół serio, ale chciałbym zabrać Henia na na jeden czy drugi mecz albo – jeśli nie będzie zbyt protestował – zapisać go na lekcje gry na gitarze. Marzy mi się, żeby mój syn czuł się zrealizowany. Bardzo chciałbym mu w tym pomóc.

Margaret Thatcher lubiła powtarzać: „Dzieci najlepiej słyszą, kiedy mówi się nie do nich”. Hołdujecie tej zasadzie…

Małgorzata: To jeden z moich trzech ulubionych cytatów. Śmiejemy się z Radziem, że Henryk będzie lewakiem. Jest wegetarianinem od urodzenia, z in vitro, nieochrzczony, Europejczyk, rodzice wspierają środowiska LGBT, bardziej na lewo już chyba nie ma nic (śmiech). A na poważnie, piękne w moim mężu jest to, że mając jakieś wyobrażenia czy oczekiwania wobec drugiej osoby, nie uważa, że musi być właśnie tak, jak on by chciał, co ewidentnie widać po naszych starszych chłopcach. Stanisław ma artystyczne uzdolnienia, można byłoby założyć, że Radzio chciałby, aby jego syn – bo tak traktuje moich chłopców – miał sportowe osiągnięcia, ale ponieważ Stasiek w ogóle tego nie czuje, Radosław wspiera jego własne pasje.

Jak tato Ciebie wychowywał?

Radosław: W szacunku do mamy, dziadków, osób starszych. Powtarzał, że jeśli coś robisz, musisz robić to z zaangażowaniem, co pomogło mi w byciu sportowcem. Mogłem w życiu pewne rzeczy zaniedbać, ale wszystko, co było związane z piłką nożną, traktowałem śmiertelnie poważnie. Tata był marynarzem, więc duży wpływ miała na mnie mama. Myślę, że moją czystą, szczerą wrażliwość odziedziczyłem po niej. Moja mama jest niesamowicie dobrym człowiekiem.

Reklama

Cały wywiad w nowej VIVIE! 20/2020 w punktach sprzedaży w całej Polsce od 15 października.

Marlena Bielinska/MOVE
Marlena Bielinska/MOVE
Reklama
Reklama
Reklama