Doświadczyła ogromnej fali hejtu, udział w Eurowizji był dla niej ciężką lekcją: "Potrzebowałam pomocy psychologa, żeby ją przerobić"
"Wyśmiewano mój wygląd, kwestionowano moje umiejętności wokalne", mówi Luna
- Wiktor Krajewski
Kroczy za głosem serca, spełnia muzyczne marzenia, a pasji oddaje całą siebie. Zaskakuje swoim głosem, oryginalnym stylem i wspaniałą osobowością. Może liczyć na ogromne wsparcie bliskich, którzy są dumni z jej niezależności i pomysłu na siebie. „Podziwiam cię, że robisz swoje i nie oglądasz się na innych”, usłyszała od ojca. W tym roku Luna reprezentowała Polskę w Konkursie Piosenki Eurowizji. To była dla niej niesamowita przygoda. Nie brakowało cudownych chwil, ale i bolesnych ciosów. Czy z perspektywy czasu żałuje udziału w konkursie? O tym opowiedziała Wiktorowi Krajewskiemu.
W NOWEJ VIVIE!: Luna o Eurowizji i hejcie
Masz dopiero 25 lat, a już udało Ci się spełnić w życiu wiele marzeń…
Bo jestem maksymalistką. Mój apetyt rośnie w miarę jedzenia i pojawiają się kolejne plany oraz marzenia, które chciałabym zrealizować. Już jako dziecko pragnęłam stworzyć swój własny świat – bez granic, pełen wolności, w którym mogłabym wyrazić wszystko to, co rodziło się w mojej wyobraźni. [...]
Jesteś inna. Jesteś dziwna…
Długo czułam się freakiem, który odstaje od reszty, czyli od rówieśników, od świata szkoły, do której chodziłam. Miałam trudności, żeby odnaleźć się w grupie, bo czułam, że nie należę do środowiska, które teoretycznie powinno być mi bliskie. Różniły mnie od kolegów i koleżanek zainteresowania, ekspresja wyrażania siebie. Wygląd również miał na to wpływ – od zawsze miałam białe rzęsy, brwi i włosy, co zwracało uwagę. Ludzie patrzyli na mnie jak na kogoś dziwnego. Miałam też swój własny styl, ubierałam się po swojemu, łączyłam różne elementy mody, co dodatkowo wyróżniało mnie na tle innych. Nie lubiłam upodabniać się do nikogo, ale trudno dorastając, nie porównywać się do otoczenia. Nawet jeśli wiedziałam, że chcę być sobą, świadomość, że odbierano mnie jako „dziwną”, często rodziła frustrację i samotność. Często czułam się niezrozumiana. [...]
W NOWEJ VIVIE!: Poszła za głosem serca na przekór rodzinie. "Czasami było to męczące"
Jak popatrzeć kilka miesięcy wstecz, nie żałujesz przygody z Eurowizją?
Była ciężką lekcją, nie ukrywam, znacznie cięższą, niż się spodziewałam. Potrzebowałam nawet pomocy psychologa, żeby ją przerobić. Jechałam na Eurowizję z doświadczeniem ogromnej fali hejtu, którą w Polsce zalali mnie internauci. Wyśmiewano mój wygląd, moją wrażliwość i kwestionowano moje umiejętności wokalne. Pojawiło się we mnie zwątpienie, czy rzeczywiście ten konkurs jest tego wart. Chciałam występować na wszystkich koncertach przed Eurowizją, czego oczekiwali ode mnie ludzie, którzy mnie wybrali. Podczas jednego z tych koncertów przed finałem, co na pewno pamiętasz, psychika i ciało odmówiły mi współpracy i straciłam głos. Nienawiść, jaką wówczas wysyłali do mnie Polacy, zmiotła mnie z planszy. Tylko dzięki temu, że mam wokół siebie cudowny team, byłam w stanie wrócić do gry silniejsza. Jestem im wdzięczna za to, że byli wtedy i zawsze przy mnie są.
Ale mówiłaś, że hejt od anonimowych ludzi w internecie doskwiera mniej niż ciosy zadawane przez ludzi z otoczenia artystycznego…
Kiedy ludzie z branży, których postrzegasz jako autorytety, otwarcie mówią, że nie pasujesz do „ich wizji”, to rzeczywiście boli bardziej niż cokolwiek innego. Wtedy nie chodzi już o muzykę, tylko o twoją wartość jako człowieka i artysty. Okazało się, że to, co widzimy na zewnątrz – mówię o świecie artystów – to tylko pozory. Za kulisami toczy się bezwzględna walka o przetrwanie. Tu nie ma przyjaźni.
Ale przetrwałaś?
Bo wszystkie siły i emocje skierowałam w pracę twórczą, czego rezultatem jest moja nowa płyta „No Rest”, która ukaże się na początku przyszłego roku. Nazwałam ją tak, bo po Eurowizji naprawdę nie miałam wytchnienia, zarówno emocjonalnie, jak i artystycznie. Zrozumiałam, że żeby być artystą, muszę być silniejsza, niż wcześniej myślałam. Ten album to mój sposób na to, żeby zamienić ból w coś pozytywnego, stworzyć z niego sztukę. Nie jestem artystką jednego przeboju. Tworzę i wydaję muzykę od wielu lat, dzieciństwo spędziłam na scenach Teatru Wielkiego - Opery Narodowej. Dzisiaj już wiem, że niczego nikomu nie muszę udowadniać ani robić nic w sprzeczności ze sobą. I w tym będę konsekwentna. Przychodzimy na świat z czystą kartą, którą zapisujemy przez całe życie, tworząc swoją własną historię. Kluczowe jest, z kim przebywamy, w jakie ramy wtłacza nas rzeczywistość, w jakim środowisku dorastamy, jakimi wartościami jesteśmy wypełniani przez bliskich. Nasze zachowania są naszym wyborem. A jak to mówił profesor Władysław Bartoszewski: „Jak nie wiesz, jak się zachować, zachowaj się przyzwoicie”.
Sprawdź też: Kiedyś miała wielkie marzenia. Małgorzata Socha musiała zmierzyć się z niezrozumieniem
Cały wywiad w najnowszym numerze magazynu VIVA!, który od 07.11.2024 roku będzie dostępny w sprzedaży.
Źródło: VIVA!