Długo dojrzewał do roli ojca, uciekał w pracę: "Bałem się założenia rodziny. Ponad 10 lat nie mieszkałem z Violką i dziećmi"
"Takich facetów są miliony. Boją się odpowiedzialności za rodzinę, bo sami za siebie nie potrafią być odpowiedzialni", mówi Tomasz Karolak
- Beata Nowicka
Tomasz Karolak wspólnie z Violą Kołakowską doczekał się dwójki cudownych dzieci: 17-letniej Leny i 11-letniego Leona. Są dla niego całym światem! Uwielbia z nimi podróżować, pokazywać świat i odkrywać piękno architektury. "Zwykło się myśleć, że dzieci są obowiązkiem. Powtórzę za Kołakowską: „Okazuje się, że wychowanie dzieci jest misją”, mówił aktor w rozmowie z Beatą Nowicką. Chciałby, żeby Lena i Leon odnaleźli swoją drogę w życiu i robili to, co przyniesie im największa radość.
Aktor nie ukrywa, że długo dorastał do roli ojca. Kiedy córka pojawiła się na świecie miał 36 lat. Obawiał się założenia rodziny, uciekał w pracę. "Strach był tak dojmujący, że nawet nie dałem sobie szansy na stworzenie normalnego życia. Ponad 10 lat nie mieszkałem z Violką i dziećmi. Ona mówiła: „Zbudujmy tę rodzinę razem, ta droga jest ci pisana”, a ja: „Nie, nie, nie! Ja się do tego nie nadaję", opowiada Tomasz Karolak. Czego dowiedział się o sobie jako ojciec? O tym opowiedział Beacie Nowickiej w nowym wywiadzie dla VIVY!.
Tomasz Karolak o dorastaniu do roli ojca
Miałeś 36 lat, kiedy Lenka się urodziła, byłeś gotowy na to ojcostwo?
Tomasz: Było jak grom z jasnego nieba. Bałem się założenia rodziny jak… wojny. Strach był tak dojmujący, że nawet nie dałem sobie szansy na stworzenie normalnego życia. Ponad 10 lat nie mieszkałem z Violką i dziećmi. Ona mówiła: „Zbudujmy tę rodzinę razem, ta droga jest ci pisana”, a ja: „Nie, nie, nie! Ja się do tego nie nadaję”. Od ojcostwa uciekałem w pracę. Stworzyłem sobie bezpieczny świat, który nie był prawdziwy. Grałem film za filmem, czasem trzy filmy naraz, stworzyłem IMKĘ. W iluzji czułem się świetnie, bo nie niosła dla mnie żadnych poważnych zagrożeń. Kiedy trzeba było zmierzyć się z realnymi problemami, nie potrafiłem. Byłem w mentalnych trampkach. Mam wrażenie, że całe życie dążyłem do jakiegoś spokoju, którego nigdy nie osiągałem, bo nie umiałem odnaleźć go w sobie.
Co było momentem przełomowym?
Tomasz: Klik w głowie: Co ja robię?! Poczułem dysonans poznawczy. Miałem czterdzieści parę lat, ludzie zaczepiali mnie i mówili: „Widziałem pana w »39 i pół«, jest pan fantastyczny”, a ja w życiu prywatnym zachowywałem się jak rozwydrzony bachor. Każdy z nas ma takie wewnętrzne dziecko, którym trzeba się zaopiekować. Ja długo nie umiałem. Takich facetów są miliony. Boją się odpowiedzialności za rodzinę, bo sami za siebie nie potrafią być odpowiedzialni. Mam swoją koncepcję na temat tego, dlaczego zostajemy aktorami. Z kompleksów, nie z talentu, bo talent mamy wszyscy. Aktorzy walczą o uwagę, której nie dostali, i o miłość, której mieli za mało. Wiesz, że 60 procent Polaków ma traumy z dzieciństwa?
- TYLKO W VIVIE!: Łączy ich gen indywidualizmu i fascynacja teatrem. Córka Tomasza Karolaka pójdzie w ślady sławnego ojca?
Tomasz Karolak, Viola Kołakowska, Lena Karolak, archiwalna sesja VIVY!
Czytałam. Dużo.
Tomasz: Bardzo dużo. Połowa mężczyzn nie wie, co robić, do połowy życia, ponieważ nie potrafią rozliczyć się i pogodzić z przeszłością. Psychologowie twierdzą, że tworzymy trzy rodzaje relacji romantycznych: lękową, bezpieczną i unikową. O tym, jakie relacje będziemy budować w życiu dorosłym, decyduje ilość czasu, który spędziła z nami mama. Ja jestem z pokolenia, w którym matki pracowały. Była niania, żłobek, świetlica, klucz na szyi. Dlatego chapeau bas dla Violki, która ze wszystkiego zrezygnowała i była z naszymi dziećmi przez trzy lata. Nie oskarżam rodziców, to raczej wina tamtych czasów, systemu. Tyle że stres z dzieciństwa wlecze się za nami całe życie, jeśli go nie rozbroimy, żyjemy nieświadomie. Kiedy wreszcie zaakceptowałem w sobie tego małego Tomka, który szwendał się po wydmach i czuł się osamotniony, zacząłem budować coś nowego. Wokół mnie i we mnie. W psychologii ten proces nazywa się dojrzałością, przeżyłem go dosyć późno. [....]
Czułaś pustkę, gdy nie mieszkał z Wami?
Lena: Nie pamiętam. Byłam zbyt mała. Nie rozumiałam, dlaczego z nami nie mieszka, ale z czasem przyjęłam do wiadomości, że po prostu tak jest. Tata jest pracoholikiem, wiecznie na jakimś planie, ale zawsze był obecny w moim życiu. Nigdy nie miałam poczucia, że zapomniał o rodzinie, że się o nas nie troszczy. Kiedy mógł, przyjeżdżał, spędzał z nami czas, dbał o nas. Zabierał mnie do teatru. Uwielbiam z nim podróżować. Na początku jeździliśmy tylko we dwoje do różnych krajów.[...] Kocham z nim zwiedzać zabytki, bo ma ogromną wiedzę. Potrafi zinterpretować w sensowny sposób każde dzieło. Dwa lata temu w Albertinie w Wiedniu widzieliśmy retrospektywę 50 dzieł Basquiata. Pozornie rysuje proste, dziecięce, kolorowe obrazki, mój tata widzi w tym duży przekaz, ja nie, więc dyskutujemy na ten temat. [...]
Czego dowiedziałeś się o sobie jako ojciec?
Tomasz: Że mam dużo cierpliwości, której w pracy nieraz mi nie staje – jestem szybki i zwariowany. Mam coś dzieciakom do przekazania, nie muszę się wstydzić. One bacznie mnie obserwują, wiedzą o mnie więcej niż ja sam. Dowiedziałem się, że potrafię być czuły, powiedzieć „kocham cię”, przytulić. Poświęcić się. Parę razy rzuciłem dla nich wszystko, nawet odwołałem przedstawienie. Przez lata słyszałem, że „aktor nie gra, kiedy umrze”. Uważam się za człowieka teatru, ale wiem już, że są sprawy ważniejsze, na przykład dzieci.
Sesja zrealizowana w hotelu Verte. Cała rozmowa dostępna w nowym numerze VIVY! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 5 grudnia.