Reklama

Rodzina jest dla niego całym światem, siłą i radością. W domu czuje stabilność. To jego bezpieczna baza. ,,Moim rajem jest moja rodzina i więzi z najbliższymi. To jest coś, co trzyma mnie przy życiu w dzisiejszym świecie, który dla artysty jest trudny do zniesienia", mówi Bartek Królik w rozmowie z Beatą Nowicką. W domu czekają na niego zawsze ukochane córeczki i żona, Karolina. Jak zmieniła go miłość? Co o relacji z ukochaną muzyk mówi w nowej VIVIE?

Reklama

Bartek Królik o miłości

Czternaście lat jest Pan z żoną Karoliną. Poukładany, wierny, odpowiedzialny – to dość rzadkie przymioty w Pana środowisku. Co Panu dała ta miłość?

Związek mnie rozwinął. Miłość i związek uczą mnie, jak być mężczyzną i przede wszystkim lepszym człowiekiem. Tej wiedzy nie znajdziemy w szkołach. Swoją drogą w szkolnych programach nauczania powinny być zdecydowanie inne przedmioty. Mam na myśli na przykład psychologię, socjologię czy filozofię. A zamiast matematyki – rachunkowość. Wiele lat temu mój ojciec znalazł na strychu książkę przedwojennego profesora. Oniemieliśmy, kiedy zobaczyliśmy, co tam jest. Zadania opierały się na stricte życiowych sytuacjach. Obliczanie rat kredytu, geometria pomocna przy budowaniu domu i wiele innych praktycznych zadań. Tymczasem my i nasze dzieci uczymy się w szkołach zaawansowanej matematyki, ale nie potrafimy tej wiedzy potem wykorzystać w życiu codziennym.

Większość z nas tego doświadczyła… Co jest dla Pana najtrudniejsze w budowaniu związku?

Wytrzymać przeciąganie liny. Związek jest przeciąganiem liny. A „kontrakt małżeński” jest umową, którą zawiera się w pewnym sensie z obcą osobą, która z jakichś przyczyn w konkretnym momencie naszego życia przypasowała nam emocjonalnie, psychologicznie i intelektualnie. Ale ten kontrakt nie polega na tym, że od tego momentu wszystko będzie super, że ja będę taki, jaki jestem, i ona będzie taka, jaka jest. Ten proces postępuje cały czas, zmieniamy się w trakcie, ale niestety, nie synchronicznie. I tutaj przede wszystkim chodzi o złapanie tego synchronu i o to, żeby przeciągać tę linę, ale jej nie puszczać. Naszym sukcesem jest to, że rozstawaliśmy się już miliard razy, były wielkie kryzysy, ale nie puściliśmy liny, bo za każdym razem przyświeca nam jakiś wyższy cel. Chociażby taki, że nasi rodzice nie byli rozwiedzeni, więc my też nie chcemy. Poza tym chcielibyśmy, żeby nasze dzieci miały oboje rodziców. Obserwujemy znajomych, którzy są rozwiedzeni, i często widzimy, jak negatywnie rzutuje to na ich dzieci. Dzisiaj serwuje się różne filozofie życiowe, ale my zauważyliśmy, że o ten archetypiczny model rodziny warto walczyć.

Narodziny dziewczyn były dla Was największym wyzwaniem?

Na pewno przełomowym. Głównie z tego powodu, że do momentu narodzin naszych córek wiedliśmy życie singli. Kiedy jest się tylko we dwoje, to można tym czasem dowolnie dilować między sobą. Kiedy pojawia się ktoś bezwzględnie od ciebie uzależniony, połowa czasu natychmiast znika. A jeśli pojawia się kolejna osoba, to czasu zostaje tak mało, że trzeba o niego walczyć i zaczynają się schody. Bo wchodzi do gry ambicja, niespełnienie, zazdrość, frustracja. A oprócz tego aspekty fizyczne: niewyspanie, zarwane noce, zmęczenie, irytacja i wiele innych.

Ma Pan z dziewczynami ulubione rytuały?

Lubię każdą formę spędzania czasu z córkami. Na zmianę aktywność i leniuchowanie. Jako młokos biegałem po lesie albo za piłką. Wychodziłem z domu o ósmej wracałem o 22. Do rzeczki miałem 500 metrów, na plażę kilometr. Siedziałem tam non stop, bez jedzenia, bez picia, jadłem to, co było na drzewach, krzewach, co rosło w ziemi. Bardzo mi tego brakowało w dużym mieście, dlatego przeprowadziliśmy się pod Warszawę, skąd mamy blisko do Kampinosu, blisko nad Wisłę, uwielbiam z córkami jeździć na rowerze, spacerować.

Jest Pan innym muzykiem, odkąd został Pan ojcem?

Z pewnością. Moje grono cenzorów się powiększyło, więc muszę się bardziej starać (śmiech).

Który kawałek jest Panu najbliższy?

„Sobą być”, „Niski ton” i „Nad rzekę” to moje ulubione utwory. W nich można usłyszeć, kim jestem.

Reklama

Cały wywiad w nowej VIVIE! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce już 9 lipca, a także w formie e-wydania na stronie hitsalonik.pl

020Szymon Szcześniak/LAF AM
Zdjęcia selfshot/anja rubik
Reklama
Reklama
Reklama